Przestańmy zaprzeczać: Ukraina to wojna zastępcza, która doprowadzi do szerszej wojny światowej

Brandon Smith
Na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę w artykule "Order Out Of Chaos: How The Ukraine Conflict Is Designed To Benefit Globalists" („ Porządek z chaosu: jak konflikt na Ukrainie jest zaprojektowany, by przynieść korzyści globalistom ) dowodziłem, że amerykańskie buty będą na miejscu w ciągu kilku miesięcy. Myliłem się - jak się okazuje, amerykańskie i europejskie siły zbrojne już tam były. Ukraina od samego początku była wojną zastępczą. Ale czym tak naprawdę jest wojna zastępcza? Oznacza to, że wojska rosyjskie walczą z żołnierzami ukraińskimi, w których biorą udział zachodni "doradcy" i najprawdopodobniej amerykańskie i europejskie siły specjalne, nie wspominając o pracownikach amerykańskiego wywiadu wykorzystujących wszystkie technologie gromadzenia informacji, jakimi dysponuje Departament Obrony. Innymi słowy, rosyjscy żołnierze są zabijani przez zachodnie zasoby. Niektórzy pro-ukraińscy obywatele mogą zapytać, dlaczego jest to problem?

Aby zrozumieć powagę tej sytuacji, musimy najpierw zbadać jej znaczenie historyczne.

Najbliższym wydarzeniem historycznym, do którego mógłbym przyrównać Ukrainę, jest Wietnam, kiedy komunistyczne elementy w kraju otrzymywały stałą pomoc, broń, a nawet wojsko z Chin oraz pomoc pieniężną i technologiczną ze Związku Radzieckiego. Wietnam był w zasadzie "bezpieczną" areną czy też klatką, w której Zachód i komunizm mogły się zmierzyć, nie ryzykując większej wymiany jądrowej. Globaliści mogli usiąść wygodnie, zrelaksować się i oglądać widowisko, podczas gdy Amerykanie poświęcali swoje życie w konflikcie, który nie musiał istnieć.

Ukraina jest podobna, ale tym razem stawka jest znacznie wyższa. Prawdopodobnie właśnie dlatego media głównego nurtu i Biały Dom w pełni zaprzeczają, że Ukraina jest w ogóle wojną zastępczą, i konsekwentnie bagatelizują złożone zaangażowanie zachodnich zasobów wojskowych. Faktem jest, że Ukraina już dawno by upadła, gdyby nie to, że Rosja tak naprawdę nie mierzy się z Ukrainą, lecz z siłami proxy złożonymi z amerykańskich i europejskich elementów wsparcia, dostarczających informacji, broni i prawdopodobnie bezpośredniego wsparcia kinetycznego.

W artykule „Ukraina dowiaduje się o wartości uzbrojonego obywatela, ale o wiele za późno”, opublikowanym 2 marca, zauważyłem, że ukraińskie programy "milicyjne" wprowadzane w ostatniej chwili, podczas gdy wojska rosyjskie błyskawicznie przemaszerowały przez Donbas, były tylko atrapą. Media zachowywały się tak, jakby obywatele, którzy przeszli zaledwie kilkutygodniowe szkolenie, mieli coś zmienić w tej wojnie; to był nonsens. Moim zdaniem narracja powstańcza miała być przykrywką dla dobrze wyszkolonych zachodnich sił, które już są na miejscu i dysponują zaawansowaną technologią przeciwpancerną i przeciwlotniczą. Jak stwierdziłem w tym artykule:

"Dziś, gdy Rosja dokonuje inwazji, Ukraińcy nie mają nawet podstawowych środków obrony. Ich zdolność do powstrzymania Rosjan w ogóle zależy od amerykańskich systemów rakietowych, takich jak Javelin, które są stale dostarczane ukraińskiemu wojsku.

Również metody, których siły ukraińskie używają do zastawiania zasadzek na rosyjskie kolumny pancerne, są dość zaawansowane i znane. Podejrzewam, że obecnie na Ukrainie działają zewnętrzni "doradcy" wojskowi (być może amerykańscy). Zaawansowana taktyka zasadzek w stylu partyzanckim i jej rezultaty przypominają szkolenie, jakie często przechodzą Zielone Berety lub SAS. W styczniu Wielka Brytania wysłała na Ukrainę broń przeciwczołgową wraz z niewielką grupą "instruktorów".

