Intronizacja to po prostu chrześcijaństwo. Bo Prawda jest jedna Dlaczego?

Konieczność Intronizacji, mającej wartość wychowawczą, jawną i kształtującą świadomość jako wynik błędnej idei wpojonej ludziom- że religia się nie może do niczego mieszać.

Jeśli twierdzimy, że światopogląd np. religijny nie może mieć wpływu na te nasze decyzje, które dotyczą innych ludzi, życia całych społeczeństw tośmy są w błędzie. Bo istotą religii jest wyznaczanie nadrzędnych wszechobejmujących kryteriów moralnych, ostatecznego celu i sensu wszystkiego. Polityka raczej należy do zbioru o nazwie "wszystko". Jesteśmy więc w błędzie, gdy twierdzimy, że nasza religia nie powinna mieć wpływu na politykę, że religia, to sprawa prywatna, że trzeba ją przeżywać w sercu. Takie myślenie jest wewnętrznie niekonsekwentne.Przecież religia- powtórzmy raz jeszcze- to taki rodzaj światopoglądu, który wyznacza absolutne podstawy naszego oceniania, kryteria odróżniania dobra i zła, ostateczne cele i sens wszystkiego. Istnienie takich kryteriów jest koniecznością spójnego myślenia i działania. Religia jest więc z natury wszechwpływowa, bo jako realizacja potrzeby ludzkiej spójności wszystkiego(patrz: Clifford Geertz religia jako system kulturowy) , wyznacza dla wszechzwiązku(systemu) rzeczywistości nadrzędne zasady- podstawy owej spójności.

Weźmy na przykład politykę: Tam cały czas trza decydować, co dobre, a co złe, co właściwe, a co nie, co sprawiedliwe, a co nie. Ale skąd wiemy co dobre, a co złe, co słuszne, i sprawiedliwe? NIe, nie z jakiejś bliżej nieokreślonej "głębi serca". To, co nam kultura kazała nazywać ową głębią serca,. to tak na prawdę poglądy wpojone nam przez to, co nas wychowało: mody, przyzwyczajenia, media, język, porządek społeczny, szkoły, reklamy... I to jest wymyślane przez człowieka więc podlega błedowi. Podlega szczególnie wtedy, gdy twórcy owi odwracają się od Kościoła i Chrystusa.(Jestem katolikiem, więc nie mogę nie przyjmować katolickich kryteriów jako uniwersalnych i obiektywnych. Bo jeśli każde poznanie jest subiektywne to jedynym wyjściem jest uznawać jakąsik obiektywność) A historia i życie pokazują, że współczesny świat opiera się na porewolucyjnej, czy pooświeceniowej negacji chrześcijańskiej Europy.

Oczywiście istnieją pewne podstawowe odczucia ludzkie, potrzeby i właściwe sposoby ich realizacji. Jednakże z jednej strony są one zagłuszane przez powyżej opisane schematy kulturowe, a z drugiej one same, nie muszą być dobre. BO wiemy, nawet jeśli nie jesteśmy religijni, że człowiekowi zło jakoś tak łatwiej przychodzi, jakoś tak samo go pociąga, a dobro wymaga trudu. I to rozum pozwala nam to, odróżnić. Ale na rozumie też ciążą błędne schematy. Ich rozbicie wymaga zaparcia się samego siebie, swoistej metanoi, a mało kto ma czas i chęci, by podjąć się takiego wysiłku. Jednakże między innymi na tym polega specyfika chrześcijaństwa, że jest gotowe przesiewiać jak przez sito własnych członków skłonności według tego, co mówi rozum i Objawienie. Ale to rozum również wskazuje, że objawieniu wierzyć trzeba. Bo to rozum sam dochodzi do tego, że sam jest ograniczony czasem, pamięcią i nie ogarnia wszechrzeczy...

