Czy Lemanski jest księdzem czy hagadystą i kłamcą

OD PONAD DEKADY OCZEKUJĘ WYJAŚNIENIA TEJ SPRAWY OD KS. WOJCIECHA LEMAŃSKIEGO. I NIC! MOŻE WIĘC TERAZ? Wykazałem, że (były?) ks. Wojciech Lemański fałszuje historię najnowszą. Dawni parafianie oskarżyli go o stosowanie ubeckich metod. Czyli jest coś na rzeczy? Albowiem bolesne kaleczenie historii najnowszej, to przecież też są metody zaczerpnięte z UB. -------------------------------------------- Ks. Wojciech Lemański, osławiony konfliktem ze swym przełożonym i w ogóle z Kościołem, biega to tu, to tam (po portalach internetowych), powielając treści „mogące wywołać niepokój społeczny”, jak onegdaj mawiali komuniści. Jest w nich wątek dotyczący Narodowych Sił Zbrojnych. A konkretnie – rzekomej próby popełnienia zbrodni na Żydach w Ostrówku przez jakiś oddział tej organizacji. A jednoznaczne wyjaśnienie tej sprawy leży mi na sercu. Uporządkujmy zatem to, co na ten temat zostało dotychczas opublikowane, jak się okazuje, nie tylko przez ks. Lemańskiego. Na jego blogu pod datą 11 sierpnia 2010 r. w tekście zatytułowanym „Dom w Ostrówku” znaleźć można następujący fragment o Aldonie Lipszycowej: „To w tym domu nachodzili ją miejscowi szabrownicy, grożąc zadenuncjowaniem, żądając zapłaty za milczenie. Bywało, że przyprowadzili ze sobą żandarmów. To oni doprowadzili do śmierci żydowskiej rodziny Lipszyńskich w rozerwanej granatem ziemiance. Aldona nie załamywała rąk. Wytrwała aż do ostatnich dni okupacji, kiedy to ostrzeżona przez AK, w obawie przed śmiercią ze strony oddziału NSZ uciekła z dziećmi do Warszawy”. Już trzy dni później, czyli 14 sierpnia, na portalu http://otwock24.home.pl ukazał się ten sam tekst, pod tym samym tytułem, również zawierający odnośny fragment, dotyczący NSZ. Następnie ten sam artykuł opublikowany został 19 sierpnia w periodyku „Życie Powiatu na Mazowszu”. W związku z medialnym zamieszaniem na jego temat, ks. Lemański powrócił do swej twórczości, wieszając niezmieniony tekst na blogu, prowadzonym na portalu niejakiego… Tomasza Lisa h. Po pierwsze, Lipszycowa została „ostrzeżona przez AK”. Czyli przez kogo? AK to była olbrzymia, kilkusettysięczna organizacja konspiracyjna. Ktoś musiał mieć konkretną wiedzę na ten temat, czyli „oddział NSZ” musiał rozgłaszać wszem i wobec swe niecne zamiary. Czyli „ktoś z AK” przyszedł ostrzegł, przedstawiając się, z jakiej jest organizacji? Być może ksiądz nie jest od tego, żeby myśleć takich detalach, ale ignorując je, obniża swą wiarygodność. Po drugie, wydarzenie związane w pobliżu z oddziałem NSZ o zbrodniczym, antysemickim zamiarze nastąpić miało podczas „ostatnich dni okupacji”. Wiemy, że Armia Czerwona wkroczyła tam 15 sierpnia. Kiedy więc Aldona Lipszyc „uciekła z dziećmi do Warszawy”? Opisana sytuacja dotyczy jeszcze okupacji niemieckiej, jakże więc przedostała się z gromadą dzieci przez front? Po trzecie, na tym terenie w chwili wkraczania Armii Czerwonej nie było oddziałów NSZ. Dowódcy tej organizacji dobrze wiedzieli (także na podstawie wcześniejszych doświadczeń z terenów już zajętych przez bolszewików), czym groziłaby dekonspiracja ludzi. Skąd więc wziął się ten rzekomy oddział i gdzie się podział? Kto nim dowodził? Zachowało się bardzo dużo organizacyjnych