Bob
194,8 tys.

UKRAINA - W CIĄGU 1 DNIA 23 MAJA ZABITO OKOŁO 600 POLSKICH ŻOŁNIERZY ?

Posted on 5 czerwca, 2022

„Niemy krzyk”– dzień 744.

W rosyjskiej prasie pojawiły się informacje, że pod Pawłogradem dwa bataliony najemników przybyłych z Polski zlikwidowane przy użyciu rosyjskiej precyzyjnej broni rakietowej.


Dlaczego akurat do Pawłogradu skierowano te dwa polskie bataliony?

Może wyjaśnieniem jest, że to miasto jest dużym węzłem drogowym i kolejowym. Stąd są bezpośrednie trasy do Lisiczańska, Siewierodoniecka i Makiejewki- właśnie tam, gdzie toczą się obecnie zacięte bitwy z otoczonymi ukraińskimi formacjami zbrojnymi.

Wydaje się, że w momencie przybycia powinien być operacyjnie dopracowany w ten sposób, że w odpowiednim momencie te dwie jednostki bojowe włączają się do walki, aby wziąć udział w działaniach wojennych. „Zlikwidowani ” nie miały czasu. Poszli zamiast na front, prostą do św. Piotra. I są wszelkie powody, by sądzić, że nie byli to najemnicy, ale polskie regularne oddziały, które wkroczyły na Ukrainę pod postacią najemników, „wakantów”, turystów, autostopowiczów czy pod każdą inną dowolną postacią i pretekstem.

Jakie są podstawy takiej wersji? Istnieje kilka. Jedne wywodzą się z polskiej historii z jej traumami narodzin, inne z polskiego charakteru narodowego, a jeszcze inne z wyjątkowej sytuacji geopolitycznej na Ukrainie.

Polska, jak wiadomo, trzy razy z rzędu została przepiłowana tępą piłą dziejów swej historii. We wszystkich tych rozbiorach Rosja wzięła najbardziej aktywny udział. W rezultacie stworzono mit ziem, które Polacy uważają dla siebie za niemal święte.

Ten sam Lwów zawsze był miastem polskim. Ukraińcom pozwolono tu jedynie sprzedawać na rynku nadmiar płodów rolnych. Mimo tego, że ukraiński chłop, nie miał pełni praw, to w kłótni mógłby nawet zabić Polaka, ale wtedy zawsze dwór stawał po stronie poszkodowanego. Polacy przez wieki uważali Zachodnią Ukrainę za swoje rodzinne gniazdo. Jest ona gęsto pokryta zamkami wysoko urodzonej szlachty- pałac Lanckorońskich, Potockich, Tyszkiewiczów, Branickich, Ossolińskich i Koniecpolskich, czy też zamek w Podhorcach, Kamieniu Podolskim, Świrzu, Olecki itd . Czymkolwiek jest zamek lub pałac, jest gniazdem rodzinnym kandydatów na królów polskich. Wydawano tu luksusowe bale dla polskiej szlachty, odbywały się konferencje, spotkania, kolacje, podejmowano ważne decyzje państwowe, które decydowały o losach kraju i sąsiadów.

Nie było tu zapachu ukraińskiej horiłki- siwuchy. Jedyne, co im wolno było zrobić, to rano wyjmować nocniki spod łóżek polskiej szlachty. Być może dlatego te zamki są w opłakanym stanie i do tej pory nie zostały odrestaurowane. Zbyt wyraźnie przypominają Ukraińcom ich niegdyś bardzo upokarzającą sytuację. Trudno sobie nawet wyobrazić, jakim luksusem by się pławili, gdyby trafiły pod ręce polskich architektów, bogato „ozłocone” przez budżet państwa.

Po ostatnim rozbiorze Polski Lwów i otaczające go zamki stały się traumą narodzin polskiej świadomości narodowej. Mieszkali z nią przez kilka pokoleń. A potem przyszła I WŚ, upadek caratu i rewolucja bolszewicka w Rosji. Znaczna część wojska polskiego została przeniesiona na wschód. Przed nimi leżała upragniona Ukraina Zachodnia- praktycznie bezbronna. Przyjść i wziąć to wszystko w ponowne władanie. Może nie tak prosto, ale jednak się udało- niestety, ale nie na długo, bo tylko dwadzieścia niecałe lat.

