Polonia napisała specjalny list otwarty do najwyższych osób w państwie:

"SzanownyPanie Prezydencie

Szanowna Pani Premier

Jesteśmy rodzicami dzieci zabranych przez brytyjskie służby socjalne. Tego co czujemy nie sposób opisać zwykłymi słowami. W naszej sprawie pukamy w kolejne drzwi urzędów z nadzieją, że końcu znajdzie się ktoś kto je otworzy, zaprosi do środka i zaoferuje skuteczną pomoc. Jak dotąd wszelkie nasze działania są bezowocne, a nasze dzieci pozostają z dala od naszych rodzin i domów.

Jesteśmy pozostawieni samym sobie, bez skutecznej pomocy z jakiejkolwiek strony. Działania podejmowane przez polskie konsulaty w Londynie, Manchester i Edynburgu to błądzenie w gąszczu przepisów, który spowiła mgła niewiedzy tak skutecznie, że nie wiemy w którą mamy się udać stronę. Dziś już wiemy, że chcielibyśmy móc wrócić wraz z całymi rodzinami do kraju.
Codziennie rozmyślamy o krzywdzie naszych pociech, które zabrano z naszych domów i są pozbawione stałego kontaktu z nami. Marzymy tylko o tym, by móc przywrócić im dzieciństwo. W większości przypadków z Polski wygnała nas bieda. Chcąc poprawić swoje życie zdecydowaliśmy się na wyjazd za granicę. Okrutnie się to na nas zemściło. Nie znając języka i obowiązującego na wyspach brytyjskich prawa, w obcym kraju byliśmy zdani na łaskę urzędników, którzy wykorzystali naszą niewiedzę oraz naiwność. Wykorzystali naszą nieporadność, choć pracodawcy chwalili nas za pracowitość. Kiedy okazało się, że żadne polskie urzędy i instytucje nie zatroszczą się o nasz los, wzięto nas na cel, łatwy cel.

Zarówno my, jak i nasze dzieci, jesteśmy obywatelami polskimi w Wielkiej Brytanii, a polski rząd prawie zapomniał o naszym istnieniu, a brytyjski nie traktuje nas jak pełnoprawnych obywateli. Nam, rodzicom, często odmawia się prawa do widzeń z dziećmi. Nie pozwala nam się na okazywanie miłości. Nie możemy rozmawiać z dziećmi w języku ojczystym. Celowo fałszuje się dokumentacje naszych spraw aby zatuszować niekompetencje służb socjalnych. To jednak nic w porównaniu z tym co przechodzą nasze dzieci, zarówno niemowlaki jak i kilku letnie dzieci w wieku przedszkolny i wczesnoszkolnym. Nasze dzieci to towar przeznaczany do rodzin zastępczych lub adopcyjnych. Ich życie ma swoja cenę. Jej przelicznikiem są pieniądze.

Nasze dzieci, które płaczą za domem traktuje się jak przestępców. Ich krucha psychika jest łamana, a one nie potrafią się obronić. Nasze dzieci zapominają o naszej miłości. Po swoich przejściach nie wiedza już czym naprawdę jest rodzina. Są izolowane od otaczającego je świata, są pozbawiane możliwości korzystania z telefonu lub Internetu, a pokoje w których mieszkają mają na stałe zamknięte okna. Drzwi są zamykane nocą na klucz, by zapobiec ewentualnym ucieczkom. Nasze dzieci powoli zapominają języka polskiego i wartości, których ich uczyliśmy przez cały ten czas, gdy były z nami. Od momentu wyrwania ich z biologicznych rodzin nie praktykują żadnej religii, choć większość z nas to katolicy.

Tutaj, w Anglii, jesteśmy bezpaństwowcami. Najgorsza jest bezsilność w momentach, kiedy na rozprawach słyszymy od sędziów, że “Jak widać Polsce nie zależy na jej dzieciach”. Nasze apele z prośbą o pomoc nie przynoszą żadnych rezultatów. Nie sposób wyliczyć wszystkich emaili do ministerstw spraw zagranicznych czy sprawiedliwości, konsulatów i innych instytucji. Gdy otrzymujemy w końcu jakąś odpowiedz to dowiadujemy się z niej, że Rzecznik Praw Dziecka „może interweniować tylko w momencie, gdy nasze dziecko samo zwróci się do niego o pomoc.” Jak ma to zrobić, kiedy nie ma dostępu do żadnych środków komunikacji.

W imieniu utraconych polskich dzieci nie będzie protestował nikt, przecież ich głosów nie słychać, a my nie potrafimy temu zaradzić.

My, rodzice, BLAGAMY WAS O POMOC. W imieniu naszych dzieci."

thenowypolskishow.uk.pl