Slawek
2843

„W Imię Jezusa, wstań!"

„Z POMOCĄ BOGA WSZYSTKO JEST MOŻLIWE..."
NADZWYCZAJNY CHARYZMAT

Ojciec Emiliano Tardif (1928-1999)
Marino Parodi
Jesteśmy na stadionie w Mediolanie, lecz mogłoby to być w jakimkolwiek innym mieście na świecie. Czuje się nadprzyrodzoność „w powietrzu". Wybuchy radości przeplatają się z wezwaniami zabarwionymi smutkiem. Nagle pojawia się przyjęty entuzjastycznym śpiewem i brawami siedemdziesięcioletni kapłan, ubrany na biało. Jest średniego wzrostu, ma twarz ascety i niebieskie oczy. Radość podnosi się jeszcze o jeden ton, ale dopiero w czasie modlitwy o uzdrowienie atmosfera mistyczna osiągnie szczyt.
„Jezu, Ty właśnie uzdrawiasz osobę, przybyłą tu ze Szwajcarii. Ty uzdrowiłeś tę głuchą kobietę z Mediolanu. Ty rozlewasz po trochu wszędzie Swoje łaski” – mówi ojciec Tardif łagodnym głosem. Po chwili ciszy i skupienia, odzywa się: „W tej chwili Pan dokonuje uzdrowienia o wiele większego: Jezu, ty właśnie uzdrawiasz osobę sparaliżowaną, dając jej to poznać przez silne ciepło, jakie ogarnia jej ciało." Podchodzi do wózka inwalidzkiego, na którym znajduje się młoda dziewczyna. Mówi do niej: „W Imię Jezusa, wstań!"
I ona wstaje! Wszystko to dzieje się naprawdę. Wybuchy radości i przeciągłe brawa, cudownie uzdrowieni zabierają głos. Ojciec Tardif zachęca wszystkich do dziękczynienia Panu i nie trzeba nikogo dwa razy prosić.
„Dla Boga nie ma choroby nieuleczalnej. Jezus jest Panem tego, co niemożliwe. W New Jersey na prośbę grupy modlitewnej, uleczył chorego na AIDS. Tutaj jest wiele wiary. Czuję, że Pan uzdrowi licznych chorych" – mówi obecnym. Następują nowe śpiewy uwielbienia Boga, nowe głośne oklaski... Msza św. o uzdrowienia odprawiana przez ojca Tardifa jest doświadczeniem, którego nie można przeoczyć. Czy można w takich okolicznościach nie odczuć, że spotkało się Pana? Czy można nie doznać radości?
KIM JEST OJCIEC TARDIF?
To jeden z najsłynniejszych kapłanów na świecie, którego wstawiennictwu przypisuje się tysiące uzdrowień całkowicie nieuleczalnych z punktu widzenia naukowego. Kim jest ten człowiek, gromadzący znaczące tłumy wszędzie, dokądkolwiek się uda?
Chociaż, wziąwszy pod uwagę ciepło i entuzjazm, jakich wszędzie udziela, można by sądzić, że pochodzi z Ameryki Południowej (i jest to kontynent, na którym od lat żyje), ojciec Tardif jest Kanadyjczykiem z Quebec. Jego ojczysty język to francuski. Urodził się 6 czerwca 1928 roku, a na kapłana został wyświęcony w roku 1955 w Zgromadzeniu Misjonarzy Najświętszego Serca Jezusa. W roku 1973 był już od 16 lat Prowincjałem Zgromadzenia w Republice Dominikany. Bez wytchnienia oddawał się całkowicie budowie kościołów i seminariów, fundacji ośrodków opieki, katechezie i innym zajęciom. Takie wydatkowanie energii odbiło się na jego zdrowiu. Później przyzna, że miał w tym czasie przesadne przekonanie konieczności ludzkiego zaangażowania, ze szkodą dla autentycznego wymiaru duchowego swej posługi. Tak zresztą dzieje się z wieloma duchownymi w Ameryce Południowej.
ZWROT
14 czerwca 1973 podczas zgromadzenia Ruchu Rodzin Chrześcijańskich, ojciec Tardif poczuł się źle. Lekarze szybko odkryli zaawansowaną gruźlicę płuc. On zaś zauważył, jak bardzo puste jest jego życie. Poprosił Pana o zachowanie przy życiu, żeby mógł naprawdę pracować dla Niego. To wtedy dokonał się wielki zwrot nie tylko w jego życiu, lecz także - za jego pośrednictwem - w życiu wielu kobiet i mężczyzn na całym świecie. Mieli oni wkrótce odkryć, że Jezus naprawdę żyje!
