V.R.S.
41,3 tys.

Liturgiczni taboryci czyli kariery ks. Blachnickiego c.d.

Opisywane w poprzedniej części ideały rewolucji liturgicznej ks. Blachnicki coraz odważniej wcielał w życie. W roku 1967 został Krajowym Duszpasterzem Służby Liturgicznej miał zatem wielki wpływ na formację nowych ministrantów. W roku 1969 na bazie wcześniejszych doświadczeń “oazowych” uformował Ruch Żywego Kościoła (późniejsze Światło-Życie). Zdecydowanego patrona swoich eksperymentów znalazł ks. Blachnicki w metropolicie krakowskim kard. Karolu Wojtyle. Jak wspominał potem sam F. Blachnicki w książce Godziny Taboru K. Wojtyła uważał że ruch oazowy Blachnickiego to “przetłumaczona na język pewnego ruchu, pewnego działania, eklezjologia Vaticanum Secundum”.

Po zaprowadzeniu NOM w roku 1970 przyszła pora na celebrację ideału koncelebry. W roku 1971 na szczycie góry Błyszcz (945 m n.p.m.) w Beskidzie Sądeckim odbył się zlot gwiaździsty “żywego Kościoła”. Jak wspominał potem sam ks. Blachnicki: “Na szczycie góry przeżyliśmy wówczas koncelebrę w gronie około 600 uczestników. Oazy zeszły się z całej okolicy. Dzień ten stał się tak głębokim i pięknym przeżyciem, że spontanicznie nazwaliśmy to miejsce: Tabor, góra Przemienienia. (…) Spotkanie z Kardynałem Karolem Wojtyłą na szczycie tej samej góry w następnym roku (1972) (…) stało się kolejną, niezapomnianą godziną Taboru w dziejach naszego ruchu. (…) Co roku od owej pamiętnej godziny Taboru w 1972 roku aż do opuszczenia Polski przez Kardynała, zapraszany był on i uczestniczył w oazowych dniach wspólnoty. Nieraz, w miarę przybywania oaz wielkich, w kilku punktach tego samego dnia.”

Oczywiście członkom ruchu ks. Blachnicki wykładał swoje utrwalone już, opisane w poprzedniej części poglądy na liturgię jako aktywne, uczuciowe, samocelebrujące się zgromadzenie. W jednym z listów tak pisał:

“Liturgię Eucharystyczną musimy pojmować najpierw jako zbawczy dialog człowieka z Bogiem, jako miejsce aktualizowania się zbawczego dialogu. Tutaj Bóg staje przed nami, przed każdym z nas, w słowie i sakramencie. Liturgia polega na uobecnianiu Bożego wezwania w słowie i sakramencie, które ma wyzwolić naszą odpowiedź, odpowiedź naszej wiary. Poprzez te znaki, w których Chrystus staje się obecny wśród nas, mamy spotkać się z Nim, wejść z Nim w bezpośredni, żywy kontakt, nawiązać z Nim dialog. Dlatego też cała liturgia jest martwa, jest właściwie bezowocna i bezskuteczna, jeżeli tylko są sprawowane pewne ceremonie i znaki, a nie dokonuje się poprzez te obrzędy wejście każdego z nas w sposób osobowy, wewnętrzny, w kontakt z Bogiem. (…)
Liturgia jest miejscem zbawczego dialogu z Bogiem, a potem z braćmi. W liturgii mamy nie tylko zjednoczyć się z Bogiem, ale zjednoczyć się między sobą i przeżyć w znaku zewnętrznym tę prawdę, że jesteśmy wspólnotą, że jesteśmy Kościołem, że jesteśmy ludem Bożym. I znów zależy to od nas, od naszego otwarcia się nie tylko ku Bogu, ale także ku braciom. (…) Kiedy przychodzimy na zgromadzenie liturgiczne to przychodzimy nie po to, żeby spełnić swój osobisty obowiązek religijny i nie po to, żeby osobiście się wzbogacić słowem Bożym czy łaską Bożą. Liturgia nie jest jakimś, można by użyć tego porównania, sklepem, gdzie każdy przychodzi, żeby zakupić dla siebie jakiś towar, który jest mu potrzebny. W liturgii nie ma tego, że ustawiamy się w ogonku i każdy bierze to, co jest jego i odchodzi zadowolony do domu. Liturgia w całości jest znakiem tego, czym jest Kościół, to znaczy znakiem wspólnoty. Idąc na mszę świętą, czy na inne zgromadzenie liturgiczne, idziemy po to, żeby łączyć się we wspólnotę, żeby dać wyraz temu, że każdy z nas jest członkiem wspólnoty, żeby przeżyć swoją jedność z całą wspólnotą Kościoła i żeby ją zewnętrznie wyrazić. W zgromadzeniu liturgicznym muszę poczuć się członkiem wspólnoty Kościoła, muszę wejść z całą świadomością w to zgromadzenie, w istotę chrześcijaństwa i Kościoła, to znaczy we wspólnotę z Bogiem i z braćmi.”


