"Wychowanie do życia w rodzinie. Obawy rodziców, aby uchronić swoje dzieci"

Małgorzata LIŚKIEWICZ
Absolwentka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Wydziału Prawa Kanonicznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie. Adwokat. Współautorka monografii rzeźbiarza Karola Wójciaka "Heródka" (2019). Publikowała w Rzeczpospolitej, Wszystko Co Najważniejsze, Mojej Orawie. Pochodzi z Podwilka na Orawie. Mieszka i pracuje w Warszawie.

zobacz inne teksty Autorki

Złodzieje seksualności

„Kiedy masz 13 lat, pojawia się pierwsza erekcja, więc w naturalny sposób interesujesz się swoim ciałem, jego reakcjami, a także kobiecością. Wstukujesz w internet »pornografia«, myśląc, że zobaczysz kobiece piersi. A trafiasz do świata wyuzdania i umazanych spermą twarzy, niemających nic wspólnego z romantyzmem. I to jest gwałt na twojej wyobraźni i psychice. Nie masz innych doświadczeń i zaczynasz kojarzyć seks z pornografią. Czyli tym, co — jak widzisz w internecie — jest okropne, niesmaczne i brutalne. Jednocześnie wstydzisz się o tym komukolwiek powiedzieć, a czujesz przymus, żeby oglądać więcej takich obrazów. I to jest trauma”[1].

Kilka lat temu na polskim rynku wydawniczym ukazała się książka Gail Dines „Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność” (autorka jest feministką, profesorem socjologii na Wheelock College w Bostonie). Jest to lektura wstrząsająca, brutalna i odzierająca doszczętnie ze złudzeń, że hiperseksualizacja cywilizacji zachodniej to niegroźny problem sfrustrowanych jednostek i dojrzewających małolatów. Opisuje rany osobowościowe po styczności z pornografią, podstępną eskalację pożądliwości korzystających z porno w kierunku maltretowania i uprzedmiotowienia kobiet, przerażający zasięg pornografii dziecięcej i pseudodziecięcej (niewynikającej ze skłonności pedofilskich, ale ze znudzenia zwykłą pornografią). Jak wynika z badań prowadzonych przez dr. Szymona Grzelaka z Fundacji Homo Homini im. K. de Foucauld[2], przeprowadzonych wśród młodzieży gimnazjalnej, celowe korzystanie z pornografii powyżej 5 razy w okresie ostatnich 30 dni zadeklarowało 28% 14-latków i 35% 15-latków. W niektórych szkołach odsetek ten przekroczył 40%. Natomiast do codziennego korzystania z pornografii w ciągu ostatniego miesiąca przyznawało się aż 16% 14-latków i 11% 15-latków. Szokujące wyniki opublikowano w 2012 r. w Wielkiej Brytanii — tam 4 na 5 16-latków regularnie korzysta z internetowej pornografii, a jedna trzecia 10-latków miała już z nią do czynienia. Według brytyjskiego raportu ponad 25% młodzieży leczącej się psychicznie w jednej z brytyjskich klinik przebywa tam z powodu uzależnienia od treści pornograficznych. Obraz dopełnia intensywna seksualizacja społeczno-kulturowa, dotyczy to głównie kobiet i dziewcząt — mowa tu o treściach w mediach, grach komputerowych, reklamach. Jak to ujął dr Szymon Grzelak[3], „pod wpływem seksualizującej kultury masowej odpowiedź na pytanie: »Kim jestem?« — brzmi: »Jesteś przede wszystkim seksualnym ciałem«, a reszta się nie liczy. (…) Przedmiotowe traktowanie samych siebie i własnej kobiecości staje się częścią tożsamości dziewcząt. Wpływa to również na chłopców, którym seksualizacja daje usprawiedliwienie dla przedmiotowego traktowania swoich koleżanek”.

Seksualizacja ma ponure konsekwencje: upijanie się, narkotyzowanie, zachowania przemocowe, wcześniejsza inicjacja seksualna, występowanie myśli samobójczych.

Wśród młodzieży o najwyższych wynikach skali seksualizacji myśli samobójcze występują u ponad dwukrotnie wyższego odsetka młodzieży niż wśród młodzieży o niskich wynikach na tej skali[4]. Według wielu ekspertów seksualizacja może prowadzić do różnych zaburzeń akceptacji własnej płci i własnego ciała, przyjęcia zdrowego modelu roli płciowej i zdrowego stosunku do płci odmiennej, kierowania własną seksualnością. Wczesny kontakt dzieci z materiałami i zachowaniami o charakterze seksualnym lub przemocowym może spowodować trudności w rozwoju seksualnym oraz budowaniu bliskich relacji[5]. Dziewczęta i młode kobiety poddane seksualizacji w większym stopniu popierają stereotypy, które je seksualnie uprzedmiatawiają. Bywa i tak, że obejrzane fantazje stają się koszmarną rzeczywistością[6]. Konsekwencje ogólnospołeczne są oczywiste. I złowróżbne.

