Radek33
21,4 tys.

Różaniec-rozważanie wg wizji bł.A.K.Emmerich-V.Tajemnica Światła-USTANOWIENIE EUCHARYSTII

WEDŁUG BIBLII

A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im mówiąc: "Bierzcie, to jest Ciało moje". Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: "To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym". ( Mk 14,22-25 )

POMOC W ROZWAŻANIACH WEDŁUG OBJAWIEŃ BŁOGOSŁAWIONEJ ANNY KATARZYNY EMMERICH

Na rozkaz Pana przysposobił gospodarz znowu stół; podwyższył go nieco, nakrył kobiercem, na wierzch rozpostarł najpierw czerwoną serwetę, na tej zaś białą, przejrzystą, potem wsunął go znów na środek sali; pod stołem postawił dzbanek z wodą, a drugi z winem.
Wtedy Piotr i Jan poszli do owej tylnej komnaty, gdzie było ognisko wielkanocne, po kielich, który otrzymali od Weroniki. Nieśli go obaj na rękach wraz z przyborami i kopułowatym nakryciem, a wyglądało to, jak gdyby nieśli tabernakulum. Postawili go na stole przed Jezusem. Obok stał talerz z cienkimi, białymi, żłobkowatymi plackami przaśnymi; leżał tu także ów kawałek placka, rozłamanego przy wieczerzy, który Jezus schował wtenczas. Talerz był nakryty. Dalej stały dwa naczynia z winem i wodą, trzy puszki, jedna próżna, je¬dna z gęstym olejem i trzecia z rzadkim i łopatka.
Spełniwszy to, kazał Jezus Piotrowi i Janowi polać Sobie wodą ręce nad talerzem, na którym leżały placki przaśne, nabrał tejże samej wody łyżeczką, wyjętą z podstawki kielicha, i nawzajem polał im ręce; potem kazał podać talerz w koło, by wszyscy ręce sobie umyli. Nie mogę na pewno powiedzieć, czy zupełnie tak wszystko się odbywało, jak mówię; z wielkim rozczuleniem przypatrywałam się wszystkim tym czynnościom, przypominającym mi bardzo Mszę świętą.
Coraz większe skupienie, coraz większa czułość malowały się wśród tego na twarzy Jezusa. Wreszcie rzekł: „Chcę wam teraz dać wszystko, co mam, tj. samego Siebie". Zdawało się przy tych słowach, że z miłości niezmiernej rozpływa się zupełnie; ciało Jego zrobiło się przejrzyste, podobne do świetlistego cienia.
Modląc się wciąż w wielkim skupieniu, łamał Jezus placki tak, jak poznaczone były karbami, i kładł je jeden na drugim na tackę; z pierwszego kawałka ułamał końcami palców małą cząstkę i wpuścił ją do kielicha. W tej chwili, gdy to czynił, miałam widzenie, jakoby Matka Boża przyjmowała Najśw. Sakrament, chociaż przedtem nie było Jej tu w sali. Zdawało mi się, że widzę Ją, jak siedzi naprzeciw Jezusa od strony wejścia i pożywa Najśw. Sakrament Za chwilę już znikła mi z oczu,
Jezus modlił się wciąż i nauczał jeszcze; zdawało się, że każde słowo wychodzi widzialnie z ust Jego jako ogień i światło i wchodzi we wszystkich Apostołów z wyjątkiem Judasza. Wreszcie wziął Jezus tackę z kawałkami placków, ale już nie wiem dokładnie, czy postawił ją na kielich, — i rzekł: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje, które za was będzie wydane". Przy tym zrobił prawicą ruch nad tacką, jak gdyby błogosławił. W tejże chwili blask uderzył od Niego, słowa jakby ogniem wychodziły z ust Jego, chleb także zajaśniał i tak świecąc wszedł w usta Apostołów, jakby niejako sam Jezus w nich wpływał; wszystkich też jasność przeniknęła, tylko Judasz pozostał ciemny. Najpierw podał Jezus konsekrowany chleb Piotrowi, drugiemu zaś Janowi. Widzenie o tym miała błog. Katarzyna kilka razy i myliła się trochę w oznaczeniu porządku, w jakim Apostołowie przyjmowali Ciało Chrystusa.
Raz zdawało się jej, że Jan na ostatku przyjmował Najśw. Sakrament; potem skinął na Judasza, siedzącego w ukos naprzeciw Niego, by się przybliżył, i jemu trzeciemu podał Najśw. Sakrament. Ale zdawało mi się, że słowo cofa się od ust zdrajcy. Przeraziło mnie to, więc nie umiem określić dokładnie uczuć, w tej chwili doznawanych. Jezus rzekł teraz do niego: „Co masz czynić, czyń rychło".
Potem zaczął rozdzielać Najśw. Sakrament innym Apostołom; zbliżali się parami, jeden drugiemu podtrzymywał pod brodą małą sztywną nakrywkę, w koło ząbkowaną, która leżała przedtem na kielichu.
Łamanie i rozdzielanie chleba i picie ze wspólnego kielicha przy końcu wieczerzy było bowiem już od zamierzchłych czasów zwykłą oznaką zbratania się i miłości, okazywaną przy powitaniu i pożegnaniu. Sądzę, że i w Piśmie św. musi być o tym wzmianka. Dotychczas była to zwykła czynność figuralna, Jezus zaś podniósł ją dziś do godności Najśw. Sakramentu. Nie darmo też, przez zdradę Judasza miedzy innymi zarzutami, stawianymi Jezusowi u Kajfasza był i ten, że do zwyczajów paschalnych dodał jakąś nowość dotychczas nieużywaną. Nikodem natomiast udowodnił jasno z ksiąg pisma, ze zwyczaj ten pożegnalny z dawna już był w użyciu.
Drzwi były zamknięte, wszystko odbywało się z nastrojem uroczystym, tajemniczym. Jezus siedział między Piotrem i Janem. Gdy zdjęto nakrycie z kielicha i odniesiono na powrót do tylnej komnaty, pomodlił się Jezus i rozpoczął uroczystą przemowę. Jak zrozumiałam, tłumaczył im Jezus znaczenie Wieczerzy Pańskiej i czynności jej ustanowienia; wyglądało to tak, jak gdyby jeden kapłan uczył drugiego odprawiania Mszy świętej.
