xAlbert
1212

Kard. Canizares o Drodze Neokatechumenalnej - Boze dzieło

Kard. Canizares powiedział:

Pozdrawiam was wszystkich. Jestem pełen wdzięczności Bogu za to, że pozwala mi tego poranka przebywać z wami. Droga Neokatechumenalna jest darem Bożym dla Kościoła, dlatego chcę dziękować Bogu za to spotkanie, za uczestniczenie z wami w tym, co jest centrum wszystkiego – w Eucharystii, podczas której słuchamy słowa, spożywamy to samo Ciało Jezusa Chrystusa i pijemy Jego Krew, co czyni nas Kościołem. A to najważniejsze: być Kościołem, należeć do Kościoła.

Tym pozdrowieniem pełnym radości i dziękczynienia chcę również wyrazić moją życzliwość, wzruszenie, moją wielką miłość, mój podziw dla tego, czym jest wasze życie, czym jest życie całego Kościoła, czym jest życie wiarą, bycie chrześcijaninem, bycie w Chrystusie, przeżywanie życia Chrystusa.

Powiem wam to, co często mówię do młodych – bo wy wszyscy jesteście bardzo młodzi – ja zawsze mówię do młodzieży: Naprzód! Naprzód przez wiele lat!
Homilia Kardynała Antonio Cañizaresa

Drogi bracie biskupie, drodzy bracia i siostry, drogi Kiko, Carmen i O. Mario, drodzy bracia i siostry wędrowni, odpowiedzialni Drogi Neokatechumenalnej w różnych krajach i formatorzy seminarzystów z seminariów Redemptoris Mater, wszyscy drodzy bracia i siostry w Panu:

Po dniach Bożego Narodzenia i Objawienia Pańskiego Kościół celebruje z radością Chrzest Pana Jezusa. My celebrujemy go pełni radości razem z całym Kościołem, po wczorajszym niezapomnianym spotkaniu z Ojcem Świętym i posłaniu wspólnot i rodzin w misji. Przychodzimy tutaj, aby dziękować Panu, aby Go spotkać wśród nas i usłyszeć Jego zaproszenie, by przyjść, pić i spożywać z tego Chleba, który jest pokarmem życia wiecznego, z tego źródła z którego wytryska zbawienie, którym jest Jezus Chrystus. Jest to zaproszenie, aby przyjść do Niego, razem z Nim, aby On był w pełni w nas, abyśmy poprzez wiarę która zwycięża świat mogli głosić z Piotrem: Ty jesteś Synem Boga żywego, Tym, którego objawia pochodzący z nieba i słyszany na ziemi Głos.

Proklamowane czytania zapraszają nas do słuchania i kontemplowania Jezusa. „Dał się słyszeć głos z nieba: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. „Oto mój sługa, którego podtrzymuję”, „Bóg był z Nim”. Rozpoczynamy okres zwykły, nosząc w duszy bogate doświadczania przeżyte w ciągu tych dni bożonarodzeniowych; wzrok bardziej niż kiedykolwiek zatrzymuje się na obliczu Jezusa, który nam mówi: „Przyjdźcie do Mnie”, jak powie w innym momencie: „Przyjdźcie do Mnie wy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni”, przyjdźcie do Mnie wy wszyscy, którzy wędrujecie; znajdziecie odpoczynek, znajdziecie zbawienie, znajdziecie pełnię Światła, które wypełnia i rozprasza ogarniające nas ciemności i mrok. Chrzest Jezusa dokonany przez Jana w Jordanie, przywołany w Ewangelii, jest momentem kluczowym objawienia Jego oblicza, Jego tajemnicy i Jego najgłębszej tożsamości. W dniach Bożego Narodzenia i w dniu Epifanii kontemplowaliśmy Jezusa w Jego Narodzeniu i dzieciństwie. Dziś kontemplujemy Jego oblicze na początku Jego życia publicznego. Począwszy od momentu, w którym Jezus pozwala ochrzcić się przez Jana Chrzciciela w Jordanie, podtrzymany świadectwem z wysoka i świadomy tego, że jest „Synem umiłowanym”, zaczyna swoje przepowiadanie o przyjściu Królestwa Bożego. Naucza swoich wymagań i swojej siły poprzez swoje słowa oraz znaki łaski i miłosierdzia; wzywa do nawrócenia, do życia nowego w Chrystusie, tego życia, które jest Jego własnym życiem całkowitego wypełnienia woli Ojca, tego, czego Bóg chce dla ludzi, wypełnienia przykazań Pana, pozostając w Nim i wędrując z Nim.

Jan głosił „Chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów”. Tłumy grzeszników, celników i żołnierzy, faryzeuszów, saduceuszów i prostytutek przychodzą, by dać się ochrzcić przez niego. Wówczas pojawia się Jezus. Jan Chrzciciel powątpiewa. Jezus nalega i otrzymuje chrzest. Duch Święty w formie gołębicy zstępuje na Jezusa, a głos z nieba ogłasza, że „On jest moim Synem umiłowanym, ukochanym”. Jest to objawienie Jezusa jako Mesjasza Izraela i Syna Bożego, jako Oczekiwanego przez narody. On jest tym, którego wszyscy ludzie szukają, często o tym nie wiedząc. Jest tutaj, tu widzimy oblicze i tajemnicę Jezusa. Tutaj jest odpowiedź na pytanie zawsze obecne i zawsze niepokojące, wokół którego toczy się historia: „Kim jest Jezus? Czyż nie jest on synem cieśli Józefa?” Czyż nie jest on synem Maryi z Nazaretu? Tak jak w Cezarei Filipowej, w dialogu z uczniami, kiedy pyta ich, co ludzie mówią o Nim, tutaj, w scenie znad Jordanu, słychać tę samą i jedyną możliwą odpowiedź pochodzącą z wysoka: „To jest Syn umiłowany, ukochany Boga żywego”. Tylko dzięki łasce objawienia, tylko dlatego, że Bogu w Jego ogromnej dobroci spodobało się dać nam Go poznać przez Ducha, mamy dostęp do oblicza oraz pełnej i prawdziwej tajemnicy Jezusa. Jego rzeczywistość najbardziej własna, autentyczna i prawdziwa nie może być pojęta „przez ciało i krew” (to znaczy przez poznanie światowe lub zwykły sposób poznania przez myśli ludzkie, idąc ścieżkami ludzi), ale tylko przez objawienie Ojca przez Ducha, lub – co jest tym samym – przyjęcie oczyma wiary. „Tylko wiara mogła dać dostęp do tajemnicy tego oblicza”.

