M. Skalski: Wielka gra Grzegorza Brauna

Grzegorz Braun swojej wielkiej gry jeszcze nie rozpoczął. Czas na to jednak właśnie nadszedł – pisze Marcin Skalski.
Patriotyzm szyldów – w ten sposób można scharakteryzować postawę wielu zwolenników prawicy, którzy zarazem nie chcą przyjmować do wiadomości pewnych faktów. Przypomnijmy zatem od początku – Grzegorz Braun i jego partia Konfederacja Korony Polskiej zyskali ostatnio rozgłos dzięki akcji „Stop ukrainizacji Polski”, dostając darmową reklamę w mediach, a także ze strony swych przeciwników. W ostatniej chwili warszawską manifestację pod tym hasłem w dniu 24 września zasilił przy tym Ruch Narodowy, w tym wiceprezes tej partii Krzysztof Bosak.

Jednocześnie głucho o ukrainizacji Polski milczy Robert Winnicki, a więc prezes Ruchu Narodowego, który zarazem – jak sam przyznał – ma problem z samym terminem „ukrainizacja”. O tym, że mimo wszystko warto głosić, iż Polska powinna pozostać państwem narodowym, Winnicki przypomniał sobie dopiero w momencie, gdy Bąkiewicz ograł go jak dziecko i zabrał mu Marsz (niegdyś) Niepodległości. Bąkiewicz na stanowisku szefa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości to bowiem efekt zamierzeń popierającego go niegdyś Winnickiego, by wciąż mieć kontrolę nad organizacją. Stąd też, wykorzystując wygodny pretekst, gdy karierę zrobiła informacja o rzekomym przejściu tegorocznego marszu pod „wspólną banderą (sic! – M.S.) polsko-ukraińską” z inicjatywy samego Bąkiewicza, Winnicki wraz ze swymi przybocznymi ogłosił na konferencji prasowej własne hasło. Podkreślmy – jest to hasło wydarzenia, nad którym Winnicki stracił kontrolę. Finałem tego groteskowego ciągu zdarzeń, mającego wszak początek w żartobliwym wpisie na satyrycznym koncie na Twitterze, było przedstawienie własnego hasła Marszu (niegdyś) Niepodległości na plakacie z logo partii Ruch Narodowy w celu… odpolitycznienia marszu.
Powyższa sekwencja wydarzeń świadczy o tym, że po stronie narodowo-konserwatywnej zgrupowanej pod szyldem Konfederacji Wolność i Niepodległość nie ma już jedności. Wznoszenie haseł, które przypominają o konieczności utrzymania narodowego charakteru państwa polskiego, nie jest ze strony Winnickiego szczere. Inaczej on również przyłączyłby się do akcji „Stop ukrainizacji Polski”. Czas na to, by pokazać swoją wiarygodność w tym temacie, minął w momencie, gdy trzeba było przyjść na manifestację organizowaną przez Grzegorza Brauna pod tym jakże słusznym hasłem. Zrobił to przecież Krzysztof Bosak, którego – co ciekawe – zabrakło na konferencji prasowej Winnickiego w sprawie marszu.
Tymczasem, Winnicki najwyraźniej nie chce palić mostów z PiS-em i do akcji posła Brauna przyłączać się nie zamierzał. Znalazł za to czas, by publicznie zdyskredytować wizytę Grzegorza Brauna w niemieckim parlamencie, gdzie ten nawoływał do powrotu do zasady „business as usual” w kwestii handlu surowcami energetycznymi w Europie. Polityka „otwartych drzwi” dla poważnych propozycji ze strony PiS-u jest też najwyraźniej demonstrowana także wtedy, gdy Winnicki na 70. urodziny Władimira Putina życzy mu, by ten nie dożył następnych.