Być może się mylę, ale jeśli tak jest, to byłoby to dyplomatycznie katastrofalne, gdyby okazało się, że takie zespoły doradców są zaangażowane w walki...". Niedługo po tym, jak napisałem te słowa, strumień przecieków informacji ujawnił, że zaangażowanie wojskowe USA i UE było o wiele głębsze, niż się spodziewałem.

Francuski dziennikarz i starszy korespondent międzynarodowy Le Figaro, Georges Malbrunot, wrócił z Ukrainy z rewelacjami, że Amerykanie "bezpośrednio kierują" wojną na miejscu. Dodał, że on i wolontariusze, z którymi był, "prawie zostali aresztowani" przez urzędników i że zmuszono ich do podpisania umowy "do końca wojny", która odmawiała im prawa do publicznego opowiedzenia o okolicznościach, których byli świadkami.

Powołując się na francuskie źródło wywiadowcze, Malbrunot napisał również, że brytyjskie jednostki SAS "były obecne na Ukrainie od początku wojny, podobnie jak amerykańskie jednostki Deltas".

Było to oczywiste na podstawie zaawansowanej taktyki stosowanej przez siły "ukraińskie" w celu powstrzymania rosyjskiego natarcia, ale relacje z pierwszej ręki potwierdzają, że problem jest prawdziwy. New York Times i inne media publikują rzadkie informacje o zaangażowaniu USA w wymianę informacji wywiadowczych z Ukraińcami, która doprowadziła bezpośrednio do śmierci wielu rosyjskich generałów, a także do zniszczenia ważnych zasobów, takich jak samoloty transportowe i rosyjski okręt flagowy Moskwa.

W międzyczasie urzędnicy Pentagonu i Joe Biden nieustannie zaprzeczają, że Ukraina jest "wojną zastępczą". Jeśli to nie jest wojna zastępcza, to nie wiem, co nią jest. Bez zaangażowania USA, Wielkiej Brytanii i UE nie ma żadnej wojny. Byłaby już zakończona, a Ukraina poddałaby się kilka tygodni temu.

Ludzie mogą się spierać, czy to dobrze, czy źle. Jak już wspominałem w wielu artykułach, nie mam zdania na ten temat, ponieważ całe to wydarzenie wydaje się odwracać uwagę od znacznie ważniejszego zagrożenia, jakim jest globalna zapaść gospodarcza i kryzys inflacyjny. Należy pamiętać, że jest to wojna zastępcza, a sama obecność amerykańskich i europejskich zasobów wojskowych na Ukrainie może zostać wykorzystana przez Rosję do rozszerzenia działań poza region Donbasu.

Nie tylko to, ale także usprawiedliwia szerszą taktykę, która jest bezpośrednio wymierzona w USA i Europę. Na przykład, wojna zastępcza pozwala Rosji na uzasadnione argumenty za całkowitym odcięciem UE od zasobów ropy i gazu ziemnego, które zaspokajają (oficjalnie) 40% zapotrzebowania Europy na energię. Uzasadnia ona rosyjskie strategie gospodarcze, w tym sojusze z Chinami, mające na celu wyeliminowanie dolara amerykańskiego jako światowej waluty rezerwowej. W związku z sytuacją na Ukrainie jeszcze w tym roku spodziewam się ataków cyberwojennych. Przynajmniej winą za takie ataki zostaną obarczone Rosja i Chiny, niezależnie od tego, czy rzeczywiście są one za nie odpowiedzialne.

Czy obecność wojsk amerykańskich i europejskich na Ukrainie oznacza, że niebawem wybuchnie globalna wojna jądrowa, czy to mało prawdopodobne? Tak jak Wietnam nie doprowadził do wojny nuklearnej między Rosją, Chinami i USA, mimo że KBN otrzymywał stałe dostawy i szkolenia od wojsk radzieckich i chińskich, tak samo małe są szanse na wybuch globalnej wojny nuklearnej na Ukrainie (małe , ale coraz bardziej prawdopodobne, a w Iranie bardziej możliwe dopow). Wzajemna destrukcja nie służy interesom globalistów, a przynajmniej nie wtedy, gdy mają oni nadzieję w najmniejszym stopniu przewidzieć jej wynik.

Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby w tej dekadzie w ramach konfliktu regionalnego na świecie pojawiła się przynajmniej jedna chmura grzybów. Ponadto wojna światowa nie musi mieć charakteru nuklearnego, aby była katastrofalna w skutkach. Media rozrywkowe zawsze przedstawiają III wojnę światową jako błyskawiczną, błyskawiczną, w której wystrzeliwane są rakiety, a rozbita cywilizacja ocalałych musi pozbierać się z gruzów. Nigdy nie pokazuje się natomiast długotrwałej wojny na wyniszczenie finansowe, zakłócenia w łańcuchu dostaw, ataki cybernetyczne i przeciągające się bitwy regionalne, w których Amerykanie są wysyłani za granicę, aby umierali bez żadnego celu, poza udawaniem, że te spory terytorialne to w jakiś sposób "nasza odpowiedzialność".

To, co widzę na Ukrainie, to początki wojny niepodobnej do żadnej innej; wojny, w której bronią są przede wszystkim środki pośrednie i finansowe, a nie kinetyczne. Ze względu na globalną współzależność handlową wiele narodów zachodnich jest całkowicie bezbronnych w tego rodzaju konflikcie. Nie jesteśmy w stanie się bronić, ponieważ nasze systemy gospodarcze opierają się na modelu, który wymaga od nas rezygnacji z produkcji krajowej na rzecz korzystania z zasobów i przemysłu innych krajów.

Nigdy nie było to bardziej prawdziwe niż w naszych stosunkach z Chinami, które kontrolują około 20% wszystkich towarów eksportowanych do USA. Chiny ściśle sprzymierzyły się z Rosją. To się nie zmieni, ponieważ Chiny wiedzą, że Zachód nie może nic na to poradzić - w grę wchodzi zbyt duża siła ekonomiczna. Co więcej, wydarzenia na Ukrainie są prawdopodobnie prekursorem inwazji Chin na Tajwan.

Jeśli taki jest plan, to Chiny musiałyby poczekać na optymalne warunki pogodowe po porze monsunowej, czyli gdzieś we wrześniu. Zaczęłoby się od bombardowań rakietowych i ataków na infrastrukturę, po czym na początku października nastąpiłby atak amfibijny.

Wojna zastępcza na Ukrainie jest kluczowym momentem w przyszłej historii (wraz z potencjalną inwazją na Tajwan), ponieważ daje globalnym interesom mocarstwowym, marzącym o "wielkim resecie", możliwość zrzucenia na "fale losu" wywołanego przez siebie przed laty światowego kryzysu gospodarczego. Mogą powiedzieć, że załamanie nastąpiło tylko z powodu pychy suwerennych narodów i "nic nie znaczących granic". Jeśli USA i Europa są bezpośrednio zaangażowane w zabijanie rosyjskich żołnierzy, i zostanie to szeroko ujawnione, wówczas rosyjska strona narracji stanie się jasna, a zachodnia - zamglona. Bezpośredni rosyjski odwet staje się logiczny i racjonalny, a nie szaloną reakcją narodu kierowanego przez szaleńca, jak twierdzą media głównego nurtu.

Obie strony tego teatru kabuki muszą mieć poczucie, że są usprawiedliwione w eskalowaniu małej wojny w wojnę światową. Tak to zawsze działało. Kiedy ludność klasy robotniczej staje się zbyt niesforna i pojawia się groźba buntu przeciwko establishmentowi, elity wszczynają wojnę. To jak w zegarku. Ta taktyka osłabia ludność, zmniejsza liczbę walczących mężczyzn w wieku produkcyjnym, którzy w przeciwnym razie mogliby stanowić zagrożenie dla klasy rządzącej, i wywołuje strach i panikę wystarczające do przekonania społeczeństwa, by oddało więcej swoich swobód.

