alex1971
447

FATIMA Objawienie wrześniowe - Przygotowania do wielkiego cudu

Wielki tłum

Uwięzienie dzieci wzbudziło taką sensację, że zainteresowanie wydarzeniami w Cova wzrosło jeszcze bardziej. W rezultacie 13 września na miejsce objawień przybyło około 25 tysięcy ludzi. Tłum był tak gęsty, że dzieci z trudem przeciskały się między ludźmi, aby dojść do Cova. Łucja obrazowo opisała to doświadczenie w swoich wspomnieniach:

Kiedy zbliżyła się godzina, przeciskałam się z Hiacyntą i Franciszkiem przez tłum ludzi, który nam ledwo pozwalał przejść. Ulice były pełne ludzi. Wszyscy chcieli nas widzieć i rozmawiać z nami. (...) niektórzy krzyczeli z drzew, inni z muru, na którym siedzieli, aby nas zobaczyć, gdy przechodziliśmy. Jednym obiecując spełnienie ich życzeń, innym podając rękę, aby mogli się podnieść z ziemi, mogliśmy się dalej posuwać dzięki kilku mężczyznom, którzy torowali nam drogę przez tłum

Ludzie przedstawiają prośby

Można powiedzieć, że żądania tłumu były częścią ceny za popularność, a przynajmniej rozgłos, jaki zyskały dzieci dzięki objawieniom Matki Bożej. Łucja przyrównała to doświadczenie do doświadczenia Jezusa, który przechodził przez naciskające na niego tłumy ludzi domagających się uzdrowień i innych błogosławieństw:

Padali na kolana przed nami, prosząc, byśmy Matce Bożej przedstawili ich prośby. Inni, którzy nie mogli się do nas dostać, wołali z daleka:

- Na miłość Boską, proście Matkę Boską, żeby mi wyleczyła mego syna kalekę.

Ktoś inny wołał:

- Niech wyleczy moje niewidome dziecko. A znowu inny:

- A moje jest głuche. I znowu inny:

- Niech mi przyprowadzi z wojny do domu mego męża i mego syna.

- Niech mi nawróci grzesznika.

- Niech mnie uzdrowi z gruźlicy itd.

Tam ukazała się cała nędza biednej ludzkości


Wiemy, że do Cova da Iria nie przyszły wyłącznie osoby wierzące. Część ludzi przyciągnęła zwykła ciekawość: byli niczym kierowcy samochodów, którzy „gapią się", przejeżdżając obok miejsca wypadku w nadziei, że uda im się coś zobaczyć. Zjawili się też niewierzący, którzy chcieli wyszydzić to, co ich zdaniem było wielkim oszustwem dokonywanym pod płaszczykiem wiary. Jednak przyszło też wielu pobożnych, wiedzionych pełnym wiary oczekiwaniem. To o nich Łucja pisała:

Dziękuję Bogu i ofiaruję Mu wiarę naszego dobrego ludu portugalskiego. Myślę, że jeżeli ci ludzie na kolana padali przed trojgiem biednych dzieci, jedynie dlatego, że z miłosierdzia Bożego doznały łaski rozmawiania z Matką Boską, to co by dopiero robili, gdyby widzieli przed sobą samego Jezusa Chrystusa?

Matka Boża przybywa

Nie bez trudu dzieci dotarły w końcu do Cova da Iria, na miejsce, w którym ukazywała się im Matka Boża. Zaczęły odmawiać Różaniec razem ze zgromadzonym tłumem. Nagle ujrzały błysk światła, który zawsze poprzedzał przyjście Maryi. I rzeczywiście, Matka Boża ukazała się nad skalnym dębem. Krótka rozmowa zaczęła się jak zwykle od pytania Łucji: „Czego Pani sobie życzy ode Mnie?". Maryja odpowiedziała jak zawsze: „Odmawiajcie w dalszym ciągu Różaniec, żeby uprosić koniec wojny"