Najciekawsze jest to, że obecnie- w czasie operacji specjalnej Sił Zbrojnych FR na Ukrainie, kwestia oddania Polakom Zachodniej, najbardziej problematycznej części kraju była poważnie dyskutowana na Kremlu. Politolog Sergiej Michiejew kilkakrotnie wspomniał o tym w swoim programie „Zieleznaja Logika”. Niemniej jednak banderowców nie da się przerobić…są oni zaprogramowani i dlatego nie reformowalni.

Istnieje wersja, że rosyjskie MSZ prowadziło nawet zakulisowe negocjacje z upoważnionymi przedstawicielami Polski w tej sprawie. Ale Polacy nie byliby Polakami, gdyby nie udaremnili wszystkich tych przedsięwzięć. Słynna polska mieszanka, próżność i arogancja pogrzebały nawet ślad możliwości jakiejś dyplomatycznej konstruktywności. Przyjęli ofertę rozmowy o możliwości powrotu w rodzinne pielesze swej młodszej „siostry”, ale po bogatych już przeżyciach, jako oznakę słabości Rosji. Według poufnych informacji z Placu Smoleńskiego, podczas tych spotkań arogancja Polaków była tak agresywna, że wywoływała wyłącznie irytację po stronie rosyjskiej.

W rezultacie Polacy zostali grzecznie odesłani tam gdzie ich miejsce, czyli do podnóżka swego hegemona. Ale, następnie przez „polski korytarz” rozpoczęły się masowe dostawy broni na Ukrainę z całej Europy. A sama Polska skoncentrowała prawie całą swoją armię na granicy z Ukrainą i Białorusią. Ale najwyraźniej Kreml podjął już fundamentalną decyzję, by uniemożliwić Polsce wjazd na terytorium Ukrainy. Uznając, że będzie miał jeszcze większy problem niż z osamotnioną banderowską Galicją Wschodnią.

Mimo to Polacy uparcie nie dawali za wygraną, w czym przede wszystkim wyróżniał się prezydent Duda oraz premier Morawiecki- obaj najwyraźniej wyczuwając swoją historyczną szansę, a jednocześnie odwracając uwagę polskiego społeczeństwa od poważnych kłopotów do jakich rządy- jedynie słusznej partii PiS- go doprowadziły. A to jeszcze nie koniec, tylko początek kolejnej traumy narodowej, która później będzie głoszona przez bardów z gitarą.

A więc, aby zagrać Rosji na nosie, zapowiedzieli kilka zakrojonych na szeroką skalę ćwiczeń dowódczych i sztabowych przez miesiąc. Plan tych ćwiczeń (zazwyczaj przygotowanie trwa kilka miesięcy) powstał „na kolanie” w ciągu kilku dni. Przez ponad miesiąc oddziały poruszały się, manewrowały, prowadziły ostrzał na słabo przygotowanych poligonach, symulowały ofensywę i zajęcie terytoriów wyimaginowanego wroga.

Równolegle trwały negocjacje z kuratorami z Waszyngtonu na temat zaangażowania NATO w konflikt. Kuratorzy dali jasno do zrozumienia, że bezpośrednie starcie wojsk NATO z armią rosyjską nie ma i nie będzie zgody. Zasugerowano jednak chytrze, że jeśli Polska chce wejść na Ukrainę to jej osobista sprawa i może to zrobić wyłącznie na własną odpowiedzialność i ryzyko.

Polacy zacisnęli usta z urazą i zwrócili się do swoich najbardziej zaufanych partnerów- Węgier i Rumunii: pytając czy chcą wykorzystać swoją historyczną szansę? Jak się okazuje, jednak odmówili i ponownie Polacy zostali sami ze swoimi ambicjami i aspiracjami.

A czas minął, sytuacja na froncie wschodnim została opanowana, więc w dniu 27 maja zakończyły się ćwiczenia. Trzeba było coś zrobić- albo cofnąć armię z podwiniętym pod siebie ogonem do koszar, albo jawnie zaatakować Ukrainę. Sprawa inwazji na Ukrainę stała się dla władz polskich sprawą prestiżową. Ponadto zrozumieli, że Polska nie będzie miała drugiej takiej historycznej szansy. I zdecydowali się w końcu na cichą interwencję.