Nie jest jednak moim celem biadolenie nad upadkiem moralności świata, ale właściwe umiejscowienie punktu wyjścia do dalszych rozważań.

W tym trudnym świecie dzieci i młodzież poruszają się bezsprzecznie na głębokiej wodzie (po lekturze „Pornolandu” uważam, że w śmierdzącym kasą bagnie). Młodzież uważa, że ma zbyt łatwy dostęp do pornografii (93% dziewcząt i 81% chłopców), jak również zauważa, iż w mediach jest zbyt mocno eksponowany wygląd ciała. 71% z nich woli randkę, na której jest bliskość psychiczna i rozmowa (14% — pobudzenie i seks)[7]. Wynika z tego, że młodzi ludzie mają w sobie przeczucie i pragnienie życia w niezredukowanej do seksu relacji z innym człowiekiem, miłości i niewinności[8].

Wczasach obalania autorytetów lub ich autodemontażu sensowne wsparcie rozwoju młodych ludzi to bardzo trudne zadanie. Ponieważ sfera seksualności cierpi w nich bardzo mocno, zastanówmy się, jaką wiedzę i umiejętności możemy im zaoferować w tej kwestii jako społeczeństwo, szkoła i rodzice.

Poza domem – nie tylko o seksie

Co możemy zrobić jako społeczeństwo, żeby uchronić dzieci i młodzież przed hiperseksualizacją lub zbyt wczesną seksualizacją? Możliwości mamy sporo. Nie jest celem moich niewprawnych rozważań analiza dostępnych instrumentów prawnych lub ruchów społecznych, zajmujących się tematem. Każdy z czytelników może dołożyć cegiełkę — a to powiedzieć kioskarzowi, co się myśli o wystawianiu na widok publiczny pism z widoczną na okładkach pornografią (niektórzy mówią na to: „erotyka” — tym namiętnie polecam lekturę książki „Pornoland”), a to podpis pod petycją, a nawet udział w rozmaitych marszach, pochodach czy konferencjach — każdy według swoich poglądów i możliwości. Natomiast jest jedno miejsce publiczne, które winno dzieciakom zapewnić ochronę szczególną — jest to szkoła.

Jestem rodzicem dwójki małych dzieci, które czeka w nieodległej przyszłości kilkanaście lat w szkolnych ławkach. Chciałabym, żeby te ławki kojarzyły im się z budowaniem relacji, poszerzaniem horyzontów, kształtowaniem dobrych postaw, żeby budziły w nich ciekawość świata.

Chciałabym, aby treści, których dzieci będą się w szkole uczyły, pomagały poradzić sobie w życiu. A nade wszystko chciałabym, żeby szkoła była pomocą dla mnie oraz dla innych rodziców w niełatwym zadaniu wychowania naszych pociech.

Nie tak dawno (30 sierpnia) odbył się w Warszawie kilkutysięczny marsz pod hasłem „Stop deprawacji w edukacji”. Zachęcam czytelników, zwłaszcza rodziców dzieci szkolnych (i młodszych), do samodzielnego przejrzenia treści zebranych na stronie marszu[9] i wyrobienia sobie własnej opinii. Większość materiałów dotyczy zakresu zajęć związanych z edukacją seksualną (sposobu ich prowadzenia i konsekwencji) w krajach zachodnich. Natomiast zmartwieniem polskich rodziców stały się podejrzenia, że aktualnie nauczany w Polsce WDŻ będzie ewoluował w kierunku modeli zachodniej, permisywnej edukacji seksualnej. Podejrzenia, dodajmy, mocno uzasadnione, choć pozostające w sferze nieuchwytnej jak dotąd w oficjalnych dokumentach Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Na razie jest jeden pewnik. Jest nim wypowiedź pani minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która wyraziła przekonanie o konieczności podjęcia prac nad nową podstawą programową do przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Zapowiedziała też powołanie zespołu ekspertów, który rozpocznie prace nad nową podstawą oraz przygotowanie materiałów dla nauczycieli, którzy uczą WDŻ. Zapowiedziała także, iż materiały trafią do szkół już na początku września. W planach minister ma także opracowanie nowych podręczników[10]. Pani minister oparła swoje plany na raporcie z wyników badań Instytutu Badań Edukacyjnych[11]. Problem w tym, że po dokładnym zapoznaniu się z raportem trudno wysnuć taki wniosek, jaki pani minister zaprezentowała na konferencji 9 lipca. Pozwolę sobie na przedstawienie kilku uwag w tej materii. Absolutnie nie wyczerpują one tematu, rzecz winna być bowiem rozpatrywana tak naprawdę przez grono ekspertów, do którego ja nie należę.

