57:05
Bos016
232,1 tys.
Sługa Prawdy udostępnia to
286
Polska Walcząca udostępnia to
31,3 tys.
Polska Walcząca
ciągle osądzają innych,to ludzie,którzy powinni najwięcej nad sobą pracować. Poniżej odpowiedz ks, na zarzuty: google.com/file/d/1JUzgcx-rY6_26UIZ5NvyKv2kDZWFOeha/view
Polska Walcząca
Kochani moi, w ostatnim czasie jesteśmy świadkami ataku medialnego na mnie jako
kapłana, który wyrasta w oczach niektórych mediów na czołowego heretyka w Polsce,
a ruch Wojowników Maryi na rodzącą się niebezpieczną sektę w Kościele. Zdaję sobie
sprawę z tego, że moje niektóre wypowiedzi wyciągnięte z kontekstu mogą być
rozumiane przez niektórych jako kontrowersyjne, dzieje się tak jednak tylko …Więcej
Kochani moi, w ostatnim czasie jesteśmy świadkami ataku medialnego na mnie jako
kapłana, który wyrasta w oczach niektórych mediów na czołowego heretyka w Polsce,
a ruch Wojowników Maryi na rodzącą się niebezpieczną sektę w Kościele. Zdaję sobie
sprawę z tego, że moje niektóre wypowiedzi wyciągnięte z kontekstu mogą być
rozumiane przez niektórych jako kontrowersyjne, dzieje się tak jednak tylko wtedy, gdy
nie bierze się pod uwagę całości mojego nauczania. W tym liście chciałbym
odpowiedzieć na większość zarzutów stawianych mi przez teologów i publicystów.

Rozpocznę od kilku uwag metodologicznych, aby następnie ustosunkować
się do innych zarzutów, najpierw do zarzutów dotyczących mojego
nauczania publikowanego w Internecie, a następnie dotyczących książki
Kecharitomene.

1. Całość nauczania i kontekst wypowiedzi
Wiele z moich wypowiedzi, na podstawie których formułuje się opinię o moim
nauczaniu to niestety pocięte, krótkie, kilkuminutowe fragmenty wyciągnięte z
wielogodzinnych rekolekcji, bardzo często sprzed kilkunastu lat.
W tej sytuacji łatwo o interpretacje niezgodne z moimi intencjami czy o treści
mogące brzmieć kontrowersyjnie. Jednak po wysłuchaniu całości mojego
nauczania możemy zobaczyć, że są one zgodne z magisterium Kościoła. W
samym Internecie jest przynajmniej kilkaset moich rekolekcyjnych nauczań,
publikowanych w całości na moim kanale YouTube o nazwie „Kecharitomene”,
będącym jedynym oficjalnym miejscem, gdzie można znaleźć moje
przepowiadanie słowa Bożego w całości. Bardzo o to proszę, żeby nie słuchać
wyrwanych z kontekstu filmików na You Tube, które wrzucane są często z
prowokacyjnymi tytułami, żeby przyciągnąć widza. Nie mam na to niestety
żadnego wpływu. Wiem jednak, że tak może kształtować się opinia o mnie, jako
o kapłanie, który ciągle mówi o szatanie, apokalipsie i straszy ludzi.
Moi krytycy twierdzą, że trudno ocenić moje nauczanie ponieważ jest ono
eklektyczne. Monika Białkowska pisze: „Bardzo trudno dokonać w tym
przypadku jednoznacznego i pełnego opracowania potencjalnie błędnych treści,
gdyż ks. Chmielewski jest niespójny i często zaprzecza sam sobie: raz podkreślać
będzie wagę sakramentów, w innym miejscu będzie osłabiał ich znaczenie. W
jednym miejscu będzie mówił o konieczności całkowitego zawierzenia Maryi, w
innym akcentować będzie własną moc człowieka. W jego nauczaniu jest
wszystko: i to, co dobre, słuszne i prawdziwe, i to, co absolutnie błędne i w
Kościele nie do przyjęcia – choć często jedno i drugie jest na ten sam temat”
(Szkoda życia na herezje. Ks. Dominik Chmielewski oraz jego wizja Boga,
szatana i człowieka: Szkoda życia na herezje. Ks. Dominik Chmielewski oraz jego wizja Boga, szatana i człowieka - Więź).
Jestem przekonany, że aby oceniać czyjeś nauczanie w tak jednoznaczny sposób
jak dokonują tego moi krytycy należy zapoznać się po pierwsze z kontekstem
wypowiedzi, po drugie z całością nauczania.

2. Język wypowiedzi
W tym miejscu musze zwrócić uwagę na kilka kwestii związanych ze specyfiką
moich wypowiedzi. Zarówno w konferencjach jak i książce Kecharitomene
używam języka kaznodziejskiego, odwołując się często do metafor i porównań.
Książka nie jest traktatem teologicznym, ani tym bardziej pracą naukową.
Dlatego należy oceniać ją właśnie w tym kluczu. Jeśli chcielibyśmy z taką
pieczołowitością, a jednocześnie wybiórczością podchodzić do kazań,
konferencji duchowych, czy wypowiedzi medialnych, to musielibyśmy poddać
weryfikacji większość z kaznodziejów. Podam tylko jeden przykład. Abp. Fulton
Scheen w książce Komunizm i sumienie Zachodu pisze: „Obecnie żyjemy w
godzinie zła. Chociaż bowiem do dobra należy dzień, zło ma swoją godzinę. Nasz
Pan, Jezus Chrystus, zapowiedział to w chwili, gdy Judasz przyszedł do Ogrodu
Oliwnego: «To jest wasza godzina i panowanie ciemności» (Łk 22, 53). W tej
godzinie zło może tylko zgasić światła nad światem – ale może to zrobić. Skoro
zatem żyjemy w godzinie zła, jak inaczej mamy przezwyciężyć ducha Szatana,
jeśli nie mocą Kobiety, której Wszechmocny Bóg dał nakaz zmiażdżenia głowy
węża?” (s. 311). Z tego fragmentu można wyciągnąć wniosek, że abp. Scheen
ulega herezji manicheizmu, ponieważ dzieli wyraźnie rzeczywistość na dobrą i
złą, i choć do zła należy tylko jedna godzina, to jest ono jakąś siłą, która jest
wyraźnie przeciwstawiona dobru. Mało tego, Sługa Boży abp. Scheen podważa
zbawcze dzieło Chrystusa, który nie zwyciężył Szatana, ale dokona się ono mocą
Kobiety, czyli Maryi, która zdeptała głowę węża. Mamy więc tutaj fałszywą
apokaliptykę, ekskluzywizm soteriologiczny i maksymalizm mariologiczny. Jeśli
ktoś dochodzi do takich wniosków po lekturze tego fragmentu, to zupełnie nie
rozumie ani języka biblijnego, ani specyfiki przekazu kaznodziejskiego, a
dodatkowo wyrywa jedno zdanie z całości kontekstu wypowiedzi. Chyba nikt
rozsądny nie oskarży abp. Scheena o wszystkie te herezje.
W swoim nauczaniu często powtarzam, że mistycy posiadają szczególną łaskę
zrozumienia pewnych treści zawartych w Piśmie Świętym. I znowu dotykamy
tutaj kwestii języka. Odwołuję się często do wypowiedzi mistyków, którzy są
uznani przez Kościół. W kilku wypadkach rzeczywiście mógłbym zrezygnować z
pewnych wypowiedzi np. brata Efraima, jednak trzeba zauważyć, że te
wypowiedzi nie posiadają centralnego charakteru, ale są jedynie ilustracjami do
moich wypowiedzi. Najczęściej cytowane są wypowiedzi bł. Anny Katarzyny
Emmerich i sługi Bożej s. Marii z Agredy. I choć rzeczywiście pewne
sformułowania mogą być niepokojące lub dziwne dla współczesnego czytelnika,
to jednak są to mistyczki uznane przez Kościół. Jan Paweł II w katechezach
Maryjnych podkreślał, że to właśnie doświadczenie ludu chrześcijańskiego, w
tym również mistyków, bardzo często wyprzedzało określenia dogmatyczne. Jan
Paweł II pisze: „Musiało upłynąć wiele wieków, aby również w innych aspektach
doktryny maryjnej nastąpiło jaśniejsze zdefiniowanie prawdy objawionej
dotyczącej Maryi. Typowymi przykładami takiego rozwoju wiary, który
prowadzi do coraz głębszego poznania roli Maryi w historii zbawienia, są