Polacy nie odważyli się wysłać wojsk w czystej postaci. Wybrali inną ścieżkę. Regularne jednostki wjeżdżały do kraju „w przykryciu cywilnym”– w postaci „turystów” i „urlopowiczów”, którzy nagle zapałali chęcią zwiedzania Ukrainy.

Uzbrojenie dla nich- wozy pancerne i samobieżne systemy artyleryjskie- zostało dostarczone z wcześniej jako pomoc wojskowa dla armii ukraińskiej pod kontrolą uzbrojonej eskorty. I co najważniejsze jest w tym wszystkim, ta technika była „prowadzona” przez rosyjski wywiad głęboki z samej granicy. A może z samej Polski.

Zwiadowcy cierpliwie czekali, aż przemycony sprzęt spotka się z siłą roboczą. Gdzie to się stanie, mogli tylko zgadywać. Ostatecznie tym miejscem okazał się Pawłograd. A kiedy załogi, po pierwszej odprawie generalnej, rozeszły się do swoich samochodów, Kaliber, który nagle przybył nie wiadomo skąd, pogrzebał ich wszystkich za jednym ciosem.

Następnie Patruszew wydał oficjalne oświadczenie w Rossijskaja Gazieta, że Polska faktycznie przekroczyła granicę i najechała na Ukrainę. Nie wspomniano o tym wprost. Ale czytając między wierszami. I robiąc to, Sekretarz Rady Bezpieczeństwa dał jasno do zrozumienia, że:

1. Doszło do inwazji Polski na Ukrainę.

2. Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę.

3. Wywiad rosyjski jest bezpośrednio związany ze zniszczeniem wojska polskiego.

Następnie po tej masakrze w Pawłogradzie rozpoczął się drugi akt polskiej tragedii (czyli operacja „zimny prysznic”). Gdy tylko pył po wybuchach opadł, zwiadowcy armii rosyjskiej polecieli z szybkością żarłocznych psów na miejsce krwawej bitwy. I z szybkością huraganu zrewidowali ciała zmarłych i rannych. Zebrali wszystkie dokumenty od zmarłych, zerwali wszystkie odznaki żołnierskie i oficerskie oraz odcięli kilka szewronów. Wielokrotnie fotografowali miejsce masakry i zniszczony sprzęt wojskowy. Wszystkim ciężko rannym (było ich kilku) udzielono pierwszej pomocy. Kilku z nich zabrali ze sobą.

I wtedy rozegra się trzeci akt polskiej tragedii w Pawłogradzie. Wszystkie dokumenty potwierdzające polską interwencję są teraz w rękach Kremla. W tym główne atuty- przyszłe targi o wymianę wziętych do niewoli żołnierzy i oficerów Wojska Polskiego. Teraz próbują przywrócić ich do życia i postawić na nogi w szpitalu im. Burdenki.

Jeśli polscy oficerowie staną na nogi, opowiedzą wiele ciekawych rzeczy. I to nie tylko do użytku służbowego, ale także dla szerokiego grona odbiorców. A cały świat dowie się o tym, jak około sześciuset polskich „egzekutorów i oficerów”, którzy przybyli na Ukrainę pod przebraniem najemników, zostało zlikwidowanych jeszcze przed włączeniem się czynnym do działań wojennych. Dodam, tylko, że byli to najwięksi specjaliści swego fachu, tak jak ci z formacji ukraińskich, którzy bronili się w Mariupolu w hucie Azowstal. Więc ta strata jest bardzo dotkliwa. Teraz należy tylko czekać na sygnały od bliskich tych „specjalsów”, którzy w sieciach społecznościowych będą wylewać swoje żale.

Nietrudno się domyślić, jak wpłynie to na wizerunek polskiego rządu, całej polskiej armii i nastroje mas pracujących miast i wsi oraz szlachty na urzędach i przy korycie władzy. Opozycja natychmiast się obudzi. Na każdym placu opozycjoniści będą krzyczeć o awanturnictwie polskich władz. Może nawet media doleją oliwy do ognia- szczególnie te, które mają na pieńku z PiS. Może dojść do demonstracji i innych aktów nieposłuszeństwa. Cały kraj będzie szalał. A polska elita nie będzie już musiała myśleć o inwazji na Ukrainę, ale o tym, jak ratować swoje bardzo dobrze płatne posadki.