Nieustanne przypominanie o potrzebie odmawiania Różańca dla osiągnięcia pokoju na świecie powinno wywrzeć na nas wszystkich trwałe wrażenie. To uporczywe napominanie przez Matkę Bożą przywodzi na myśl pewną historię z życia św. Jana Apostoła, a dokładniej z czasów jego starości. Apostoł miał już wtedy przy sobie grupę uczniów, którzy stale mu towarzyszyli. Każdego dnia prosili go: „Opowiedz nam coś o Jezusie". I każdego dnia Święty udzielał im tej samej odpowiedzi: „Moje dzieci, kochajcie się wzajemnie!". W końcu jeden z uczniów powiedział: „Spędziłeś trzy lata z naszym Panem jako Jego uczeń. Później spisałeś czwartą księgę Ewangelii. Mógłbyś nam tyle opowiedzieć, ale kiedy prosimy cię, abyś to zrobił, zawsze odpowiadasz to samo! Nie mógłbyś powiedzieć nam czegoś innego?". Święty Jan odparł: „Miłość bliźniego to przykazanie Chrystusa. Jeżeli uda się wam je wypełnić, to wypełnicie już wszystko!". Jeżeli pamiętamy, aby spełniać prośbę Maryi o codzienne odmawianie Różańca w intencji pokoju na świecie i za nawrócenie grzeszników, to najprawdopodobniej spełnimy także Jej pozostałe prośby.

Odniesienie do tajemnic różańcowych

Podczas wrześniowego objawienia Matka Boża zapowiedziała szereg wizji, które dzieci ujrzą w październiku oraz obiecany cud, który miał przekonać ludzi, że Maryja naprawdę ukazywała się w Cova:

W październiku przybędzie również nasz Pan, Matka Boża Bolesna z Góry Karmel i święty Józef z Dzieciątkiem Jezus, żeby pobłogosławić świat.

Znaczenie tych obrazów jest bardzo głębokie i niewątpliwie wiążą się one z tajemnicami Różańca. Można uznać je za wezwanie do świętości na każdym etapie życia i w każdym doświadczeniu, które nas spotyka.

Matka Boża mówi dzieciom o ich pokucie

Jako dobra i kochająca Matka Maryja udzieliła dzieciom pochwały i zachęty odnośnie do czynionych przez nie aktów pokutnych. Dodała też jednak słowo ostrzeżenia, aby dzieci nie wyrządziły sobie krzywdy:

Bóg jest zadowolony z waszych serc i ofiar, ale nie chce, żebyście w łóżku miały sznur pokutny na sobie. Noście go tylko w ciągu dnia

Z jak wielką wspaniałomyślnością mali wizjonerzy składali ofiary w akcie zadośćuczynienia Bogu. Ich zapał był po prostu heroiczny, co charakteryzuje osoby święte! W zapale jednak można czasami uczynić coś nierozsądnego, zbliżając się do niebezpiecznej skrajności. Przypuszczalnie tak właśnie było w przypadku jednej z pokutnych praktyk, które podjęły dzieci. Oto w jaki sposób Łucja wyjaśnia pokutę, polegającą na noszeniu sznura w pasie:

Idąc z naszymi owieczkami po drodze, znalazłam kawałek sznura od wozu. Podniosłam go i dla żartu owinęłam nim sobie ramię. Zauważyłam, że ten sznur sprawia mi dotkliwy ból. Powiedziałam wtedy do moich kuzynów:

Słuchajcie! To boli! Moglibyśmy się nim wiązać i nosić na sobie jako umartwienie z miłości do Jezusa