W tamtym czasie ojciec Tardif nie miał wiele zaufania do Odnowy Charyzmatycznej, choć nie był jej wrogiem. Poznawszy zaś diagnozę lekarską, natychmiast powrócił do Kanady, poddać się leczeniu w szpitalu regionalnym. To tu złożyło mu wizytę 5 świeckich osób, członków modlitewnej grupy charyzmatycznej. Zaciekawiony powstrzymał się od odesłania ich bez spotkania. Oświadczyli mu: „Przyszliśmy się pomodlić, aby prosić Pana o uzdrowienie, żeby mógł ksiądz powrócić na misje do San Domingo." „Czy ksiądz wierzy, że Jezus może go uzdrowić?" – stawia pytanie jedna z kobiet. Ze strony ojca Tardifa pada odpowiedź pozytywna, choć bez świadomości, jakie pociąga to za sobą zobowiązanie. „Położymy ręce i poprosimy Jezusa, żeby księdza uzdrowił" – mówi cała piątka. I ojciec Tardif... doznaje natychmiastowego uzdrowienia. Lekarze stwierdzają, że wszelkie objawy choroby znikły.
„Tak oto odkryłem moc modlitwy, przedtem jej nie znałem" – mówi ojciec Tardif o tym, co się stało. Następnie otrzymał pozwolenie swego Przełożonego na całoroczne zgłębienie tego, czego doświadczył. Pilne uczestnictwo w rekolekcjach i kongresach pozwala mu na dogłębne wniknięcie w tajemnicę mocy Pana. „W ciągu jednego roku ujrzałem cuda, jakich nie oglądałem dotąd przez 17 lat mego kapłaństwa."
Ojciec Tardif poznawał Ruch Charyzmatyczny w Kanadzie i w USA. Zaczął się modlić intensywnie za chorych, nie zauważając w sobie, przynajmniej w tym pierwszym okresie, charyzmatu uzdrawiania. A jednak 18 grudnia 1973 roku, pewien chory cierpiący na poważny reumatyzm, prosi, żeby się nad nim pomodlić. Przy końcu modlitwy ojca Tardifa, chory zaczyna normalnie chodzić i odrzuca laskę: jest zdrowy!
Rok 1975 wyznacza kolejny zasadniczy etap jego życia. Przebywał w tym czasie w Rzymie. Tu, po odprawieniu Mszy św. w kaplicy, odmawia modlitwę o uzdrowienie chorych. Kończy ją modląc się językami. Wtedy zauważa w swym sercu jedno słowo narzucające się z mocą: „epilepsja". Słowo to natarczywie ogarnia jego umysł. Wtedy ojciec Tardif pyta, czy jest pomiędzy zgromadzonymi ktoś cierpiący na tę chorobę. Podeszła do niego 50-letnia kobieta cierpiąca na ataki padaczki. Została całkowicie wyleczona. To tak ojciec Tardif odkrył w sobie drugi charyzmat: poznania. Od tego czasu nie ma wytchnienia. Głosił Chrystusa już w 62 krajach, wszędzie prowadząc ewangelizację, której towarzyszyły cudowne znaki, jakie Jezus przyobiecał Swym uczniom.
„Tak rozpoczęło się dla mnie to życie pełne niespodzianek. Nigdy nie wyobrażałem sobie, gdzie ono mnie zaprowadzi" – stwierdził.
Kiedy nie zajmuje się niesieniem żyjącego Jezusa światu, spędza dwa do czterech miesięcy rocznie w Republice Dominikany, w stolicy San Domingo, w siedzibie Wspólnoty Sług Chrystusa Żyjącego. Jest to wspólnota ludzi świeckich, oddających się ewangelizacji. To wezwanie, które jest całym programem: „Jesteśmy przeznaczeni do bycia sługami Jezusa Chrystusa, który jest jedynym Panem. To dlatego nasza służba polega na byciu świadkami Chrystusa żyjącego, który daje życie za tych, którzy wierzą w Jego Imię. Zjednoczeni w miłości i w dzieleniu się, tworzymy wspólnotę chrześcijańską, która ma być znakiem Miłości, jaką Bóg wlewa w nasze serca przez Ducha Świętego."
DOM ZWIASTOWANIA
Kiedy znaleźli dom, wtedy wspólnota zamieniła się w Centrum modlitwy i ewangelizacji, zwane Domem Zwiastowania. „Niech Jezus żyje w nas, abyśmy Go zanieśli innym! Nasza misja to misja Maryi" – stwierdza ojciec Tardif.
Założony w latach 1981-82 Dom Zwiastowania stał się rzeczywiście jednym z najpotężniejszych ośrodków ewangelizacyjnych na świecie. Z Domu Zwiastowania są nawet transmitowane programy telewizyjne i radiowe. Ojciec Tardif jest bowiem przekonany, że ewangelizacja nie powinna lekceważyć żadnej drogi, zwłaszcza współczesnych mediów, które mogą nieść codziennie na swych falach obecność, miłość i zbawienie Jezusa Chrystusa aż do najbardziej oddalonego domu. Ojciec Tardif zapewnia, że liczne są nawrócenia i uzdrowienia otrzymane dzięki tej – oczywiście: kosztownej – posłudze. Jednak jedna zbawiona dusza jest warta więcej niż całe złoto świata.