Poza tym zdajemy sobie sprawę, że w tym proklamowanym fragmencie Ewangelii zostało nam ukazane pełne człowieczeństwo Jezusa, Jego całkowicie ludzkie oblicze. Jest to oblicze Boga, jak to widzieliśmy, kontemplowaliśmy i adorowaliśmy w tych dniach Bożego Narodzenia, który zstępuje aż do najgłębszej depresji ziemi – Jordanu (jak zostało nam to przypomniane wczorajszego popołudnia) i który również uniża się do małości ludzkiej kruchości, ogołacając się ze swego stanu. Widzimy w tym oblicze Boga, który ukazuje się tym większy i przewyższający, mocniejszy i potężniejszy, tym bardziej jako władca, im bardziej się uniża i zstępuje, im bardziej się ogałaca i wychodzi z Siebie, im bardziej utożsamia się z nami, im bardziej pokazuje siebie jako sługę i niewolnika, bo wówczas ukazuje się jako miłość nieskończona, która przekracza odległość między niebem a ziemią; po prostu jako Bóg, który jest Miłością, jako Bóg, który jest tam z Nim i który jest tam z nami: Emmanuel. W tym uniżeniu czy kenozie Sługi, którego Pan podtrzymuje, widzimy Boga i człowieka czyniącego się jednym więcej, jednym z wielu, jednym z grzeszników. Tak jak na krzyżu, gdzie dosięga kresu to ogołocenie z miłości, to bycie umieszczonym i policzonym między grzeszników, by uwolnić nas od grzechu i śmierci. Pośród tych, którzy przybliżali się do Jana, by zostali ochrzczeni, pojawia się Jezus, aby otrzymać ten sam chrzest nawrócenia i pokuty. Ale czyż nie jest to Baranek bez zmazy i bez grzechu, Baranek Boży który gładzi grzech świata? Stawiając się wśród grzeszników, ukazuje nam, jak identyfikuje się we wszystkim z ludźmi, których On nie uznaje za niegodnych, by nazywać ich braćmi. Obarcza się naszymi grzechami – korzeniem wszelkiego zła i źródłem wszelkiej niewoli, wszelkiej śmierci i nędzy ludzkiej. I tak aż do śmierci, do hańby śmierci krzyżowej. W posłuszeństwie Ojcu, z posłuszeństwem Syna, wypełniając we wszystkim wolę Ojca i wszelką sprawiedliwość, czyniąc dobro. Dla nas ludzi i dla naszego zbawienia stał się człowiekiem, przyjął nasze ciało, ciało grzechu, i w ten sposób przyjął jednocześnie całe natężenie dramatu człowieka pod grzechem; uniżył się i utożsamił z całą powagą sytuacji pognębionego człowieka, zaakceptował, by odpowiadać za nas wszystkich: w taki sposób wziął na siebie przed Bogiem odpowiedzialność za każdy grzech człowieka, jakby On sam był winny, jakby był grzesznikiem. On nie zostaje na zewnątrz, czekając, nie zostaje daleki od grzeszników, jakimi my jesteśmy, wszyscy ludzie. W swoim człowieczeństwie, które jest naszym, zszedł do wód depresji rzeki Jordan, zanurzając się w tych wodach, symbolu śmierci i wyszedł z nich, kiedy głos z nieba ogłaszał imię Syna umiłowanego, ukochanego, przed którym zgina się każde kolano w niebie i na ziemi. We chrzcie Jezusa w Jordanie mamy całą bosko-ludzką tajemnicę jedynej osoby Jezusa, tajemnicę Wcielenia i tajemnicę naszego odkupienia. Jest więc pewne, że wiara w Niego jest naszym zwycięstwem, jest tym co zwycięża świat, i tym co zwycięża nieprzyjaciela, który nieustannie atakuje człowieka, by trzymać go pod swoim panowaniem.

Rzeczywiście, będąc umiłowanym i ukochanym Synem Boga Ojca, świętym i niewinnym, bez zmazy – stał się podobny do nas we wszystkim, oprócz grzechu – zechciał „obarczyć się grzechem wszystkich”. W ten sposób, jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego, „Chrzest Jezusa jest z Jego strony przyjęciem i zapoczątkowaniem Jego posłania jako Cierpiącego Sługi” (KKK 536). Pozwala zaliczyć się między grzeszników. Już jest Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata; już antycypuje chrzest swojej krwawej śmierci. Już wypełnia wszelką sprawiedliwość, to znaczy, poddaje się całkowicie woli Ojca: z miłości przyjmuje chrzest śmierci dla odpuszczenia naszych grzechów. Na tę akceptację odpowiada głos Ojca, który umieszcza całe swoje upodobanie w swoim Synu. Duch, którego Jezus posiada w swej pełni od swego poczęcia, zstępuje, by spocząć na Nim. Ten Duch da o Nim świadectwo całej ludzkości. W Jego chrzcie otworzyły się te niebiosa, które zamknął grzech Adama. Wody zaś zostały uświęcone zstąpieniem Jezusa i Ducha jako preludium nowego stworzenia i w ten sposób z tych wód, które wytryskują ze Źródła, przychodzi zbawienie.