Skończywszy przemowę, wyciągnął Jezus z podstawy, na której stał kielich z przyborami, ową wysuwaną płytkę i przykrył ją białą chustą, przewieszoną dotychczas na kielichu (działo się to zaś jeszcze przed wspomnianym myciem rąk). Następnie zdjął z kielicha okrągłą tackę i postawił ją na płytkę, na tackę zaś złożył placki, leżące dotychczas na talerzu pod przykryciem; placki te czworoboczne, podłużne, wystawały po obu stronach tacki, a z boku zakrywał je wystający zaokrąglony brzeg tacki.
Kielich przysunął Jezus bliżej do Siebie, wyjął stojący w nim mniejszy kubek, a po obu stronach kielicha ustawił po trzy owe sześć małych kubków. Pobłogosławiwszy placki przaśne i, jak mi się zdaje, także stojące obok oleje, wziął płytkę z plackami w obie ręce, podniósł do góry, a wzniósłszy oczy w niebo, pomodlił się i ofiarował Bogu, poczym postawił na powrót na podstawce i przykrył. Następnie, wziąwszy kielich, kazał Piotrowi nalać doń wina, a Janowi wody, którą wpierw pobłogosławił, i sam jeszcze nalał małą łyżeczką troszkę wody. Teraz pobłogosławił kielich podniósł go w ofierze do góry, modląc się, i postawił na powrót.
Rozdzieliwszy potem Apostołom Najśw. Sakrament, w sposób już wyżej opisany, podniósł Jezus kielich za oba ucha ku twarzy i nachylony, wymówił weń słowa konsekracji. Przemienił się przy tym Jezus i prawie zupełnie stał się przezroczysty, niejako utożsamiał się z tym, co miał dać Apostołom. Trzymając kielich w rękach, dał się zeń trochę napić Piotrowi i Janowi, potem postawił go na powrót; Jan czerpał małą łyżeczką Krew św. z kielicha do kubków, Piotr podawał je Apostołom, a oni pili po dwóch z jednego kubka.
I Judasz (czego jednak nie jestem pewna) pił jeszcze z kielicha; nie powrócił już jednak na swoje miejsce, lecz zaraz wyszedł z wieczernika. Apostołowie, słysząc, co Jezus mówił przedtem do niego, myśleli, że to Jezus polecił mu jakąś sprawę do załatwienia, więc nie zwrócili na to uwagi. Judasz wyszedł, nie odmówiwszy nawet modlitwy dziękczynnej; poznaj więc, miły czytelniku, jak złe są skutki, jeśli się zaniecha modlitwy dziękczynnej po spożyciu chleba powszedniego i chleba żywota. Przez cały czas wieczerzy widziałam u nóg Judasza małego, czerwonego potworka, spinającego się mu czasami aż do serca; jedna jego noga wyglądała jak nagi piszczel szkieletu. Gdy Judasz wychodził za drzwi, widziałam koło niego trzech czartów; jeden wpadł mu w usta, drugi popychał go, trzeci biegł przed nim. Noc już była, lecz diabli zdawali się oświecać mu drogę: jak szalony pobiegł Judasz naprzód.
Resztę św. Krwi pozostałej w kielichu wlał Jezus do małego kubka, który stał przedtem w kielichu; potem, trzymając palce nad kielichem, kazał Piotrowi i Janowi polać je Sobie wodą i winem. Opłukawszy tym kielich, dał znowu im dwom napić się z kielicha, a resztę zlać w kubki i roz dać do wypicia innym Apostołom.
Potem Jezus kielich wytarł, wstawił doń kubek z resztą św. krwi, na to postawił tackę z resztą konsekrowanych placków przaśnych i nakrył kielich naprzód przykrywką, poczym znowu chustą i umieścił go jak pierwej na podstawce między sześcioma małymi kubkami. Po zmartwychwstaniu Chrystusa pożywali Apostołowie ten chleb i wino, przez Niego konsekrowane.
Nie przypominam sobie, czym widziała, by Jezus sam pożywał Ciało i Krew Swoją; chyba że uszło to mej uwagi. Dając te dary Apostołom, oddawał samego Siebie, więc gdy patrzałam na Niego, zdawało mi się, że wyniszczył się i z miłości wydał z Siebie wszystką Swą istotę. Lecz nie da się to opisać słowami. Także gdy Melchizedek składał ofiarę chleba i wina, nie widziałam, by sam z niej pożywał. Znana mi była dawniej przyczyna, dlaczego kapłani przyjmują Sakrament, a Jezus Go nie przyjmował.
Wypowiedziawszy te słowa, obejrzała się nagle błogosławiona Katarzyna, jakby nasłuchując czegoś; dane jej było bowiem objaśnienie tego, ale potrafiła nam tyle tylko powtórzyć: „Gdyby aniołowie udzielali tego Sakramentu, to nie spożywaliby Go. Gdyby jednakże kapłani Go nie pożywali, to dawno by już był uległ zatraceniu; tym więc utrzymuje się ten Sakrament". Każda czynność, każdy ruch Jezusa przy ustanawianiu Najśw. Sakramentu nosiły na sobie cechę uroczystości i ścisłego określonego porządku, a wszystko było głęboko pouczające; niektóre szczegóły zapisywali sobie Apostołowie znaczkami na małych zwitkach, noszonych przy sobie. W całym tym obrzędzie poznać można było zaczątek przyszłej Mszy świętej. Ilekroć Jezus zwracał się na prawo, lub na lewo, czynił to z uroczystą powagą, jak zwykle przy obrzędach religijnych. Apostołowie też, przystępując do Jezusa, lub przy innej sposobności, oddawali sobie nawzajem ukłon, jak to zwykli czynić kapłani.
Slawek
Radek zamieścił " Ustanowieni Eucharystii ", ja zamieszczam tekst mówiący co się działo po wyjściu Judasza...
Jezus zajmuje Swoje miejsce, wciąż pomiędzy Jakubem i Janem. Kiedy widzi Andrzeja, który zamierza usiąść na miejscu pozostawionym przez Iskariotę, krzyczy:
«Nie, nie tam!»