Oczywiście, śmierć prezydenta Rosji nie powinna nas martwić ani też cieszyć, natomiast katolickie podejście zakłada przede wszystkim życzenie nawrócenia przed śmiercią, kiedykolwiek by ona miała u danego człowieka nastąpić. Winnickiego rozliczać z jego sumienia nie będziemy, niemniej – jak polityk aspirujący do bycia poważną narodową alternatywą wobec hałaśliwych i wymykających się spod kontroli werbalnych ataków na Rosję wyobraża sobie, że kiedykolwiek ktoś po stronie rosyjskiej będzie chciał z nim rozmawiać? Podkreślmy – nie bronimy samego Putina, lecz zasady, wedle której zakłada się, iż przywódcy państw są ludźmi przyzwoitymi i zasługującymi na szacunek z racji pełnienia urzędu. Polityka międzynarodowa polega na konieczności zasiadania do stołu rozmów z ludźmi, którzy bardzo często nie są aniołami, co nie oznacza przecież, że mówi się o tym głośno. Winnicki albo jest więc dyletantem, albo próbuje przypodobać się on elektoratowi PiS-owskiemu. Tylko że na dłuższą metę jest to nie do pogodzenia z agendą, z którą próbuje się przebić Grzegorz Braun. Winnicki uwiarygodnia się zatem jako ktoś, kto siłą rzeczy musi dyskredytować wysiłki podejmowane przez Grzegorza Brauna. Lider Konfederacji Korony Polskiej stoi przy tym przed strategicznym wyborem – zostać ostatnim patriotą szyldu „Konfederacja Wolność i Niepodległość”, albo rozpocząć własną wielką grę.
Skąd się bowiem wzięła desperacka próba Winnickiego, by być kojarzonym w odbiorze społecznym jako ten, który nadaje ton Marszowi (niegdyś) Niepodległości? Otóż, marsz ten jest właśnie tym zasobem, któremu Winnicki zawdzięcza dostanie się do Sejmu w 2015 roku z list Kukiz’15, jak i w 2019 jako lider narodowców w ramach Konfederacji Wolność i Niepodległość. Dyskredytacja (nie bezpodstawna, dodajmy) Bąkiewicza jako PiS-owca jest dla niego korzystna, lecz i on sam przecież zachowuje się tak, jakby poważna oferta ze strony partii rządzącej mogła go skłonić do wywrócenia stolika w Konfederacji. Los tej ostatniej jest zresztą niepewny, gdy już 15 października stery w partii KORWiN obejmie dr Sławomir Mentzen. Nie jest wykluczone, że Mentzen po prostu wyjdzie z Konfederacji wraz z partią KORWiN, ponieważ zdecydowanie nie jest mu po drodze ze swoimi dawnymi rozłamowcami z partii Wolnościowcy, jak i z Ruchem Narodowym, który jest sojusznikiem Dziambora, Kuleszy i Sośnierza. Na co więc czeka Grzegorz Braun?
Zaznaczmy to wyraźnie – Grzegorz Braun ma wobec Winnickiego więcej argumentów, niż Winnicki przeciwko Grzegorzowi Braunowi. To Grzegorz Braun jest kojarzony z nośnym hasłem #StopUkrainizacjiPolski, to Grzegorz Braun jest w oczach wielu niekwestionowanym liderem Antysystemu, to Grzegorz Braun wywołuje emocje i kontrowersje i to Grzegorz Braun jest wreszcie sekowany przez PiS i media, co jedynie uwiarygodnia go jako tego, który stoi w absolutnej opozycji do władzy Prawa i Sprawiedliwości z pozycji niepokornej prawicy. Co więcej – Grzegorz Braun był w stanie wyciągnąć na swoją manifestację przeciwko ukrainizacji Polski samego Krzysztofa Bosaka i działaczy partii Ruch Narodowy, mimo że Winnicki deklaruje wobec akcji dystans. Wobec tego, jak widać, Grzegorz Braun potrafi wejść na terytorium Winnickiego i jeszcze do tego się na nim urządzić. Wystarczyło kilka ruchów i Grzegorz Braun stał się tym, który wyciągnął na ulice stolicy nie tylko własną partię.
Co zaś ma Winnicki, a czego nie ma Grzegorz Braun? Są to okrzepłe i wypróbowane struktury partyjne, ale i to się powoli zmienia. Akcja #StopUkrainizacjiPolski jest organizacyjnym chrztem bojowym dla działaczy Konfederacji Korony Polskiej, ponadto, jest ona przedsięwzięciem, które musi budzić naturalną sympatię wśród „ukrainosceptycznych” działaczy RN-u. Grzegorz Braun ma przy tym dar przekonywania do swoich racji także narodowców kojarzonych do tej pory z Robertem Winnickim. Czas więc samemu kopnąć w stolik, na własnych warunkach i w wytypowanym przez siebie czasie. Nie ma na co czekać.
