JEDNOŚĆ KOŚCIOŁA - REWOLUCYJNE ZMIANY PO SOBORZE WAT. II , EKUMENIZM - prof. Romano Amerio
Zmiana w myśleniu na temat jedności chrześcijańskiej jest najbardziej uderzającą spośród tych, które dokonały się wewnątrz systemu katolickiego od Soboru Watykańskiego II.
Tradycyjne nauczanie na temat chrześcijańskiej jedności zostało przedstawione w opublikowanej 20 grudnia 1949 r.
przez Św. Oficjum instrukcji De motione oecumenica[1] (O ruchu ekumenicznym), która podejmuje naukę Piusa XI zawartą w encyklice Mortalium animos z 1928 r.
Zasady wyłożone w Instrukcji można streścić następująco.
Po pierwsze: „Kościół katolicki posiada pełnię Chrystusa”, nie potrzebuje więc przyswajać sobie od innych wyznań jakichkolwiek elementów, które miałyby doprowadzić do ustanowienia pełni chrześcijaństwa.
Po drugie: chrześcijańska jedność nie może być realizowana w procesie asymilacji pomiędzy różnymi wyznaniami wiary, nie może być również osiągana poprzez przystosowywanie doktryny katolickiej do nauczania innych wyznań.
Po trzecie: prawdziwa jedność pomiędzy kościołami może zapanować jedynie poprzez powrót, per reditum, braci odłączonych do prawdziwego Kościoła Bożego.
Po czwarte wreszcie: odłączeni bracia, którzy powracają na łono Kościoła katolickiego nic nie tracą z prawdy, która może znajdować się w ich wyznaniach, a raczej zachowują ją nietkniętą, za to w jej pełnym i doskonałym kontekście, complementum atque absolutum.
Sformułowana w Instrukcji doktryna zakładała więc, że Kościół Rzymski jest podstawą i centrum jedności chrześcijańskiej, a życie Kościoła na przestrzeni wieków nie obracało się wokół wielu ośrodków, to jest wokół różnych ugrupowań chrześcijańskich, z których wszystkie posiadałyby pojedyncze głębsze centrum zlokalizowane poza nimi samymi.
Doktryna przedstawiona w Instrukcji zakładała raczej, że sam Kościół katolicki jest organizmem społecznym lub ciałem Chrystusa, a odłączeni bracia muszą kierować się w stronę niewzruszonego centrum, którym jest Kościół oparty na służbie Następcy św. Piotra.
Dlatego też podstawa lub centrum chrześcijańskiej jedności jest czymś, co istnieje już w historii, a co odłączeni braci muszą odzyskać, a nie czymś, co musi być dopiero stworzone w przyszłości.
Cała rezerwa, którą Kościół Rzymski wykazywał w kwestiach ekumenicznych, a zwłaszcza jego długotrwała nieobecność w Światowej Radzie Kościołów jest motywowana takim właśnie pojmowaniem istoty jedności chrześcijańskiej, a w jej zamyśle jest wykluczenie poglądu, jakoby wszystkie wyznania stały na równym poziomie.
To doktrynalne stanowisko jest jedynie wyrazem transcendentnej zasady, na której opiera się chrześcijaństwo. Tą zasadą jest sam Chrystus, który jest równocześnie Bogiem i człowiekiem, i który w czasie reprezentowany jest poprzez urząd Następcy Piotra.
II. Zmiana soborowa. Villain. Kardynał Bea
Zmiana wprowadzona na Soborze widoczna jest zarówno w znakach zewnętrznych, jak i w teorii. W soborowym Dekrecie o ekumenizmie Unitatis redintegratioani razu nie wspomina się o Instrukcji z 1949 r., a słowo „powrót” – reditus– nie pojawia się nigdzie w treści Dekretu. Idea powrotu zastąpiona jest ideą konwergencji.
Odtąd różne wyznania chrześcijańskie, w tym katolicyzm, nie powinny zwracać się ku sobie, lecz ku pełni Chrystusa, która znajduje się poza nimi samymi i ku której wszyscy muszą dążyć.
Prawdą jest, iż w swym przemówieniu otwierającym drugą część Soboru w 1963 r., Paweł VI powtórzył tradycyjne nauczanie, zgodnie z którym odłączeni bracia „utracili doskonałą jedność, którą może dać im tylko Kościół katolicki”. Kontynuując
Papież stwierdzał, że potrójna więź tej jedności opiera się na tej samej wierze, przyjmowaniu tych samych sakramentów i „właściwym posłuszeństwie wobec jednolitej władzy kościelnej”, która uwzględnia jednakże szeroką gamę języków, rytów, tradycji historycznych, lokalnych przywilejów i kierunków duchowości.