Obecnie dziką kartą jest reakcja społeczeństw USA i Europy, a także, w pewnym stopniu, Rosji. Stary dowcip brzmi: "Co by było, gdyby zorganizowano wojnę, a nikt nie stawiłby się do walki?". To właśnie teraz jest potencjalna rzeczywistość, ponieważ to od opinii publicznej zależy, jak daleko posunie się sprawa Ukrainy. Czy większość Amerykanów i Europejczyków jest gotowa wysłać swoich synów, a w niektórych przypadkach córki, aby walczyli i umierali za Donbas? Czy obywatele Rosji są gotowi walczyć i umierać poza granicami Ukrainy?

Wiele osób wygłasza ostatnio wielkie mowy, ale czy to jest rzeczywiście wzgórze, na którym są gotowi umrzeć? Myślę, że nie. Dlaczego? Ponieważ w głębi duszy większość ludzi wie, że ta wojna to farsa, gra na globalnej szachownicy prowadzona przez elity o nikczemnych aspiracjach. Wiedzą, że powody wojny nie są czyste, po żadnej ze stron. Cnotliwie sygnalizują poparcie dla Ukrainy, ale nigdy nie będą gotowi pójść i ryzykować życiem za ukraińską ziemię. Nie są też gotowi ryzykować życia członka rodziny za Ukrainę.

Podejrzewam, że globaliści już o tym wiedzą, ponieważ narracja odchodzi od prób przekonania Amerykanów, że konieczne jest otwarte zaangażowanie militarne. Przerzucą się na ekonomiczną stronę konfliktu w nadziei, że katastrofa fiskalna zamroczy umysły opinii publicznej i sprawi, że jutro będzie ona bardziej skłonna poprzeć szerszą wojnę.
Stop The Denial: Ukraine Is A Proxy War That Will Lead To Wider World War - Alt-Market.us
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
.
Edward7
Rosja spodziewa się otrzymać w tym roku 1 bilion rubli dodatkowych przychodów z ropy i gazu
Rosja spodziewa się w tym roku otrzymać biliona rubli dodatkowych dochodów z ropy i gazu, powiedział w piątek minister finansów Anton Siluanov, dodając, że część gratyfikacji zostanie przeznaczona na ofensywę wojskową Moskwy na Ukrainie. „Spodziewamy się, że zgodnie z prognozą, którą sporządziliśmy z …Więcej
Rosja spodziewa się otrzymać w tym roku 1 bilion rubli dodatkowych przychodów z ropy i gazu

Rosja spodziewa się w tym roku otrzymać biliona rubli dodatkowych dochodów z ropy i gazu, powiedział w piątek minister finansów Anton Siluanov, dodając, że część gratyfikacji zostanie przeznaczona na ofensywę wojskową Moskwy na Ukrainie. „Spodziewamy się, że zgodnie z prognozą, którą sporządziliśmy z Ministerstwem Rozwoju Gospodarczego, otrzymamy do jednego biliona rubli (14,4 mld dolarów) dodatkowych przychodów z ropy i gazu” – powiedział Siluanow w wypowiedziach emitowanych w telewizji publicznej.
Minister powiedział, że rząd planuje wydać dodatkowe dochody w tym roku, zamiast odkładać je na bok. Powiedział, że pieniądze zostaną przeznaczone na „dopłaty” dla emerytów i rodzin z dziećmi oraz na przeprowadzenie „operacji specjalnej” na Ukrainie, nawiązującej do ofensywy Moskwy w sąsiednim kraju. „Są na to środki” – dodał Siluanov. Zachód wprowadził bezprecedensową falę sankcji wobec Moskwy, aby ukarać Kreml za wysłanie wojsk na Ukrainę 24 lutego, ale pozostawił dostawy rosyjskiej ropy i gazu nietknięte. Putin ostatnio kpił z sankcji, twierdząc, że „chaotyczne działania” Europy doprowadziły do zwiększenia dochodów Rosji z ropy i gazu.

Rusia calcula recibir un billón de rublos en ingresos adicionales por petróleo y gas este año - mpr21