Zwyników badań zamieszczonych w raporcie IBE (gorąco zachęcam do uważnej lektury) wynika nadspodziewanie dobry odbiór przedmiotu WDŻ — zarówno przez uczniów, jak i rodziców. Główne wnioski raportu (do których, nie ukrywajmy, sprowadza się lektura większości zainteresowanych osób niebędących specjalistami) eksponują zalecenia dotyczące zmian w zajęciach WDŻ, stwarzając wrażenie, iż zagadnień do zmiany jest znacznie więcej niż treści, które należy kontynuować. Wniosek ten jest sprzeczny z wynikami badań. Większość uczniów gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych ma dobrą opinię o zajęciach (62% uczniów gimnazjum i 71% uczniów szkół ponadgimnazjalnych). Według raportu młodzi ludzie uważają, że nauczyciele WDŻ są otwarci na pytania, a oni sami mają możliwość swobodnego wyrażania swoich myśli i odczuć. Trzy czwarte badanych zgodziło się z tezą, iż informacje przekazywane na zajęciach były przydatne, a prowadzący je nauczyciel był zaangażowany i dobrze przygotowany. Dla ekspertów, którzy pracowali nad podstawą programową WDŻ, wynik badań IBE oznacza niewątpliwy sukces przedmiotu (jego twórców i kilkunastu tysięcy przeszkolonych i często niedocenionych nauczycieli), który jest wymagający i dla ucznia, i dla wykładającego.

Przeprowadzone badania pokazały również, że rodzice (bez względu na poglądy) są otwarci na podejmowanie przez szkołę tematów związanych z miłością, seksualnością, małżeństwem i rodziną. Wykazano także, iż „program marzeń” w zakresie edukacji psychoseksualnej zarówno rodziców, jak uczniów (18-latków) jest zbieżny z podstawą programową WDŻ. Rodzice chcą, aby ich dzieci zaczynały naukę WDŻ nie wcześniej niż w 4 klasie szkoły podstawowej oraz aby tematy dotyczące seksualności były wpisane w kontekst tematyki miłości, wierności, małżeństwa i rodziny (zatem zgodnie z podstawą programową WDŻ). Raport potwierdza zatem akceptację społeczną podstawy programowej WDŻ. Wydaje się, że stąd niepokój i zdziwienie wypowiedzią pani minister Kluzik-Rostkowskiej w środowiskach tworzących i realizujących obecną podstawę programową WDŻ, jak również rodziców. Odnoszę wrażenie, że wypowiedź ta niepotrzebnie i niesłusznie zakwestionowała dotychczasowy kompromis społeczny, jakim jest obecna podstawa programowa WDŻ.

Dialog społeczny w materii dotykającej intymnych kwestii, w których rodzice zdecydowali się częściowo scedować kompetencje na szkołę, wymaga szczególnej delikatności.

W tej perspektywie budzi niepokój optyka raportu. Sednem sprawy według jego autorów wydaje się bowiem skupienie się na przekazywaniu młodzieży wiedzy, a nie na zadaniach szeroko rozumianej profilaktyki: kształtowaniu postaw, przekazywaniu wartości, ograniczaniu zachowań ryzykownych.

Samo przekazywanie wiedzy, niewpisane w projekt konsekwentnego motywowania młodzieży do określonych postaw, jest przez ekspertów (m.in. S. Grzelak) uznawane za przestarzałe i nieskuteczne. Wszak sama informacja o szkodliwości palenia papierosów nijak nie wpływa na ograniczenie liczby palaczy. Spójrzmy na to jeszcze szerzej, z perspektywy kraju — brak mądrej polityki prorodzinnej jest dla wszystkich komentujących życie społeczne oczywisty. Jasne jest, że żałośnie niewystarczające stało się realizowanie prawa do posiadania wiedzy o seksualności, nawet przy dołączeniu tematyki profilaktyki ryzykownych zachowań seksualnych. Trzeba tworzyć pozytywny klimat wokół wartości, które pomogą nam pokonać zapaść demograficzną. Taką podbudowę daje aktualna podstawa programowa WDŻ, a badania przeprowadzone przez IBE dają świetny impuls do udoskonalenia sposobu nauczania tego przedmiotu.