ROLA MODLITWY
Ewangelizacja jest skuteczna jedynie wtedy, gdy jest podtrzymywana przez modlitwę. I tu trwa nieprzerwana modlitwa. „Kiedy udajemy się ewangelizować, inni pozostają i wstawiają się za ewangelizatorami oraz ewangelizowanymi. Potem zmiana: ci, którzy ewangelizowali, zostają, aby modlić się za tych, którzy teraz z kolei idą głosić Boga po tym, jak modlili się za innych."
Zdarza się, że dzięki modlitwom ojca Tardifa Pan uzdrawia nawet osoby, które nie są obecne w czasie spotkania modlitewnego z nim. Jeden znany przypadek zdarzył się w Palermo, przed kilku laty, kiedy odprawiał on Mszę św. w Rimini. W głębi duszy odczuł, że Pan uzdrawia młodą dziewczynę. Ogłosił to publicznie. Po godzinie telefon z Palermo potwierdza: młoda dziewczyna została uzdrowiona. Dzieje się tak najczęściej, gdy wśród zgromadzonych jest ktoś modlący się za nieobecną chorą osobę, pragnąc jej uzdrowienia.
Ojciec Tardif wierzy w Kościół otwarty na działanie Ducha Świętego, oddychający wolnością, radością życia i miłości, pogodny. Radość jest naprawdę czymś zasadniczym. Sam ojciec Tardif jest żywym przykładem, że prawdziwa wiara to wiara w Jezusa żyjącego i w efekcie – radość. Można to uznać za wielką zasługę Ruchu Charyzmatycznego. Ojciec Tardif jest osobą, która współcześnie najlepiej tę radość płynącą z wiary odzwierciedla.
Uważam, po osobistym spotkaniu go, że główną zasługą ojca Tardifa jest to, że jest on bezdyskusyjnym świadkiem wielkości Pana. Świadczy o Jego nadzwyczajnej mocy miłości, o tym, co nadprzyrodzone i Boskie, a co jest tak bliskie obecnie, że skłania wręcz do myślenia, że „nowe niebiosa i nowa ziemia" przygotowywane dla nas są już bliskie. On jest osobą, która nas przygotowuje na zakosztowanie tego, co Boże. „Kiedy Jezus jest naszą pasją, możemy ewangelizować zawsze i we wszelkich okolicznościach. Czasem nie ma czasu odpocząć, ale jeśli ‘Pan jest naszym odpoczynkiem’, na wszystko patrzy się inaczej" – stwierdza z uśmiechem.
Jest oczywiste, że osoba tego rodzaju staje się często przedmiotem szczególnego kultu, nawet jeśli jest to przeciwne jej woli. Ojciec Tardif lubi uważać się za... osła, który w Niedzielę Palmową niósł Jezusa. Rzadko wygląda na zmęczonego. Ma naturę promienną, jest „kontaktowny", szczególnie dlatego, że dla niego porozumiewać się ze sobą, to otwierać bramy dla Ducha Świętego. Nie brak mu poczucia humoru. Równocześnie na jego twarzy maluje się wielka pokora. Całkowicie brak u niego chęci pokazania siebie i jakiegokolwiek egoizmu. Kto nie jest oswojony z atmosferą charyzmatyczną mógłby to uznać za logiczne i sądzić: jest taki, bo szczególnie dotknęła go łaska i został wybrany przez Pana. Ale to nie jest takie proste. Posiadanie charyzmatu nie oznacza automatycznie świętości. Zresztą nawet świętym nie brakowało wad.
Jego współpracownik, ojciec José H. Prado, napisał: „Ojciec Tardif ma obsesję pragnienia, żeby cały świat dowiedział się – włącznie z chrześcijanami – że Jezus umarł z powodu naszych grzechów, że na zawsze zmartwychwstał i że tym, którzy wierzą w Jego Imię, pragnie dać Ducha Świętego." Pisze o nim także jako o „naczyniu glinianym, które zawiera wielki skarb: przekonanie, że każdy z nas jest świątynią Ducha Świętego i że charyzmaty Kościoła pierwotnego są także dla naszego czasu."
Dodajmy jeszcze, że jego charyzmat przyniósł już owoce nawet bez jego wiedzy. Były bowiem przypadki uzdrowień po zwykłym przeczytaniu przez chorego jego książki „Jezus żyje!”, która to książka obiegła już świat. Dokonują się uzdrowienia zarówno z chorób fizycznych, jak i umysłowych.
mkatana
Dla Boga nie ma choroby nieuleczalnej. Jezus jest Panem tego, co niemożliwe.
Slawek
Marino Parodi : OSTATNIE WSPOMNIENIE
Ojciec Emiliano Tardif odszedł do domu Ojca
MOC BOGA