Tutaj jest także antycypowana rzeczywistość naszego Chrztu, przez który Bóg, poprzez swojego Ducha, pozwala nam wejść w tę samą tajemnicę Jezusa i Jego dzieła odkupienia; wejść, by utożsamić się z Nim, byśmy żyli w Nim i z Niego jako uwolnieni i wyrwani z wód śmierci i zrodzeni z wody życia, która daje życie, aby On działał w nas i dał nam udział w swoim nowym życiu. Jak wielkie i cudowne jest to, co dzieje się we Chrzcie! Przez Chrzest bowiem chrześcijanin zostaje sakramentalnie przyłączony do Jezusa, który we własnym Chrzcie antycypuje swoją śmierć i zmartwychwstanie: ma wejść w tę tajemnicę pokornego uniżenia i skruchy, zejść do wody z Jezusem, by wyjść z Nim, odrodzić się z wody i z Ducha, by przemienić się w Syna, w umiłowanego syna Ojca i żyć nowym życiem. „Wszystko, co dokonało się w Chrystusie, pozwala nam poznać, że po Jego Chrzcie w wodzie Duch Święty z nieba unosi się nad nami…, a głosem Ojca, stajemy się [przybranymi] synami Bożymi” (KKK 537).

Chrzest, wiecie to dobrze, jest czymś całkowicie różnym od jakiegoś aktu przyłączenia do społeczności kościelnej, przyjęcia do grona towarzystwa, które podąża za sprawą Jezusa, czy które inspiruje się Jego przesłaniem bądź Jego przykładem. Jest to także dużo więcej niż jakieś oczyszczenie czy obmycie duszy. To realna śmierć, odrodzenie, przeobrażenie w nowe życie. Właśnie to, co widzimy w Pawle i co on wyraża w słowach: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Albo jak usłyszeliśmy u Jana: „trwać w Nim” (por. J 15,9nn).

Papież Benedykt XVI komentuje: „Żyję, ale to już nie jestem ja. To «ja», istotowa tożsamość człowieka – tego człowieka, Pawła – zmieniło się. Istnieje on jeszcze i już nie istnieje. Przekroczył pewne «nie» i jeszcze znajduje się w tym «nie». Ja, ale już «nie» ja… Powyższe zdanie wyraża to – mówi Papież – co dokonało się w Chrzcie: moje własne ja zostaje mi odebrane i włączone w nowy większy podmiot. A więc moje ja istnieje na nowo, ale właśnie przemienione, przeobrażone, otwarte poprzez włączenie w drugiego, w którym otrzymuje nową przestrzeń życia… Staliście się kimś jednym w Chrystusie – mówi Paweł (por. Ga 3,28). To jest spotkanie z nowym podmiotem – Chrystusem i nieodłącznym od Chrystusa Kościołem – to spotkanie w bezmiarze Boga i wprowadzenie w życie, które już teraz wyszło poza kontekst «umieraj i stawaj się». Wielka eksplozja zmartwychwstania przeniknęła nas w Chrzcie, by nas przyciągnąć. W ten sposób jesteśmy włączeni w nowy wymiar życia, w które jesteśmy już w jakiś sposób wprowadzeni pośród udręk naszych czasów. Przeżywać własne życie jako stałe wkraczanie w tę otwartą przestrzeń: oto co znaczy być ochrzczonym, być chrześcijaninem… Zmartwychwstanie nie minęło, zmartwychwstanie dotarło do nas i nas przeniknęło. Na Zmartwychwstaniu, to znaczy na Zmartwychwstałym Panu się opieramy i wiemy, że także On podtrzymuje nas bezustannie, nawet kiedy nasze ręce tracą siły; zawsze trwamy w Nim. Chwytamy Jego dłoń i w ten sposób trzymamy się wszyscy razem za ręce, stajemy się jednym podmiotem, nie tylko czymś jednym. Ja, ale już nie ja: oto formuła życia chrześcijańskiego, której podstawą jest chrzest, formuła zmartwychwstania w czasie. Ja, ale już nie ja: jeśli żyjemy w ten sposób, przemieniamy świat, przemieniamy świat. Jest to formuła kontrastująca ze wszystkimi ideologiami przemocy oraz program sprzeciwiający się korupcji, dążeniom do władzy i posiadania… Żyć będziemy dzięki egzystencjalnej komunii z Nim, przez włączenie w Niego, który jest samym życiem… [Będziemy żyć] dzięki egzystencjalnej komunii z Tym, który jest Prawdą i Miłością, a więc jest wieczny, jest Bogiem samym.” (Benedykt XVI, Homilia podczas Wigilii Paschalnej w Bazylice Watykańskiej, 15 kwietnia 2006). Będziemy żyć w Bogu i z Bogiem, będąc w Chrystusie, będziemy żyć w jedności z Nim, mając te same uczucia, co On, który ogołocił się ze swej pozycji i przyjął stan niewolnika z miłości, aby uczynić nas uczestnikami swojej miłości, wypełnienia i posłuszeństwa woli Boga, który jest miłością, darem z siebie, abyśmy zostali wywyższeni, abyśmy stali się wielcy przez Niego i w Nim, dzięki miłości, która zwycięża wszelką rzeczywistość śmierci. To właśnie widzimy w Chrzcie Jezusa: antycypację Paschy i to, co dzieje się podczas naszego Chrztu.

