ewaboryk
11 tys.

Reforma handlu emisjami CO2. Rząd poniósł sromotną klęskę

Źródło: pixabay.com

UE zawarła porozumienie w sprawie reformy handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla po 2021 roku. Polska te negocjacje przegrała z kretesem. Rumuni i Bułgarzy otrzymali to, czego chcieli. Estończycy, sprawujący prezydencję w negocjacjach „nagięli” prawo, by zadowolić kraje „starej” UE. Nasze koncerny energetyczne będą musiały gdzie indziej poszukać wielu miliardów na transformację w celu sprostania wymogom zrównoważonego rozwoju i pakietu klimatycznego, z podpisania którego tak chełpiła się strona polska.

Negocjacje (między prezydencją estońską, PE i KE) w sprawie reformy unijnego systemu handlu emisjami CO2 (ETS) zakończyły się 8 listopada. Estończycy „nagięli” prawo, by zadowolić członków tzw. starej wspólnoty. Tekst projektu nowej dyrektywy ma być zatwierdzony 22 listopada podczas kolejnego spotkania komitetu stałego przedstawicieli państw UE w Brukseli. Potem dyrektywa zostanie formalnie przyjęta przez Radę UE i poddana pod głosowanie w Parlamencie Europejskim. Jest mało prawdopodobne, by Polska zdołała zbudować koalicję zdolną odrzucić projekt. Bułgarzy, Rumunii i Grecy otrzymali to, co chcieli w negocjacjach. Polska pozostała osamotniona.

Reforma ETS ma naprawić system handlu emisjami dwutlenku węgla, który nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Od dawna pośrednicy handlu ETS, banki i firmy inwestujące w pola wiatrowe, systemy solarne itp. narzekały, że pozwoleń jest za dużo, ich cena radykalnie spadła i przez to inwestycje w odnawialne źródła energii są nieopłacalne. Nad bankami zawisła groźba bankructw firm, które wystarały się o kredyty na „inwestycje zielone”. Dlatego od 2019 roku liczba pozwoleń, które sprzedawane są na aukcjach przedsiębiorstwom emitującym najwięcej dwutlenku węgla, ma zostać zmniejszona poprzez mechanizm tzw. rezerwy stabilizacyjnej.

Uprawnienia do emisji dwutlenku węgla rządy państw UE sprzedają na aukcjach. Kupują je przede wszystkim koncerny energetyczne. Zakłady przemysłowe dostają większość emisji za darmo, którymi niejako „płacą kary” za zanieczyszczanie środowiska. To taka swoista fikcja, pozwalająca drenować miliardy z kieszeni podatników i bogacić się „ekologicznym” inwestorom.

Poprzez zmniejszenie liczby ETS, ma wzrosnąć ich cena. Polska energetyka jest w 80 proc. oparta na węglu. W 2014 r. – jak podaje portal euractiv.pl powołując się na doniesienia witryny wysokienapiecie.pl, „poprzedni rząd załatwił dwie rzeczy: możliwość bezpłatnego przekazania energetyce 40 proc. uprawnień za darmo do 2030 r. (z krajowej puli) oraz powołanie Funduszu Modernizacyjnego”. Bogatsze państwa UE miały złożyć się na fundusz. Darmowe uprawnienia, które potencjalnie miała otrzymać polska energetyka w latach 2020-2030 to, zakładając umiarkowaną cenę ETS na poziomie 20 euro, stanowiłaby równowartość około 40 mld zł.

Rząd PiS wynegocjował zwiększenie krajowej puli ETS z 40 do 60 proc. Jednak uprawnienia nie będą już przyznawane elektrowniom automatycznie, na podstawie planu zatwierdzonego przez KE. Trzeba je będzie zakupić na aukcjach, a każdy projekt o wartości powyżej 12,5 mln euro, będzie musiał wykazać, w jaki sposób przyczynia się do transformacji energetycznej w kierunku tzw. zielonej energii.

Środkami z Funduszu Modernizacyjnego, o które zabiegała polska energetyka, ma zarządzać Europejski Bank Inwestycyjny, który ma je przeznaczyć jedynie na projekty zwiększające efektywność energetyczną i w odnawialne źródła energii, sieci i magazynowanie energii, ciepła sieciowego, elektryfikacji transportu.

Polska zabiegała o zwiększenia puli z funduszu z 2 proc. nawet do 4 proc., brak zapisów dotyczących standardów emisji CO2 dla projektów wspieranych z funduszu, możliwość przerzucania uprawnień z puli krajowej do Funduszu Modernizacyjnego i uwzględnienie w nim wsparcia dla elektrociepłowni

Członkowie PE zwłaszcza z Niemiec, Francji, Skandynawii i Beneluksu z kolei nalegali, aby pieniądze z Funduszu, tak naprawdę pochodzące z ich budżetów nie wspierały energetyki węglowej. Wyjątek uczyniono dla elektrociepłowni w Bułgarii i Rumunii, jako najbiedniejszych krajów UE. Sofia i Bukareszt przestały w tym momencie wspierać Warszawę. Wcześniej lepsze warunki zapewnili sobie Grecy.

„Dzisiejsza przełomowa umowa pokazuje, że Unia Europejska przekształca zaangażowanie i ambicje porozumienia paryskiego w konkretne działania” – stwierdził w oświadczeniu unijny komisarz ds. klimatu i energii Miguel Arias Canete.

Zgodnie z porozumieniem klimatycznym z Paryża, UE planuje ograniczyć emisję tzw. gazów cieplarnianych o 40 procent do 2030 r. w porównaniu z poziomem z 1990 r. Chce także sprawić, by energia odnawialna stanowiła 27 procent zużycia energii w UE w ogóle.

Polskie firmy energetyczne, liczące na pomoc rządu, będą musiały poszukać gigantycznych środków na transformację energetyczną dokonywaną w interesie Berlina i globalistycznych aspiracji Niemiec. Najpewniej sięgną do kieszeni podatników.

Źródło: euractiv.pl., yahoo.com., energetyka24.com., wysokienapiecie.pl,
AS

Read more: www.pch24.pl/reforma-handlu-…
predex
Rząd probuje wziąć udziala w paradzie oszustów, całe to CO2 to jedynie sposob na dojenie głupszych i slabszych państw europejskich.
Nasz min Szyszko uwierzył w te brednie i gra w tej loterii. Na razie przegrywa.
Zobaczcie jakie oni sobie na bazie tego oszustwa funduja imprezki a to Bonn a to Kioto, za rok warszawa, wszystko za nasze pieniadze, ktore ida w błoto.
To sa tzw oszustwa naukowe, efekt …Więcej
Rząd probuje wziąć udziala w paradzie oszustów, całe to CO2 to jedynie sposob na dojenie głupszych i slabszych państw europejskich.
Nasz min Szyszko uwierzył w te brednie i gra w tej loterii. Na razie przegrywa.
Zobaczcie jakie oni sobie na bazie tego oszustwa funduja imprezki a to Bonn a to Kioto, za rok warszawa, wszystko za nasze pieniadze, ktore ida w błoto.

To sa tzw oszustwa naukowe, efekt cieplarniany, emisja co2 itd.