M K
51,4 tys.

Patrzcie do czego szybko zmierzamy. "Jeśliby ktokolwiek, nawet anioł z nieba głosił inną naukę- niech będzie przeklęty".

ksiądz Halina Radacz

Ile lat jest Pani w służbie jako duchowna?
Wprowadzona w urząd nauczania kościelnego zostałam 25 stycznia 1987 roku, to już dość dawno. Ks. sen. Paweł Kubiczek powiedział wtedy, bym nie oczekiwała wdzięczności od Kościoła ani od ludzi za swą służbę. Mam to w pamięci, choć muszę powiedzieć, że chyba się pomylił. Gdyby nie wdzięczność i wsparcie parafian – ludzi, z którymi na co dzień pracowałam (choć to może nie to słowo), nie wytrwałabym. Przebyłam długą drogę od niemówienia o ordynacji kobiet w ogóle, przez często niewybredne żarty, potem lekceważenie i wykluczanie, aż do rzetelnej dyskusji i refleksji teologicznej, która doprowadziła do pełnej równości kobiet i mężczyzn w urzędzie duchownego. Jestem Bogu wdzięczna za tę drogę i za ludzi, którzy mnie wspierali. Zaczęłam w Sopocie, potem były Działdowo, Olsztynek i od 24 lat Żyrardów. Było warto.
Co przez ten czas było największym wyzwaniem?
Rzeczywiście największym wyzwaniem były dla mnie relacje z innymi duchownymi (mężczyznami), którzy nie akceptowali kobiet przy ołtarzu, a jednak musiałam z nimi pracować i jakoś się dogadywać.
Zupełnie innym rodzajem wyzwań, były i są te, które stawia służba duszpasterska. Zawsze pracowałam w małych parafiach diasporalnych, gdzie wszyscy się znają. Staram się znać sytuacje rodzin. Na ile jest to możliwe, staram się towarzyszyć ludziom w ich problemach. To buduje więzi. Kiedy jednak ktoś odchodzi nagle lub gdy jest to dziecko, bardzo trudno jest zachować dystans, być dla rodziny oparciem. Nie ulec rozpaczy i dać nadzieję. Nie przegapić chwili, kiedy na mnie czekają, choć o tym nie mówią.
Z jakimi nadziejami przystępuje Pani do służby księdza?
Szczerze mówiąc nie mam specjalnie wielkich nadziei, ponieważ emerytura coraz bliżej. Nie zawojuję już świata i nie zdobędę Mount Everestu. Moja codzienna służba niewiele się zmieni. Chciałabym zostawić moje parafie dla następcy lub następczyni w jak najlepszym stanie – i materialnie, i duchowo, ale to nie jest zależne od tego, czy jestem diakonem, czy księdzem. Najwięcej nadziei daje mi patrzenie na moje młode koleżanki, czy raczej siostry w urzędzie, przed którymi jest otwarta droga. To wcale nie znaczy, że ta droga będzie bez wybojów. Jeszcze musi sporo czasu upłynąć, aby kobiety księża były przez wszystkich postrzegane jako równe. Obawiam się też, że jako Kościół nie uchronimy się przed zjawiskiem nazywanym w socjologii „szklanym sufitem”. Mam nadzieję, że poradzą sobie z tym i będą wytrwałe.
Mam też nadzieję, że mój Kościół dzięki pełnej obecności kobiet w urzędzie duchownego jeszcze bardziej zbliży się do prawdziwie Chrystusowej wspólnoty sióstr i braci.

ksiądz Małgorzata Gaś

Nowi Księża:


ORDYNACJA KOBIET
M K
Ile lat pani miała jak została Ksiądzową?
agnieszka123
Nie ksiądz, tylko księdza 😂 😂 😂 😂
Karolin Mari
To nie jest powołanie a wyuczony zawód, żadna księdzowa tylko pastorka czy luteranka jak kto woli.
baran katolicki
Ksiądz u luteranów nie jest kapłanem. U nich nie ma kapłaństwa sakramentalnego. Ksiądz to zwykły pastor czyli guru lokalnej wspólnoty.
Andreios
Protestanci nie mają kapłanów !!! Ta pani jest świecką osobą. Nikim innym.