Jaką wagę i jak wielki jest nasz Chrzest. Jaka to radość, jaka łaska, jaki prezent być ochrzczonym! Do jakiej wielkiej nadziei zostaliśmy wezwani i weszliśmy wraz z Chrztem! W Chrzcie, w przeżywaniu Chrztu jest przyszłość ludzkości. Tylko to, co dzieje się w Chrzcie, razem z nierozdzielnymi dwoma innymi sakramentami wtajemniczenia chrześcijańskiego – Eucharystią i bierzmowaniem – i z katechumenatem, który im towarzyszy, może zmienić świat, może sprawić, że wzejdzie nowy świat, nowa ludzkość, złożona z nowych mężczyzn i kobiet. To jest możliwe z nowością Chrztu i życia zgodnego z Ewangelią, które zakorzenia się w nowym sposobie bycia, myśleniu, odczuwaniu, w nowej woli i działaniu z Chrystusem, zjednoczeni z Nim, żyjąc w Nim, podążając drogami Pana, które nie są naszymi drogami, myśląc tak, jak myśli On, a nie jest to sposób myślenia ludzi. Dlatego, w tych momentach tak przełomowych, tak trudnych, tak istotnych dla wielu, gdzie toczy się walka tak ciężka między Światłem a ciemnościami, między życiem a śmiercią, przemocą i nienawiścią a miłością i przebaczeniem, między Złym i należącymi do niego mocarzami tego świata a Bogiem, który kocha ludzi i chce, aby byli zbawieni, Bóg wzbogacił i umocnił ludzkość i Kościół, wzbudzając w nim nowe dary czy charyzmaty. Jednym z nich jest Droga Neokatechumenalna, dla ożywienia w sumieniu wiernych sensu i wagi Chrztu, od którego nie można odłączyć należącego do jego istoty katechumenatu, czyli wtajemniczenia chrześcijańskiego, by stać się chrześcijanami, dziećmi Bożymi, nowymi stworzeniami, w macierzyńskim łonie Matki Kościoła.

Popatrzcie odpowiedzialni Drogi Neokatechumenalnej, popatrzcie katechiści wędrowni, popatrzcie rodziny i wspólnoty w misji na miłosierdzie i dobroć, jakie miał względem was Bóg, który zechciał pośród innych posłużyć się wami, aby pomóc w ożywieniu, w ponownym przeżyciu i odzyskaniu sensu i chrzcielnego fundamentu naszego życia, jak to dziś przypomina nam Chrzest Jezusa za sprawą Jana Chrzciciela nad rzeką Jordan. Przeżywajmy więc nasz Chrzest; żyjmy naszym życiem ochrzczonych w Chrystusie jako dzieci Boga: żyjmy jako święci, nieskalani i oczyszczeni, jak przystoi naszemu chrzcielnemu byciu. Żyjmy spójnie, przekonani, że jeśli Chrzest jest prawdziwym wejściem w świętość Boga, w jego serce, przez włączenie w Chrystusa i mieszkanie w nas Ducha, byłoby nonsensem zadowalać się miernym życiem, minimalistyczną etyką i powierzchowną religijnością, jak przypomniał nam wielki Papież Jan Paweł II na początku nowego millenium (NMI 31). „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Żyjmy zatem na miarę tego, kim jesteśmy, jako synowie Boga. Z Synem jedynym i umiłowanym przechodźmy, dobrze czyniąc (por. Dz 10,38) i ustanawiając prawo pośród narodów, to prawo, które On sam przynosi. Bez krzyku, bez hałasu, bez przemocy, ale odważni i stanowczy, z mocą i bez wahania, aż do ustanowienia prawa i sprawiedliwości, które są wypełnieniem woli Boga: jest nim ustanowienie Królestwa Bożego, które jest królestwem miłości, królestwem życia i które wzbudza we wszystkich tę samą nadzieję. Idźmy więc w nadziei, która wzbudza w nas rzeczywistość chrzcielną, w której już uczestniczymy, abyśmy stali się uczestnikami życia samego Boga, który jest Miłością. Trwajmy w tej Miłości, trwajmy w życiu ochrzczonych.
Na końcu Eucharystii Kardynał powiedział:

Przeżyliśmy ten wielki dar Boży, którym jest wydarzenie Eucharystii: obecność Chrystusa, Jego ofiara oddania się Ojcu, Jego odkupienie nas wszystkich. Przeżywaliśmy tę Eucharystię w pobożnym skupieniu. Trwaliśmy na słuchaniu słowa Bożego i modlitwie dziękczynnej oraz uwielbienia. Uczestniczyliśmy zaangażowani w pełni całą swoją osobą, wszystkim, czym jesteśmy. Złóżmy Bogu dzięki. Chcę także wam wszystkim podziękować za to, że przeżywacie Eucharystię w taki właśnie sposób.
Carmen:

Mamy nadzieję celebrować ją z Tobą na nowo, z Jezusem Chrystusem…
Kard. A. Canizares:

Pozwól Carmen, już kończę… Chciałbym dodać, że jest to przeżywanie tajemnicy naszej wiary: z wiarą, ze czcią i ze zmysłem eklezjalnym, w jedności, wy i reszta wspólnot, które idą Drogą Neokatechumenalną. Niech Bóg uzdolni nas wszystkich do życia tym, co tu się wydarzyło i w czym pozwolił nam uczestniczyć, tylko dzięki Jego miłosierdziu, byśmy mogli również zanieść to innym, byśmy się poczuli posłani do dzielenia się zbawieniem, darem Bożym, nieskończoną miłością Boga, Chrystusem zmartwychwstałym. Aby ludzie poznali Jezusa, poszli za Nim i szli do Niego – a to jest najlepsze, co może się przydarzyć każdemu człowiekowi, który przychodzi na ten świat – tam, gdzie jest przyszłość i nadzieja. Nasza nadzieja to Eucharystia przeżywana i celebrowana zgodnie z wolą Kościoła. Niech tak się stanie.
Błogosławieństwo
xAlbert
Kard. Canizares powiedział:
Pozdrawiam was wszystkich. Jestem pełen wdzięczności Bogu za to, że pozwala mi tego poranka przebywać z wami. Droga Neokatechumenalna jest darem Bożym dla Kościoła, dlatego chcę dziękować Bogu za to spotkanie, za uczestniczenie z wami w tym, co jest centrum wszystkiego – w Eucharystii, podczas której słuchamy słowa, spożywamy to samo Ciało Jezusa Chrystusa i pijemy …Więcej
Kard. Canizares powiedział:

Pozdrawiam was wszystkich. Jestem pełen wdzięczności Bogu za to, że pozwala mi tego poranka przebywać z wami. Droga Neokatechumenalna jest darem Bożym dla Kościoła, dlatego chcę dziękować Bogu za to spotkanie, za uczestniczenie z wami w tym, co jest centrum wszystkiego – w Eucharystii, podczas której słuchamy słowa, spożywamy to samo Ciało Jezusa Chrystusa i pijemy Jego Krew, co czyni nas Kościołem. A to najważniejsze: być Kościołem, należeć do Kościoła.

Tym pozdrowieniem pełnym radości i dziękczynienia chcę również wyrazić moją życzliwość, wzruszenie, moją wielką miłość, mój podziw dla tego, czym jest wasze życie, czym jest życie całego Kościoła, czym jest życie wiarą, bycie chrześcijaninem, bycie w Chrystusie, przeżywanie życia Chrystusa.

Powiem wam to, co często mówię do młodych – bo wy wszyscy jesteście bardzo młodzi – ja zawsze mówię do młodzieży: Naprzód! Naprzód przez wiele lat!
Homilia Kardynała Antonio Cañizaresa

Drogi bracie biskupie, drodzy bracia i siostry, drogi Kiko, Carmen i O. Mario, drodzy bracia i siostry wędrowni, odpowiedzialni Drogi Neokatechumenalnej w różnych krajach i formatorzy seminarzystów z seminariów Redemptoris Mater, wszyscy drodzy bracia i siostry w Panu:

Po dniach Bożego Narodzenia i Objawienia Pańskiego Kościół celebruje z radością Chrzest Pana Jezusa. My celebrujemy go pełni radości razem z całym Kościołem, po wczorajszym niezapomnianym spotkaniu z Ojcem Świętym i posłaniu wspólnot i rodzin w misji. Przychodzimy tutaj, aby dziękować Panu, aby Go spotkać wśród nas i usłyszeć Jego zaproszenie, by przyjść, pić i spożywać z tego Chleba, który jest pokarmem życia wiecznego, z tego źródła z którego wytryska zbawienie, którym jest Jezus Chrystus. Jest to zaproszenie, aby przyjść do Niego, razem z Nim, aby On był w pełni w nas, abyśmy poprzez wiarę która zwycięża świat mogli głosić z Piotrem: Ty jesteś Synem Boga żywego, Tym, którego objawia pochodzący z nieba i słyszany na ziemi Głos.

Proklamowane czytania zapraszają nas do słuchania i kontemplowania Jezusa. „Dał się słyszeć głos z nieba: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. „Oto mój sługa, którego podtrzymuję”, „Bóg był z Nim”. Rozpoczynamy okres zwykły, nosząc w duszy bogate doświadczania przeżyte w ciągu tych dni bożonarodzeniowych; wzrok bardziej niż kiedykolwiek zatrzymuje się na obliczu Jezusa, który nam mówi: „Przyjdźcie do Mnie”, jak powie w innym momencie: „Przyjdźcie do Mnie wy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni”, przyjdźcie do Mnie wy wszyscy, którzy wędrujecie; znajdziecie odpoczynek, znajdziecie zbawienie, znajdziecie pełnię Światła, które wypełnia i rozprasza ogarniające nas ciemności i mrok. Chrzest Jezusa dokonany przez Jana w Jordanie, przywołany w Ewangelii, jest momentem kluczowym objawienia Jego oblicza, Jego tajemnicy i Jego najgłębszej tożsamości. W dniach Bożego Narodzenia i w dniu Epifanii kontemplowaliśmy Jezusa w Jego Narodzeniu i dzieciństwie. Dziś kontemplujemy Jego oblicze na początku Jego życia publicznego. Począwszy od momentu, w którym Jezus pozwala ochrzcić się przez Jana Chrzciciela w Jordanie, podtrzymany świadectwem z wysoka i świadomy tego, że jest „Synem umiłowanym”, zaczyna swoje przepowiadanie o przyjściu Królestwa Bożego. Naucza swoich wymagań i swojej siły poprzez swoje słowa oraz znaki łaski i miłosierdzia; wzywa do nawrócenia, do życia nowego w Chrystusie, tego życia, które jest Jego własnym życiem całkowitego wypełnienia woli Ojca, tego, czego Bóg chce dla ludzi, wypełnienia przykazań Pana, pozostając w Nim i wędrując z Nim.

Jan głosił „Chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów”. Tłumy grzeszników, celników i żołnierzy, faryzeuszów, saduceuszów i prostytutek przychodzą, by dać się ochrzcić przez niego. Wówczas pojawia się Jezus. Jan Chrzciciel powątpiewa. Jezus nalega i otrzymuje chrzest. Duch Święty w formie gołębicy zstępuje na Jezusa, a głos z nieba ogłasza, że „On jest moim Synem umiłowanym, ukochanym”. Jest to objawienie Jezusa jako Mesjasza Izraela i Syna Bożego, jako Oczekiwanego przez narody. On jest tym, którego wszyscy ludzie szukają, często o tym nie wiedząc. Jest tutaj, tu widzimy oblicze i tajemnicę Jezusa. Tutaj jest odpowiedź na pytanie zawsze obecne i zawsze niepokojące, wokół którego toczy się historia: „Kim jest Jezus? Czyż nie jest on synem cieśli Józefa?” Czyż nie jest on synem Maryi z Nazaretu? Tak jak w Cezarei Filipowej, w dialogu z uczniami, kiedy pyta ich, co ludzie mówią o Nim, tutaj, w scenie znad Jordanu, słychać tę samą i jedyną możliwą odpowiedź pochodzącą z wysoka: „To jest Syn umiłowany, ukochany Boga żywego”. Tylko dzięki łasce objawienia, tylko dlatego, że Bogu w Jego ogromnej dobroci spodobało się dać nam Go poznać przez Ducha, mamy dostęp do oblicza oraz pełnej i prawdziwej tajemnicy Jezusa. Jego rzeczywistość najbardziej własna, autentyczna i prawdziwa nie może być pojęta „przez ciało i krew” (to znaczy przez poznanie światowe lub zwykły sposób poznania przez myśli ludzkie, idąc ścieżkami ludzi), ale tylko przez objawienie Ojca przez Ducha, lub – co jest tym samym – przyjęcie oczyma wiary. „Tylko wiara mogła dać dostęp do tajemnicy tego oblicza”.