dogmaty o Niepokalanym Poczęciu oraz o Wniebowzięciu” (Jan Paweł II,
Katechezy Maryjne, Częstochowa 1998, s. 23). I dalej Ojciec Święty zwraca
uwagę na rolę ludu wiernego: „W procesie rozwoju mariologii wyłania się
szczególna rola ludu chrześcijańskiego. Włącza się on przez wyznanie swojej
wiary i dawanie o niej świadectwa w rozwój doktryny maryjnej, tak że jest ona
nie tylko dziełem teologów, choć nadal odgrywają oni niezastąpioną rolę w
zakresie pogłębiania i jasnego przedstawiania prawd wiary oraz
chrześcijańskiego doświadczenia. Wiara ludzi prostych zyskuje podziw i
pochwałę Jezusa, który dostrzega w niej przejawy cudownej dobroci Boga Ojca
(por. Mt 11, 25; Łk 10, 21). Na przestrzeni wieków wiara ta głosi cuda historii
zbawienia ukryte przed mądrymi. Wiara ta, w doskonałej harmonii z prostotą
Maryi, pozwoliła nam lepiej dostrzec Jej osobistą świętość i nadprzyrodzony
charakter Jej Boskiego macierzyństwa” (Tamże, s. 26). Widzimy więc, że nie ma
niczego złego w odwoływaniu się do wypowiedzi mistyków, szczególnie jeśli jest
to konferencja duchowa a nie traktat teologiczny.
Trzecia kwestia dotycząca języka moich wypowiedzi związana jest z ich
„sekciarskim” charakterem. O. Wiśniewski pisze odwołując się do tytułu książki
Kecharitomene: „«Odkryj Jej niesamowity sekret i wejdź w swoje
przeznaczenie!» sugeruje wprowadzenie czytelnika w wiedzę tajemną, której
pełne poznanie posiada autor. Chrześcijańskie powołanie zastąpiono pojęciem
przeznaczenia, co sugeruje swoisty determinizm. Implikuje to również elitaryzm
soteriologiczno-duchowy (tylko pewna wąska grupa ludzi wejdzie w bliską
relację z Maryją, dokona ocalenia świata i sama dostąpi zbawienia), typowy dla
środowisk sekciarskich” (S. Wiśniewski, Zwrot ku mariologii
maksymalistycznej – na przykładzie nauczania ks. Dominika Chmielewskiego
SDB, „Polonia Sacra” 25(2021)). Wydaje mi się, że zbyt dużo treści zostaje
wyciągnięte z podtytułu książki. Samo słowo sekret, może być interpretowane w
kluczu gnostyckim, czyli jako posiadanie wiedzy dostępnej jedynie pewnej
wybranej grupie wyznawców, jednak słowo to ma również swoją chrześcijańską
tradycję. Mesjański sekret jest głównym tematem egzegezy biblijnej i
chrześcijańskiej teologii. Dotyczy to przede wszystkim kilku fragmentów
Ewangelii według Marka, w których Jezus z Nazaretu dokonuje cudownych
uzdrowień, ale nakazuje swoim uczniom milczeć o tych cudach. Wśród biblistów
to dobrowolne milczenie na temat roli Mesjasza nazwane jest po niemiecku
„tajemnica mesjańska”, a po polsku „sekretem mesjańskim”. Choć być może
słowo tajemnica byłoby tu lepsze, jednak wiele pokoleń księży zostało
wychowane na egzegezie, która mówiła o sekrecie mesjańskim. Nie znaczy to, że
Kościół, czy też jakaś grupa jest w posiadaniu dodatkowego objawienia, ale że
jedyne Objawienie dane w Jezusie Chrystusie odkrywa się stopniowo. Takie
podejście do „sekretu” nie stoi w sprzeczności w klasycznym rozumieniem
rozwoju dogmatów, czy też szerzej nauczania doktrynalnego Kościoła
sformułowanego przez św. Wincentego z Lerynu, a następnie w dokumencie
Papieskiej Komisja Teologicznej na temat interpretacji dogmatów (1988).
Widzimy więc, że słowo „sekret”, przy odrobieni dobrej woli można
interpretować w inny sposób, całkowicie zgodny z nauczaniem Kościoła, tak jak
to sformułowałem na przykład w tym zdaniu: „W tym rozdziale zapraszam Was,

abyście razem ze mną rozpoczęli najbardziej niezwykłą duchową podróż
odkrywania tajemnicy Kecharitomene, tajemnicy Maryi i tajemnicy
stopniowego odsłaniania Jej niezwykłej misji w dziejach świata związanej z jego
stworzeniem, odkupieniem i uświęceniem” (s. 74).
I wreszcie trzeba poruszyć kwestię ekspresji w moim tonie podczas głoszenia.
Dla niektórych może być niełatwa do przyjęcia, ale dla znakomitej większości
słuchaczy idealnie wpisuje się w ich indywidualny odbiór mojego nauczania.
Jest sprawą oczywistą, że inaczej głoszę dla samych mężczyzn – a przecież
nauczanie skierowane do mężczyzn stanowi 80% wszystkich moich nauczań w
Internecie – inaczej głoszę dla samych kobiet, inaczej jeszcze dla sióstr
zakonnych czy parafian; inaczej, gdy nie ma nagłośnienia lub jest ono słabe i
trzeba podnosić głos; inaczej do kilkutysięcznego tłumu, a jeszcze inaczej do
małej grupy w kaplicy. Charyzmatyczny styl moich wypowiedzi ma rzekomo
prowadzić do stosowania socjotechniki. Czym innym jest jednak manipulacja, a
czym innym retoryka. Każdy kaznodzieja pragnie, żeby słowo przez niego
głoszone wywarło wpływ na słuchaczy. Jeśli pominiemy ten aspekt, to stawiamy
pod znakiem zapytania zapytania styl wypowiedzi na przykład św. Jana Pawła
II czy sługi Bożego abp. Fultona Sheena, a także sens formacji homiletycznej. W
księdze Izajasza Bóg mówi do Izajasza: „ Krzycz na całe gardło, nie przestawaj!
Podnoś głos twój jak trąba!”(Iz 58,1). Czy myślicie, że Pan Jezus głosił swoje
kazania cichym stonowanym głosem? Przecież wtedy nie było mikrofonów, a
głosił do tłumów!

3. Gotowość do skorygowania opinii
Obok mojego nauczania publikowanego w Internecie, na osobną kwestię
zasługuje książka Kecharitomene, która jest drugim źródłem krytycznych opinii
o moim nauczaniu. Książka miała już cztery wydania. Po dwóch pierwszych
wydaniach o niewielkim nakładzie skonsultowałem treść książki z ks. prof. dr.
hab. Robertem Skrzypczakiem. Na podstawie napisanej przez Księdza profesora
opinii teologicznej, zawierającej prośbę o przemyślenie pewnych sformułowań
występujących w książce – usunąłem je w całości w kolejnym wydaniu, żeby nie
wzbudzać niepotrzebnych kontrowersji. Warto też pamiętać o bardzo ważnym
kontekście powstania tej książki, który stanowi zarazem klucz do jej odczytania.
Książka Kecharitomene jest syntezą różnych form duchowości maryjnej na
przestrzeni wieków w historii Kościoła oraz tradycji duchowej mistyków i
świętych, zawierającą wiele form literackich, w tym także poezję maryjną,
mistykę maryjną, która posługuje się przecież specyficznym językiem
literackim, pełnym obrazów, porównań, alegorii, przenośni i figur retorycznych.
Jest też poszukiwaniem różnych interpretacji rozumienia duchowości Maryjnej,
ale zawsze pisanych w kluczu chrystocentrycznym, trynitarnym i eklezjalnym –
i tak należy czytać moją książkę.
Ksiądz prof. dr hab. Robert Skrzypczak ujął to w swojej opinii teologicznej
(wydanie trzecie Kecharitomene) w następujący sposób: „W swej książce ks.
Dominik Chmielewski obficie czerpie z materiału Bożego Objawienia,

przedstawiając Maryję w bogactwie biblijnych analogii, figur i przedmiotów
kultu Starego Testamentu, jak i w świetle kerygmatu zawartego w Ewangeliach
i Apokalipsie św. Jana. Autor słusznie rozważania o Matce Boga umieszcza w
chrystocentrycznym kontekście. Maryja przebywa i działa w centrum wiary w
Chrystusa i wylania Ducha Świętego. Swą mariologiczną katechezę ks.
Chmielewski łączy z duszpasterską czujnością przed popadnięciem w
«mariolatrię» (Yves Congar) bądź, przeciwnie, Jej marginalizacją wywołaną
rzekomą obawą o protestantyzację. Za szczególnie piękne w książce ks.
Chmielewskiego uważam rozważania o Maryi w kontekście Chrystusowego
krzyża. (...) Książka ks. Chmielewskiego jest piękną katechezą maryjną
wygłoszoną z pozycji wiary w zmartwychwstałego Chrystusa i Ducha Świętego
Ożywiciela. Zawiera w sobie wiele odniesień do Słowa Bożego i depozytu wiary
Kościoła (w tym do katolickich wizjonerów i mistyków ostatniego stulecia).
Spisana żywym językiem i z pozycji kochającego Boga i Jego Matkę kapłana
stanowi pożyteczną lekturę dla młodych i dojrzałych życiowo poszukiwaczy
chrześcijańskich pereł. W mojej ocenie jest to pożyteczna propozycja duchowej
lektury i ważny głos w debacie mariologicznej, dostarczający inspiracji dla
dalszych systematycznych rozstrzygnięć”.

Zarzuty dotyczące mojego nauczania publikowanego w Internecie:

1. Zarzut o egzorcyzmowanie kota. Wiele lat temu opowiadałem konkretne
doświadczenie, którymi dzielił się z kapłanami egzorcysta. Wywołało to lawinę
komentarzy, czy zwierzę może zostać opętane przez demona. Oczywiście, że
może. Jednak pytanie jest o wiele głębsze. W kwestii egzorcyzmów osobiście
kieruję się nauczaniem Katechizmu Kościoła katolickiego („Gdy Kościół
publicznie i na mocy swojej władzy prosi w imię Jezusa Chrystusa, by jakaś
osoba lub przedmiot były strzeżone od napaści Złego i wolne od jego panowania,
mówimy o egzorcyzmach KKK 1673), Rytuału egzorcyzmów („Złe duchy mogą
wywierać wpływ na przedmioty i miejsca”), innych dokumentów Kościoła,
szczególnie Noty duszpasterskiej na temat magii i demonologii powstałej na
wniosek Konferencji Biskupów Toskanii (Florencja 1994). W Nocie w punkcie
13 czytamy, że „Istnieje coś takiego jak «maleficium» oraz «fattura» - szczególne
formy magii, by szkodzić bliźniemu”. Fattura to „akt przekleństwa, gest
potępienia lub zjawisko sugestii zdolnej przysporzyć zła tym, do których jest
zwrócone, bez przekonania – przynajmniej w sposób bezpośredni lub wyraźny,
że jest to czyn natury demonicznej”, natomiast maleficium „ma w swym
zamiarze powierzenie czegoś, co jest jego przedmiotem (elementy nieożywione,
zwierzęta i przede wszystkim osoby), mocy lub jakimkolwiek wpływom
demona”. Autorzy dokumentu konkludują: „Czy demon może się posługiwać
złymi osobami, a więc takimi gestami jak fattura czy „złe oko” (maleficium), aby
uczynić komuś coś złego? Odpowiedź jest z pewnością trudna dla
poszczególnych przypadków, lecz nie można wykluczyć w praktykach tego

rodzaju uczestniczenia jakiegoś złowrogiego gestu w świecie demonicznym, i
vice versa. Z tego powodu Kościół zawsze odrzucał i odrzuca”.