Mimo tej papieskiej wypowiedzi, ostateczny soborowy Dekret o ekumenizmie Unitatis redintegratio odrzuca koncepcję powrotu braci odłączonych, przyjmując ideę równoczesnego nawrócenia ze strony wszystkich chrześcijan.
Jedność powinna być osiągnięta nie poprzez powrót odłączonych braci do Kościoła katolickiego, lecz na drodze nawrócenia wszystkich kościołów ku pełni Chrystusa.
Ta „pełnia Chrystusa” nie jest identyfikowana z żadnym z kościołów; zostanie dopiero stworzona dzięki scaleniu ich wszystkich w jedno. W schematach przygotowawczych napisanych przed Soborem stwierdzano, że Kościół Chrystusowy jest Kościołem katolickim.
Jednak Sobór mówi jedynie, że Kościół Chrystusowy trwa (subsistit)w Kościele katolickim, w praktyce przyjmując pogląd, że Kościół Chrystusowy trwa również w innych kościołach chrześcijańskich i wszystkie te kościoły powinny rozpoznać swoje powszechne trwanie w Chrystusie.
Jak to ujął jeden z profesorów Uniwersytetu Gregoriańskiego, Sobór uznał, że odłączone kościoły są „narzędziami, których używa Duch Święty dla zbawienia ich członków”.
W tej egalitarnej wizji wszystkich wyznań chrześcijańskich, katolicyzm nie posiada już jakiejkolwiek wyjątkowej, uprzywilejowanej pozycji.
W swojej książce Instruction à l’oecuménisme opublikowanej w Paryżu już w 1959 r., to jest w czasie, kiedy trwały przygotowania Soboru, ks. M. Villain próbował skończyć z przeciwstawieniem: „Kościół katolicki – wyznania protestanckie”, wprowadzając rozróżnienie pomiędzy doktrynami zasadniczymi i drugorzędnymi.
Co więcej, ks. Villain rozróżniał między prawdami wiary a formułą, która służy do ich wyrażenia; co do tej ostatniej utrzymywał, że nie jest niezmienna.
Sądził, że formuły doktrynalne nie wyrażają prawdy, lecz tylko klasyfikują fakty, które pozostają niepoznawalne. Według jego koncepcji jedność chrześcijańska może być oparta na czymś, co jest głębsze od prawdy, a co nazywał „Chrystusem w modlitwie”.
Modlitwa wszystkich chrześcijan jest oczywiście pożądana w celu osiągnięcia jedności, nie jest jednak samą jednością; ta – według słów papieża Pawła – wymaga wspólnej wiary, sakramentów i jednego kierownictwa kościelnego.
Kardynał Bea zaprezentował podobne koncepcje jedności[2]. Stwierdził, że ekumenizm nie jest ruchem na rzecz powrotu odłączonych chrześcijan do Kościoła Rzymskiego; zwrócił za to uwagę, w zgodzie z przyjętym nauczaniem, że protestanci nie są całkiem odłączeni od Kościoła, gdyż zostali ochrzczeni w sposób ważny[3].
Cytując encyklikę Piusa XII Mystici Corporis z 1943 r., zgodnie z którą protestanci są „pociągani do Mistycznego Ciała Odkupiciela” poprzez chrzest, kardynał Bea poszedł dalej i stwierdził, że protestanci rzeczywiście już do Kościoła należą i dlatego nie są gorsi od katolików gdy przyjdzie do osiągnięcia wiecznego zbawienia[4].
Kardynał przedstawia zjednoczenie jako kwestię bezpośredniego wyrażenia już istniejącej jedności; jako coś [istniejącego], co po prostu musi zostać dopełnione.
Zdaniem kardynała w tej samej sytuacji znajduje się Kościół katolicki – on także potrzebuje uświadomić sobie głębszą rzeczywistość pełni Chrystusa, która jest syntezą wszystkich rozrzuconych grup w ramach chrześcijaństwa.
Nie powrót określonych grup do innej społeczności, lecz nawrócenie wszystkich do nowego centrum, do ukrytego, głębszego Chrystusa.
III. Posoborowy ekumenizm. Paweł VI. Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan
Ciąg dalszy artykułu tu - Romano Amerio, Ekumenizm | FSSPX Gdynia