Wyobraźmy sobie, że Grzegorz Braun publicznie – choćby za pośrednictwem mediów społecznościowych – strofuje Winnickiego za odejście od ideowej ortodoksji, od pryncypiów realizmu politycznego i postulatów wielosektorowej polityki zagranicznej. Rzecz jasna, Grzegorz Braun miałby tu argumenty oparte na faktach, bo który prawdziwy narodowiec i realista chce palić mosty z elitami graniczącego z Polską mocarstwa atomowego? Winnickiego bardzo łatwo publicznie zweryfikować, wystarczy przytoczyć fakty o nim samym i jego własne słowa. Grzegorz Braun mógłby publicznie „rozstrzelać” Winnickiego cały arsenałem, a ten nie miałby jak odpowiedzieć.
Co bowiem może zrobić Winnicki? Nie wpuścić go na marsz Bąkiewicza? Odgryźć się Grzegorzowi Braunowi niczym, że jest „ruską onucą”? Na miejscu lidera Konfederacji Korony Polskiej właśnie na to bym zresztą liczył. Celem Grzegorza Brauna – którego nogawki Winnicki próbował już publicznie obsikiwać – powinno być zrobienie z prezesa Ruchu Narodowego PiS-owca i zagarnięcie pod swoje skrzydła tych narodowców, którzy popierają agendę antywojenną, antysankcyjną i prawdziwie katolicką. Grzegorz Braun jest w tym wszystkim wiarygodny, Winnicki – już nie. Do czego jest mu zresztą potrzebny alians z Winnickim?
Ostatnim argumentem, w jaki Grzegorz Braun zdaje się wierzyć, jest konieczność ratowania jedności pod szyldem „Konfederacja Wolność i Niepodległość”. On sam wie najlepiej, że tej jedności nie ma, widać to zresztą także na podstawie informacji dostępnych publicznie, na czele z różnicą zdań między nim a Winnickim w kluczowych kwestiach. Grzegorz Braun nie musi przecież odchodzić z Konfederacji i oddawać „za frajer” jej szyldu Winnickiemu i partii Wolnościowcy – śmierć temu projektowi zada i tak Sławomir Mentzen, z którym już teraz Grzegorz Braun powinien prowadzić zaawansowane rozmowy polityczne. Wartościowe i ideowe elementy z dawnej Konfederacji powinny znaleźć miejsce w nowym wspólnym projekcie Konfederacji Mentzen-Braun, być może także z udziałem Krzysztofa Bosaka.
Przed jakże opłacalnym politycznie, frontalnym i publicznym atakiem na Winnickiego i Ruch Narodowy pod kierownictwem tegoż za kokietowanie PiS-owców najwyraźniej powstrzymuje Grzegorza Brauna źle rozumiana przez niego lojalność i ugodowość, która hamuje jego ruchy i czyni go bezbronnym jako kogoś, kto i tak przecież znajduje się na politycznym ringu. To paradoks, że człowiek, który rzuca rękawicę Systemowi, zbyt cierpliwie znosi próby wysadzania w powietrze jego wysiłków przez nielojalnego koalicjanta z ugrupowania, które i tak upadnie. Grzegorz Braun jest ofiarą podzielanego jeszcze przez wielu „patriotyzmu szyldów” – w tym wypadku szyldu Konfederacji WiN.
Grzegorz Braun swojej wielkiej gry jeszcze nie rozpoczął. Czas na to jednak właśnie nadszedł. Jako prawdziwy polityk z krwi i kości Grzegorz Braun znajdzie bowiem więcej stronników, niż on sam się spodziewa. Drogę ku odważnym decyzjom również wytyczył przecież on sam. A kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Krystian N.
Proponuję posłowi Braunowi wzięcie parunastu milionów dolarów od Putina bez kwitowania i żadnych warunków wstępnych. Przynajmniej sytuacja się wyrówna, KKP będzie mogła stworzyć za te pieniądze struktury, propagandę i bazę ekspercką.
To nie jest żart ale realna analiza polityczna.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Putin wsparłby takie ruchy "antyamerykańskie" bez zastanowienia, Byłoby to po …Więcej
Proponuję posłowi Braunowi wzięcie parunastu milionów dolarów od Putina bez kwitowania i żadnych warunków wstępnych. Przynajmniej sytuacja się wyrówna, KKP będzie mogła stworzyć za te pieniądze struktury, propagandę i bazę ekspercką.
To nie jest żart ale realna analiza polityczna.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Putin wsparłby takie ruchy "antyamerykańskie" bez zastanowienia, Byłoby to po prostu w jego interesie. A na tym interesie Polska mogłaby też wiele ugrać.

Ale tu potrzeba strategów, cwaniaków, mądrali i prawdziwych nacjonalistów aby ten pomysł wdrożyć w życie.
Obecna elita przygłupów, samobójców, złodziei i zdrajców nie może tego zrobić.