2. Zarzut o to, że w mojej posłudze nie respektuje osiągnieć
współczesnej psychologii i psychoterapii. W żaden sposób nie
kwestionuje psychologii i psychoterapii w pomaganiu drugiemu człowiekowi.
Natomiast zwracam uwagę na rolę służebną powyższych, a nie przejmowanie
przez niektóre z nich roli świeckiej religii. Niestety, dzisiaj jest wiele nurtów
psychologii i psychoterapii, które w mniejszym lub większym zakresie odrzucają
też nauczanie moralne Kościoła i mogą one być niebezpieczne dla życia
duchowego chrześcijanina. Sam współpracuję od lat z wieloma wspaniałymi
chrześcijańskimi terapeutami i świetnie nawzajem uzupełniamy się w posłudze
drugiemu człowiekowi. Ale są to psychoterapeuci w pełni uznający prymat Boga
i łaski Bożej w życiu duchowym. Boski Projekt, który stworzyliśmy właśnie w
tym celu pięknie pokazuje jak mądrze mogą współpracować ze sobą kapłani,
psycholodzy i terapeuci chrześcijańscy.

3. Zarzut o to, że straszę Apokalipsą. Słowa apokalipsa z języka greckiego
oznacza Objawienie. W związku z tym każdy świadomy katolik rozeznający znaki
czasu może wnioskować z obserwacji dzisiejszej rzeczywistości, że żyjemy w
czasach, które mogą odnosić się do proroctw tej Księgi. Nie zawsze oznacza to,
że są to znaki które nie napawają nas lękiem. Nawet Monika Białkowska pisze,
że znaki czasu „według nauczania II Soboru Watykańskiego są przede wszystkim
znakami nadziei” (Dwanaście błędów ks. Dominika Chmielewskiego według

polskich teologów wiez.pl/2022/09/25/dwanascie-bledow-ks-
dominik-chmielewski/). Doskonale zdawali sobie sprawę z zagrożeń świata

współczesnego ojcowie soborowi. Już w pierwszym zdaniu Konstytucji Gadium
et spes czytamy: „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych,
zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem
i trwogą uczniów Chrystusowych”. W podobny sposób wypowiadało się
następnie wielu kapłanów, biskupów i najwyższych hierarchów Kościoła takich
jak były prefekt Kongregacji Wiary kard. Gerhard Muller czy były prefekt
Kongregacji dyscypliny Sakramentów kard. Sarah.
4. Zarzut dotyczący przeakcentoweania tematyki maryjnej w moim
nauczaniu. Stanowi ono dopełnienie nauczania o kerygmacie, Słowie Bożym,
miłosierdziu Bożym, Ojcostwie Boga, sakramentach świętych, a także nauczań
tematycznych dotyczących relacji małżeńskich i rodzinnych, które są
dominujące w moim nauczaniu. Wystarczy prześledzić samą tematykę
rekolekcji chociażby z ostatnich trzech latach. Trudno przy tym nie uwzględnić
faktu, że wielu zapraszających prosi mnie o podjęcie tematyki maryjnej ze
względu na mój sposób głoszenia o Matce Bożej.
5. Zarzut, że nauczam o bezradności Boga w stosunku do zła na świecie.
Jest wręcz przeciwnie. Nieustannie pokazuję, że w obliczu wielkiego zła na

świecie Bóg przez swojego Syna i Jego odkupieńcze dzieło Krzyża ma pełną
władzę nad złem. Wskazywanie też nieustannie na Matkę Bożą miażdżącą głowę
węża, zwyciężającą zło jest motywem głoszenia, dającym wielu słuchaczom
wiarę i nadzieję w ich problemach i cierpieniach życiowych. To między innymi
przyczyna tak licznego uczestnictwa wiernych w rekolekcjach przeze mnie
głoszonych, na które jak ufam zaprasza Duch Święty w sercach wiernych.
6. Zarzut że głoszę iż większość ludzi pójdzie do piekła. Jest to wypowiedź
wyrwana z kontekstu konferencji kerygmatycznej na temat grzechu i realnej
możliwości potępienia wiecznego. Fundamentem tego nauczania były słowa
Jezusa: „Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta
droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą.
Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest
takich, którzy ją znajdują!” (Mt 7, 13–14). Cytowałem również słowa św. siostry
Faustyny, która pisała tak:„W pewnym dniu ujrzałam dwie drogi: jedna szeroka,
wysypana piaskiem i kwiatami, pełna radości i muzyki i różnych przyjemności.
Ludzie, idąc tą drogą tańcząc i bawiąc się – dochodzili do końca, nie
spostrzegając się, że już koniec. A na końcu tej drogi była straszna przepaść, czyli
otchłań piekielna. Dusze te na oślep wpadały w tę przepaść, jak szły, tak i
wpadały. A była ich wielka liczba, że nie można było ich zliczyć. I widziałam
drugą drogę, a raczej ścieżkę, bo była wąska i zasłana cierniami i kamieniami, a
ludzie, którzy nią szli ze łzami w oczach i różne boleści były ich udziałem. Jedni
padali na te kamienie, ale zaraz powstawali i szli dalej. A w końcu drogi był
wspaniały ogród przepełniony wszelkim rodzajem szczęścia i wchodziły tam te
wszystkie dusze. Zaraz w pierwszym momencie zapominały o swych
cierpieniach” (Dz 153). W tym kontekście właśnie ukazywałem w swojej
konferencji, że większość ludzi idzie w swoim życiu drogą do piekła i że o tym
mówi również Matka Boża w swoich objawieniach. Nawet jednak gdybym głosił
taką tezę jak wskazana w zarzucie, to nie występowałby przeciwko wierze
Kościoła, gdyż zdanie to expressis verbis było głoszone przez wielu świętych i
doktorów Kościoła.
7. Zarzut, jakobym z „dowolnych kombinacji tekstów czy fraz
biblijnych wyprowadzał niekiedy kuriozalne wnioski, sprzeczne z
dogmatyką katolicką, przekazywane słuchaczom w taki sposób, że
mają oni prawo wierzyć, iż jest to oficjalne nauczanie Kościoła i że
temu celowi służy m.in. erudycyjne przywoływanie etymologii
hebrajskiej czy greckiej niektórych terminów biblijnych”. Odkrywając
różne poziomy interpretacji tekstów biblijnych, nigdy nie podnosiłem
głoszonych treści do rangi dogmatu.
8. Zarzut, że mówiłem, że Maria Valtorta, ks. Stefano Gobbi czy
Natuzza Evolo są błogosławionymi. Błąd jest w książce przy Marii
Valtorcie. Rzeczywiście cofnięto jej proces beatyfikacyjny. O ks. Gobbim czy
Natuzzy Evolo nigdy nie mówiłem, że są błogosławionymi.

9. Zarzut, że „prawie wcale nie przywołuje nauczania Soboru
Watykańskiego II, dokumentów ostatnich papieży ani Katechizmu
Kościoła katolickiego, nie mówiąc o świętych (z wyjątkiem św. Jan
Bosco) czy powszechnie uznawanych autorytetach teologicznych”.
Wystarczy przeczytać książkę Kecharitomene, żeby zobaczyć, iż są w niej
uwzględnione wszystkie źródła, które wymieniają autorzy, zarzucając ich
rzekomy brak. Nigdy też nie podnosiłem objawień prywatnych do rangi takiej,
jaką ma Objawienie publiczne. Wskazuję nieustannie jedynie na ich proroczy
głos, aby pochylając się nad tym, co Duch mówi dzisiaj do Kościoła, odczytywać
znaki czasu. Hierarchię ważności tych dwóch rzeczywistości teologicznych
zawsze zaznaczałem.
10. Zarzut, że: „mówiąc o objawieniach w Lourdes, sugeruję m.in.,
że były to objawienia trynitarne, gdyż w Niepokalanym Sercu Maryi
dokonuje się relacja między Ojcem, Synem i Duchem Świętym, z
czego mogłoby wynikać, że Boska Trójca koniecznie potrzebuje
Maryi, by być w jedności trynitarnej”. Oparłem się na trynitarnej
interpretacji objawienia Matki Bożej w Lourdes na podstawie nauczania
wykładowcy z Instytutu Katolickiego w Lyonie oraz Międzynarodowego
Seminarium Duchownego w Ars o. Jacques’a Verlindego jak i intuicji św.
Maksymiliana Kolbego. Interpretacja ta jest jedną z wielu możliwych i nie jest
sprzeczna z nauczaniem Kościoła. W tym kierunku na gruncie polskim swoje
badania teologiczne rozwijał o. prof. Jacek Bolewski SJ.
11. Zarzut, że głoszę tezę „bliską mariawitom, że Maryja jako «Małżonka
Baranka» i Oblubienica Ducha Świętego jest zarazem Jego
wcieleniem lub objawieniem”. Zawsze podkreślam teologiczne znaczenie
słowa „jakby”, dlatego mówiłem, że jest Ona jakby wcieleniem Ducha Świętego
lub jakby Jego Objawieniem. Mówiłem o tym w kontekście objawienia Imienia
Matki Bożej w Lourdes: „Jestem Niepokalanym Poczęciem” – i faktu, że tak
może o sobie powiedzieć tylko Duch Święty (tutaj idę za intuicję św.
Maksymiliana Marii Kolbe). Dlatego mówię, że Maryja w Lourdes objawia się w
imieniu swojego Oblubieńca Ducha Świętego. Jest to wyraźnie ukazane w
książce Kecharitomene i w nauczaniu o objawieniach Matki Bożej w Lourdes,
które omawiam.
12. Zarzut, jakobym nauczał „o zamieszkiwaniu w łonie Maryi,
dokonującym się w chwili chrztu świętego, które sprawia, że
człowiek znajduje się w bezpośredniej bliskości Jezusa”. Myśl ta jest
zaczerpnięta z książki Życie maryjne. Czarne zeszyty o. Gabriela Jacquiera
(Warszawa 2017), mającej imprimatur Kościoła katolickiego. Nie tylko
przytaczam nauczanie o. Gabriela, ale również pokazuję, że Maryja jest Matką
Kościoła, która rodzi dzieci dla Boga w swoim duchowym łonie, co jest zgodne z
nauczaniem Soboru Watykańskiego II. Nie twierdzę, jakoby „zamieszkanie w
łonie Maryi” sugerowało, że proces uświęcenia dokonuje się bez udziału woli i
koniecznego wysiłku ascetyczno-moralnego ze strony człowieka i że temu
podobne stwierdzenia ocierają się kwietyzm.