"Byłam kobietą z wyższych sfer społeczno-kulturalnych i posiadałam wszystko z wyjątkiem... chęci do życia. Moje zdrowie powoli niszczało, a środku czułam się pusta. W nic nie wierzyłam i miałam silne pokusy samobójcze. W takim to właśnie, godnym pożałowania, stanie znajdowałam się, gdy jedna z przyjaciółek …Więcej
Marino Parodi : OSTATNIE WSPOMNIENIE

Ojciec Emiliano Tardif odszedł do domu Ojca

MOC BOGA


"Byłam kobietą z wyższych sfer społeczno-kulturalnych i posiadałam wszystko z wyjątkiem... chęci do życia. Moje zdrowie powoli niszczało, a środku czułam się pusta. W nic nie wierzyłam i miałam silne pokusy samobójcze. W takim to właśnie, godnym pożałowania, stanie znajdowałam się, gdy jedna z przyjaciółek zaprosiła mnie do udziału w spotkaniu członków Odnowy Charyzmatycznej. Przewodniczyć miał o. Tardif. Choć nie wierzyłam w to zbytnio, uległam jej namowom.
Gdy się już tam znalazłam, zaczęłam obserwować osoby, ich zachowanie i wydarzenia. Bawiły mnie te przejawy radości skierowanej ku Panu, wydając mi się zarazem mocno przesadzone. A jednak powoli, nie zdając sobie z tego sprawy wchodziłam w ten klimat ufności skierowanej ku Bogu. Widziałam, jak Pan - w czasie modlitwy o uzdrowienie - przywrócił zdrowie siedmioletniej dziewczynce. A potem w pewnej chwili o. Tardif otrzymał następujące proroctwo:
"Przyszedłem, aby dać ci szczęście. Ja jestem tym szczęściem. Ty jednak postawiłaś pomiędzy nami barierę. Kocham cię i usunę wszystkie przeszkody, abyś mogła doświadczyć miłości, której potrzebujesz."
Nagle zrozumiałam, że to przesłanie było dla mnie... I doznałam cudownego uwolnienia, które wymazało także moje nadmierne poczucie winy. Zrozumiałam w jednej chwili, że jeśli ktoś ma serce napełnione miłością Bożą, wszystko inne jest drugorzędne. Znalazłam drogocenną perłę!
W kilka dni później udałam się do mojej lekarki. Po przebadaniu mnie zapytała z osłupieniem: "Co się stało?" "Oddałam Panu moją chorobę i poprosiłam, żeby mnie wyleczył". "To prawdziwy cud! To prawdziwy cud!" - stwierdziła lekarka.
Odkryłam tak, że istnieje taka medycyna, która leczy z wszelkich niedomagań: duchowych, psychicznych, fizycznych. Dotąd byłam ślepa, zamknięta na miłość. Nie chciałam nikogo słuchać. Oskarżałam sama siebie. Miłość Boga odmieniła radykalnie moje życie. Bóg leczy także z braku nadziei i z braku chęci do życia. Dostąpiłam łaski przeżycia tego doświadczenia osobiście, korzystając z cudownego Bożego działania."