To odruchowy okrzyk, którego nie zdołała powstrzymać Jego najwyższa przezorność. Potem opanowuje się, mówiąc:
«Nie …Więcej
Radek zamieścił " Ustanowieni Eucharystii ", ja zamieszczam tekst mówiący co się działo po wyjściu Judasza...

Jezus zajmuje Swoje miejsce, wciąż pomiędzy Jakubem i Janem. Kiedy widzi Andrzeja, który zamierza usiąść na miejscu pozostawionym przez Iskariotę, krzyczy:
«Nie, nie tam!»
To odruchowy okrzyk, którego nie zdołała powstrzymać Jego najwyższa przezorność. Potem opanowuje się, mówiąc:
«Nie potrzeba tylu miejsc. Możemy siedzieć tylko na tych. One wystarczą. Chcę, żebyście byli bardzo blisko.»
Jakub, syn Zebedeusza, woła Piotra:
«Usiądź tutaj, ja usiądę na małym stołku u stóp Jezusa.»
«Niech Bóg cię błogosławi, Jakubie! Tak bardzo tego pragnąłem!» – mówi Piotr i przysuwa się blisko Jezusa, który jest teraz bardzo blisko Jana i Piotra, z Jakubem u stóp.
Jezus uśmiecha się:
«Widzę, że zaczynają działać wypowiedziane wcześniej słowa. Dobrzy bracia kochają się. Ja też ci powiadam, Jakubie: “Niech Bóg cię błogosławi”. I ten gest nie zostanie zapomniany przez Przedwiecznego i odnajdziesz go tam, w górze.
Ja mogę wszystko, czego pragnę. Widzieliście to. Wystarczyło jedno Moje pragnienie, aby Ojciec pozwolił Synowi dać się na Pokarm człowiekowi. Przez to, co się wydarzyło obecnie, został uwielbiony Syn Człowieczy, bo jest świadectwem mocy cud, który jest możliwy tylko dla przyjaciół Boga. Im większy jest cud, tym pewniejsza i głębsza jest ta Boża przyjaźń. To jest cud, który – ze względu na swoją formę, trwałość, naturę, ze względu na swój zasięg i granice do których dochodzi – jest najpotężniejszy, jaki może istnieć. Mówię wam to: tak jest potężny, nadprzyrodzony, niepojęty dla człowieka pysznego, że tylko niewielu go pojmie tak, jak ma być rozumiany, a wielu mu zaprzeczy. Co wtedy powiem? Potępienie dla nich? Nie. Powiem: litości!
[por. J 13,31-35] Ale im większy jest cud, tym większa jest chwała, która wypływa z niego dla jego sprawcy. Sam Bóg mówi: “Oto czego Mój Umiłowany chciał, to ma. Ja się na to zgodziłem, bo On ma wielką łaskę w oczach Moich.” A tu mówi: “Ma łaskę bezgraniczną, tak jak jest nieskończony cud przez Niego dokonany”. Na podobieństwo spływającej na Twórcę cudu chwały ze strony Boga, jest też chwała, która od tego Twórcy kieruje się do Ojca. Każda bowiem chwała nadprzyrodzona, jako pochodząca od Boga, powraca do swego źródła. I chwała Boga, chociaż już nieskończona, coraz bardziej powiększa się i jaśnieje przez chwałę Jego świętych. Mówię więc: jak został uwielbiony Syn Człowieczy przez Boga, tak Bóg został uwielbiony przez Syna Człowieczego. Uwielbiłem Boga w Sobie samym. Z kolei Bóg uwielbi Swojego Syna w Sobie. Już wkrótce Go uwielbi.
Raduj się, Ty, który powracasz na Swój Tron, o Istoto duchowa Drugiej Osoby! Raduj się, o ciało, które wzniesiesz się po takim wygnaniu w błocie. I już nie Raj Adama, lecz niebiański Raj Ojca jest Ci dawany za siedzibę. Jeśli zostało powiedziane, iż z powodu zdumienia rozkazem Bożym, danym przez usta człowieka, zatrzymało się słońce, to co stanie się z gwiazdami, gdy zobaczą cud Ciała Człowieka, jak wstępuje i zasiada po prawicy Ojca, w Swojej Doskonałości uwielbionej materii? Dzieci Moje, jeszcze tylko trochę pozostaję z wami. Potem będziecie Mnie szukać, jak sieroty szukają zmarłego rodzica. I płacząc będziecie chodzić, mówiąc o Nim. I będziecie na próżno uderzać o niemy grób. A potem będziecie jeszcze kołatać w błękitne bramy Niebios, z duszą waszą szamoczącą się w błagalnym poszukiwaniu miłości, mówiąc: “Gdzie jest nasz Jezus? Pragniemy Go. Bez Niego nie ma już światła na świecie ani radości, ani miłości. O, zwróćcie Go nam albo pozwólcie nam wejść. Chcemy być tam, gdzie On przebywa.” Ale teraz nie możecie iść tam, gdzie Ja idę. Powiedziałem też żydom: “Potem będziecie Mnie szukać, ale tam, gdzie Ja idę, wy iść nie możecie.” Mówię to także wam.
Myślcie o Matce... Nawet Ona nie będzie mogła iść tam, gdzie Ja idę. A przecież pozostawiłem Ojca, aby przyjść do Niej i stać się Jezusem w Jej łonie bez skazy. A przecież z Nietkniętej przyszedłem, w promiennej ekstazie Mojego Narodzenia. A przecież Jej miłością, która stała się mlekiem, karmiłem się. Stałem się czystością i miłością, bo Maryja karmiła Mnie Swoim dziewictwem, zapłodnionym Miłością Doskonałą, która żyje w Niebie. A przecież dzięki Niej wzrastałem, za cenę Jej zmęczenia i łez... A przecież wymagam od Niej heroizmu, jakiego nigdy nie było, w stosunku do którego bohaterstwo Judyty i Jael to odważne czyny biednych niewiast, sprzeczających się ze swymi rywalkami przy wiejskim źródle. A przecież nikt nie jest Jej równy w miłowaniu Mnie. A jednak zostawiam Ją i idę tam, gdzie Ona przyjdzie dopiero po długim czasie. Dla Niej nie ma polecenia, które wam daję: “Uświęcajcie się rok po roku, miesiąc po miesiącu, dzień po dniu, godzina po godzinie, aby móc przyjść do Mnie, gdy nadejdzie wasza godzina.” W Niej jest wszelka łaska i świętość. Jest stworzeniem, które wszystko miało i które wszystko dało. Niczego nie można Jej dodać ani odebrać. Jest najświętszym świadectwem tego, co Bóg potrafi [uczynić].
