Burza w Niemczech. Migranci wysłani do pracy. A mieli tylko brać zasiłki i ubogacać.
Osoby ubiegające się o azyl będą zobowiązane do pracy. Taką decyzję podjęły władze jednego z powiatów w Saksonii-Anhalt. Decyzja wywołała spore kontrowersje w Niemczech. Nie wszyscy są zadowoleni, że migranci będą musieli pracować.
Na przełomie 2023 i 2024 roku region powiatu Mansfeld-Südharz w Saksonii-Anhalt dotknął stan klęski żywiołowej. Pod wodą znalazło się wiele domów. Z tego względu lokalne władze ogłosiły, że azylanci mają włączyć się do pracy na rzecz ochrony przeciwpowodziowej.
Tamtejszy starosta André Schröder (CDU) przekazał, że uchodźcy i migranci mają nosić worki z piaskiem oraz wykonywać prace społeczne, które mają pomóc przy wzmocnieniu wału przeciwpowodziowego w okolicy. Władze chcą uchronić region przed powtórką sprzed pół roku.
Starosta zagroził, że osoby, które nie przyporządkują się decyzji, będą musiały liczyć się z obcięciem zasiłków dla azylantów. Jak pisze "Deutsche Welle", decyzja ta spotkała się z poparciem lokalnej społeczności, ale jednocześnie mocno skrytykowały ją organizacje działające na rzecz pomocy migrantom.
Według organizacji pomocowych dla migrantów (Lamsa) decyzja może prowadzić do uznania migrantów za "tanią siłę roboczą". André Schröder zgodził się, że władze nie mogą traktować w ten sposób azylantów, ale podkreślił, że "jego decyzja ma pokrycie w ustawie o świadczeniach dla osób ubiegających się o azyl".Ci, którzy otrzymują świadczenia od państwa, powinni, w ramach swoich możliwości i umiejętności, dać też państwu coś z siebie - przekazał starosta w rozmowie z agencją EPD.
Na ten moment zasiłek zmniejszono 16 migrantom. Mimo argumentów lokalnych władz Rada ds. Uchodźców Saksonii-Anhalt uważa, że "to zmuszanie do pracy", niezgodne z niemiecką konstytucją. Samorządowcy nie zgadzają się z tą tezą.
Na przełomie 2023 i 2024 roku region powiatu Mansfeld-Südharz w Saksonii-Anhalt dotknął stan klęski żywiołowej. Pod wodą znalazło się wiele domów. Z tego względu lokalne władze ogłosiły, że azylanci mają włączyć się do pracy na rzecz ochrony przeciwpowodziowej.
Tamtejszy starosta André Schröder (CDU) przekazał, że uchodźcy i migranci mają nosić worki z piaskiem oraz wykonywać prace społeczne, które mają pomóc przy wzmocnieniu wału przeciwpowodziowego w okolicy. Władze chcą uchronić region przed powtórką sprzed pół roku.
Starosta zagroził, że osoby, które nie przyporządkują się decyzji, będą musiały liczyć się z obcięciem zasiłków dla azylantów. Jak pisze "Deutsche Welle", decyzja ta spotkała się z poparciem lokalnej społeczności, ale jednocześnie mocno skrytykowały ją organizacje działające na rzecz pomocy migrantom.
Według organizacji pomocowych dla migrantów (Lamsa) decyzja może prowadzić do uznania migrantów za "tanią siłę roboczą". André Schröder zgodził się, że władze nie mogą traktować w ten sposób azylantów, ale podkreślił, że "jego decyzja ma pokrycie w ustawie o świadczeniach dla osób ubiegających się o azyl".Ci, którzy otrzymują świadczenia od państwa, powinni, w ramach swoich możliwości i umiejętności, dać też państwu coś z siebie - przekazał starosta w rozmowie z agencją EPD.
Na ten moment zasiłek zmniejszono 16 migrantom. Mimo argumentów lokalnych władz Rada ds. Uchodźców Saksonii-Anhalt uważa, że "to zmuszanie do pracy", niezgodne z niemiecką konstytucją. Samorządowcy nie zgadzają się z tą tezą.