Ale to wszystko może się potoczyć zupełnie inaczej. Wydarzenia mogą zacząć rozwijać się w innym scenariuszu. Nikt nigdy nie dowie się nic o polskiej tragedii. Szczątki zmarłych żołnierzy zostaną po cichu przekazane na łono Ojczyzny- i to nie w roli bohaterów- ikon walki z Moskalem. Pojmani żołnierze i oficerowie zostaną wyleczeni (kto się da) i równie po cichu wysłani do Polski, z zakazem poruszania tematu swego udziału w misji na Ukrainie.

Ale to wszystko stanie się tylko pod jednym warunkiem, który polska armia skoncentrowana na granicy z Ukrainą będzie musiała ściśle spełnić.

Stać z karabinem u nogi i nie mieć głupich myśli.

Więcej na Wojna już nie domowa na Ukrainie 05.06.2022r.- 2539 dzień od nowego rozejmu (pełnowymiarowa operacja zbrojna USZ wobec republik w Donbasie, zakończona interwencją wojsk FR- dzień 109).
starski
Jak napisałem u użytkownika "brygada świętokrzyska" - nie jest możliwe zabicie 600 osób czterema rakietami. Takie straty są niemożliwe, juz tu wiarygodność jest słaba. Poczekajmy na tych rannych jeńców aż się pojawią, ale praktycznie powinny ich być dziesiątki/setki.
megur udostępnia to
6
misiek3 DD M
Ja w to nie wierze, to prowokacja
PRAWDZIWY KOŚCIÓŁ POZOSTAŁ W TRADYCJI
" Każdy jest kowalem swojego losu !"
Bob
Musisz to wiedzieć(1432)Przenoszą termin wyborów samorządowych, aż ochłoniemy po podwyżkach mediów - Musisz to wiedzieć(1432)Przenoszą termin wyborów samorządowych, aż ochłoniemy po podwyżkach mediów
stanislawp
Jakby na to nie patrzeć to nie wygląda to dobrze. PiSowska tyrańska władza dokazuje i robi jak chce.
Przecież to się w głowie nie mieści co oni wyprawiają, wygadują, z motyką lecą na Rosję, szturchają niedźwiedzia.
Tej władzy nie są w stanie obalić małe partie w opozycji, bo same te partie są dzielone na jeszcze mniejsze. Nie ma co liczyć nawet na G Brauna. Widać wyraźnie, że Marszałki Sejmu …Więcej
Jakby na to nie patrzeć to nie wygląda to dobrze. PiSowska tyrańska władza dokazuje i robi jak chce.
Przecież to się w głowie nie mieści co oni wyprawiają, wygadują, z motyką lecą na Rosję, szturchają niedźwiedzia.
Tej władzy nie są w stanie obalić małe partie w opozycji, bo same te partie są dzielone na jeszcze mniejsze. Nie ma co liczyć nawet na G Brauna. Widać wyraźnie, że Marszałki Sejmu robią z nim co chcą, wydalają z sali Sejmu, obcinają mu pensję.
Więc gdzie jest nadzieja na zmiany?
wg mnie nadzieja istnieje dla Polski ale już po konflikcie światowym, kiedy dla ustalenia trwałego pokoju w Europie, Rosja użyje silnej Polski do roli Stróża Pokoju.
Aby taka Polska powstała, Rosja musi usunąć rozrabiaków politycznych w Polsce a postawić na czele państwa rodowitych Polaków z gwarancjami wolności i suwerenności dla narodu
Tylko Polska silna może pomóc krajom narodowym w Europie.
Jaka opcja dla Polaków, szarych obywateli?
Trwać spokojnie i czekać spokojnie, rozmnażać się jak dawniej i jeść zdrowo. A przy tym ufać Bogu.
Bóg Honor, Ojczyzna.
darek104
Autor zapomniał że Rosjanie w sprawie oddania Ukrainy Polakom nie rozmawiali z Polakami tak naprawdę, a ci najemnicy nie mają żadnych praw z miedzynarodowych konwencji, a polski rząd do nich się też nie przyzna i ruscy zrobią z nimi co zechcą.
darek104
To po to jest ten nabór do dobrowolnej zasadniczej?
stefan bartek cichociemny
i co? na siłe ich tam nikt nie wysłał...wiedzieli na co sie piszą..jak kasa warzniejsz niz zycie to mi jch nie szkoda...
mar219
przecież ten tekst to brednie