Chciałam w tym miejscu uspokoić rodziców, a zwłaszcza tych, którzy w trosce o swoje pociechy zrezygnowali z wakacyjnego wypoczynku i wzięli z nimi udział w marszu „Stop deprawacji w edukacji”. Według oficjalnych informacji pani minister Kluzik-Rostkowska nie powołała zapowiadanego zespołu ekspertów ds. opracowania nowej podstawy programowej, nie zmieniła się również od września podstawa programowa WDŻ.

Zdążyć przed światem

Sednem powyższych rozważań jest troska każdego kochającego rodzica o to, żeby być o krok przed światem w objaśnianiu dziecku jego seksualności i wpisaniu tego w szeroki kontekst, związany z konkretnym światopoglądem[12]. Stąd tak duża wrażliwość rodziców, intuicyjnie wyczuwających, że intymność ich dzieci to dobro, które szczególnie mocno należy chronić.

Trzeba to jasno powiedzieć — w wychowaniu seksualnym najważniejszą rolę odgrywają rodzice. Nikt ich nie zastąpi, choćby dlatego, że najgłębszą edukację rodzice przeprowadzają w większości nieświadomie — bardziej przez to, jacy są, niż przez to, co mówią. To ojciec uczy dziecko, pokazując, jak odnosi się do matki i innych osób (i odwrotnie). Dotyczy to także sfery płciowości — dziecko słyszy rozmowy, żarty, czasem wulgaryzmy. Rodzic ma niepowtarzalną okazję wprowadzić dziecko w pełni poczucia bezpieczeństwa w świat jego seksualności (odpowiednio do wieku), pokazując to, co dobre i piękne, informując o niebezpieczeństwach, nadając im właściwe proporcje (za fundament stawiając dobro). To rodzice budują stopniowo przyjazną relację z dzieckiem — po to, żeby jako nastolatek chciało przyjść do nich ze swoimi problemami.

Wymaga to od rodziców ogromnego wysiłku. Wszak to, w jaki sposób przekazujemy dziecku obraz seksualności człowieka, zależy od naszych historii rodzinnych i umiejętności ich „przerobienia”. Postawę dziecka determinuje również życie małżeńskie rodziców — ono wie, czy rodzice są szczęśliwi, czy ich przekaz wobec niego jest spójny.

To wszystko daje rodzicom niesamowite uprawnienia, ale i obowiązki, z których nie zwolni ich nawet najlepsza podstawa programowa najefektywniej prowadzonego przedmiotu w szkole. Gra toczy się o coś więcej — o szczęście naszych dzieci, a więc o „wszystko, co najważniejsze”.

Małgorzata Liśkiewicz

[1] Gail Dines, Rozmowa w drodze, „W drodze” nr 9/2015 (505).
[2] Jesień 2010 r.
[3] Seksualizacja w przestrzeni publicznej i jej wpływ na młodzież w: Świat problemów swiatproblemow.pl, czerwiec 2013 r. – artykuł dostępny online
[4] Seksualizacja w przestrzeni publicznej i jej wpływ na młodzież w: Świat problemów swiatproblemow.pl, czerwiec 2013 r. – artykuł dostępny online.
[5] Raport Odebrana niewinność, Piosenki dla Dzieci - Kundel Bury - RosNutki
[6] twojasprawa.org.pl/…przed-pornobiznesem-wezwanie-do-działania-v.1.pdf.
[7] Seksualizacja w przestrzeni publicznej i jej wpływ na młodzież w: Świat problemów, swiatproblemow.pl, czerwiec 2013 r. – artykuł dostępny online.
[8] Seksualizacja w przestrzeni publicznej i jej wpływ na młodzież w: Świat problemów swiatproblemow.pl, czerwiec 2013 r. – artykuł dostępny online.
[9] Stop deprawacji dzieci.
[10] Ministerstwo Edukacji i Nauki - Portal Gov.pl.
[11] Tamże.
[12] Pomocą dla rodziców może być rewelacyjna książka Szymona Grzelaka Dziki ojciec – o pozytywnej strategii inicjacyjnej dla dzieci; zawiera też pomocne zasady rozmawiania z dzieckiem o seksualności.