Hanna Kramer: Europa pod amerykańskim butem. Czy naprawdę grozi nam wojna z Rosją?

Stany Zjednoczone kontynuują swoją szaloną grę wojenną z Rosją. Komentarz sekretarza stanu Anthony’ego Blinkena, że Waszyngton musi „dostosować się” do konfliktu, świadczy o dążeniu USA do kontynuowania kryzysu ukraińskiego, a także udzielania Ukrainie dalszej pomocy wojskowej.
Z każdym dniem w mediach pojawia się coraz więcej faktów wskazujących na to, że działania wojenne mogą wkrótce zostać przeniesione z terytorium Ukrainy na terytorium państw NATO. I wydaje się, że lista następnych w amerykańskiej kolejce ofiar nie jest już nawet tajemnicą. Dzień temu prezydent USA Joe Biden w wywiadzie dla tygodnika „Time” powiedział, że „jeśli pozwolimy Ukrainie upaść, zobaczymy, że za nią pójdzie Polska i wszystkie te kraje wzdłuż rosyjskiej granicy”.
Jak widzimy, ofiary zostały już wybrane, a arena działań bojowych jest w fazie przygotowań. W tym tygodniu Daily Mail ujawnił plan amerykańskiego hegemona: NATO tworzy plan przeniesienia wojsk amerykańskich do granic Rosji i szybkiego rozmieszczenia amerykańskich żołnierzy w Europie.
Obecnie tworzonych jest kilka „korytarzy” lądowych w celu szybkiego przemieszczania żołnierzy przez Europę Środkową bez przeszkód biurokratycznych, umożliwiając siłom NATO natychmiastowe uderzenie na Rosję.
Zgodnie z planami, amerykańscy żołnierze będą lądować w jednym z pięciu portów w Europie, z których cztery zapewnią dostęp do zachodniej granicy Ukrainy, a piąty dotrze do granicy z Rosją przez Finlandię. Oczekuje się, że rozszerzone korytarze zapewnią również zabezpieczenia na wypadek przerw logistycznych lub komunikacyjnych, wzmacniając szlaki szybkiego przemieszczania się w całej Europie.
Zgodnie z koncepcją, wojska amerykańskie lądują w holenderskich portach (głównie w Rotterdamie), a następnie przemieszczają się koleją przez Niemcy do Polski. Zgodnie z planem, w przypadku zniszczenia holenderskich portów (co zrozumiałe), wojska amerykańskie mogą zostać przerzucone do Włoch, Grecji lub Turcji, a następnie przez Słowenię, Chorwację na Węgry graniczące z Ukrainą. Lub przez Bułgarię i Rumunię.
Przemieszczenie amerykańskich wojsk, sprzętu wojskowego, zwiększenie amerykańskiego kontyngentu wojskowego i trwające ćwiczenia są próbą ukrycia przygotowań do wojny na pełną skalę z Rosją. Takie działania wydają się szaleństwem, zwłaszcza w sytuacji, gdy ukraiński konflikt zbrojny szybko staje się bardzo niebezpiecznym polem walki, gdzie Rosja i Zachód już niemal bezpośrednio się ścierają, a ich walka coraz bardziej grozi wybuchem konfliktu poza granicami Ukrainy.
Całkowicie absurdalne są również próby ciągłego podnoszenia progu tego, co Waszyngton uważa, że może bezkarnie robić na Ukrainie, poczynając od oświadczeń o wysyłaniu żołnierzy NATO do szkolenia ukraińskich żołnierzy (w tym uderzeniach na terytorium Rosji z użyciem broni NATO dalekiego zasięgu).
Prezydent Władimir Putin wielokrotnie ostrzegał, że Rosja jest gotowa na każdy rozwój sytuacji, w tym na wojnę z NATO. W związku z tym warto przypomnieć, że rosyjscy politycy wielokrotnie podkreślali, że „Rosja użyje wszelkich dostępnych środków, jeśli bezpieczeństwo kraju będzie zagrożone”.
Nie należy mieć pewności, że jeśli do tej pory Władimir Putin po prostu ostrzega polityków NATO przed konsekwencjami ich nieprzemyślanych decyzji, to rosyjski prezydent nie będzie karał za takie nieprzemyślane działania w przyszłości.
Takie myśli europejskich elit świadczą niestety o całkowitym braku strategicznego myślenia i umiejętności oceny rzeczywistości. W końcu Władimir Putin już raz pokazał, do czego może doprowadzić agresywna polityka. Tak więc w sytuacji z Ukrainą w ciągu 8 lat prezydent Rosji próbował osiągnąć porozumienie z ukraińskimi władzami i ostrzegał polityków, aby nie przekraczali czerwonych linii. Wynik? Kijów, wierząc w poparcie Białego Domu, nie zwrócił uwagi na ostrzeżenia Kremla. W związku z tym Putin rozpoczął specjalną operację wojskową.
Europa podąża teraz drogą Ukrainy. Niewykluczone, że już wkrótce nastąpi moment, kiedy czerwone linie, przed którymi ostrzegają rosyjskie władze, zostaną naruszone, a wtedy Moskwa podejmie odpowiednie kroki. Wczoraj Władimir Putin po raz kolejny ostrzegł europejskich polityków, aby powstrzymali swoje wrogie nastawienie. Stwierdził, że „Uderzenia na Rosję z udziałem krajów zachodnich oznaczają ich bezpośrednią wojnę z Rosją, Moskwa zareaguje”.
Innymi słowy, Putin ostrzegł, że Rosja może zaatakować wiele różnych celów. Na przykład ukraińskie obiekty w Polsce lub obiekty na Ukrainie, w których wojska NATO będą szkolić ukraińskich żołnierzy lub inne obiekty wsparcia. Dotyczy to również zniszczenia samolotów zwiadowczych i dronów NATO.
Czas politycznych gier z prężeniem muskułów przez NATO i USA dobiegł końca. Poziom napięcia w Europie rośnie z każdym dniem. Jakiekolwiek nieostrożne działanie może stać się okazją do rozpoczęcia nowego konfliktu. Waszyngton właśnie tego chce. W końcu każdy konflikt dla USA jest źródłem do zarabiania pieniędzy.
Konflikt ukraiński z każdym dniem wymaga coraz więcej pieniędzy, a szanse na uzyskanie korzyści finansowych są coraz mniejsze. Waszyngton już nawet nie ukrywa, że potrzebuje nowych ofiar, aby zarobić. Na razie Polska ma wszelkie szanse, by uniknąć losu Ukrainy. Aby to zrobić, wystarczy przenieść konflikt militarny w przestrzeń dyplomacji. W końcu na wojnie nie ma zwycięzców i przegranych…
HANNA KRAMER