To właśnie religia wskazuje co dobre i słuszne i sprawiedliwe, a co nie. Dlatego jeśli ktoś jest politykiem i człowiekiem religijnym, to oczywiste jest, że podstawowe kryteria jego wyborów politycznych będą również religijne. To, że różne religie mogą mieć sprzecznie owe kryteria, to oczywiste tak jak to, że ludzie mają różne poglądy. I dlatego decyzje polityczne ludzi o różnych poglądach będą się różnić. Normalne. Kto ma większą siłe i poparcie ten będzie dwecydował, która religia, czy który światopogląd powinien być podstawą działań politycznych. Normalne. A mówienie o tak zwanej neutralności światopoglądowej to nieuczciwość. Bo zazwyczaj w jej imię wymaga się, żeby ze swoich poglądów rezygnowali w działaniach politycznych katolicy, czy inni religijni. Natomiast nikt nie każe zawiesić swych poglądów tym, którzy wyznają kryptoreligie socjalizmów, liberalizmów, bliżej niesprecyzowanych "konserwatyzmów". To zwykłe oszustwo. Czyje? Nie wiem, nie mnie dociekać.

Podobnym oszustwem jest relatywiztyczny pluralizm, tzw. "tolerancja".. Te nurty, które w zasadzie są praktyczną zasadą ponowoczesnego społeczeństwa kazują ludziom twierdzić, że nie ważne jaki kto ma światopogląd, religię, że nie można nikogo nawracać, mówić, że jego religia jest niewłaściwa... Wg tego "wystarczy by człowiek ten był dobry, a poza tym może robić co che.

Takie myślenie jednak jest znów wewnętrznie sprzeczne. Bowiem to religia właśnie, światopogląd wskazują kryteria tego, co dobre, a co złe, co słuszne, a co nie. Jeśli jednak są różne religie, to tylko dlatego, że nie zgadzają się one co do tego, co jest dobre, a co złe, co prawdziwe, a co nie, co jest źródłem, sensem i celem. W takim wypadku przyjęcie owego pluralistycznego światopoglądu jest uczynieniem z religii pustego emblematu, ozdobnika, który już nie wyznacza co dobre, a co nie, bo tą funkcję przejmuje tu obowiązkowo zasada pluralizmu- to ona staje się rzeczywistą kryptoreligią.

W takim wypadku wręcz oczywiste się staje ocenianie tego, co się religią jeszcze nazywa, ale już dla ludzi nią nie jest, wg kryteriów istniejących w mentalności ludzkiej i życiu społecznym. Owe religie nie sa tu już źródłem kryteriów, ale same są poddane jakimś innym, nadrzędnym.
Czy można więc mówić, że są dla ludzi jeszcze religiami?
Jeśli co innego jest kryterium nadrzędnym to nie, bo istotą religii jest to, że nie ma już ponad sobą żadnych kryteriów a cała jest zasadą i zwornikiem całej rzeczywistości. W imię obrony religii ów pluralizm te religie niszczy- sam zajmując ich miejsce.

Człowiek, który chce być religijny nie ma wyjścia- musi uczynić swą religię ostatecznym wyznacznikiem prawdy. Nawet jeśli będzie to źródłem rozłamu.Człwiek który chce być rozumny, musi być religijny, co już wykazałem wcześniej. Człowiek, który dalej chce być rozumny i religijny musi wybrać katolicyzm, wraz jego hierarchiczną sukcesyjną kościelnością... Proszę się nie denerwować. Konsekwenty katolik musi tak myśleć. Ale postaram się to gdzie indziej wyjaśnić... Człowiek, który chce być katolikiem musi się starać, by wszyscy stali się katolikami. Bo jeśli obowiązuje go miłość Boga i bliźniego, to musi po pierwsze starać się, by nikt nie obrażał Boga, by nic nie obrażało Boga i by nikt nie trwał w błędzie, by wszyscy poznali jedyną prawdę i szczęście bycia katolikiem. Nie można poprzestać na własnym zbawieniu, bo tym zamym od tego zbawienia się oddala. Kiedy dziecko idzie w przepaść nie można mu mówić: "A idź se, skoro uważasz, że to dobre, to idź." Każdy ma obowiązek rzucić się za nim i powstrzymać przed nieszczęściem...