13. Zarzut, jakobym głosił „nadskuteczność różańca, który Wojownicy
Maryi wykonują dla siebie z metalowych kulek i linki
spadochronowej. Kaznodzieja zdaje się sugerować, że jest on
skuteczniejszy od sakramentów i egzorcyzmu uroczystego”. Zawsze
ukazuję nadrzędną moc sakramentów w stosunku do różańca.
14. Zarzut jakobym sugerował, że właśnie „zamieszkanie w łonie Maryi
ma moc przerwania zniewalającego wpływu grzechów przodków”.
Pokazuję za o. Gabrielem Jacquier, że życie w duchowym łonie Maryi, w którym
mistycznie składa nas Trójca Święta w momencie chrztu świętego, który ma moc
uwolnienia od wpływu grzechu pierworodnego i konsekwencji grzechów
przodków. Ukazałem to dobitnie w swojej książce pt. Chrystoterapia,
zaznaczając wielokrotnie, że grzechów przodków nie dziedziczymy, ale
podlegamy ich skutkom i konsekwencjom, które mogą mieć wpływ
pokoleniowy. I dlatego idąc za o. Gabrielem życie w duchowym łonie Maryi jest
szczególną przestrzenią uzdrowienia i uwolnienia od zła.
15. Zarzut, że wprawdzie mówię „o walce duchowej ze złem, ale w
podtekście wydaje się kryć przyzwolenie, aby obróciła się ona także
przeciwko człowiekowi, o ile jest uwikłany w zło”. Głosząc o walce
duchowej, mówię nieustannie o walce ze swoim grzechem, swoimi wadami i
uzależnieniami, walce z Szatanem o człowieka, a nie z człowiekiem.
Jakiekolwiek sugerowanie, że namawiam do fizycznej walki, do przemocy
przeciwko drugiemu człowiekowi nie znajduje potwierdzenia w moich
wypowiedziach. W tym miejscu warto przytoczyć chociażby słowa papieża
Benedykta XVI: „Pojęcie Ecclesia militans – Kościoła wojującego – nie jest dziś
modne. W rzeczywistości jednak coraz lepiej rozumiemy, że jest prawdziwe,
oddaje coś z prawdy. Widzimy, że zło chce opanować świat i konieczne jest
podjęcie walki ze złem. Widzimy, że zło posługuje się w tym wieloma sposobami:
okrutnymi, uciekając się do różnych form przemocy, ale też udaje dobro i w ten
sposób narusza moralne fundamenty społeczeństwa. Św. Augustyn powiedział,
że cała historia jest walką dwóch miłości: miłości własnej, aż do pogardzania
Bogiem, i miłości Boga, aż do pogardzania sobą w męczeństwie. My

uczestniczymy w tej walce” (Kościół wojujący - pojęcie niemodne, lecz prawdziwe
wojujacy-pojecie-niemodne-lecz-prawdziwe). Natomiast w Konstytucji Soboru

Watykańskiego II Gaudium et spes czytamy: „W ciągu bowiem całej historii
ludzkiej toczy się ciężka walka przeciw mocom ciemności; walka ta zaczęta ongiś
u początku świata, będzie do ostatniego dnia, według słowa Pana” (37).
16. Zarzut o przesadnej demonizacji w głoszeniu. Co to znaczy przesadna?
Jeśli tematem kazania jest walka duchowa z grzechem czy Szatanem, trudno,
żeby nie poruszać kwestii roli i działania demonów w życiu człowieka. Jezus
wiele razy mówił o realnej możliwości potępienia, wyrzucał złe duchy – czy to
znaczy, że demonizował swoje nauczanie? Nigdy nie mówiłem, że jestem
egzorcystą, wprost przeciwnie, zaznaczałem, że nim nie jestem, tylko
pomagałem w egzorcyzmach przez wiele lat swojej kapłańskiej posługi. Nigdy

też nie przedstawiałem się jako doktor nauk teologicznych, a tak byłem
tytułowany w niektórych mediach. Kiedy ktoś zgłosił mi, że taka wzmianka
pojawia się w informacjach prasowych, poprosiłem wydawnictwo o
skorygowanie tego. Wszędzie, gdzie mogłem, zawsze to prostowałem.
17. Zarzut, że wszędzie podkreślam rolę demonów i cytuje ich
wypowiedzi z egzorcyzmów. Zarzut nawiązuje do rekolekcji, które głosiłem
w 2013 roku w Pile na temat błogosławieństw i przekleństw. W ich skład
wchodziło osiem godzinnych konferencji w tym temacie, w trakcie których tylko
kilkanaście minut pierwszej konferencji było poświęconych działaniu
demonicznemu w kontekście przekleństw. Padło wtedy kilka cytatów z
egzorcyzmów przeprowadzonych przez wybitnych egzorcystów watykańskich o.
Gabriele Amortha i o. Francesco Bamonte. Cytowali oni wypowiedzi demonów
potwierdzające prawdy wiary katolickiej, do czego – jak zaznaczali wybitni
egzorcyści – demony zostały zmuszone przez samego Chrystusa w trakcie
egzorcyzmów. Ten fragment z rekolekcji został wycięty i przez wiele lat był
kopiowany w licznych kanałach mediów społecznościowych. Tak powstał zarzut,
jakobym ciągle mówił o demonie, cytował słowa demonów z egzorcyzmów i –
najbardziej absurdalny – budował swoją mariologię na wypowiedziach
demonów. Nikt z krytykujących nie podjął wysiłku, żeby przesłuchać
pozostałych siedmiu godzin nauczania na temat życia w mocy Bożego
Błogosławieństwa w dziele Krzyża i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
Tymczasem moja książka pt. Jego miłość Cię uleczy, dotycząca tej tematyki,
dobitnie pokazuje, na co i w jaki sposób kładę nacisk w omawianej kwestii.
18. Zarzut, że moje głoszenia w trakcie pandemii, rzekomo
podsycającego lęki u ludzi. To właśnie nauczanie o mocy Eucharystii, o
mocy Jezusa Chrystusa Uzdrowiciela dawało tak wielu ludziom nadzieję i wiarę
w tych trudnych czasach, które dla wielu były rzeczywiście osobistą apokalipsą.
Wystarczy przesłuchać moje najbardziej znane kazanie z tego czasu: „Koronuj
Jezusa, a nie wirusa”.
19. Zarzut, że głoszę, iż o „wiecznym losie człowieka po śmierci bardziej
decydować będzie wstawiennictwo Maryi, aniżeli jego zasługi za
życia. Ona może uratować nawet najbardziej zatwardziałego
grzesznika, niejako zawieszając sąd szczegółowy, który następuje
bezpośrednio po śmierci. Z tym wiąże się ekskluzywizm
eschatologiczny – zbawią się tylko ci, którzy zaufają Maryi, i ci,
którzy zostali oddani Jej przez swoich bliskich, nawet jeśli sami nie
są tego świadomi, a swoje życie przeżywali bezbożnie”. Nic takiego nie
twierdzę, nie propaguję żadnego ekskluzywizmu eschatologicznego. W tym
przypadku podałem najprawdopodobniej przykład sądu Józefa Piłsudskiego,
który widziała w swojej wizji św. Faustyna, gdzie po wyroku potępiającym
ogłoszonym na początku przez Boga pojawiła się Maryja wstawiająca się za ową
duszą – i ostatecznie wyrok został zmieniony na ciężki czyściec. W ten sposób
pokazuję moc wstawiennictwa Matki Bożej, szczególnie w obliczu sądu
szczegółowego nad człowiekiem. I nic więcej.

20. Zarzut dotyczący opisu relacji z Maryją. Zdaniem krytyków to,
że polecam Wojownikom Maryi myśleć o Maryi jako „najpiękniejszej
dziewczynie świata”, zakochać się w Niej jako „najwspanialszej
kobiecie”, „umówić się z Nią na randkę” prowadzi do mariologii
obarczonej naturalizmem, sensualizmem i sentymentalizmem.
Rzeczywiście, nie boję się używać tego typu terminologii, ale zawsze z
zachowaniem umiaru, szacunku i czci wobec Matki Bożej. Cytuję opisy Matki
Bożej, które na przestrzeni wieków przykazywali widzący, święci i mistycy
opisujący Maryję jako Matkę i Królową, ale też piękną, młodą dziewczynę. Słowa
„o randce z Maryją”, pisane w cudzysłowie w książce Kecharitomene, są wzięte
z wywiadu z młodzieżą, która pytała mnie o modlitwę różańcową. Porównałem
ją do „randki z Maryją”, w trakcie której, trzymając Ją za rękę, idziesz z Maryją
w modlitwie, a Ona opowiada o tajemnicach Jej życia i życia Jej Syna Jezusa.
Tyle i tylko tyle. Sugerowanie, że obarczam Wojowników Maryi naturalizmem,
sensualizmem i sentymentalizmem, jest czymś zupełnie niezrozumiałym. Nie
można widzieć nic złego w takiej metodzie wyobrażeniowej. Bardzo często
stosują ją jezuici, ucząc chociażby medytacji nad Słowem Bożym.
21. Zarzut, że straszę piekłem i prowadzę ludzi do neurotycznej
duchowości. Nieustannie głoszę w swoich rekolekcjach przede wszystkim o
Bożej Miłości, Miłosierdziu Bożym, Dobroci i Wszechmocy Bożej. Dlatego
właśnie tylu ludzi nawraca się na rekolekcjach, doświadczając wielkiego
objawienia Miłości Boga, a nie lęku przed piekłem.