Poza tym zdajemy sobie sprawę, że w tym proklamowanym fragmencie Ewangelii zostało nam ukazane pełne człowieczeństwo Jezusa, Jego całkowicie ludzkie oblicze. Jest to oblicze Boga, jak to widzieliśmy, kontemplowaliśmy i adorowaliśmy w tych dniach Bożego Narodzenia, który zstępuje aż do najgłębszej depresji ziemi – Jordanu (jak zostało nam to przypomniane wczorajszego popołudnia) i który również uniża się do małości ludzkiej kruchości, ogołacając się ze swego stanu. Widzimy w tym oblicze Boga, który ukazuje się tym większy i przewyższający, mocniejszy i potężniejszy, tym bardziej jako władca, im bardziej się uniża i zstępuje, im bardziej się ogałaca i wychodzi z Siebie, im bardziej utożsamia się z nami, im bardziej pokazuje siebie jako sługę i niewolnika, bo wówczas ukazuje się jako miłość nieskończona, która przekracza odległość między niebem a ziemią; po prostu jako Bóg, który jest Miłością, jako Bóg, który jest tam z Nim i który jest tam z nami: Emmanuel. W tym uniżeniu czy kenozie Sługi, którego Pan podtrzymuje, widzimy Boga i człowieka czyniącego się jednym więcej, jednym z wielu, jednym z grzeszników. Tak jak na krzyżu, gdzie dosięga kresu to ogołocenie z miłości, to bycie umieszczonym i policzonym między grzeszników, by uwolnić nas od grzechu i śmierci. Pośród tych, którzy przybliżali się do Jana, by zostali ochrzczeni, pojawia się Jezus, aby otrzymać ten sam chrzest nawrócenia i pokuty. Ale czyż nie jest to Baranek bez zmazy i bez grzechu, Baranek Boży który gładzi grzech świata? Stawiając się wśród grzeszników, ukazuje nam, jak identyfikuje się we wszystkim z ludźmi, których On nie uznaje za niegodnych, by nazywać ich braćmi. Obarcza się naszymi grzechami – korzeniem wszelkiego zła i źródłem wszelkiej niewoli, wszelkiej śmierci i nędzy ludzkiej. I tak aż do śmierci, do hańby śmierci krzyżowej. W posłuszeństwie Ojcu, z posłuszeństwem Syna, wypełniając we wszystkim wolę Ojca i wszelką sprawiedliwość, czyniąc dobro. Dla nas ludzi i dla naszego zbawienia stał się człowiekiem, przyjął nasze ciało, ciało grzechu, i w ten sposób przyjął jednocześnie całe natężenie dramatu człowieka pod grzechem; uniżył się i utożsamił z całą powagą sytuacji pognębionego człowieka, zaakceptował, by odpowiadać za nas wszystkich: w taki sposób wziął na siebie przed Bogiem odpowiedzialność za każdy grzech człowieka, jakby On sam był winny, jakby był grzesznikiem. On nie zostaje na zewnątrz, czekając, nie zostaje daleki od grzeszników, jakimi my jesteśmy, wszyscy ludzie. W swoim człowieczeństwie, które jest naszym, zszedł do wód depresji rzeki Jordan, zanurzając się w tych wodach, symbolu śmierci i wyszedł z nich, kiedy głos z nieba ogłaszał imię Syna umiłowanego, ukochanego, przed którym zgina się każde kolano w niebie i na ziemi. We chrzcie Jezusa w Jordanie mamy całą bosko-ludzką tajemnicę jedynej osoby Jezusa, tajemnicę Wcielenia i tajemnicę naszego odkupienia. Jest więc pewne, że wiara w Niego jest naszym zwycięstwem, jest tym co zwycięża świat, i tym co zwycięża nieprzyjaciela, który nieustannie atakuje człowieka, by trzymać go pod swoim panowaniem.

Rzeczywiście, będąc umiłowanym i ukochanym Synem Boga Ojca, świętym i niewinnym, bez zmazy – stał się podobny do nas we wszystkim, oprócz grzechu – zechciał „obarczyć się grzechem wszystkich”. W ten sposób, jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego, „Chrzest Jezusa jest z Jego strony przyjęciem i zapoczątkowaniem Jego posłania jako Cierpiącego Sługi” (KKK 536). Pozwala zaliczyć się między grzeszników. Już jest Barankiem Bożym, który gładzi grzech świata; już antycypuje chrzest swojej krwawej śmierci. Już wypełnia wszelką sprawiedliwość, to znaczy, poddaje się całkowicie woli Ojca: z miłości przyjmuje chrzest śmierci dla odpuszczenia naszych grzechów. Na tę akceptację odpowiada głos Ojca, który umieszcza całe swoje upodobanie w swoim Synu. Duch, którego Jezus posiada w swej pełni od swego poczęcia, zstępuje, by spocząć na Nim. Ten Duch da o Nim świadectwo całej ludzkości. W Jego chrzcie otworzyły się te niebiosa, które zamknął grzech Adama. Wody zaś zostały uświęcone zstąpieniem Jezusa i Ducha jako preludium nowego stworzenia i w ten sposób z tych wód, które wytryskują ze Źródła, przychodzi zbawienie.