PROROK BOGA

Świadectwo tej kobiety ukazuje jedno spośród tysięcy uzdrowień otrzymanych dzięki modlitwie i posłudze jednej z najbardziej znaczących postaci duchowości chrześcijańskiej XX wieku: ojca Emiliano Tardifa, który w 1999 roku powrócił do Domu Ojca.
Od roku 1973, kiedy pewnego dnia został sam nagle uzdrowiony z gruźlicy płuc, dzięki modlitwie grupy charyzmatycznej, jego życie doznało całkowitej przemiany. Rozpoczęła się dla niego droga dojrzewania duchowego, które pozwoliło mu odkryć nadzwyczajne charyzmaty. W końcu posługa ludziom stała się jego naturą. Zaskakując swą energią i mocą działającego przez niego Ducha Świętego jeździł niestrudzenie po świecie, dając świadectwo o tym, że Jezus żyje i cieszy się, działając pośród nas.
O tym, że tak jest w istocie, świadczyły wywołujące wielkie wrażenie nadzwyczajne łaski: nawrócenia i uzdrowienia, do których dochodziło, gdy po Mszy św. ojciec Tardif modlił się o uzdrowienie i uwolnienie. To był niezaprzeczalny dowód mocy Ducha Świętego działającego przez niego i przyciągającego niezliczone tłumy.
9 czerwca 1999 roku podczas brania udziału w Kongresie w Nowym Jorku ojciec Tardif zasłabł, umierając nagle, z pewnością na zawał serca. Miał 71 lat. Odwołano wszystkie spotkania, zaplanowane nie tylko na ten rok, ale i na przyszły.
Ojciec Tardif był wielkim prorokiem w każdym znaczeniu tego słowa. Był nim w sensie biblijnym, czyli był tym, który otrzymuje słowa Pana, żeby je przekazać ludowi. Był nim w sensie potocznym, czyli był tym, któremu Bóg daje poznać - jeśli taka jest Jego wola - przyszłe wydarzenia.
Przypomnijmy choćby to, że ojciec Tardif przepowiedział objawienia Maryjne w Medziugorju nim się rozpoczęły
(zob. Vox Domini nr 51, s.10).
Naturalność, z jaką ojciec Tardif głosił cuda Pana całemu światu, ujawniały jego niezłomną energię. Miał w sobie poza tym cudowną siłę przyciągania; moc wiary i radości, które odbijały się w jego słowach, w głosie i w całej jego osobie jak w zwierciadle.
"Jest jedna rzecz, której Jezus nie może zrobić - mawiał - wejść do twego serca wbrew twojej woli."
ofiarowac ludziom boga

Przyciągał niezliczone tłumy, lecz zachowywał zawsze umiejętność dotknięcia serca pojedynczego człowieka. Jego nauczanie, jego przesłanie nie miało nic z powierzchowności. Cieszył się darem typowym dla świętych, umiejąc każdego postawić naprzeciw żyjącego Jezusa i przekazać mu żywą Ewangelię.
Było naturalne, że podczas Mszy św., po homilii, po Komunii św., ludzie oczekiwali na cuda, które się zawsze zdarzały. Temu, kto poznał go osobiście trudno jest mówić o nim bez ryzyka nadmiernego upiększania jego życia i dzieła. Czy jednak może być inaczej w odniesieniu do człowieka, który potrafił w takim stopniu stać się narzędziem w rękach Pana?
Dla niego życie, pogoda ducha, radość i modlitwa stanowiły jedność. Na pytanie dziennikarza pragnącego wiedzieć, ile godzin dziennie spędza na modlitwie, odpowiedział:
"Tak naprawdę staram się przez jedną godzinę dziennie, rano, przebywać z Nim, a dziękować Mu i wielbić Go przez cały dzień."

