Dowód na DIABELSKI charakter kultu Sopoćkowo - Faustynowego
X. bp Stułkowski (którego zresztą poznałem swego czasu podczas jego studiów w Wiedniu u neomarxisty, heretyka i wroga Kościoła x. P. M. Zulehner'a) w sposób bardzo oględny, ale szczery powiedział przede wszystkim:
- kult wszczęty przez s. Faustynę (a raczej przez x. Sopoćkę) był zakazany
- powodem zakazu były względy teologiczne (nie rzekomo niedokładne tłumaczenie)
- wbrew zakazowi rozpowszechniania tego kultu (zwłaszcza "Dzienniczka" wraz z koronką) regularnie łamano ten zakaz, co jest jaskrawym aktem nieposłuszeństwa i świadczy dobitnie o diabelskim charakterze zarówno tego działania jak i samego kultu.
Działaniem podjętym przez kard. Wojtyłę nieposłuszeństwo zostało wypromowane i nagrodzone, co nie może być dziełem Ducha Świętego.
Przy okazji bp Stułkowski przejawia zarówno naiwność jak i myślenie protestanckie, twierdząc, że s. Faustyna była posłuszna Panu Jezusowi.
Ona była posłuszna najwyżej swoim urojeniom, czy raczej sugestiom x. Sopoćki, który jest prawdopodobnie zakulisowym autorem "Dzienniczka".
To jest zupełnie coś przeciwnego do posłuszeństwa Panu Jezusowi.
To całe grono nie zdało próby posłuszeństwa, gdyż mimo formalnego zakazu wydanego przez Stolicę Apostolską nadal rozpowszechniało rzekome objawienia, co jest dowodem diabelskiego pochodzenia (oprócz poważnych, demaskujących błędów teologicznych, o których już pisałem wielokrotnie, zwłaszcza TUTAJ).
Warto również zapoznać się z tym opisem....
Co ujawnia "Dziennik" x. Michała Sopoćko?
Rola x. Michała Sopoćko w sprawie s. Faustyny jest powszechnie znana i bezsprzecznie istotna. Dlatego właśnie godny uwagi jest jego "Dziennik", opublikowany po raz pierwszy dopiero w 2010 r.
Tytuł "dziennik" to właściwie za dużo powiedziane. Być może autor zaczynał pisanie z takim zamiarem. Pierwsze wpisy - z roku 1915 - są bardzo szczegółowe, nawet bardziej szczegółowe niż to zwykle bywa w kronikach, mimo sytuacji wojennej. Potem była kilkunastoletnia przerwa w pisaniu "Dziennika" (od 1922 do 1937, potem od 1962 do 1967), akurat w okresie znajomości z s. Faustyną i w okresie soboru. Znaczna część to wspomnienia z lat i okresów poprzednich, czyli coś w rodzaju zapisków do autobiografii. Także tematyka jest niespójna i pomieszana. Opisy wydarzeń przeplatane są uwagami niby duchowymi. Zdarzają się też cytaty z lektur i fragmenty tekstów modlitewnych, nie wiadomo po co zapisane, jak np. fragmenty brewiarza (czyżby z nudów?). Równocześnie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że autor pisał dla szerokiej publiczności, jakby przewidział i zamierzał publikację. Aczkolwiek chyba żaden poruszony wątek nie jest potraktowany całościowo, jasno i kompletnie, oprócz jednego, mianowicie rzekomej świętości s. Faustyny, o której jednak mówi niewiele konkretów i zaledwie krótko.
Dla pełniejszej analizy konieczne byłoby powiązanie z innymi źródłami, zwłaszcza z pismami x. Sopoćki i świadectwami najważniejszych osób w sprawie. Tutaj muszę ograniczyć się do podstawowych kwestij, na które warto zwrócić uwagę.
Pierwszy wpis, z 10 VI 1915 r., zawiera zdanie łacińskie z haniebnymi błędami: "intede Christi" zamiast "intende Christe", co świadczy o podstawowej ignorancji w języku, niegodnej kapłana w tamtych czasach.
Demaskujący jest także wpis z 17 IX 1915 r.:
Wręcz gorszące jest tutaj dość szczere wyznanie, iż to z nudów zabrał się za pracę z młodzieżą...
DALEJ TUTAJ - Co ujawnia "Dziennik" x. Michała Sopoćko?
źródło