Tutaj jest także antycypowana rzeczywistość naszego Chrztu, przez który Bóg, poprzez swojego Ducha, pozwala nam wejść w tę samą tajemnicę Jezusa i Jego dzieła odkupienia; wejść, by utożsamić się z Nim, byśmy żyli w Nim i z Niego jako uwolnieni i wyrwani z wód śmierci i zrodzeni z wody życia, która daje życie, aby On działał w nas i dał nam udział w swoim nowym życiu. Jak wielkie i cudowne jest to, co dzieje się we Chrzcie! Przez Chrzest bowiem chrześcijanin zostaje sakramentalnie przyłączony do Jezusa, który we własnym Chrzcie antycypuje swoją śmierć i zmartwychwstanie: ma wejść w tę tajemnicę pokornego uniżenia i skruchy, zejść do wody z Jezusem, by wyjść z Nim, odrodzić się z wody i z Ducha, by przemienić się w Syna, w umiłowanego syna Ojca i żyć nowym życiem. „Wszystko, co dokonało się w Chrystusie, pozwala nam poznać, że po Jego Chrzcie w wodzie Duch Święty z nieba unosi się nad nami…, a głosem Ojca, stajemy się [przybranymi] synami Bożymi” (KKK 537).

Chrzest, wiecie to dobrze, jest czymś całkowicie różnym od jakiegoś aktu przyłączenia do społeczności kościelnej, przyjęcia do grona towarzystwa, które podąża za sprawą Jezusa, czy które inspiruje się Jego przesłaniem bądź Jego przykładem. Jest to także dużo więcej niż jakieś oczyszczenie czy obmycie duszy. To realna śmierć, odrodzenie, przeobrażenie w nowe życie. Właśnie to, co widzimy w Pawle i co on wyraża w słowach: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20). Albo jak usłyszeliśmy u Jana: „trwać w Nim” (por. J 15,9nn).

Papież Benedykt XVI komentuje: „Żyję, ale to już nie jestem ja. To «ja», istotowa tożsamość człowieka – tego człowieka, Pawła – zmieniło się. Istnieje on jeszcze i już nie istnieje. Przekroczył pewne «nie» i jeszcze znajduje się w tym «nie». Ja, ale już «nie» ja… Powyższe zdanie wyraża to – mówi Papież – co dokonało się w Chrzcie: moje własne ja zostaje mi odebrane i włączone w nowy większy podmiot. A więc moje ja istnieje na nowo, ale właśnie przemienione, przeobrażone, otwarte poprzez włączenie w drugiego, w którym otrzymuje nową przestrzeń życia… Staliście się kimś jednym w Chrystusie – mówi Paweł (por. Ga 3,28). To jest spotkanie z nowym podmiotem – Chrystusem i nieodłącznym od Chrystusa Kościołem – to spotkanie w bezmiarze Boga i wprowadzenie w życie, które już teraz wyszło poza kontekst «umieraj i stawaj się». Wielka eksplozja zmartwychwstania przeniknęła nas w Chrzcie, by nas przyciągnąć. W ten sposób jesteśmy włączeni w nowy wymiar życia, w które jesteśmy już w jakiś sposób wprowadzeni pośród udręk naszych czasów. Przeżywać własne życie jako stałe wkraczanie w tę otwartą przestrzeń: oto co znaczy być ochrzczonym, być chrześcijaninem… Zmartwychwstanie nie minęło, zmartwychwstanie dotarło do nas i nas przeniknęło. Na Zmartwychwstaniu, to znaczy na Zmartwychwstałym Panu się opieramy i wiemy, że także On podtrzymuje nas bezustannie, nawet kiedy nasze ręce tracą siły; zawsze trwamy w Nim. Chwytamy Jego dłoń i w ten sposób trzymamy się wszyscy razem za ręce, stajemy się jednym podmiotem, nie tylko czymś jednym. Ja, ale już nie ja: oto formuła życia chrześcijańskiego, której podstawą jest chrzest, formuła zmartwychwstania w czasie. Ja, ale już nie ja: jeśli żyjemy w ten sposób, przemieniamy świat, przemieniamy świat. Jest to formuła kontrastująca ze wszystkimi ideologiami przemocy oraz program sprzeciwiający się korupcji, dążeniom do władzy i posiadania… Żyć będziemy dzięki egzystencjalnej komunii z Nim, przez włączenie w Niego, który jest samym życiem… [Będziemy żyć] dzięki egzystencjalnej komunii z Tym, który jest Prawdą i Miłością, a więc jest wieczny, jest Bogiem samym.” (Benedykt XVI, Homilia podczas Wigilii Paschalnej w Bazylice Watykańskiej, 15 kwietnia 2006). Będziemy żyć w Bogu i z Bogiem, będąc w Chrystusie, będziemy żyć w jedności z Nim, mając te same uczucia, co On, który ogołocił się ze swej pozycji i przyjął stan niewolnika z miłości, aby uczynić nas uczestnikami swojej miłości, wypełnienia i posłuszeństwa woli Boga, który jest miłością, darem z siebie, abyśmy zostali wywyższeni, abyśmy stali się wielcy przez Niego i w Nim, dzięki miłości, która zwycięża wszelką rzeczywistość śmierci. To właśnie widzimy w Chrzcie Jezusa: antycypację Paschy i to, co dzieje się podczas naszego Chrztu.