Jego poznanie serc, zdolność czytania w życiu mężczyzn i kobiet, nawet jeśli ich wcześniej nie znał, były zdumiewające. Życie tych, których spotykał było przed nim jak otwarta księga.
Inna cecha, która go zbliżała do świętych, a zwłaszcza do ojca Pio, to ta, że nie znał granic między światem tu, na ziemi, a tym w górze. Pewnego dnia na włoskim Kongresie Odnowy w Duchu, w Rimini, po modlitwach o uzdrowienie Pan dał mu poznać, że wśród obecnych znajdowała się pewna kobieta 58-letnia, głęboko zraniona w swym sercu z powodu śmierci syna. "Dziś - powiedział nagle ojciec Tardif - Jezus przychodzi uleczyć twe serce i mówi ci: Ciesz się, bo twój syn jest ze Mną w wieczności. W chwili śmierci okazał skruchę za swój grzech. A oto znak, jaki ci daję, żebyś uwierzyła moim słowom. Silny ból głowy, jaki cię od dawna dręczy, zostaje ci odebrany."
Wzruszona kobieta natychmiast dała świadectwo, że wszystko to było prawdą.

JEGO ŻYCIE

Urodzony w Quebec, jako dziewiąte z czternaściorga dzieci, Emiliano Tardif wstąpił do Kongregacji Misjonarzy Najświętszego Serca. Mianowany przełożonym Prowincji w Republice Dominikany angażował się przez wiele lat w walkę społeczną na rzecz biednych wieśniaków. Założył spółdzielnię, szkołę rolniczą, był promotorem planów rozwoju miast. Pracował bez wytchnienia aż nadwątliły się jego siły i rozchorował się.
Po nagłym uzdrowieniu jego życie doznało radykalnej przemiany. Powierzona mu przez Pana misja związana była z nieustannymi wyjazdami, podczas których służył innym nadzwyczajnymi charyzmatami. Nie przeszkodziło mu to w założeniu w Santo Domingo, na początku lat 80-tych, Domu Zwiastowania. Wkrótce stał się on jednym z najprężniejszych centrów duchowego oddziaływania w świecie. U przybywających tu rozwinęły się potężne charyzmaty.
Założywszy szkołę ewangelizacji imieniem Jana Pawła II ojciec Tardif tak o niej powiedział: "To szkoła kerygmatyczna i charyzmatyczna. Kerygmatyczna, gdyż jest chrystocentryczna, oparta o przesłanie przepowiadania Pięćdziesiątnicy. Charyzmatyczna - gdyż metoda ewangelizacji w mocy Ducha dotyka serc i przemienia oblicze ziemi."
Ojciec Tardif stworzył poza tym z natchnienia czysto charyzmatycznego nowe zgromadzenie Sług Jezusa Żyjącego. Poświęca się ono apostolstwu, modlitwie i ewangelizacji. Ojciec Tardif zawsze czuł bliskość Nowej Pięćdziesiątnicy, choć "jesteśmy dopiero u jej początków" - powtarzał.

OSTATNI ETAP

W czasie naszego ostatniego spotkania zapytałem go, dokąd doprowadzi go najbliższy etap. Przypominając mi, że podróżował od dziesięcioleci, przez 9 miesięcy w roku, stwierdził:
"Rozpocząłem już podróż powrotną ku ostatecznej ojczyźnie, Jeruzalem niebieskiemu. Zdążam tam, gdzie nie ma już ani łez, ani walk, ani chorób, ani śmierci. Co dnia czuję, że jestem bliżej tych otwartych drzwi do domu, w którym Jezus zachował dla mnie miejsce pośród zbawionych.
Przez całe moje życie, szczególnie w tych ostatnich latach byłem świadkiem dzieł miłości i miłosierdzia naszego Boga. Skoro Pan jest tak wielki w Swoich dziełach spróbujmy sobie wyobrazić, jakie będzie spotkanie z Nim twarzą w twarz. Skoro promienie Jego miłosierdzia jaśnieją takim blaskiem, jaki będzie On sam - słońce miłości? Jeśli wiara umożliwia nam dostrzeżenie już rysów Boga, jakimże będzie On ukazując się nam w wiecznej wizji?"

Bądźmy pewni, że ojciec Emiliano Tardif nadal kontynuuje swą misję wobec nas z Nieba, w którym teraz mieszka.