Zaczęło się na Świętej Górze w Gostyniu. 50-letnia wówczas nauczycielka nie planowała tego... Od tamtej pory spotykała się z Jezusem
46Przez pierwsze kilkadziesiąt lat życia, urodzona w Warszawie Alicja Lenczewska, nie była osobą religijną.
" Wychowałam się w rodzinie katolickiej, ale mój katolicyzm przez wiele lat był bardzo powierzchowny. A nawet były okresy kilkuletnie, kiedy to żyłam poza Kościołem, prawie zupełnie będąc w wyraźnej sprzeczności z przykazaniami bożymi" - pisała o sobie po latach.
Jako córka dwójki nauczycieli po zdaniu matury poszła w ślady rodziców i zaczęła pracę w wiejskiej szkole. Po studiach pedagogicznych kontynuowała karierę w oświacie. Z czasem objęła stanowisko wicedyrektorki w szczecińskim liceum dla przedszkolanek. Nie wyszła za mąż i nie założyła rodziny. Żyła pracą i swoimi zainteresowaniami, jakimi były podróże i historia sztuki, w których "szukała piękna i dobra".
Pierwszy przełom w jej życiu duchowym przyniosła choroba głęboko wierzącej matki. To w czasie opieki nad nią, od 1982 r., Alicja Lenczewska zaczęła sięgać po książki religijne i Pismo Święte. Dwa lata później nauczycielka i jej starszy brat musieli zmierzyć się ze śmiercią matki, co było dla nich ogromnym ciosem. Te przeżycia sprawiły, że obydwoje zaczęli szukać ukojenia tam, gdzie ich zmarła matka - w wierze. Przeżywając nawrócenie, uczęszczali na spotkania wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym w szczecińskim kościele. Drogę, jaką pokonali, opisała w książce pt. "Mistyczki. Historie kobiet wybranych" Ewa K. Czaczkowska.
Gostyń
W 1985 r, jak napisał Onet.pl, Alicja Lenczewska doświadczyła drugiego, kluczowego przełomu w życiu duchowym. To, co stało się podczas rekolekcji animatorów Odnowy w Duchu świętym, a konkretnie na Świętej Górze, na zawsze zmieniło jej świat. Samą swoją obecność w tamtym miejscu postrzegała, jako przeznaczenie, bowiem początkowo nie wybierała się na spotkanie. Pojechała tam ostatecznie w zastępstwie za kogoś innego. Tak wydarzenia z 8 marca tamtego roku opisała w swojej książce Czaczkowska:
"A potem była msza święta. »Jako jedna z pierwszych podeszłam, by przyjąć Ciało Jezusa. I przyszedł do mnie naprawdę«. Stanął przed Alicją. Był »bardziej realny, prawdziwszy niż wszystko, co było w kaplicy: niż ludzie, którzy stali obok. (...) Wszystko przestało istnieć, był tylko on. Jego potęga, moc, ogrom coraz większy i ja coraz mniejsza przy nim. Ogrom miłości tak wielkiej, niespotykanej, przed którą można płakać tylko nad swoją niewdzięcznością. I radość, że on mnie kocha. Radość rozsadzająca potem serce?«. Alicja drżała, z twarzą w dłoniach, które »pełne były łez... skruchy, podziwu i uwielbienia... Zrobiło się cicho: kaplica dawno już opustoszała, a moje małe serce nie mogło pomieścić ogromu miłości«. Od tamtej chwili w życiu Alicji Lenczewskiej nic nie było już takie jak wcześniej. Kiedy rok później zapytała: »Dlaczego ty mnie wybrałeś, Ojcze?«, w odpowiedzi usłyszała: »Byłaś ufna i nie sprzeciwiałaś się mojej woli«. Świadoma swej małości i niegodności, mówiła: »O trzeciej po południu przyszłam do twej winnicy«, a Jezus odpowiadał: »... i całą zapłatę dostaniesz. Powiedziałem ci to wtedy, gdy przyszedłem po ciebie «."
Jak podkreśla Onet.pl, Alicja Lenczewska podtrzymywała, że od tamtej pory spotykała się z Chrystusem regularnie.
W swoich wspomnieniach zapisała, że czuła się w obliczu jego słów zbyt mała i nieśmiała, ale Jezus obiecał jej, że ześle na nią moc i wszystko, co będzie jej potrzebne. Mistyczka miała za to "nie trwożyć się i o nic nie pytać, tylko zaufać".