Jest dla mnie rzeczą oczywistą, nie biorąc nawet pod uwagę encyklik papieży( Pius XI- Quas Primas, Leon XIII), czy objawień danych sł. b. Rozalii Celak, że polityk, który jest katolikiem pragnie, tak jak całą resztę swego życia, również prawo i organizację państwa kształtować na Podstawie Słodkiego Prawa Miłości Chrystusowej. Uważam, że ma wręcz taki obowiązek. Nie jest słuszne mówienie, że "nie można opierać polityki na zasadach jednej religii, bo to godzi w tolerancję i wolność wyznania". Bo każde prawo, bądź organizacja myśli, kultury, czy porządku społecznego opierać się musi na jakichś podstawach. Bo każdy polityk, naukowiec, każdy człowiek opiera swoje myślenia, postanowienia i decyzje na pewnych nieredukowalnych twierdzeniach, które przyjmuje na zasadzie wiary, czy tak zwanego wyczucia (intuicji). To jest konieczność człowieczego poznania. I te podstawy nie są ani obiektywne, ani sprawdzalne dowodem zamkniętym. Są relatywne poznawczo. To znaczy: każdy ma możliwość, czyli każdemu wolno różne, nawet sprzeczne podstawy uznawać za prawdziwe. Prowadzi to do bezradności człowieka w dążeniu do poznania obiektywnej prawdy. Ale relatywizm poznawczy nie powinien być zrównany z relatywizmem ontologicznym. Wszystko -bowiem- mi wolno, ale nie wszystko przynosi mi korzyść. Czyli nie należy mówić że prawd jest tyle ile poglądów. Bezradny człowiek ma tylko jedną możliwość- uwierzyć. Czemu byśmy nie mieli uznać za źródło naszych ocen i działań religii katolickiej? Czemu zmusza się nas do wybierania kryptoreligii:
pluralizmu- który jest wewnętrznie sprzeczny,
neutralności światopoglądowej,
czy tej, która nie pozwala uwględniać w naszych decyzjach rzeczywistości duchowej- odpowiedzialności przed Bogiem?

W przypadku relatywnej wizji polityki jednym z elementów podstawowych jest tolerancja i i laickość państwa. Ale popularnie rozumiana tolerancja godzi w moje poglądy, w zasady religii katolickiej, które obejmują całość życia, również społecznego i politycznego. Wiem, że państwo obejmuje ludzi róznych wyznań, które zawierają zasady wzajem wykluczające się, ale próba oderwania się w decyzjach politycznych zasad jednego z tych światopoglądów, żeby nie godzić w inne, paradoksalnie godzi w podstawowy aspekt religii, również katolickiej- wszechwpływowość- regulację moralną wszystkich sfer życia. W tej całościowości zawiera się wiele elementów fundamentalnych, które przez swą laicyzację mogą być zagrożone. Bo dla jednych poważnym wykroczeniem jest np. dyskryminacja jawnych zachowań homoseksualnych. Ale dla nas, katolików, to właśnie pozwolenie na takie zachowania, w imię źle rozumianej tolerancji, wolności poglądów jest poważnym błedem, wielkim złem, bo narażeniem na zgorszenia, przed którymi mamy obowiązek bronić własne dzieci i całe społeczeństwo. Tu się nie da demokratycznie przegłosować, które elementy danych religii, czy światopoglądów będziemy uważać wiążące dla całości. Tu trzeba przyjąć to, co relgia POKAZUJE JAKO CAŁOŚĆ. NA tej zaszdeie mogę twierdzić, że nie wolno Przykłady mógłbym mnożyć, ale myślę, że już tutaj dość jasno widać, że droga do Bożego, prawdziwego pokoju, wiedzie poprzez tą wojnę o której mówił Chrystus. I w tej wojnie trzeba walczyć realizacją nakazów naszego Króla- Jezusa, którego Słowo Stwórcze ustanawia Prawdę i rzeczy w ich istocie. Można być za Chrystusem albo przeciw niemu. Nie ma opcji neutralnej, jaką się dziś niemożliwie próbuje przybierać. Istnieje jeno opcja prawdziwa. A Chrystus każe nam wierzyć, że to on jest Drogą i Prawdą i Życiem.
Zwyczajny Katolik
JózefK
Już dość dawno to napisałem i jest to częśc większego cyklu, dlatego odwołuję się w tekście do treści poprzednich, czego czytelnik może nie rozumiec. Tak sobie przeczytałem teraz ten tekst i trochę pomyłek, niedopowiedzeń jest. Dziękuję jednak za lekturę, może komuś ten tekst pomoże.
Zwyczajny Katolik
JózefK
To bardziej dla przeciwników Intronizacji, ale może komuś mogą się przydać argumenty powyżej zawarte w nawracaniu i przekonywaniu.
Jeszcze jeden komentarz od Zwyczajny Katolik
Zwyczajny Katolik
JózefK
... znam te słowa papieża na pamięć.
Dziękuję i pozdrawiam