Jaką wagę i jak wielki jest nasz Chrzest. Jaka to radość, jaka łaska, jaki prezent być ochrzczonym! Do jakiej wielkiej nadziei zostaliśmy wezwani i weszliśmy wraz z Chrztem! W Chrzcie, w przeżywaniu Chrztu jest przyszłość ludzkości. Tylko to, co dzieje się w Chrzcie, razem z nierozdzielnymi dwoma innymi sakramentami wtajemniczenia chrześcijańskiego – Eucharystią i bierzmowaniem – i z katechumenatem, który im towarzyszy, może zmienić świat, może sprawić, że wzejdzie nowy świat, nowa ludzkość, złożona z nowych mężczyzn i kobiet. To jest możliwe z nowością Chrztu i życia zgodnego z Ewangelią, które zakorzenia się w nowym sposobie bycia, myśleniu, odczuwaniu, w nowej woli i działaniu z Chrystusem, zjednoczeni z Nim, żyjąc w Nim, podążając drogami Pana, które nie są naszymi drogami, myśląc tak, jak myśli On, a nie jest to sposób myślenia ludzi. Dlatego, w tych momentach tak przełomowych, tak trudnych, tak istotnych dla wielu, gdzie toczy się walka tak ciężka między Światłem a ciemnościami, między życiem a śmiercią, przemocą i nienawiścią a miłością i przebaczeniem, między Złym i należącymi do niego mocarzami tego świata a Bogiem, który kocha ludzi i chce, aby byli zbawieni, Bóg wzbogacił i umocnił ludzkość i Kościół, wzbudzając w nim nowe dary czy charyzmaty. Jednym z nich jest Droga Neokatechumenalna, dla ożywienia w sumieniu wiernych sensu i wagi Chrztu, od którego nie można odłączyć należącego do jego istoty katechumenatu, czyli wtajemniczenia chrześcijańskiego, by stać się chrześcijanami, dziećmi Bożymi, nowymi stworzeniami, w macierzyńskim łonie Matki Kościoła.

Popatrzcie odpowiedzialni Drogi Neokatechumenalnej, popatrzcie katechiści wędrowni, popatrzcie rodziny i wspólnoty w misji na miłosierdzie i dobroć, jakie miał względem was Bóg, który zechciał pośród innych posłużyć się wami, aby pomóc w ożywieniu, w ponownym przeżyciu i odzyskaniu sensu i chrzcielnego fundamentu naszego życia, jak to dziś przypomina nam Chrzest Jezusa za sprawą Jana Chrzciciela nad rzeką Jordan. Przeżywajmy więc nasz Chrzest; żyjmy naszym życiem ochrzczonych w Chrystusie jako dzieci Boga: żyjmy jako święci, nieskalani i oczyszczeni, jak przystoi naszemu chrzcielnemu byciu. Żyjmy spójnie, przekonani, że jeśli Chrzest jest prawdziwym wejściem w świętość Boga, w jego serce, przez włączenie w Chrystusa i mieszkanie w nas Ducha, byłoby nonsensem zadowalać się miernym życiem, minimalistyczną etyką i powierzchowną religijnością, jak przypomniał nam wielki Papież Jan Paweł II na początku nowego millenium (NMI 31). „Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Żyjmy zatem na miarę tego, kim jesteśmy, jako synowie Boga. Z Synem jedynym i umiłowanym przechodźmy, dobrze czyniąc (por. Dz 10,38) i ustanawiając prawo pośród narodów, to prawo, które On sam przynosi. Bez krzyku, bez hałasu, bez przemocy, ale odważni i stanowczy, z mocą i bez wahania, aż do ustanowienia prawa i sprawiedliwości, które są wypełnieniem woli Boga: jest nim ustanowienie Królestwa Bożego, które jest królestwem miłości, królestwem życia i które wzbudza we wszystkich tę samą nadzieję. Idźmy więc w nadziei, która wzbudza w nas rzeczywistość chrzcielną, w której już uczestniczymy, abyśmy stali się uczestnikami życia samego Boga, który jest Miłością. Trwajmy w tej Miłości, trwajmy w życiu ochrzczonych.
Na końcu Eucharystii Kardynał powiedział:

Przeżyliśmy ten wielki dar Boży, którym jest wydarzenie Eucharystii: obecność Chrystusa, Jego ofiara oddania się Ojcu, Jego odkupienie nas wszystkich. Przeżywaliśmy tę Eucharystię w pobożnym skupieniu. Trwaliśmy na słuchaniu słowa Bożego i modlitwie dziękczynnej oraz uwielbienia. Uczestniczyliśmy zaangażowani w pełni całą swoją osobą, wszystkim, czym jesteśmy. Złóżmy Bogu dzięki. Chcę także wam wszystkim podziękować za to, że przeżywacie Eucharystię w taki właśnie sposób.
Carmen:

Mamy nadzieję celebrować ją z Tobą na nowo, z Jezusem Chrystusem…
Kard. A. Canizares:

Pozwól Carmen, już kończę… Chciałbym dodać, że jest to przeżywanie tajemnicy naszej wiary: z wiarą, ze czcią i ze zmysłem eklezjalnym, w jedności, wy i reszta wspólnot, które idą Drogą Neokatechumenalną. Niech Bóg uzdolni nas wszystkich do życia tym, co tu się wydarzyło i w czym pozwolił nam uczestniczyć, tylko dzięki Jego miłosierdziu, byśmy mogli również zanieść to innym, byśmy się poczuli posłani do dzielenia się zbawieniem, darem Bożym, nieskończoną miłością Boga, Chrystusem zmartwychwstałym. Aby ludzie poznali Jezusa, poszli za Nim i szli do Niego – a to jest najlepsze, co może się przydarzyć każdemu człowiekowi, który przychodzi na ten świat – tam, gdzie jest przyszłość i nadzieja. Nasza nadzieja to Eucharystia przeżywana i celebrowana zgodnie z wolą Kościoła. Niech tak się stanie.
Błogosławieństwo