W swojej 26-metrowej kawalerce na 10. piętrze bloku w Szczecinie Alicja Lenczewska kolejne lata miała rozmawiać z Jezusem, modlić się i prowadzić dziennik, w którym dokładnie opisywała rzekome spotkania. Słowo w słowo cytowała dialogi ze zbawicielem. 4 marca 1987 r. o 22:10 zapisała w swoim dzienniku następujący fragment rozmowy:
- Cały dzień jest oczekiwaniem na wieczorne spotkanie z tobą. A wszystkie dni: tęsknotą, pragnieniem i nadzieją. Cóż mi powiesz?
- Przytul się. Przecież nie trzeba słów.
- Nie pobrudzę cię?
- Nie jesteś brudna. A gdyby nawet, oczyściłbym cię.
Stygmaty
Z biegiem czasu opisywany przez Alicję Lenczewską kontakt z Chrystusem przyjął nową formę. Zaczęła fizycznie doświadczać znaków jego bliskiej obecności, choć jak podtrzymywała, nie były one widoczne dla reszty świata.
"W 1987 r. Alicja otrzymała niewidzialne stygmaty, czyli odczuwanie bólu w miejscu ran ukrzyżowania Chrystusa, który tłumaczył: »Godząc się na przyjęcie moich ran, trzeba zgodzić się na przyjęcie tego, co zawierała moja godzina i całe moje życie człowiecze« Lenczewska miała wiele tak zwanych widzeń ocznych, czyli doświadczanych zmysłem wzroku. Na przykład 25 kwietnia 1990 r. podczas mszy świętej, po konsekracji ujrzała, jak po zewnętrznej ściance kielicha spłynęła łza. »Wszystko na stole ołtarza było żywe, jakby poruszające się i emanujące na zewnątrz drżeniem świateł. Odczułam słowa: Na ołtarzu eucharystycznym podczas ofiary skupia się energia – moc stwarzająca i podtrzymująca życie milionów istot. Ukryta przed okiem ludzkim moja święta moc. Ukryta, aby dać możliwość zasługi wiary i ufności«." - tłumaczyła Czeczkowska w "Mistyczkach".
Lenczewska twierdziła, że jej relacja z Jezusem pozwoliła jej zrozumieć, że "wszystko, co Bóg dopuszcza w życiu człowieka, odczuwa przede wszystkim Jezus, który jest w każdym człowieku, zwłaszcza ochrzczonym".
W 1987 r. mistyczka przeszła na emeryturę i od tego czasu działała jako wolontariuszka w biurze parafialnym. Wstąpiła do wspólnoty Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej, gdzie złożyła śluby wieczyste. Emeryturę poświęciła modlitwie, pielgrzymkom i prowadzeniu spotkań Odnowy. Miała swój udział w powstaniu wspólnoty Apostołów Czystej Miłości.
W 2010 r. u Alicji Lenczewskiej zdiagnozowano raka nerki. Po czasie jej brat Sławomir dowiedział się, że gdy przed laty to u niego podejrzewano nowotwór, jego siostra w modlitwach ofiarowała za niego swoje zdrowie i życie.
Umarła 5 stycznia 2012 r. Zanim odeszła na ostateczne spotkanie z Jezusem, za którym nieustannie tęskniła, powtarzała: "umieram szczęśliwa" i "jak tam jest pięknie!". Mistyczka zostawiła po sobie dwa dzienniki: "Świadectwo. Dziennik duchowy" i "Słowo pouczenia". Po jej śmierci arcybiskup szczecińsko-kamieński Andrzej Dzięga powołał komisję teologiczną w celu zbadania, czy treść zawarta w jej zapiskach duchowych jest zgodna z nauczaniem Kościoła. Opinia teologów była jednoznacznie pozytywna. Ks. dr Mieczysław Piotrowski, współautor jej biografii stwierdził, iż „teksty te należą do pereł literatury religijnej
Źródło: Ewa K. Czaczkowska "Mistyczki. Historie Kobiet wybranych" - wydawnictwo ZNAK, 2019 r. ; przewodnik-katolicki.pl
Źródło: Onet.pl/Wikipedia.pl