Ale – aby być pewnym, że w was jest zdolność dojścia do Mnie i abyście zapomnieli o cierpieniu żałoby rozdzielenia z waszym Jezusem – daję wam przykazanie nowe. Jest to po to, byście miłowali jedni drugich. Jak Ja was umiłowałem, tak samo wy miłujcie się wzajemnie. Po tym rozpozna się, że jesteście Moimi uczniami. Gdy jakiś ojciec ma wiele dzieci, to po czym się poznaje, że nimi są? Nie tyle po wyglądzie fizycznym – bo są ludzie, którzy we wszystkim są podobni do drugiego człowieka, z którym nie mają żadnego powiązania przez krew ani przez narodowość – ile po wspólnej miłości w rodzinie: do ojca i do siebie nawzajem. I nawet gdy ojciec umrze, nie rozpada się dobra rodzina, bo krew jest jedna i jest tym, co pochodzi z nasienia ojca i tworzy więzy, których nawet śmierć nie rozwiązuje, bo mocniejsza od śmierci jest miłość. Otóż jeśli będziecie się miłować także wtedy, gdy was opuszczę, wszyscy rozpoznają, że jesteście Moimi dziećmi, a przez to Moimi uczniami, a wobec siebie – braćmi, którzy mieli jednego ojca.»
[por. Mt 26,31-35; Mk 14,26-31; Łk 22,33-34; J 13,36-38] «Panie Jezu, ale dokąd idziesz?» – pyta Piotr.
«Idę tam, dokąd na razie nie możesz za Mną iść. Ale potem pójdziesz.»
«A dlaczego nie teraz? Szedłem za tobą zawsze, odkąd mi powiedziałeś: “Pójdź za Mną”. Wszystko porzuciłem bez żalu... Teraz odchodzisz bez Twojego biednego Szymona, zostawiając mnie pozbawionego Ciebie, mojego Wszystkiego, którym stałeś się, odkąd pozostawiłem moją odrobinę wcześniejszego dobra. Nie jest to słuszne ani piękne z Twojej strony. Idziesz na śmierć? Dobrze. Więc i ja też idę. Pójdziemy razem na drugi świat. Ale wcześniej będę Cię bronić. Jestem gotów oddać życie za Ciebie.»
«Oddasz życie za Mnie? Teraz? Teraz nie. Zaprawdę! O, zaprawdę powiadam ci: nim kogut zapieje, ty już trzy razy zaprzesz się Mnie. Teraz to dopiero pierwsza straż. Potem będzie druga... a potem trzecia. Zanim rozbrzmi śpiew koguta, ty trzy razy zaprzesz się twego Pana.»
«Niemożliwe, Nauczycielu! Wierzę we wszystko, co mówisz, ale nie w to. Jestem pewien za siebie.»
«Teraz na razie jesteś pewien, lecz to dlatego, że masz Mnie jeszcze. Masz Boga ze sobą. Już niebawem Bóg Wcielony zostanie ujęty i nie będziecie Go już mieć. A szatan, uczyniwszy was ociężałymi – twoja pewność jest jednym z podstępów szatana, balastem dla stania się ociężałym – potem przerazi was. Będzie wam wmawiał: “Bóg nie istnieje. Ja istnieję.” A jednak – chociaż otępiali przez strach – jeszcze będziecie myśleć i zrozumiecie, że gdy szatan jest panem chwili, umiera Dobro i działa Zło, bo duch jest powalony a tryumfuje ludzka natura. Wtedy będziecie jak wojownicy pozbawieni przywódcy, ścigani przez nieprzyjaciela. W przerażeniu pokonanych pochylicie kark przed zwycięzcą i – żeby was nie zabito – wyprzecie się upadłego bohatera.
[por. J 14,1-14] Ale proszę was, niech się nie trwoży wasze serce. Wierzcie w Boga. I wierzcie też we Mnie. Pomimo wszystkich pozorów wierzcie we Mnie. Niech wierzy w Moje miłosierdzie i w miłosierdzie Ojca ten, kto pozostaje, oraz ten, kto ucieka; ten, kto milczy, oraz ten, kto otworzy usta, aby powiedzieć: “Nie znam Go.” Tak samo wierzcie w Moje przebaczenie. I wierzcie, że jakiekolwiek byłyby w przyszłości wasze czyny – w Dobru i w Mojej Nauce, a więc w Moim Kościele – one dadzą wam takie samo miejsce w Niebie. W domu Ojca Mojego jest wiele mieszkań. Gdyby tak nie było, powiedziałbym wam to. Idę bowiem przed wami, aby przygotować wam miejsce. Czyż nie postępują tak dobrzy ojcowie, kiedy mają przenieść gdzie indziej swe małe dzieci? Idą wcześniej, przygotowują dom, meble, zapasy. A potem wracają wziąć swe najdroższe dzieci. Tak robią z miłości. Aby małym niczego nie brakło i aby nie doznały niewygody w nowym miejscu. Tak samo i Ja postępuję. I z takiego samego motywu. Teraz odchodzę. A kiedy przygotuję każdemu miejsce w Jeruzalem Niebieskim, przyjdę powtórnie, wezmę was ze Sobą, byście byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, gdzie nie będzie ani śmierci, ani żałoby, ani łez, ani krzyku, ani pragnienia, ani bólu, ani ciemności, ani ognia, lecz tylko światłość, pokój, szczęście i śpiew. O, śpiew Niebios Najwyższych, gdy dwunastu wybranych będzie na swoich tronach z dwunastoma patriarchami pokoleń Izraela i w żarze płomienia miłości duchowej zaśpiewają, stojąc nad morzem szczęśliwości, odwieczny kantyk, który zabrzmi w harmonii z odwiecznym ‘Alleluja’ anielskiego zastępu... Chcę, abyście i wy byli tam, gdzie Ja będę. A wy wiecie, dokąd idę i znacie drogę.»