Powyższemu nowemu rozumieniu Mszy jako synaksy – spotkania braci odpowiadało nowe rozumienie Komunii świętej:

“Znamy wszyscy z nauki katechizmu pojęcie świętokradzkiej czy niegodnej komunii świętej. Większość ludzi ma jednak fałszywe wyobrażenie o tym, co to znaczy przyjąć niegodnie, świętokradzko komunię świętą. Popularnie się mówi, że znaczy to przyjąć Jezusa do serca skalanego grzechem. Otóż, jeżeli się zastanowimy nad znaczeniem tego zdania, to dojdziemy do wniosku, że ono nie ma sensu. Zjednoczenie z Chrystusem może się bowiem dokonać tylko osobowo, to znaczy przez wiarę i miłość. Jeżeli ktoś nie ma w sobie wiary i miłości, to znaczy, mówiąc językiem katechizmowym, nie jest w stanie łaski uświęcającej, to nie jest zdolny dojść do komunii, czyli do zjednoczenia z Chrystusem. Chrystus nie wchodzi do naszego serca na jakiś sposób materialny. Chrystus daje nam siebie i czeka na naszą odpowiedź wiary i miłości. Przyjmując komunię, czyli przyjmując Ciało Chrystusa, wyznaję przez to, że jestem w jedności z Chrystusem i ze wszystkimi, którzy przy tym samym stole ten sam Chleb pożywają. To jest znak jedności. (…) Cała liturgia Eucharystyczna przed samą komunią sakramentalną przygotowuje nas do tego, żebyśmy weszli wewnętrznie w jedność z Bogiem i z braćmi. To musimy zrobić przedtem, bo komunia sakramentalna jest znakiem jedności już istniejącej w głębi naszej osoby. Komunia nie sprawia dopiero tej jedności, tylko ją jak gdyby potwierdza, wyraża zewnętrznie, pogłębia, umacnia. To, co jest istotą tego sakramentu, już musimy przynieść ze sobą: ja już muszę być w komunii, w jedności z Bogiem i z braćmi przez wiarę i miłość, aby móc uczestniczyć w sakramencie jedności, w Eucharystii. To są podstawowe, istotne sprawy naszego uczestnictwa w liturgii. Liturgia musi być znakiem zewnętrznym naszej jedności z Bogiem, naszej jedności z braćmi.”

Cała liturgika ks. Blachnickiego budowana jest na opozycji nowej, posoborowej liturgii "żywej" tj. wspólnotowej do wcześniejszej liturgii “martwej” z indywidualnymi modlitwami wiernych towarzyszącymi składaniu Najświętszej Ofiary przez kapłana:

“Dopiero wtedy, kiedy wypełnimy te wszystkie znaki i obrzędy liturgiczne wewnętrznym, osobowym zaangażowaniem, liturgia staje się żywą liturgią, narzędziem i środkiem budowania żywego Kościoła. Dlatego, jeżeli mówimy o żywym Kościele, możemy także mówić o zgromadzeniu żywego Kościoła. Nie każda liturgia, nie każdy obrzęd sprawowany w naszych kościołach jest tak przygotowany od strony zewnętrznej i tak przeżyty, żeby można było powiedzieć: to jest zgromadzenie żywego Kościoła. Ale musimy do tego dążyć, to znaczy ciągle pracować.”

Szczytowym momentem i wyrazem liturgii nie jest już zatem Ofiara lecz uczta (por.): “Cała msza święta od początku do końca, we wszystkich swoich elementach ma wyrażać jedność, wspólnotę. A szczytowym wyrazem tej jedności jest wspólna Uczta Eucharystyczna: że pożywamy ten sam Chleb, zasiadamy do tego samego stołu. (…)

Bo co to za znak jedności, co to za Uczta Eucharystyczna, jeżeli na kilkaset obecnych ludzi w kościele tylko delegacja przystępuje do Komunii świętej. Kilka osób wybranych podchodzi do ołtarza, przyjmuje Ciało Pańskie, a ogromna większość w tym momencie się wyłącza z jedności. Przekreślamy zupełnie sens naszego uczestnictwa we mszy świętej. Bo msza święta jest Wieczerzą Pańską, jest ucztą jedności. I co to za uczta bez spożywania? To jest tak, jak byśmy zaprosili do stołu gości z okazji jakiejś wielkiej uroczystości rodzinnej i przybyło tych gości kilkadziesiąt i wszyscy są przy stole, ale w pewnym momencie przynosi się potrawy i teraz wszyscy wstają od stołu i ustawiają się pod ścianami czy w kątach, a tylko cztery czy pięć osób pozostaje i spożywają posiłek. Czy jest to możliwe, czy jest to do pomyślenia? A myśmy to zrobili tu właśnie, we mszy świętej, w czasie Wieczerzy Pańskiej, taki nonsens. I on jest powszechny w naszych kościołach.”