i wywiadowczych dokumentów AK z tych okolic, ale nie ma w nim żadnych informacji, mogących nas naprowadzić na jakikolwiek konkretny ślad. Po czwarte, wiemy, że wywiady obu organizacji, AK i NSZ, ściśle ze sobą współpracowały. Co więcej, AK w tym Obwodzie bardzo często korzystała z dokładniejszych i szybciej zdobywanych informacji przez NSZ. W dokumentach wywiadu NSZ można spotkać odniesienia o podszywaniu się pod tę organizację (także przez szmalcowników i komunę) podczas akcji rabunkowych i bandyckich. Ostrzeżenia o takim procederze, na podstawie konkretnych ustaleń, wychodziły także z Dowództwa NSZ. Oto przykład: „Klembów-Ostrówek. Uwaga. Na Pradze grasuje zwykły bandyta Maruszewski Witold, Radzymińska 55 m 5a, lat ok. 20, który ostatnio dokonał napadu na dr. Leśniewskiego na Saskiej Kępie; szantażuje chłopów z ok. Tłuszcza za rzekome posiadanie radia oraz cały szereg innych rabunków. W czasie swoich wypraw Maruszewski wszędzie podaje się jako członek NSZ, z którego ramienia przeprowadza swoje akcje” (Bez podpisu i daty. Zbiory NSZ w b. Centralnym Archiwum MSW, obecnie IPN – dokument udostępniony przez Jarosława Stryjka). Niestety, w dokumentach AK (zbiór raportów kontrwywiadu), NSZ, wspomnieniach i pamiętnikach oraz relacjach żołnierzy tych organizacji (a także GL-AL) nie ma żadnych informacji o Ostrówku. Pytany przeze mnie wybitny regionalista, jedyny praktycznie w tej chwili specjalista i znawca konspiracji Obwodu Radzymin Jarosław Stryjek, twierdzi, że brak jest opisów wydarzeń w Ostrówku w Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego, w aktach Urzędu Bezpieczeństwa (obecnie w IPN) oraz miejscowego starostwa. W jaki zatem sposób ks. Lemański posiadł tak szczegółową wiedzę? Kto szuka, ten znajduje. Gdzie? W (post?)komunistycznym tygodniku „Polityka”! Kiedyś, gdy był on nieoficjalnym organem KC PZPR, pod tytułem bił po oczach komunistyczny slogan: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”. Po 1989 r., w ramach pośpiesznego zacierania kompromitujących śladów, slogan ten zniknął. W reportażu Izy Michalewicz „Wystawiony na sprzedaż dom św. Faustyny. Dom dusz” („Polityka” z 29 czerwca 2009 r.): „Aldona Lipszycowa, kobieta o urodzie francuskiej gwiazdy Sophie Marceau, patrzy łagodnie ze starych zdjęć, na których trzyma na ręku ciemnowłose bliźnięta. W chwili wybuchu wojny dzieci miały już po 20 lat. Widziały, jak ich matka, sama nie będąc Żydówką, tłumaczyła się przed niemieckim żandarmem, któremu doniósł, że są Żydami. – Widocznie trafiła na człowieka, a nie na zbrodniarza – mówi dziś Maria. – Mama wróciła do domu, a on zachował dla siebie, bo dalszego ciągu już nie było. Ale to, że Lipszycowie jeszcze tu żyją, nie podobało się Narodowym Siłą Zbrojnym. Maria była wtedy łączniczką komendanta radzymińskiego obwodu AK Edwarda Nowaka, pseudonim Jog. W domu Lipszyców rezydował jego sztab. – Wezwał mnie do siebie i powiedział: Ustaliśmy, że NSZ wydał na waszą rodzinę wyrok śmierci. Jog zaproponował, żeby zniknęli. Maria do dziś zapamiętała zapach ściętego żyta, w którego kopkach chronili się nocą”. Tu już są zupełnie inne informacje niż u ks. Lemańskiego. Bardzo przyzwoity niemiecki żandarm (jaki tam z niego nazista...) i nienawistne ("nazistowskie") NSZ. Już nie jakiś przypadkowy oddział, tylko wyrok przez tę organizację, wiadomo za co – za żydowskie pochodzenie! Aldona Lipszyc nie jest tu „ostrzeżona” i nie ucieka „do Warszawy”, tylko kryje się w ściętym zbożu. Możemy więc uściślić datę tego wydarzenia, czyli tuż po żniwach, faktycznie w chwili wkraczania Armii Czerwonej, co nastąpiło 15 sierpnia 1944 r. Szukamy dalej. Nieoceniona „Gazeta Wyborcza” nie pozostała w tyle, też drążyła ten nośny propagandowo temat. Oto Jerzy S. Majewski (ten sam, który onegdaj osławił się propozycją bojkotu godziny „W” na warszawskich Powązkach!) w artykule: „Polski los rodziny Lipszyców: Pierwszy dom na Bielanach” („Gazeta Stołeczna” z 7 października 2011 r.) podał jeszcze inną wersję i jako jedyny powołał się na źródło swej wiedzy (opowieść syna Aldony Lipszyc, Tadeusza): „W Ostrówku było dość spokojnie. Niemcy zapuszczali się tam rzadko. Za to chwile grozy rodzina przeżyła, gdy dowiedziała się o wyroku wydanym na nią przez Narodowe Siły Zbrojne. – Wiadomość o wyroku dotarła do wywiadu Armii Krajowej. Komendant obwodu AK Radzymin przekazał ultimatum NSZ. Jak na zabiją, poniosą tego konsekwencje. Na tym się skończyło – opowiada Tadeusz Lipszyc. Do Warszawy wrócili już w styczniu 1945 r.”. No i co? Tu już rodzina Lipszyców nie musi nic robić, chować się w „kopkach zboża". A do Warszawy dociera dopiero pięć miesięcy później! Ta nieprawdopodobna historia, obudowana nieudolnie sprzecznymi okolicznościami i medialnymi „faktami”, żyje już własnym życiem. Co więcej, jest instytucja w Polsce, która mocno podrasowaną wersję puściła (dosłownie) w świat. To... Muzeum Historii Żydów Polskich, które na swej stronie internetowej w materiale „More about Aldona Lipszyc” podało informację bardziej „poprawnie”, pisząc wprost o „bandytach z NSZ”: „In the final days as the front drew near, a division of the AK gave them the news that the Narodowe Siły (NSZ) planned to „liquidate” the family. The entire family fled. On the night that the NSZ bandits were planning to strike, the Soviet army took contol of the area” [W ostatnich dniach przed nadejściem frontu, wywiad AK przekazał wiadomość, że Narodowe Siły Zbrojne (NSZ) planują „likwidację” rodziny. Wszyscy uciekli. W nocy, kiedy planowany był napad bandytów z NSZ, miejscowość opanowały wojska radzieckie]. Tak oto wieść krąży jak kula śniegowa i oblepia się kolejnymi warstwami pomysłów, domysłów, bzdur i zmyśleń. Tu mamy nawrót do wersji o ucieczce, ale nie wiadomo, dokąd i po co, skoro tej samej nocy, gdy miał być planowany napad, Sowieci już wchodzili do Ostrówka. Gdzie się podziali owi „bandyci z NSZ”? Gdyby istnieli, z pewnością NKWD wzięłoby ich pod swą opiekę. I wiadomo – rozstrzelanie albo w najlepszym wypadku wywózka na Sybir, praktycznie na zawsze. Na oficjalnej stronie Domu św. Faustyny (Kowalskiej) w Ostrówku, w zakładce: „historia domu”, nic na ten temat nie ma. Przynajmniej tam nie głosi się fałszywego świadectwa przeciwko swym bliźnim. Ks. Wojciech Lemański, zafascynowany medialną wrzawą wokół siebie (lubi to, lubi), o tym przykazaniu zapomniał. „Polityka” i wymienione wyżej Muzeum też nie wzięły tej reguły pod uwagę.
L.Żebrowski

Doktor wiee
Pan Lemański z pewnością jest rabinem