«Ależ Panie! My nic nie wiemy. Nie mówisz nam, dokąd odchodzisz. Jakże możemy znać drogę, którą należy iść, aby dojść do Ciebie i skrócić oczekiwanie?» – pyta Tomasz.
«Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Słyszeliście, jak to mówiłem i wyjaśniałem wiele razy, a zaprawdę niektórzy – nie wiedzący nawet, że istnieje Bóg – poczynili postępy na Mojej drodze i są już dalej niż wy. O, gdzie jesteś, zagubiona owieczko Boża, którą zaprowadziłem z powrotem do owczarni? A gdzie ty jesteś, wskrzeszona duszo?»
«Kto? O kim mówisz? O Marii Łazarza? Jest tam, z Twoją Matką. Chcesz [żeby przyszła]? Lub Joanna? Z pewnością jest w swoim pałacu. Ale jeśli chcesz, pójdziemy ją zawezwać do Ciebie...»
«Nie. Nie one... Myślę o tej, która zostanie ujawniona dopiero w Niebie... i o Fotynaj... One Mnie odnalazły. I nie porzuciły już Mojej drogi. Jednej ukazałem Ojca jako prawdziwego Boga, a Ducha – jako lewitę w indywidualnej adoracji. Drugiej – która nawet nie wiedziała, że ma duszę – powiedziałem: “Moje imię to Zbawiciel. Zbawiam tego, kto ma dobrą wolę, żeby się zbawić. Jestem Tym, który szuka zgubionych, który daje Życie, Prawdę i Czystość. Kto Mnie szuka, znajduje Mnie.” I obie znalazły Boga... Błogosławię was, słabe Ewy, które stałyście się mocniejsze od Judyty... Idę, tam gdzie wy jesteście, idę... Wy Mnie pocieszycie... Bądźcie błogosławione!...»
«Pokaż nam Ojca, Panie, a będziemy do nich podobni» – mówi Filip.
«Od tak dawna jestem z wami, a ty, Filipie, jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie widzi, widzi Mojego Ojca. Jakże więc możesz mówić: “Pokaż nam Ojca”? Nie udaje ci się uwierzyć, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec jest we Mnie? Słów, które mówię do was, nie wypowiadam od Siebie. Ale Ojciec, który przebywa we Mnie, dokonuje wszystkich Moich czynów. Czy nie wierzycie, że Ja jestem w Ojcu, a On jest we Mnie? Cóż mam powiedzieć, aby skłonić was do wiary? Jeśli nie wierzycie w słowa, wierzcie przynajmniej w czyny. Powiadam wam, a mówię to wam zgodnie z prawdą: Kto wierzy we Mnie, dokona czynów, jakie Ja wykonuję, i jeszcze większych dokona, bo Ja idę do Ojca. I wszystko, o co poprosicie Ojca w Moje imię, spełnię, aby Ojciec był uwielbiony w Swoim Synu. I spełnię, kiedy poprosicie Mnie w Moje Imię. Imię Moje – w tym, czym rzeczywiście jest – znam Ja sam, [zna je] Ojciec, który Mnie zrodził, i Duch, który pochodzi od Naszej miłości. I przez to Imię wszystko jest możliwe.
[por. J 14,15-20] Kto myśli o Moim Imieniu z miłością, ten Mnie kocha i otrzymuje. Ale nie wystarczy Mnie [tylko tak] kochać, trzeba zachowywać Moje przykazania, aby mieć miłość prawdziwą. To czyny świadczą o uczuciach.
I z powodu tej miłości będę prosił Ojca i On da wam innego Pocieszyciela, aby pozostał z wami na zawsze: Kogoś, nad kim Szatan i Świat nie mogą się znęcać, Ducha Prawdy, którego świat nie potrafi przyjąć i nie potrafi zranić, gdyż Go nie widzi i nie zna. Będzie z Niego drwić, ale On jest tak niedosięgły, że urąganie nie będzie umiało Go zranić; a nadzwyczaj miłosierny, ponad wszelką miarę, pozostanie zawsze z tym, który Go kocha, choćby był ubogi i słaby. Wy Go poznacie, bo już przebywa z wami, a wkrótce będzie w was. Nie pozostawię was sierotami. Już wam to powiedziałem: “Powrócę do was”. A przyjdę do was, nim nastanie godzina przybycia i wzięcia was do Mojego Królestwa. Przyjdę do was. Wkrótce świat już Mnie nie ujrzy. Ale wy Mnie widzicie i zobaczycie Mnie. Bo Ja żyję i wy żyjecie. Bo Ja będę żył i wy także będziecie żyli. W tym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu Moim, a wy we Mnie i Ja – w was.
[por J 14,21-24] Ten bowiem – kto przyjmuje Moje przykazania i je zachowuje – kocha Mnie. A tego, który Mnie kocha, umiłuje Ojciec Mój i posiądzie on Boga, gdyż Bóg jest miłością i kto kocha, ten ma w sobie Boga. I Ja go umiłuję, bo w nim zobaczę Boga, i ukażę się mu, dając mu poznać Mnie w tajemnicach Mojej miłości, Mojej mądrości, Mojego Wcielonego Bóstwa. To będą Moje powroty do synów ludzkich, których kocham, chociaż są słabi i także wrodzy. Ale ci będą tylko słabi. I Ja ich umocnię. Powiem im: “Powstań!” Powiem: “Wyjdź na zewnątrz!”. Powiem: “Pójdź za Mną!” Powiem: “Słuchaj!” Powiem: “Pisz!”... i wy należycie do nich.»
«Dlaczego, Panie, objawiasz się nam, a nie światu?» – pyta Juda Tadeusz.
«Bo wy Mnie kochacie i zachowujecie Moje słowa. Kto tak będzie czynił, tego umiłuje Ojciec i przyjdziemy do niego, i uczynimy mieszkanie przy nim i w nim. Kto zaś Mnie nie kocha, ten nie zachowuje Moich słów i postępuje według ciała i świata. Teraz wiecie, że to, co wam powiedziałem, nie jest słowem Jezusa Nazarejskiego, lecz słowem Ojca, gdyż Ja jestem Słowem Ojca, który Mnie posłał.