Konkretne zarzuty do książki Kecharitomene
1. Zarzut 1: „W nawiązaniu do Ap 12 autor szeroko rozwija wizję
apokaliptycznej walki diabelskiego smoka z Niewiastą, w której Ona
odnosi zwycięstwo. Ostateczne zwycięstwo nad złem należy więc do
Maryi – w domyśle: nie do Chrystusa”. Znowu jest to pewna sugestia
autorów zarzutu, jakobym pomniejszał czy wręcz wykluczał rolę Chrystusa w tej
walce. Jednak jest wręcz przeciwnie. Z dwóch możliwych wariantów tekstu –
„ona zmiażdży ci głowę” lub „ono zmiażdży ci głowę” – idę w refleksji
teologicznej za drugim. Ostateczne zwycięstwo będzie zwycięstwem Niewiasty i
Jej Potomstwa z Księgi Rodzaju. „Ale moc Maryi nad wszystkimi szatanami
rozbłyśnie przede wszystkim w czasach ostatecznych, kiedy to szatan czyhać
będzie na Jej piętę, to znaczy na wierne Jej dzieci i pokorne Jej sługi, które Ona
do walki z nim wzbudzi. W oczach świata będą oni mali i biedni, poniżeni,
prześladowani i uciskani, podobnie jak pięta w porównaniu do reszty członków
ciała. Lecz w zamian za to będą bogaci w łaski Boże, których im Maryja obficie
udzieli; będą wielcy i możni przed Bogiem; w świętości zostaną wyniesieni
ponad wszelkie stworzenie przez swą gorącą żarliwość, a Bóg tak potężnie
podtrzymywać ich będzie swoją mocą, że wraz z Maryją głęboką swą pokorą
miażdżyć będą głowę diabła i staną się sprawcami triumfu Jezusa Chrystusa” (s.
87). W podobnym duchu wypowiadał się błogosławiony kard. Wyszyński: „Tylko
Ona ma zwyciężyć głowę węża. Postawmy stopy na Jej stopach, a zwyciężymy

przez Nią wszystkie moce szatańskie” (S. Wyszyński, Dzieła zebrane, t. 5,
fragment z przemówienia do duszpasterzy sanktuariów maryjnych, Jasna Góra
11 maja 1959 r.).
2. Zarzut 2: „Ta walka toczy się na poziomie serca człowieka, co
nawiązuje do dualistycznej (manichejskiej) antropologii”. To, że
walka toczy się na poziomie serca człowieka, powtarzają ojcowie duchowi,
poczynając od ojców pustyni, a na Benedykcie XVI i papieżu Franciszku
kończąc. Manichejska antropologia zakłada, że istnieją dwie równoważne siły,
dobra i zła, które mają taki sam status metafizyczny. Wypływa to z przyjętego
założenia, że istnieje dobry Bóg (świat duchowy) i zły demiurg (świat
materialny), którzy walczą ze sobą. W żadnym z fragmentów książki nie sugeruję
takiego rozumienia Boga i świata. Stwierdzenie, że walka toczy się na poziomie
serca, jest właśnie antymanichejskie, ponieważ pokazuje, że nie jesteśmy
zdeterminowani, ale nasze życie duchowe zależy od aktu wolnej woli człowieka.
„My, ludzie, urodziliśmy się w środku wojny między tymi dwoma królestwami,
wojny, w której stawką jest dusza i wieczność każdego z nas. Tak naprawdę
walka nie toczy się między Bogiem a szatanem, bo szatan dla Boga nie jest
żadnym przeciwnikiem. Żadnym. Szatan może tylko tyle, ile Bóg mu pozwoli i
nic więcej. Natomiast prawdziwa walka toczy się (12 rozdział Apokalipsy)
pomiędzy szatanem a Maryją brzemienną w każdego z nas. Walka toczy się
pomiędzy szatanem a Maryją, Królową nieba i ziemi, która ma wieniec z 12
gwiazd, jest obleczona w słońce, z księżycem pod stopami. Prawdziwa walka
toczy się między szatanem a Maryją, której Bóg daje całą swoją wszechmoc,
Maryją miażdżącą moce demoniczne” (s. 108). Jest to zupełnie zgodnie z tym,
co pisze na przykład św. Augustyn w Państwie Bożym o państwie Boga i
państwie Szatana, czy z rozważaniami św. Ignacego Loyoli z Ćwiczeń
duchownych o dwóch sztandarach – Chrystusa i Antychrysta (II tydzień).
3. Zarzut 3: „Autor twierdzi, że «skażona grzechem rasa ludzka jest
coraz bardziej zdemonizowana»”. Autorzy zarzutu najwidoczniej nie
zrozumieli, że zdanie to odnosi się nie do czasów obecnych, nie jest też ogólnym
twierdzeniem na temat stanu ludzkości dzisiaj, ale opisem stanu ludzkości przez
potopem z Księgi Rodzaju. „Zbliżamy się do najpiękniejszych tajemnic
związanych z sekretem Kecharitomene. Widzimy w historii zbawienia, że
skażona grzechem rasa ludzka jest coraz bardziej zdemonizowana. Szatan staje
się powoli panem ludzkości, rozszerzając swoją nieprawość. Wiemy, że jego
pragnieniem jest, aby zaczęto adorować go jako boga. I to jest właśnie cel każdej
pokusy i każdego grzechu – adorować Lucyfera jako boga. Demon daje różne
prezenty, pięknie zapakowane. Wiemy, że grzechy są bardzo atrakcyjne. Im
cięższe, tym piękniej wyglądają, kuszą i tym tragiczniejszy przynoszą skutek. W
efekcie grzechu umieramy. Śmierć weszła w świat przez zawiść diabła – mówi
Słowo Boże. Śmierci na początku nie było. W sytuacji, jaką omawiamy, Jahwe
zaczyna żałować, że stworzył rasę ludzką. Postanawia więc unicestwić
zakażonych, opętanych ludzi przez światowy potop” (s. 109). Z kontekstu
wynika, że wypowiedź dotyczy sytuacji ludzkości przed potopem, a nie czasów
obecnych.

4. Zarzut 4: „Idea «uśmiercenia» diabła za pomocą różańca, o ile nie
jest figurą retoryczną, to jest sprzeczna z nauką Kościoła na temat
nieśmiertelności istot duchowych”. Aż trudno uwierzyć, iż twórcy zarzutu
postawili taki zarzut. Jest oczywiste, że to figura retoryczna. „Idę strzelać do
szatana” – mówił św. Maksymilian Kolbe, biorąc różaniec do ręki, i to oczywiście
też jest metafora. Modlitwa „musi być wypowiedziana z takim zaangażowaniem,
z taką wiarą, nadzieją i miłością, aby zadawała śmiertelny cios szatanowi. Jeśli
umiesz właśnie tak odmawiać Różaniec, to naprawdę staje się on śmiercionośną
bronią przeciwko diabłu i całemu piekłu. Taka modlitwa naprawdę staje się
czymś, co pęta go na całą wieczność, czymś, co zniszczy każde jego dzieło w
Twoim życiu, w Twoim małżeństwie, w Twojej rodzinie. Dlatego nie zniechęcaj
się, ale wkładaj całe swoje serce w każdy Różaniec” (s. 42). Widzimy więc, że
chodzi o „uśmiercenie” dzieła Szatana w naszym życiu, a nie o poddanie go
swoistej anihilacji.
5. Zarzut 5: „Kontrowersyjne są niektóre twierdzenia protologiczne,
między innymi odnośnie do «rasy aniołów», stworzonych u początku
przez Jahwe, co kłóci się z nauką Kościoła o tym, że nazwa «anioł»
nie oznacza natury, lecz zadanie”. Rzeczywiście wprowadzanie terminu
„rasa” może kogoś zaniepokoić. Wydaje mi się, że jest rzeczywiście niejasne w
tekście, i może budzić zaniepokojenie teologów. Równie dobrze można napisać,
że Bóg stworzył aniołów i ludzi – i wszystko będzie jasne. Warto podkreślić, że
nigdzie nie rozwijałem dalej tego terminu ani nie wyjaśniałem go teologicznie,
co jasno wskazuje, że nie jest to idea dla mnie ważna.
6. Zarzut 6: „wniosek wyciągnięty z hebrajskiego słowa elohim (plurale
maiestaticum), jakoby u początku stworzenia byli Bogowie”. W
żadnym miejscu nie sugeruję, że istnieli jacyś bogowie, ale że już w Starym
Testamencie możemy odnaleźć figury Trójcy Świętej, o czym wielokrotnie pisał
św. Augustyn. „Gdy jednak wczytamy się dokładnie w tekst herbajski, brzmi to
w ten sposób: na początku Bogowie (bo użyto tam hebrajskiego słowa elohim,
czyli Bogowie) stworzyli niebiosa (liczba mnoga) i ziemię (liczba pojedyncza).
Zobaczmy, że już w pierwszym wersie Pisma Świętego zaczyna być objawiana
tajemnica Trójcy Świętej” (s. 92).
7. Zarzut 7: „Autor sugeruje także, że pierwotny bezład i pustka była
efektem jakiegoś Boskiego sądu, co nie znajduje potwierdzenia w
Piśmie Świętym”. W tym fragmencie mowa jest o grzechu pierwszych
aniołów i nie jest to myśl obca ojcom Kościoła. „Tradycja żydowska doszukiwała
się przyczyn grzechu szatana w pogardzie dla wielkości stworzonego przez Boga
człowieka. Interpretacje chrześcijańskie inspirowane hipotezą judaistyczną
istotę buntu szatana przypisują tajemnicy Wcielenia, która w planach Bożych
istniała od zawsze (por. Prolog Ewangelii Jana). Według tej teorii anioły miały
odmówić uczczenia Słowa Wcielonego ukrytego w postaci niższej od nich. [...]
Teologowie w swoich refleksjach podjęli także kwestie czasu upadku aniołów,
stwierdzając, że dokonało się to wcześniej niż stworzenie człowieka.
Zagadnieniem dyskusyjnym jest, czy dostali oni czas próbny do namysłu.
Apokaliptyczna wizja walki aniołów zdaje się wskazywać na taką ewentualność”
(A. Proniewski, A. Wiński, Hermeneutyka demonologii, „Studia Teologiczne”

