Silni wobec słabych, słabi wobec silnych. Tak działa nasz aparat urzędniczy przy każdej kolejnej władzy. Miesiąc temu 16-letnią Marysię dopadli urzędnicy sanepidu, gdy sprzedawała własnoręcznie zerwane wiśnie z sadu dziadka, by zebrać pieniądze na szkolną wycieczkę.

Całe szczęście sąd teraz ostatecznie uniewinnił ojca dziewczynki, ale sanepid do końca walczył, by jakoś ukarać Marysię i jej rodziców. Musimy zmienić to opresyjne państwo "bandy czworga". Trzeba maksymalnie uprościć przepisy, ułatwić ludziom życie i sprawić, by urzędnicy byli dla obywateli, a nie przeciwko nim! Przypomnijmy: "16-letnia Marysia chciała zarobić na wycieczkę szkolną, sprzedając wiśnie z sadu dziadka. Zarobione pieniądze miała przeznaczyć na wycieczkę szkolną. Marysia miała nieograniczony dostęp do bieżącej wody i znajdowała się w bezpiecznym położeniu. W ciągu dwóch dni udało jej się sprzedać kilkanaście kilogramów wiśni. Jednak trzeciego dnia na miejscu pojawiły się urzędniczki Inspekcji Sanitarnej w asyście policji." "Urzędniczkom bardzo zależało na tym, żeby ukarać nasze dziecko. Kontrola trwała ponad dwie godziny. Urzędniczki dzwoniły w różne miejsca, radziły się chyba bardziej doświadczonych kolegów, szukały paragrafów. I je znalazły. Wygrała zawziętość urzędników i biurokracja, znaleziono m.in. brak orzeczenia lekarskiego i brak wniosku o zatwierdzenie i wpis zakładu do rejestru. Z racji, że Marysia jest niepełnoletnia, karą został obarczony jej opiekun prawny. Ojciec jednak nie zgodził się przyjąć mandatu i sprawa trafiła do sądu" — o czym informuje mama Marysi lokalnemu portalowi gazeta-walecka.pl.