[por. J 14,25-31] Powiedziałem wam to, mówiąc w ten sposób, rozmawiając z wami, bo pragnę Sam was przygotować na pełne posiadanie Prawdy i Mądrości. Ale jeszcze nie potraficie pojąć ani zapamiętać. Gdy jednak przyjdzie do was Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w Moim Imieniu, wtedy będziecie mogli pojąć i On wszystkiego was nauczy, i przypomni wam to, co wam powiedziałem.
Pokój Mój wam zostawiam. Daję wam Mój pokój. Daję wam go nie tak, jak daje go świat. Ani nawet tak, jak dotąd wam go dawałem: jako błogosławione pozdrowienie Błogosławionego dla błogosławionych. Głębszy jest Pokój, który teraz wam daję. W tym pożegnaniu przekazuję wam Siebie samego, Mojego Ducha pokoju, jak wam przekazałem Moje Ciało i Moją Krew, aby pozostała w was siła do bliskiej walki. Szatan i świat rozpętują wojnę przeciw waszemu Jezusowi. To ich godzina. Miejcie w sobie Pokój, Mojego Ducha, który jest duchem pokoju, gdyż Ja jestem Królem pokoju. Miejcie ten pokój, aby nie być zbytnio osamotnionymi. Kto cierpi mając w sobie pokój Boży, ten cierpi, ale nie bluźni i nie rozpacza.
Nie płaczcie. Słyszeliście przecież, jak powiedziałem: “Idę do Ojca, a potem powrócę”. Gdybyście miłowali Mnie ponad ciało, radowalibyście się, że idę do Ojca, po takim wygnaniu... Idę do Tego, który jest większy ode Mnie i kocha Mnie. Powiedziałem wam to teraz, zanim się to spełni, tak jak wam powiedziałem o wszystkich cierpieniach Odkupiciela przed pójściem na nie, abyście – gdy wszystko się wypełni – wierzyli coraz bardziej we Mnie. Nie smućcie się tak! Nie bójcie się. Wasze serce potrzebuje równowagi... Niewiele mam czasu, aby mówić do was... a jeszcze tyle mam do powiedzenia! Gdy doszedłem do końca tej Mojej ewangelizacji wydaje Mi się, że jeszcze nic nie powiedziałem i że tyle jeszcze, tyle, tak dużo jest do zrobienia. Wasz stan powiększa we Mnie to odczucie. I cóż powiem, że nie wywiązałem się z Mojego obowiązku albo że wy jesteście tak opornego serca, iż to nic nie znaczyło? Będę wątpił? Nie. Zdaję się na Boga i Jemu was powierzam, Moi umiłowani. On dopełni dzieła Swojego Słowa. Nie jestem jak jakiś ojciec, który umiera i ma tylko światło ludzkie. Ufam Bogu. I nawet, odczuwając w Sobie napór wszystkich rad, których – jak widzę – potrzebujecie, i odczuwając upływający czas, idę spokojnie ku Memu losowi. Wiem, że na ziarna, które zostały w was wrzucone, wkrótce zstąpi rosa. Spowoduje ona, że wszystkie wykiełkują. A potem przyjdzie słońce Pocieszyciela i staną się one potężnym drzewem.
Nadchodzi książę tego świata, z którym nie mam nic wspólnego i który – gdyby to nie miało celu odkupieńczego – nie miałby nade Mną [żadnej władzy]. Ale to się dzieje, aby świat poznał, że Ja kocham Ojca. A kocham Go aż do posłuszeństwa śmierci i dlatego czynię to, co Mi polecił. To godzina odejścia. Powstańcie.
[por. J 15,1-11] I posłuchajcie ostatnich słów. Ja jestem prawdziwym winnym krzewem. Ojciec jest Tym, który go pielęgnuje. Każdą latorośl, która nie przynosi owocu, odcina, a tę, która przynosi owoc, przycina, aby przynosiła go jeszcze więcej. Moje słowo już was oczyściło. Pozostańcie we Mnie, a Ja – w was, abyście nadal tacy byli. Latorośl oderwana od winnego krzewu nie może już przynieść owocu. Tak też i wy, jeśli we Mnie nie będziecie trwać. Ja jestem Winnym Krzewem, a wy – latoroślami. Ten, kto pozostaje zjednoczony ze Mną, przynosi obfite owoce. Ale jeśli ktoś się odrywa, staje się gałęzią suchą. I wrzuca się go do ognia, i tam płonie. Bez zjednoczenia ze Mną nic uczynić nie możecie. Trwajcie zatem we Mnie, a Moje słowa niech pozostają w was. Potem proście, o co chcecie, a zostanie to dla was uczynione. Mój Ojciec tym bardziej będzie uwielbiony, im więcej owocu przyniesiecie i będziecie Moimi uczniami.
Jak Ojciec Mnie umiłował, tak i Ja was. Pozostańcie w Mojej miłości, która zbawia. Kochając Mnie, będziecie posłuszni, a posłuszeństwo powiększa miłość wzajemną. Nie mówcie, że się powtarzam. Znam waszą słabość. I chcę, abyście się zbawili. Mówię wam to, aby radość, którą chcę wam dać, była w was i aby była pełna. Miłujcie się, miłujcie się!
[por. J 15, 12-17] To jest Moje przykazanie nowe. Miłujcie się wzajemnie bardziej, niż każdy kocha samego siebie. Nie ma większej miłości od miłości tego, który oddaje swe życie za przyjaciół. Wy jesteście Moimi przyjaciółmi, a Ja daję życie za was. Czyńcie to, czego was uczę i co nakazuję. Nie nazywam was już sługami. Sługa bowiem nie wie, co czyni jego pan. Wy zaś wiecie, co Ja robię. Wiecie o Mnie wszystko. Objawiłem wam nie tylko Siebie samego, ale także Ojca i Ducha, i wszystko, co usłyszałem od Boga. To nie wy siebie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem, abyście szli między ludy i przynosili owoc w was i w sercach ewangelizowanych ludzi; i aby wasz owoc pozostał; i aby Ojciec dał wam wszystko, o co Go poprosicie w Moje imię.