Białystok 28/2010, s. 122). Widzimy więc, że są to kwestie, które były omawiane
przez teologów, więc nie głoszę tu jakiejś herezji.
8. Zarzut 8: „W innym miejscu ks. Chmielewski pisze o prototypie
człowieka przed jego stworzeniem, który już oglądali aniołowie.
Ponadto człowiek, stworzony na obraz i podobieństwo Boże, nosi w
sobie DNA Jezusa. Bóg bowiem powielił własny kod genetyczny z
człowiekiem. Pojęcie kodu genetycznego odnosi się do natury
stworzonej. Oznacza to, że Zbawiciel w ludzkiej naturze
preegzystował w łonie Ojca. Czym zatem byłoby Wcielenie? Nie do
przyjęcia jest teza, że Adam i Ewa w swoich psychofizycznych
cechach zostali stworzeni na podobieństwo Jezusa i Maryi”. Odwołuję
się w tym fragmencie do mistyczki Marii z Ágredy: „Maria z Ágredy ukazuje
nam, że Przedwieczny Ojciec zapragnął, aby Słowo Boże, Jezus Chrystus,
przyjęło ciało, czyli by nastąpiło Wcielenie. Według Jego wzoru, wzoru Jezusa
Chrystusa, Ojciec chciał dokonać stworzenia rasy ludzi” (s. 94). I dalej: „Żaden
anioł nie był odbiciem Jezusa Chrystusa, a człowiek, ta nowa rasa, miał DNA
Jezusa. To było coś niesamowitego! Zobaczyli, że Jahwe chce powielić własny
kod genetyczny w człowieku! ” (s. 97). Chodzi oczywiście o obraz i podobieństwo,
nie należy rozumieć tych słów dosłownie. Podobnie jak nie należy rozumieć
dosłownie wypowiedzi np. kard. Mario Grecha, który mówi do młodzieży:
„Ewangelia jest w waszym DNA. Jeśli to ziarno Ewangelii dało takie owoce w
historii, wierzę, że także dziś, gdy wieje wiatr sekularyzmu i laicyzacji, jeśli
staniecie się jeszcze bardziej synodalni, możecie zrealizować «nowe
powstanie»”. Myśl o stworzeniu Adama na obraz Słowa Wcielonego nie jest
oczywiście obca ojcom Kościoła. Święty Ireneusz z Lyonu często porusza tę
kwestię: „Niegdyś mówiono, że człowiek został uczyniony na obraz Boga, nie
było to jednak widoczne, ponieważ Słowo, na obraz którego został
ukształtowany, było jeszcze niewidzialne. Gdy jednak Słowo Boże stało się
ciałem, ukazało prawdę o obrazie, samo stając się tym, czym był jego obraz”
(Irenaeus, Adv. Haer. V 16, 2, SCh 153, s. 216, tłum. W. Myszor, w: św. Ireneusz
z Lyonu, Chwałą Boga żyjący człowiek, wybór i koment. J. Comby, D. Singles,
Kraków 1999, s. 59). I jeszcze dobitniej: „Obrazem zaś Boga jest Jego Syn i na
Jego obraz stworzony został człowiek” (Irenaeus, Demonstr. 22, SCh 406, s.
113–114, tłum. W. Myszor, w: tamże, s. 41). Można więc dyskutować nad kwestią
cech zewnętrznych, ale trudno raczej nazwać takie rozważania herezją. W
kwalifikacji teologicznej jest to bowiem pia opinio, czyli pobożne twierdzenie.
„Maria z Ágredy podaje tu ciekawy fakt objawienia dotyczący Adama i Ewy,
mianowicie to, że byli oni stworzeni na podobieństwo Jezusa i Maryi w swoich
psychofizycznych cechach” (s. 104). „Ciekawe są też fakty podawane przez bł.
Annę Katarzynę Emmerich, mówiącą o tym, że stworzeni na obraz i
podobieństwo Boga Jahwe Adam i Ewa są bardzo podobni w swoich cechach
fizycznych do Maryi i Chrystusa” (s. 104). Maria z Ágredy jest służebnicą Bożą,
rozpoczęty został jej proces beatyfikacyjny, zaś Anna Katarzyna Emmerich jest
błogosławiona. Nie są to więc opinie osób podejrzanych o herezję.
Niekoniecznie muszą mieć znaczenie dla naszego zbawienia, ale fakt
podobieństwa Adama i Ewy do Jezusa i Maryi wpisuje się w motyw upadku
aniołów. Jest to spójna interpretacja, która oczywiście stanowi jedną z opinii

teologicznych, ale pokazuje nade wszystko cel działania Szatana: „Od tego
momentu plan Lucyfera był następujący: zniszczyć Łono Kobiety, która będzie
nosić Mesjasza” (s. 105). Czy możemy w takim razie mówić, że również Maryja
istniała przedwiecznie? „Istotę najczystszą, najświętszą, najdoskonalszą i
najpiękniejszą, ponieważ Ona miała dać swoje ciało, można powiedzieć swoje
DNA, Synowi Boga – Mesjaszowi. Maryja została jako pierwsza stworzona w
umyśle Jahwe. Czy możemy znaleźć w Piśmie Świętym odnośnik do tego faktu?
Zdumiewający i pełen tajemnic jest fragment z Księgi Przysłów mówiący o
mądrości” (s. 116). Tradycja łączenia Mądrości Bożej z Matką Chrystusa pojawia
się również u ojców Kościoła. Ostatnio temat ten opracował całościowo o. Jacek
Bolewski SJ w książce Misterium Mądrości.
9. Zarzut 9: „Według ks. Chmielewskiego o wiecznym losie człowieka
po śmierci bardziej decydować będzie wstawiennictwo Maryi aniżeli
jego zasługi za życia. Ona może uratować nawet najbardziej
zatwardziałego grzesznika, niejako zawieszając sąd szczegółowy,
który następuje bezpośrednio po śmierci”. „Z tym wiąże się
ekskluzywizm eschatologiczny – zbawią się tylko ci, którzy zaufają
Maryi, i ci, którzy zostali oddani Jej przez swoich bliskich, nawet jeśli
sami nie są tego świadomi, a swoje życie przeżywali bezbożnie”.
Kwestia wstawiennictwa Maryi związana jest z ideą pośrednictwa. Wyjaśnię tę
kwestię w odpowiedzi na zarzut 12, tutaj tylko jeden fragment, dotyczący
interpretacja cudu w Kanie Galilejskiej: „Ta, która ma klucz do cudów w czasie,
kiedy cud nie powinien się wydarzyć. Niesamowite! Maryja ma niespotykaną
władzę nad Sercem Boga – tak wielką, że może nawet zmieniać Jego odwiecznie
ustalone plany – o czym Bóg wiedział oczywiście, że tak się stanie – ale chciał
nam pokazać coś bardzo pięknego o swojej Matce, o potędze Jej
wstawiennictwa” (s. 66). „Przede wszystkim jednak chce nam dawać to w imię
Jeszuah. A co to oznacza? Jeszuah to Ten, który zbawia. Oznacza to, że chce On
przede wszystkim dawać Ci łaski, które doprowadzą Cię do zbawienia” (s. 67).
Odwołuję się do klasycznego tekstu z Ewangelii św. Jana. Podkreślam cały czas,
że to wstawiennictwo dokonuje się w imię Jezusa.
10. Zarzut 10: „Ks. Dominik pisze: „Mamy więc pełne prawo nazywać ją
Współodkupicielką”, jest to „Pojęcie, od którego dystansuje się
współczesna mariologia posoborowa”. To, że część teologów się od tego
pojęcia dystansuje, nie oznacza, że pogląd jest błędny lub heretycki. Pogląd o
Maryi jako Współodkupicielce reprezentuje m.in. zmarły niedawno wybitny
teolog klasycznej szkoły rzymskiej ks. Brunero Gherardini, były dyrektor
czasopisma teologicznego „Divinitas” i dziekan wydziału teologicznego
Papieskiego Uniwersytetu „Lateranum”. Poglądy te zebrał choćby w klasycznej
pozycji pt. La Madre (Frigento 2007). Odwołuję się tutaj również w swoich
rozważaniach do przepowiadania bł. prymasa Wyszyńskiego, który zauważał: „A
więc Maryja współdziała w Odkupieniu, jak Ewa w upadku. Współdziałanie
Maryi było bliższe, intensywniejsze, skuteczniejsze. Ona działa dla Odkupienia,
współdziałając przez wychowanie Jezusa, przecz cierpienie pod krzyżem.
Wszystko, co godziło w Jezusa, dotykało i Maryję. Tak jest i dzisiaj” (S.
Wyszyński, Dzieła zebrane, t. IV, fragment rozważań Litanii loretańskiej). W
innym miejscu Prymas Tysiąclecia mówi: „Ale nade wszystko potrzebował Jej