Dramatem dla ks. Blachnickiego jest zatem gdy ktoś uczestniczy w Mszy św. na tradycyjny sposób np. poprzez adorację Eucharystyczną: “A nawet, jeżeli wielu ludzi przystępuje do Komunii świętej, to jak to wygląda? Każdy przepychając się przez tłum, potrącając po drodze swoich braci, nie widząc ich w ogóle, idzie po to, żeby przyjąć swojego Pana Jezusa. Jak przyjmie tego swojego Pana Jezusa, to ucieka w jakiś kąt i pogrąża się w milczeniu, w modlitwie, rozmawia ze swoim Panem Jezusem, a nic go nie obchodzi Kościół, wspólnota, bracia. Załamuje się śpiew, załamuje się wspólna modlitwa, dla tych ludzi istnieje tylko mój Pan Jezus. Jest tylko Komunia z Chrystusem, a nie ma Komunii z braćmi, ze wspólnotą, z Kościołem.”

“W naszych katechizmach musimy poprawić definicję sakramentu Eucharystii. Bo jeżeli jest napisane, że jest to sakrament Ciała i Krwi Pańskiej, że jest to chleb i wino przemienione w Ciało i Krew Chrystusa, oczywiście jest to prawda, ale to nie jest pełna prawda. Prawdziwa definicja sakramentu, jako znaku widzialnego pewnej niewidzialnej rzeczywistości, powinna brzmieć w ten sposób: “Eucharystia jest to pożywanie Ciała Pańskiego we wspólnocie ludu Bożego”. Do pełni Eucharystii należy pożywanie i to pożywanie we wspólnocie. (…) Oto tajemnica jedności, Eucharystia – sakrament jedności. Starajmy się w ten sposób przeżywać Eucharystię i starajmy się czynić to, co jest w naszej mocy, to co od nas zależy, żeby wszędzie Eucharystia przybrała taką formę, taką postać. To jest wielkie zadanie, które staje przed nami, i które nam nakreślił II Sobór Watykański. Nie możemy spełnić dzisiaj lepszego czynu apostolskiego jak czyn polegający na jak najlepszym, jak najpełniejszym ukształtowaniu Eucharystii jako sakramentu jedności.”



Ks. S. Dziwisz, kard. K. Wojtyła i ks. F. Blachnicki w drodze na górę Błyszcz
marta1012
Mylisz się ks.Blachnicki. To nie jest uczta to golgota.To niekrwawa ofiara Pana Jezusa za nasze grzechy. Sobór Vat.II to wielka pomyłka skoro uczestniczyli w nim protestanci i masoni. Odebrano nam klejnot Mszy Św. tzw.Trydenckiej. Mój syn będąc na oazie z ks. Blachnickim powiedział że to jest najkrótsza droga do utraty wiary.
V.R.S.
Pogratulować roztropności syna.
V.R.S.
@Ewa Maria Monika
Najdziwniejsze jest że sam F. Blachnicki przyznawał że coś mu ten system oazowy nie działa: "W Ruchu Oazowym zaczęliśmy pracować z dziećmi, a potem z młodzieżą. Wyniki były właściwie bardzo dobre. Potem pokazało się jednak, że ta młodzież, która z entuzjazmem i zapałem uczestniczyła w oazach, gdy opuszczała szkołę średnią, gdzieś się gubiła i znikała"
Ale jaka była recepta …Więcej
@Ewa Maria Monika
Najdziwniejsze jest że sam F. Blachnicki przyznawał że coś mu ten system oazowy nie działa: "W Ruchu Oazowym zaczęliśmy pracować z dziećmi, a potem z młodzieżą. Wyniki były właściwie bardzo dobre. Potem pokazało się jednak, że ta młodzież, która z entuzjazmem i zapałem uczestniczyła w oazach, gdy opuszczała szkołę średnią, gdzieś się gubiła i znikała"
Ale jaka była recepta? Rozszerzyć go na inne, starsze grupy wiekowe i parafie, czyli jak mawiał towarzysz Lejba Bronsztejn "rewolucja na wszystkich frontach" - por. np. wordpress.com/2021/09/18/f-blachnicki-i-rewolucja-w-kosciele/
Quas Primas
Oooo? Wujek w całej okazałości!