Nie mówcie: “A więc, jeśli Ty nas wybrałeś, to dlaczego wybrałeś i zdrajcę? Jeśli wszystko wiesz, dlaczego to uczyniłeś?” Nie pytajcie też, kim on jest. To nie jest człowiek. To szatan. Powiedziałem to wiernemu przyjacielowi i pozwoliłem [Sobie] to powiedzieć synowi umiłowanemu. To szatan. Gdyby szatan – ten który odwiecznie małpuje Boga – nie wcielił się w śmiertelne ciało, ten opętany nie mógłby umknąć przed Moją potęgą Jezusa. Powiedziałem: ‘opętany’. Nie. To o wiele więcej: to ktoś unicestwiony w szatanie.»
«Dlaczego Ty, który wypędzałeś demony, nie uwolniłeś go?» – pyta Jakub, syn Alfeusza.
«Pytasz z miłości do siebie, obawiając się, że nim jesteś? Nie bój się o to.»
«Zatem to ja?»
«Ja?»
«Ja?»
«Uciszcie się. Nie wypowiadam tego imienia. Ja posługuję się miłosierdziem, a i wy czyńcie podobnie.»
«Dlaczegóż go jednak nie pokonałeś? Nie potrafiłeś?»
«Potrafiłem. Lecz przeszkadzając szatanowi we wcieleniu się dla zabicia Mnie, musiałbym unicestwić ludzką rasę przed Odkupieniem. Kogóż więc bym odkupił?»
«Powiedz mi, Panie, powiedz mi! – Piotr osunął się na kolana i potrząsa Jezusem gwałtownie, jakby opanował go szał – Czy to ja? To ja? Badam siebie. Wydaje mi się, że nie. Ale Ty... Ty powiedziałeś, że się Ciebie zaprę... I drżę... O! Co za potworność gdybym to był ja!...»
«Nie, Szymonie, synu Jony, nie ty.»
«Dlaczego odebrałeś mi imię “Piotra”? Stałem się na nowo Szymonem? Widzisz? Powiedziałeś to!... To ja! Ale jak ja mogłem? Powiedzcie... Wy powiedzcie... Kiedy mogłem stać się zdrajcą?... Szymonie?... Janie... No, mówcie!...»
«Piotrze, Piotrze, Piotrze! Jeśli nazywam cię Szymonem, to dlatego, że myślę o naszym pierwszym spotkaniu, kiedy byłeś Szymonem. I myślę, jak zawsze byłeś wierny od pierwszej chwili. To nie ty. Ja ci to mówię – Ja, Prawda.»
«Kto zatem?»
«Ależ to Judasz z Kariotu! Jeszcze tego nie pojąłeś?» – krzyczy Tadeusz, który już nie potrafi nad sobą zapanować.
«Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? Dlaczego?» – Piotr także krzyczy.
«Cisza. To szatan. On nie ma innego imienia. Dokąd idziesz, Piotrze?»
«Poszukać go.»
«Odłóż zaraz swój płaszcz i tę broń. Czy mam cię wypędzić i przekląć?»
«Nie, nie! O! Mój Panie! Ale ja... ale ja... Ja jestem być może chory, oszalały, ja? O! O!»
Piotr rzucił się na ziemię do stóp Jezusa i płacze.
«Daję wam przykazanie, abyście się miłowali i przebaczali. Zrozumieliście?
[por. J 15,18-26] Jeśli na świecie jest nienawiść, w was niech będzie tylko miłość. Do wszystkich. Iluż zdrajców znajdziecie na waszej drodze! Ale nie powinniście ich nienawidzić ani odpłacać za ich zło złem. Inaczej Ojciec będzie miał was w nienawiści. Przed wami Ja byłem znienawidzony i zdradzony. A przecież widzicie to: nie ma we Mnie nienawiści. Świat nie potrafi kochać tego, co nie jest takie, jak on. Dlatego was nie będzie kochał. Gdybyście do niego należeli, miłowałby was, ale nie jesteście ze świata, gdyż zabrałem was spośród świata. Dlatego też jesteście znienawidzeni.
Powiedziałem wam: sługa nie jest większy od Pana. Jeśli Mnie prześladowali, będą i was prześladować. Jeśli Mnie słuchali, będą słuchać i was. A wszystko będą czynić ze względu na Moje Imię, bo nie znają, bo nie chcą znać Tego, który Mnie posłał. Gdybym nie przyszedł i nie mówił, nie byliby winni. Teraz jednak ich grzech nie ma usprawiedliwienia. Widzieli Moje czyny, słyszeli Moje słowa, a jednak Mnie znienawidzili, a wraz ze Mną – Ojca. Ja bowiem i Ojciec jesteśmy jedną jedyną Jednością Miłości. Napisano jednak: “Znienawidzili Mnie bez powodu”.
Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, da On o Mnie świadectwo; a wy też będziecie świadczyć o Mnie, gdyż byliście ze Mną od początku.
[por. J 16,1-4] To wam mówię, abyście – gdy nadejdzie godzina – nie byli osłabieni i zgorszeni. Nadejdzie niebawem czas, kiedy was wypędzą z synagog, a kto was zabije, pomyśli, że oddaje przez to cześć Bogu. Nie poznali bowiem ani Ojca, ani Mnie. W tym jest ich wytłumaczenie. Nie mówiłem wam o tym tak obszernie wcześniej, gdyż byliście jak nowo narodzone dzieci. Teraz jednak matka was pozostawia.
[por. J 16,5-15] Odchodzę. Powinniście się przyzwyczaić do innego pokarmu. Chcę, abyście go znali. Nikt Mnie nie pyta: “Dokąd idziesz?”. Smutek czyni was niemymi. Dobrze jest jednak także dla was, żebym odszedł. Inaczej nie przyszedłby Pocieszyciel. Ja wam Go poślę. A kiedy przyjdzie poprzez mądrość i słowo, czyny i bohaterstwo, które wleje w was, przekona świat o jego grzechu bogobójstwa i o sprawiedliwości Mojej świętości. I świat będzie wyraźnie podzielony na odrzuconych, nieprzyjaciół Boga, i na wierzących. Ci będą bardziej lub mniej święci, w zależności od swojej woli. Ale sąd nad księciem świata i nad Jego sługami dokona się. Więcej nie mogę wam powiedzieć, bo jeszcze nie potraficie zrozumieć. Ale On, Boski Pocieszyciel, da wam całą Prawdę, gdyż nie będzie mówił od samego Siebie, ale powie to wszystko, co usłyszy w Boskim Rozumie i przepowie wam przyszłość. Weźmie to, co pochodzi ode Mnie, to znaczy to, co też jest od Ojca, i wam to powie.
