ona
319

Szokujące! UOP jeździł po Polsce i kradł dokumenty dotyczące Wałęsy - mówi prof. Cenckiewicz

Szokujące! UOP jeździł po Polsce i kradł dokumenty dotyczące Wałęsy - mówi prof. Cenckiewicz

2.4K
Dodano: 10.08.2016 [23:01]

foto: Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Sam Wałęsa codziennie dostarcza nam tylu bardzo ciekawych przemyśleń. Myślę tutaj o jego wpisach na Facebooku, różnych agresywnych wypowiedziach, bardzo często niecenzuralnych, ale też kolejnych wersjach o jego współpracy z SB (...), że jakby sam inspiruje nas do tego, żeby poszukiwać dalej wyjaśnienia kim jest ten człowiek - mówił w programie "Minęła dwudziesta” na antenie TVP Info, historyk Sławomir Cenckiewicz, członek kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.

- Dokument, który opublikowałem w części, wydaje mi się istotny ze względu na to, że do tej pory wielu funkcjonariuszy byłej SB, a później pracowników UOP zaprzeczało, że kiedykolwiek w domu przy ul. Wojska Polskiego 39, gdzie mieszkał płk.Adam Hodysz doszło do jakiegokolwiek przeszukania czy znalezienia materiałów dotyczących Lecha Wałęsy - powiedział Cenckiewicz.

CZYTAJ WIĘCEJ: Morderstwo, aby zatrzeć ślady TW Bolka? Sensacyjne dokumenty ujawnia Cenckiewicz

- Dokument, który opublikowałem jest dokumentem podpisanym przez człowieka, który był w to zaangażowany i adresowany do sądu w ramach postępowania procesowego prowadzonego w sposób tajny. Trudno odmówić walorów wiarygodności temu dokumentowi. Jest po prostu mowa o tym, że nie tylko jakieś materiały zostały znalezione, ale również że powstał z całej tej operacji meldunek podpisany przez konkretnego człowieka płk. Henryka Żabickiego - podkreślił historyk.

- Nie ma żadnych przeszkód, żeby dzisiaj zwrócić się do szefa ABW, aby ten dokument został ujawniony - dodał.

- Były różne początkowo hipotezy. Ja miałem pierwszy raport straży pożarnej z kwietnia 1995 r. gdzie była nawet brana pod uwagę hipoteza zamachu. O gazie, jeżeli się nie mylę, nie było mowy - powiedział historyk.

- Wiele osób, nawet w ostatnich godzinach, również strażaków bezpośrednio zaangażowanych w tę sprawę, do mnie dzwoniło i opowiadało o swoich wątpliwościach co do całej procedury związanej z wyjaśnieniem tej sprawy, ale też z całą procedurą związaną z ratowaniem ludzi i tak szybką decyzją o wyburzeniu tego budynku - kontynuował.

- To jedna z dwóch wielkich katastrof w Gdańsku (obok pożaru Hali Stoczni Gdańskiej), które budzą wśród mieszkańców, ale również wśród specjalistów, wątpliwości. W moim przekonaniu jeżeli zapadłaby decyzja o weryfikacji tamtych wniosków prokuratury, z tamtych czasów, to weryfikatorami tamtych wniosków powinni być prokuratorzy z innych miast - zasugerował Cenckiewicz.

- Nigdy nie było rozkazu podpisanego przez szefa UOP „kradniemy wszystkie dokumenty dotyczące Lecha Wałęsy". Urząd jednak pracował tak sprawnie, że od Warszawy do Gdańska i po całej Polsce jeździł i kradł te dokumenty, wyrywał kartki w różnych miejscach itd. Akcje UOP realizowane w kilku miejscach w kraju, kradzież kilku tysięcy stron dokumentów, które miały w tamtym czasie klauzulę ściśle tajne. Mamy notatki o tym, że po nocy Andrzej Milczanowski z Jerzym Koniecznym wozili do Belwederu akta, do Lecha Wałęsy. Potem kartki z tych akt były wyrywane. Potem, zauważono, że spis treści nie odpowiada treści tych wszystkich teczek, no to wyrywano spis treści. A jak spis treści był przytwierdzony do okładki, to wyrywano okładki. To są rzeczy, które są w normalnym demokratycznym kraju po prostu niemożliwe i za to nikt nigdy w żaden sposób nie odpowiedział. Do tego stopnia nie opowiedział, że Lech Wałęsa nawet w kilku śledztwach prowadzonych w tej sprawie nie został nawet przesłuchany - ujawnił Sławomir Cenckiewicz na antenie TVP Info.

- Ja tylko domagam się wyjaśnienia wielu spraw, które wydają mi się po prostu niejasne. I nie ma żadnego powodu, żeby uznawać, że jest jakaś kategoria materiałów, a tym bardziej kategoria osób, o których nie należy mówić - zaznaczył.

CZYTAJ WIĘCEJ: Wałęsa na miejscu wybuchu w Gdańsku w 1995 roku. WIDEO

- Wszystkie książki, które napisałem całościowo tej historii Lecha Wałęsy nie wyjaśniają. Co pokazuje ta historia z 1995 r. Nie będzie końca tej historii, jeśli nie zbudujemy narzędzi, które pozwolą do końca wyjaśnić historię Lecha Wałęsy. Każdy moment, w którym ktoś powie, że trzeba zaciągnąć hamulec ze względu na to, że to (przyp.red Lech Wałęsa) jest nasze dobro narodowe, z czego on bardzo skrzętnie korzysta, spowoduje, że odwlekamy cały czas bombę z zapalnikiem na lata - powiedział historyk.

- Nie ma wątpliwości, że po mnie przyjdą inni historycy, dla których te wszystkie świętości będą po prostu niczym i nie będą mieli skrupułów do tego żeby opisać tę historię nie tylko tak jak ona wyglądała, ale w jakimś sensie podkręcić ją w taki sposób, że niektórzy czytając ją będą się wstydzić, że Solidarność powstała - powiedział Sławomir Cenckiewicz.

niezalezna.pl/84539-szokujace…