na drodze kalwaryjskiej i pod krzyżem. A pod krzyżem Jezusowym stała Matka
Jego (J 19, 25). Stała Mu się prawdziwą Socia Passionis (Towarzyszką Męki),
Współodkupicielką w dziele Odkupienia. Maryja była dla Chrystusa nie tylko
Mater et Sponsa (Matką i Oblubienicą), ale także Virgo Auxiliatrix (Dziewicą
Wspomożycielką), Socia Passionis (Towarzyszką męki), Corredemptrix
(Współodkupicielką). W tym jest cały sens, rzekomo zagrożonego przez kult
Maryi, chrystocentryzmu. Bóg się Jej nie lękał. Nie lękał się, że cześć Jej
przesłoni Syna, przeciwnie, potrzebował Jej” (S. Wyszyński, Dzieła zebrane, t.
V, fragment z przemówienia do duszpasterzy sanktuariów maryjnych, Jasna
Góra, 11 maja 1959 r.). W tym samym przemówieniu podkreśla: „Pojęcie
Współodkupicielki nie jest nowe. Jest ono bardzo dawne i ma swoje źródła w
patrystyce. Wszystko to wskazuje, że najwyższa wrażliwość na Matkę była już u
koleby Kościoła”.
11. Zarzut 11: „Z faktu, że została Maryja napełniona łaską, ks.
Chmielewski wyciąga wniosek, że w Maryi jest każda łaska, którą Bóg
podarował w całej historii ludzkości. Ona jest dysponentem
wszelkich łask. «Nie ma łaski, która by nie była własnością
Niepokalanej, daną Jej do dowolnego rozporządzania»”. Rzeczywiście
teologia posoborowa dystansuje się od tytułu „Pośredniczka łask” lub
„Pośredniczka łask wszelkich”, podobnie jak od tytułu „Współodkupicielka”.
Jednak należy pamiętać, że nie został on nigdy przez Kościół odrzucony. W
związku z tym należy podkreślić dwie kwestie. Po pierwsze nauczanie o Maryi
jako Pośredniczce łask należy do tradycji Kościoła: „Ze wspaniałego skarbca
łask, przyniesionego przez Chrystusa, według odwiecznych zamiarów nic nie ma
być nam udzielone, jak tylko przez Maryję. Stąd do Chrystusa mamy iść przez
Maryję, prawie podobnie jak do Ojca zbliżamy się przez Chrystusa” (Leon XIII,
encyklika Octobri Mense (O Różańcu Świętym), 22 września 1891). W 1921 roku
papież Benedykt XV, na prośbę kard. Dezyderego Józefa Merciera, zezwolił na
odprawianie w Belgii oficjum i mszy o Najświętszej Maryi Pannie, Pośredniczce
wszystkich łask, w dniu 31 maja. Stolica Apostolska pozwoliła odprawiać to
oficjum i mszę wielu innym diecezjom i rodzinom zakonnym zgodnie z ich
prośbami. Dzięki temu wspomnienie o Najświętszej Maryi Pannie Pośredniczce
stało się niemal powszechne. Sobór Watykański II w 1964 roku obszernie
wyłożył rolę Maryi w misterium Chrystusa i Kościoła oraz dokładnie wyjaśnił
sens i znaczenie pośrednictwa Najświętszej Dziewicy: „Macierzyńska rola Maryi
w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego
pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc. Cały bowiem zbawienny
wpływ Błogosławionej Dziewicy na ludzi wywodzi się nie z jakiejś konieczności
rzeczowej, lecz z upodobania Bożego i wypływa z nadmiaru zasług Chrystusa, na
Jego pośrednictwie się opiera, od tego pośrednictwa jest zależny i z niego czerpie
całą moc swoją; nie przeszkadza zaś w żaden sposób bezpośredniej łączności
wiernych z Chrystusem, przeciwnie, umacnia ją” (konstytucja dogmatyczna o
Kościele Lumen Gentium 60). Wreszcie w roku 1971 Święta Kongregacja do
spraw Kultu Bożego zatwierdziła mszę pod tytułem „Najświętsza Maryja Panna,
Matka i Pośredniczka łaski”. Ta msza, zgodnie z nauką Soboru Watykańskiego
II, równocześnie wspomina o roli macierzyńskiej i o funkcjach pośrednictwa
Najświętszej Panny. Wielokrotnie podkreślam związek pośrednictwa Maryi z

jedynym pośrednictwem Jezusa Chrystusa. „Ponieważ Ona jest Pełna Łaski,
czyli w Niej jest każda łaska, którą Bóg podarował w całej historii ludzkości.
Wszystko, co dał ludziom Bóg, jest w Niej i przez Nią dla nas” (s. 59). „Ona jest
Pośredniczką każdej łaski z przywileju bycia Pełną Łaski, ale nie jest Źródłem
łaski. Źródłem każdej łaski zawsze jest Duch Święty. On jest Autorem każdej
łaski, a Maryja – Rozdawczynią, karmiąc łaskami swe dzieci” (s. 59).
„Pośrednictwo to należy rozumieć jako rozdawanie łask w Niej ukrytych przez
Boga, a wysłużonych przez Jezusa Chrystusa” (s. 61). „Oczywiście jedynym
pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem jest Jezus Chrystus, ponieważ jest
Bogiem i człowiekiem równocześnie, ale Maryja jest rozdawczynią wszystkich
łask. Źródłem każdej łaski jest Duch Święty. Natomiast Duch Święty każdą łaskę
daje Maryi i Ona rozdaje je, komu chce, jak chce i ile chce. Nie ma żadnego daru
z nieba, który nie byłby osobiście dany na ziemię przez Maryję. Źródłem łask jest
Bóg, jednak Maryja uczestniczy w tym jedynym pośrednictwie pomiędzy
Bogiem i człowiekiem w Jezusie Chrystusie. Dlatego też szatan zrobi wszystko,
żeby nas oderwać od Maryi, bo tylko tak może nas oderwać od Pełni Łaski” (s.
198–199). Czym innym jest natomiast dążenie do ogłoszenia dogmatu o Maryi
jako Pośredniczce łask wszelkich. Nad terminami „Współodkupicielka” i
„Pośredniczka wszelkich łask” toczy się cały czas teologiczna dyskusja. Z jednej
strony obserwujemy wśród niektórych teologów dążenie do ogłoszenia
kolejnego dogmatu maryjnego, który głosiłby, że jest Ona Współodkupicielką
lub Pośredniczką łask. Z drugiej mamy wielowiekową tradycję teologiczną i
pobożnościową, która czerpie inspirację z tej prawdy, ale jej przedstawiciele nie
dążą do ogłoszenia nowego dogmatu. Sobór Watykański II nigdy nie zakazał
tytułować Matki Bożej w ten sposób. Natomiast Watykan wypowiadał się na
temat ogłoszenia nowego dogmatu. Po otrzymaniu licznych petycji Stolica
Apostolska skonsultowała sprawę możliwości jego ogłoszenia m.in. z teologami
Papieskiej Międzynarodowej Akademii Maryjnej zgromadzonymi na XII
Międzynarodowym Kongresie Mariologicznym w Częstochowie (18–24 sierpnia
1996). Teologowie byli jednomyślni w opinii, że tytuły te nie powinny być
uroczyście definiowane, choć podkreślili, że zawierają one treści należące do
dziedzictwa wiary. Deklaracja z Częstochowy mówi, że „proponowane tytuły są
dwuznaczne, mogą być rozumiane w bardzo różny sposób. Choć można uznać,
że wiele treści, jakie zawierają te tytuły, należy do depozytu wiary, to jednak w
obecnej sytuacji ich definicja dogmatyczna nie byłaby teologicznie właściwa”.
To, że dla niektórych teologów nie jest to czas na ogłaszanie dogmatu, nie
oznacza od razu, że dana prawda nie należy do depozytu wiary. Przed teologami
otwiera się zadanie dookreślenia tych terminów.
12. Zarzut 12: „Pojawiają się zaskakujące określenia Maryi jako
«Małżonki Boga» lub «Małżonki Ducha Świętego»”. Zostało to
skorygowane w ostatnim wydaniu.
13. Zarzut 13: „Interpretując objawienia w Lourdes, ks. Chmielewski
zdaje się sugerować, że Maryja jako Niepokalane Poczęcie jest
Wcieleniem Ducha Świętego”. Przyjrzyjmy się cytatom z książki
Kecharitomene: „Maryja jest Niepokalanie Poczęta, ale w Lourdes objawia się
jako Niepokalane Poczęcie, a tak może o sobie powiedzieć tylko kto? Duch
Święty” (s. 121). „Co nam mówi Niepokalane Poczęcie? Jakie relacje zachodzą