[por. J 16,16-33] Jeszcze krótko będziemy się widzieć. Potem już Mnie nie ujrzycie. I następnie znowu trochę – i potem Mnie zobaczycie.
Szeptacie między sobą i w waszych sercach. Posłuchajcie przypowieści. To ostatnia [przypowieść] waszego Nauczyciela.
Gdy jakaś niewiasta poczęła i zbliża się chwila rodzenia, jest wielkie udręczenie, bo cierpi i jęczy. Ale kiedy małe dziecko przyszło na świat, tuli je do serca, każde cierpienie ustaje i smutek zamienia się w radość, bo człowiek przyszedł na świat.
Tak i wy. Będziecie płakać, a świat będzie się z was śmiać. Ale potem wasz smutek zamieni się w radość – w radość, której świat nigdy nie pozna. Teraz jesteście smutni. Ale kiedy zobaczycie Mnie ponownie, wasze serca staną się pełne radości, której nikt już nie będzie miał mocy wam wydrzeć. [Będzie to] radość tak pełna, że przysłoni w was każdą potrzebę proszenia i dla umysłu, i dla serca, i dla ciała. Sycić będziecie się tylko ponownym oglądaniem Mnie, zapominając wszystko inne. Ale właśnie od tego czasu będziecie mogli o wszystko prosić w Moje imię, a Ojciec da wam, abyście mieli coraz więcej radości. Proście, proście, a otrzymacie.
Nadchodzi godzina, kiedy będę mógł mówić wam otwarcie o Ojcu, gdyż pozostaniecie wierni w próbie i wszystko zostanie pokonane. Doskonała [będzie] potem wasza miłość, gdyż zostanie wam dana moc w doświadczeniu. A czego wam braknie, Ja wam to dodam, biorąc z Mojego ogromnego skarbca i mówiąc: “Ojcze, widzisz to. Oni Mnie umiłowali, wierząc, że przyszedłem od Ciebie.” Zstąpiłem na świat, a teraz go opuszczam i idę do Ojca, i będę się modlił za was.»
«O, teraz wyrażasz się jasno. Teraz wiemy, co chcesz powiedzieć i że wiesz wszystko, i odpowiadasz, choć nikt Cię nie pyta. Naprawdę przychodzisz od Boga!»
«Teraz wierzycie? W ostatniej godzinie? To już trzy lata mówię do was! Ale już działa w was Chleb, który jest Bogiem, i Wino – które jest Krwią nie pochodzącą od człowieka – i daje wam pierwsze drgnienie przebóstwienia. Staniecie się bogami, jeśli wytrwacie w Mojej miłości i w posiadaniu Mnie. Nie tak, jak to powiedział szatan do Adama i Ewy, ale jak Ja wam to mówię. To jest prawdziwy owoc z drzewa Dobra i Życia. Kto się nim żywi, w tym Zło jest pokonane i martwa jest Śmierć. Kto będzie go spożywał, będzie żył na wieki i stanie się ‘bogiem’ w Królestwie Bożym. Staniecie się ‘bogami’, jeśli będziecie trwać we Mnie. A jednak... chociaż macie w sobie ten Chleb i tę Krew, odejdziecie i pozostawicie Mnie samego. Nadchodzi bowiem godzina, kiedy zostaniecie rozproszeni... Ale Ja nie jestem sam. Mam Ojca przy Sobie. Ojcze, Ojcze! Nie opuszczaj Mnie! Wszystko wam powiedziałem... aby dać wam pokój. Mój pokój. Doznacie jeszcze ucisku, ale wierzcie. Ja zwyciężyłem świat.»
[por. J 17,1-5] Jezus wstaje, rozwiera ramiona, jak na krzyżu, i z rozpromienioną twarzą wypowiada wzniosłą modlitwę do Ojca. Jan zapisał ją w całości:
«Ojcze, nadeszła godzina! Otocz Swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa.
Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie, zanim świat powstał.
[por. J 17,6-19] Objawiłem Imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje. Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, bo są Twoimi.
Wszystko bowiem, co Moje, jest Twoje, a Twoje jest Moje, i w nich zostałem otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja idę do Ciebie. Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim Imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo.
Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby Moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, żebyś ich zabrał ze świata, ale abyś ich ustrzegł od złego.
Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie.
[por. J 17,20-26] Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.
I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.
Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę Moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata.
Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał, aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.»
Apostołowie płaczą, mniej lub bardziej skrycie, głośno... Na koniec śpiewają hymn.
Jezus błogosławi ich, potem nakazuje:
«Włóżmy teraz płaszcze i wyjdźmy. Andrzeju, powiedz panu domu, aby spełnił Moją wolę i tak tutaj wszystko pozostawił. Jutro... sprawi wam radość ujrzenie tego miejsca.»
Jezus patrzy na wieczernik. Wydaje się błogosławić mury, sprzęty, wszystko. Potem bierze płaszcz i wychodzi, a za Nim – uczniowie. Blisko Niego znajduje się Jan, na którym się wspiera.
«Nie pożegnasz się z Matką?» – pyta Go syn Zebedeusza.
«Nie. Wszystko już uczyniłem. Nie czyńcie hałasu.»
Szymon, który odpalił od lampy pochodnię, oświetla korytarz prowadzący do drzwi. Piotr otwiera je ostrożnie i wszyscy wychodzą na drogę. Potem, manewrując urządzeniem, zamykają od zewnątrz i udają się w drogę.
Radek33
...Coraz większe skupienie, coraz większa czułość malowały się wśród tego na twarzy Jezusa. Wreszcie rzekł: „Chcę wam teraz dać wszystko, co mam, tj. samego Siebie". Zdawało się przy tych słowach, że z miłości niezmiernej rozpływa się zupełnie; ciało Jego zrobiło się przejrzyste, podobne do świetlistego cienia...