xAlbert
4296

Taniec dla Boga nie powinien gorszyć! Ks. Sławomir Płusa

„Kto kwestionuje zalecenia SV II, odcina się od bogactwa, które Duch Święty chce ofiarować Kościołowi dziś” - mówi ks. Sławomir Płusa, przewodniczący Krajowego Zespołu Koordynatorów Odnowy w Duchu Świętym.
Portal Fronda.pl: Coraz większe oburzenie wśród tzw. tradycyjnych katolików budzą nowe formy ewangelizacji, jak np. modlitwa uwielbienia z tańcem. Ostatnio zgorszenie wywołały incjatywy łódzkiej odnowy w Duchu Świętym, która w czasie Triduum Paschalnego zorganizowała estradowe performance czy krakowski „Taniec dla Jezusa”. Czy w uwielbianiu Pana Boga tańcem może być coś zdrożnego?
Ks. Sławomir Płusa:
Sposoby uwielbiania Pana Boga w modlitwie mogą być bardzo różne, co wiąże się z zaangażowaniem ciała w modlitwę. Niecodzienną modlitwą jest leżenie krzyżem - prostracja, ale jest to normalna modlitwa. Pokłon czołem do ziemi przed Bogiem też jest formą modlitwy. Kiedy angażujemy ciało w modlitwę, jest ona pełniejsza, bo angażujemy nie tylko myśli i usta, ale angażuje się cały człowiek. Taniec dla Boga jest czymś normalnym. Szczególnie w kulturach nieeuropejskich, np. afrykańskich taniec uważany jest za coś naturalnego. Pojawia się on np. w czasie procesji wejścia. W Starym Testamencie czytamy, jak Dawid tańczy dla Boga poprzedzając procesję przed Arką Przymierza. Jednak już wtedy spotkało się to z krytyką. Żona Dawida Mikal stwierdziła z dezaprobatą, że król nie powinien tańczyć, bo przez to staje się jak każdy inny człowiek. Kiedy do naszej diecezji przyjechały siostry zakonne pochodzenia afrykańskiego i wykonały taniec w czasie Mszy św. ludzie byli zgorszeni, bo jak można tańczyć na Mszy św.?! Tymczasem dla nich jest to język, którym się wypowiadają. W różnych środowiskach te same formy pobożności mogą budzić wzruszenie albo opór. Będziemy się więc zderzać z pewnymi standradami kulturowymi, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do tzw. niestandardowych form modlitwy. Performance według mnie jak najbardziej wpisuje się w "godny" sposób uwielbiania Boga. Nie należy stawiać granic, jeżeli ktoś chce uwielbić Boga. Jedyne moje zastrzeżenie mogłoby dotyczyć sposobów uwielbiania Boga w czasie liturgii. Trzeba je wprowadzać bardzo ostrożnie, żeby nie przesłonić samej istoty jej sprawowania, zgodnie z przepisami jakie na ten temat obowiązują.
No właśnie, gdzie należy postawić granice?
Trudno wyznaczyć granice, można przyjąć punkty odniesienia. Po pierwsze trzeba mieć na uwadze, aby liturgia nie była zaburzona, by żadna forma uwielbienia nie zasłaniała jej zasadniczego wyrazu czyli Ofiary Mszy św. Należy też mieć na uwadze, by formy modlitwy były dostosowane do tego, co w danym miejscu ludzie są w stanie przyjąć i zrozumieć, by było to rzeczywiście wprowadzanie ludzi w misterium Boga. W małych grupach można sobie pozwolić na więcej, bo łatwiej ludzi przygotować na pewne modyfikacje. W dużych grupach trzeba zachować większą ostrożność, trzeba to robić ewolucujnie, a nie rewolucyjnie.Są takie momenty w liturgii gdzie występuje uwielbienie Boga, zazwyczaj ma to miejsce po Komunii świętej. I wtedy można zdobyć się na coś więcej niż tylko na jakąś jedną standardową pieśń uwielbienia.
Zwolenników starej liturgii chyba nic nie przekona...
Rozumiem opory tych osób, bo liturgia trydencka miała swoją głęboką symbolikę, chociaż wielu jej nie rozumiało. Jednak temu służyła reforma Soboru Watykańskiego II, by udział w liturgii uczynić bardziej aktywnym, by całego człowieka włączyć w jej przeżywanie. Uczestnictwo na Mszy św. ma być czynne. Ta zasada towarzyszy nam teraz – nie tylko pobożnie stoję i przyglądam się jak ksiądz wykonuje pewne czynności, tylko świadomie się włączam. Czyli np. wznoszę ręce, chociaż nie jest to gest powszechnie używany. Życie przeszłością nie ubogaca teraźniejszości. Kto kwestionuje zalecenia Soboru Watykańskiego II, odcina się od bogactwa, które Duch Święty chce ofiarować Kościołowi dziś.
Dlaczego właściwie modlitwa uwielbienia jest tak ważna?
Uwielbienie jest dziękczynieniem Bogu za dzieło zbawienia. Jest także najpięknieszym przejawem rozmowy z Bogiem, jest stawianiem siebie w postawie wdzięczności, jest bezinteresownym aktem miłości, a o to chodzi w dialogu z Bogiem. To On ukochal nas bezinteresownie, dlatego że jestesmy Jego dziećmi, a uwiebiając Go, my odpowiadamy tym samym. Nie tylko proszę, nie tylko przepraszam, ale także uwielbiam. Wtedy jestem najbardziej sobą w relacji z Bogiem. Jak mówił św. Ignacy, wszystko w naszym życiu powinno dokonywać się na większą chwałę Bożą. To jest pewna zasada życia chrześcijańskiego że wszystko co robimy, powinno być uwielbieniem Boga, szukaniem Jego obecności w każdym obszarze życia i uwielbianiem tej obecności. Z przykrością obserwuję, że w praktyce duszpasterskiej ta praktyka jest zaniedbywana. Np. w czasie Komunii świętej często jest śpiewana jest pieśń, która w ogóle nie pasuje na tę okoliczność albo nie jest śpiewana żadna pieśń. Uwielbienie w ciszy także jest ważne, ale jest niekompletnym uwielbieniem, bo czymś zupełnie innym jest sytuacja, gdy cały kościół uwielbia Boga, raduje się.
czerwmmc
McMarkus
„Kto kwestionuje zalecenia SV II, odcina się od bogactwa, które Duch Święty chce ofiarować Kościołowi dziś”
😇
xAlbert
Alleluja..
xAlbert
Alleluja