między Ojcem, Duchem Świętym, Jezusem a Maryją? W Lourdes Trójca Święta
objawia najbardziej niesamowite zjednoczenie z Maryją! «Jestem» to
objawienie Ojca, «Niepokalane» to objawienie Syna, «Poczęcie» to objawienie
Ducha!” (s. 123). „A kto patrzy w twarz Maryi, ten poznaje kogo? – Ducha
Świętego, jest Ona Jego najpiękniejszym objawieniem. Dlatego ojcowie
chrześcijańskiego Wschodu nie boją się powiedzieć, że Maryja jest «jakby»
widzialnym na ziemi wcieleniem Ducha Świętego. W tym kontekście słowo
«jakby» jest bardzo ważne, ponieważ nie oznacza to, że «jest» wcieleniem
Ducha Świętego, ale «jakby» wcieleniem Ducha Świętego” (s. 124). Odwołuje się
oczywiście do intuicji św. Maksymiliana Marii Kolbego, który twierdził, że w
Lourdes doszło do objawienia całej Trójcy Świętej. Jest to bardzo ciekawa
intuicja, choć nie przez wszystkich teologów uznawana. Nie ma nic złego w tym,
że punktem wyjścia, inspiracją są objawienia prywatne, szczególnie te uznane
przez Kościół, trzeba tylko następnie uzgodnić je z danymi biblijnymi i tradycją
Kościoła. Istnieją prace teologów, którzy taki wysiłek podjęli. Do takich prac
należy książka o. Jacka Bolewskiego SJ Początek w Bogu (Kraków 1998).
Analizując główną ideę książki jezuity, możemy odnaleźć zbieżność z poglądami
zawartymi w Kecharitomene, gdzie napisałem: „Początek nowej ery świata
rozpoczyna się od momentu narodzin wcielonego Syna Bożego Jezusa
Chrystusa. Jednocześnie Duch Święty przez kontemplację faktu wcielenia
prowadzi nas do odkrycia Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, a ta tajemnica z
kolei prowadzi nas do odkrycia niesamowitego sekretu również naszego
początku i naszego przeznaczenia, które jest absolutnie niezwykłe” (s. 115).
Ojciec Jacek Bolewski natomiast pisze: „Szukanie jedności, przyświecające
naszym rozważaniom, koncentrowało się wokół tajemnicy początku. Wychodząc
od dziewiczego poczęcia Jezusa, posuwaliśmy się coraz dalej i głębiej, z jednej
strony ku jedności z niepokalanym poczęciem Maryi, z drugiej strony ku
jedności z misterium Początku w Bogu, obejmującym i nasz początek” (s. 412).
Mamy więc w tych książkach bardzo podobny plan intelektualnych i duchowych
poszukiwań. Ojciec Jacek podkreśla, że centralne miejsce należy poświęcić
intuicjom św. Maksymiliana: „W intuicjach św. Maksymiliana kryje się
możliwość głębszych inspiracji, nie tylko w odniesieniu do misterium Boga, lecz
i co do wizji naszego początku w świetle maryjnego dogmatu” (s. 413).
14. Zarzut 14: „Ukazując rolę Maryi w życiu chrześcijanina, salezjanin
przekonuje, iż w doświadczeniu mistycznym zachodzi tak ścisłe i
silne przylgnięcie całej duszy do Boga i do Maryi, że mocą
jednoczącej miłości zdaje się tworzyć z nich jedna Istota. Jest to teza
jawnie sprzeczna z nauczaniem Kościoła i podstawami metafizyki o
odrębności bytów”. W książce jasno pokazuję, że czym innym jest obecność
Boga w naszej duszy, a czym innym obecność Maryi: „Kiedy analizujemy
doświadczenia mistyczne świętych maryjnych, niezwykle interesujące jest to, że
doznają oni obecności Maryi w pewnym sensie na zewnątrz duszy, tak jakby
Maryja była obok nich, a nie w nich. [...] Jestem w Maryi, a we mnie Trójca
Święta. Nikt nikomu nie przeszkadza, Maryja nie staje pomiędzy Tobą a Bogiem
– Ty w Niej, razem z Nią, przez Nią kontemplujesz Trójcę Świętą, która jest w
Tobie. Tu naprawdę nikt nikomu nie przeszkadza i nikt nikogo nie zasłania. To
wszystko jest bardzo proste, jasne i bardzo piękne” (s. 128–129). „W nas mieszka

cała Trójca Święta przez chrzest. Widzimy, że Maryja jest najdoskonalszym
wzorem każdego z nas. Również Kościół, aż do paruzji, ponownego przyjścia
Jezusa, upodabnia się do Maryi, która jest doskonałym Kościołem. W związku z
tym wielu świętych i mistyków mówi nam o tym, że Maryja, w której przebywa
Trójca Święta w najdoskonalszy sposób, jest Rajem Trójcy Świętej” (s. 200).
Widzimy więc, że nie dochodzi tutaj do zlania w jedną istotę. Zarzut jest więc
bezpodstawny.
15. Zarzut 15: „Przez analogię do symbiozy matki i jej poczętego dziecka
ks. Chmielewski rozwija przekonanie, że w Eucharystii jest ciało i
krew Maryi. Twierdzi, że chrześcijanin, przyjmując Ciało i Krew
Chrystusa, jako Syna Maryi, przyjmuje zarazem Jej ciało i krew”.
Cytat: „Kiedy przyjmujemy Komunię Świętą, razem z Ciałem
Chrystusa przybywa do naszych serc także Maryja. Jeżeli
przyjmujemy i pijemy Krew Jezusa Chrystusa, to w sposób duchowy
otwieramy się także na działanie Maryi” (s. 94). To sformułowanie, o
którym była już mowa, wzięte jest z książki o. Gabriela Jacquiera. Rzeczywiście
może ono budzić niepokój w czytelniku, ale warto przytoczyć chociażby treść
artykułu Cielesność Chrystusa a Maryja o. Norberta Augustyna Lisa OP o
bardzo podobnej wymowie: „Owa ludzka Cielesność Syna Bożego ma swój
genetyczny związek z Maryją. Jak uczy nicejsko-konstantynopolitańskie
wyznanie wiary: „przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”. Zatem
związek Cielesności Syna Bożego i cielesności Maryi jest tutaj nieodzowny,
zarówno w odniesieniu do wcielonego Chrystusa, jak i w odniesieniu do
tożsamej cieleśnie Eucharystii. Po tej linii idzie św. Tomasz z Akwinu, który w
hymnie Ave verum zapisał między innymi takie słowa o Eucharystii: «Niech
będzie pozdrowione prawdziwe Ciało narodzone z Maryi Dziewicy» (Ave verum
corpus natum de Maria Virgine). Tym samym Jej relacja do Cielesności
Eucharystii i Jej zażyłość z Eucharystią w dalece większym stopniu przekracza
nasze odniesienia. Stąd Matka Boża, widząc Syna w Eucharystii, w metaforyczny
sposób mogłaby poniekąd powiedzieć: «to jest Moje Ciało», «to jest Moja

Krew». Bez Niej nie ma Eucharystii. [...] Najdobitniej podsumował ów maryjno-
eucharystyczny związek Benedykt XVI, który w 150. rocznicę objawień w

Lourdes, odwołując się do głębokiej tradycji Kościoła w przeżywaniu tej
tajemnicy, wypowiedział i takie myśli: «Nie sposób kontemplować Maryi i nie
ulec fascynacji Chrystusem; nie można też patrząc na Chrystusa, nie odczuwać
obecności Maryi. Istnieje nierozerwalna więź między Matką i Synem poczętym
w Jej łonie za sprawą Ducha Świętego, a więź tę uświadamiamy sobie w
tajemniczy sposób w sakramencie Eucharystii, na co zwracali uwagę już w
pierwszych wiekach Ojcowie Kościoła i teologowie. „Ciało zrodzone z Maryi,
pochodzące z Ducha Świętego, jest chlebem, który zstąpił z nieba” – stwierdza
św. Hilary z Poitiers, a w Sacramentarium Bergomense z IX w. czytamy: „Jej
łono zakwitło i wydało owoc, chleb, który napełnił nas darem anielskim. Maryja
przywróciła stworzeniu to, co Ewa zniszczyła swoją winą”. Mówi też św. Piotr
Damiani: „Ciało, które Najświętsza Dziewica poczęła i żywiła w swoim łonie z
macierzyńską troską, to Ciało – jak mówię – a nie żadne inne, ponad wszelką
wątpliwość otrzymujemy teraz na świętym ołtarzu i pijemy Jego Krew jako
sakrament naszego zbawienia. To głosi wiara katolicka, tego wiernie naucza

Kościół święty” (magazynverbum.pl/formacja/liturgia-i-
sakramenty/cielesnosc-chrystusa-a-maryja).

16. Zarzut 16: Ks. Chmielewski pisze: „Przyjęcie Maryi skutkuje
«zamieszkaniem w Jej łonie», a więc wejściem w najściślejszy
związek z poczętym w Niej Synem Bożym, wskutek czego człowiek
doznaje swoistego przebóstwienia i upodobnienia do Chrystusa,
stania się Jego «bliźniakiem»”. Zamieszkanie w łonie jest oczywiście
metaforą: „Módlmy się więc np. tymi słowami: Maryjo, jesteśmy w Tobie,
jesteśmy w Twoich ramionach, w Twoim Sercu, w Twoim Łonie, okryci Twoim
płaszczem. W Twoich ramionach, Maryjo, chcemy przyjmować czułość Ojca i
Syna, i Ducha Świętego” (s. 174). Możemy mówić, że Maryja ukrywa nas w
swoim Sercu albo okrywa swoim płaszczem, ale widzimy, że chodzi o wejście w
relację w Trójcą Świętą przez wstawiennictwo Maryi. Stajemy się synami w Synu
– czyli w jakimś sensie „bliźniakami” Chrystusa. Bardzo łatwo można odnaleźć
cały szereg cytatów ze św. Pawła, w których mówi on o upodobnieniu się do
Chrystusa.

Mam nadzieję, że po zapoznaniu się z moją odpowiedzią, wiele punktów spornych
wyjaśniłem Wam Kochani. Równocześnie podkreślam, że jestem otwarty na dialog i
współpracę, żeby wyjaśnić i dookreślić wszystkie sporne kwestie w moim nauczaniu,
które mogą być w jakikolwiek sposób błędnie rozumiane.

Błogosławię Was z całego serca
Ks. Dominik Chmielewski
Posoborowe absurdy
I słuszny atak na ks. Dominika Chmielewskiego. Jego stosunek do Matki Bożej jest jak do zwykłej dziewczyny, a nie Krolowej Niebios, Te koszulki z wizerunkiem Matki Bożej jak jakiejś nastolatki, dziewczynki to zwykła obraz dla niej .