Jeżeli duchowe życie prowadzi się bez pomocy kierownika, można czasami podjąć decyzje, przed którymi przestrzegłaby roztropna i doświadczona osoba. W pewnym sensie tak właśnie stało się w przypadku trojga małych pastuszków. Łucja zaproponowała opisaną wyżej pokutę swoim małym kuzynom, a oni natychmiast ją przyjęli. Przecięli sznur i rozdzieli między siebie jego części. Noszenie go sprawiało dzieciom olbrzymi ból. Sznur był gruby i szorstki, a oni czasami zbyt ciasno się nim obwiązywali. W nocy często nie mogli się przez to wyspać. Znoszenie tej niewygody najwięcej cierpień sprawiało Hiacyncie, która niekiedy wręcz nie mogła powstrzymać się od płaczu. Za każdym razem, kiedy Łucja mówiła jej, aby zdjęła sznur, Hiacynta odpowiadała, że chce złożyć ofiarę naszemu Panu jako zadośćuczynienie za zniewagi, których doświadcza, i w intencji nawrócenia grzeszników. Oczywiście, kiedy dzieci usłyszały, że Bóg nie chce, aby spały owinięte sznurem, natychmiast zaniechały tej praktyki. Wiedziały, że najwspanialszą ofiarą jest posłuszeństwo Bogu. Co więcej, Bóg nie byłby zadowolony z pokuty, która stałaby w sprzeczności z posłuszeństwem wobec Niego.

To doświadczenie dzieci może być dla nas pożyteczną lekcją. Po pierwsze, musimy zawsze roztropnie wybierać sposób umartwiania się. Niektórzy ludzie mogą wykonywać określone praktyki pokutne, inni nie. Są na przykład ludzie, którzy mogą pościć, nie ponosząc uszczerbku na zdrowiu, podczas gdy innym post bardzo by zaszkodził. Ci drudzy prawdopodobnie najlepiej by zrobili, gdyby w ramach umartwiania po prostu zrezygnowali z rzeczy, które lubią. Po drugie, decydując się na pokuty cielesne, musimy również praktykować cnotę w sercu. Na przykład wykazalibyśmy poważny brak konsekwencji, gdybyśmy odmawiali sobie pewnych potraw, a jednocześnie nie chcieli wybaczyć ludziom, którzy wyrządzili nam krzywdę lub nie podejmowali wysiłku, aby zapanować nad skłonnością do gniewu i zdenerwowania. Tak właśnie czynili faryzeusze znani z Ewangelii. Pościli dwa razy w tygodniu, a nie potrafili kochać bliźniego i przebaczać mu. Jeszcze gorzej postępowaliby ludzie, którzy na zewnątrz czyniliby pokutę, podczas gdy nadal świadomie dopuszczaliby się grzechów. Żal za grzechy jest jedną z najskuteczniejszych i najbardziej przyjemnych Bogu praktyk pokutnych, jakie możemy Mu ofiarować. Kiedy król Dawid popełnił poważny grzech, powiedział: „Moją ofiarą, Boże, duch skruszony; nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym" (Ps 51, 19).

Łucja przedstawia prośby do Matki Bożej

Rozmowa z Maryją zakończyła się tak jak podczas poprzednich objawień - Łucja przedstawiła Matce Bożej prośby przekazane jej przez ludzi. Tuż przed objawieniem wiele osób przeciskało się do dzieci, aby przedstawić im swoje troski i prosić o wstawiennictwo Maryi. Nie ulega wątpliwości, że ludzkie niedole głęboko poruszały dzieci.

Kiedy Matka Boża odchodziła, Łucja zawołała z wielką prostotą: „Jeżeli chcecie zobaczyć Matkę Boską, popatrzcie tam!" i wskazała w kierunku wschodu. Wielu świadków twierdziło później, że widziało coś jakby świetlisty obłok przesuwający się na wschód. Większość była przekonana, że nie widzieli samej Maryi, lecz jakiś „pojazd", który przywiózł Ją z nieba, a po objawieniu zabrał z powrotem.

Podczas wrześniowego objawienia w tłumie gapiów po raz pierwszy było wielu księży. Część z nich złożyła później przychylne zeznania, które przyczyniły się do oficjalnego uznania objawień przez kanoniczną komisję powołaną przez biskupa Leiri w celu zbadania dowodów.

Objawienie z 13 września „przygotowało grunt" pod objawienie październikowe i obiecany cud, który miał przekonać tłumy, że Matka Boża naprawdę ukazywała się w Cova i przekazała światu orędzie wielkiej wagi. Oczekiwanie jednak miało się okazać dla Łucji Franciszka i Hiacynty czasem niełatwym. Cdn

Andrew Apostoli