Wszyscy, począwszy od lekarza naczelnego USA, a kończąc na start-upach zajmujących się zdrowiem psychicznym, błędnie zdiagnozowali problem Ameryki.
Amerykańskiego lekarza naczelnego Viveka Murthy'ego można nazwać "Doktorem od samotności". Zdiagnozował on u Amerykanów "epidemię samotności" i od 2017 r. tworzy swój program zdrowia publicznego skupiony wokół tego problemu. Napisał o nim kilka …Więcej
Wszyscy, począwszy od lekarza naczelnego USA, a kończąc na start-upach zajmujących się zdrowiem psychicznym, błędnie zdiagnozowali problem Ameryki.

Amerykańskiego lekarza naczelnego Viveka Murthy'ego można nazwać "Doktorem od samotności". Zdiagnozował on u Amerykanów "epidemię samotności" i od 2017 r. tworzy swój program zdrowia publicznego skupiony wokół tego problemu. Napisał o nim kilka felietonów i bestsellerową książkę, a także występuje w licznych programach informacyjnych i podcastach, w których wygłasza dramatyczne ostrzeżenia o tej śmiertelnej pladze.

W maju ubiegłego roku Murthy wygłosił swój najbardziej, jak do tej pory, alarmujący apel, oficjalny komunikat ostrzegawczy, zatytułowany "Nasza epidemia samotności i izolacji". Na ponad 80 stronach lekarz opisuje zakres rozprzestrzeniania się tej choroby i potrzebę jej zwalczania. "Jeśli tego nie zrobimy, nasze społeczeństwo będzie się nadal rozpraszać i dzielić, aż przestaniemy istnieć jako społeczność czy naród" — apelował.

Czytaj też: Samotność i inflacja zniechęcają pokolenie Z do randek

Po ogłoszeniu raportu pierwsze strony gazet, na których dotychczas pojawiały się nagłówki o tym problemie, zalała istna powódź komunikatów o epidemii:

"Samotność osiągnęła poziom epidemii i zabija Amerykanów" (USA Today);

"Plaga izolacji jest równie szkodliwa jak palenie" (Bloomberg);

"Amerykańska epidemia samotności zagraża restauracjom" (The Atlantic).

Business Insider także opublikował w zeszłym roku serię artykułów na temat "nowoczesnej samotności" w kontekście epidemii, w tym jeden, który napisałam o tzw. trzecich miejscach.

W ostatnich miesiącach kilkoro znanych osób ogłosiło swój udział w kampanii przeciwko epidemii samotności. Hillary Clinton głosiła, że samotność uczyniła amerykańskich wyborców podatnymi na polityczny ekstremizm, co przyczyniło się do jej przegranej z Donaldem Trumpem. Senator Chris Murphy z Connecticut przedstawił projekt ustawy mającej na celu stworzenie "narodowej strategii walki z samotnością". Słynna terapeutka seksualna dr Ruth w wieku 95 lat została mianowana pierwszym "ambasadorem samotności" w stanie Nowy Jork.

I wtedy właśnie wkroczył przemysł start-upów wspieranych kapitałem venture i prowadzonych z domowej kanapy, by nas ocalić. W ich ofercie są różne aplikacje i programy. Na przykład zagraniczne podróże grupowe dla osiągających sukcesy kobiet z pokolenia milenialsów czy też brooklyński "Dom kultury 2.0" z grupową medytacją i ćwiczeniami ruchowymi.

Jest jeden problem: epidemia samotności nie istnieje

Słowo "epidemia" oznacza chorobę, która się rozprzestrzenia, często w krótkim czasie. Sugeruje ono, że dzisiaj coś jest znacznie gorsze niż w przeszłości. O ile jasne jest, że miliony Amerykanów są samotne i odizolowane, wcale nie jest oczywiste, że w kraju panuje większe poczucie samotności niż kiedyś. Metaanaliza z 2021 r. — cytowana w raporcie Murthy'ego — wykazała, że wskaźniki samotności zgłaszane przez młode osoby dorosłe rosły stale od lat 70. XX w. Sposób jednak, w jaki ta samotność była mierzona na przestrzeni czasu, był zarówno niespójny, jak i niejednoznaczny. Nawet autorzy ostrzegają w swojej metaanalizie, że "często używany termin »epidemia samotności« wydaje się przesadą". Po prostu nie wiemy wystarczająco dużo o samotności, aby nazwać ją epidemią.

Dla wielu Amerykanów poczucie samotności może w rzeczywistości wręcz się zmniejszać. Niedawne badanie naukowe wykazało, że Amerykanie w średnim wieku czują się mniej samotni niż 20 lat temu. "Mimo że media i publiczny dialog przedstawiają samotność jako pogłębiający się problem, w istocie niewiele wiadomo o tym, jak częstość występowania samotności zmieniała się w czasie" – czytamy w raporcie. Badanie Gallupa z 2023 r. wykazało, że od szczytu pandemii wskaźniki samotności w USA stale spadają. Badanie przeprowadzone przez University of Michigan — również opublikowane na kilka miesięcy przed komunikatem Murthy'ego — podobnie wykazało, że Amerykanie w wieku od 50 do 80 lat znacznie rzadziej zgłaszają poczucie samotności niż w 2020 r.

Eric Klinenberg, profesor socjologii na Uniwersytecie Nowojorskim, przyznał, że "zdumiewa" go fakt, że liderzy zdrowia publicznego, tacy jak Murthy, nie "świętują publicznie poprawy" i nie badają, jak i dlaczego tak się stało. — Wyobraźcie sobie, że jesteście wysoko postawioną osobą, która ma do czynienia z epidemią AIDS i zauważyła 20-25 proc. spadek częstości występowania AIDS w ciągu dwóch lat. Czy nie zwrócilibyście uwagi na sukces projektu i nie spróbowalibyście wyjaśnić, w jaki sposób doprowadziliśmy do spadku liczby zachorowań?

Julianne Holt-Lunstad, profesorka psychologii na Uniwersytecie Brighama Younga, która pełniła funkcję głównej redaktorki naukowego poradnika, twierdzi, że samotność jest na tyle wszechobecna, że stanowi poważny problem. Nawet ona jednak przyznaje, że nie jest jasne, czy samotność się pogarsza. — Możemy debatować, jaki jest dokładny wskaźnik chorobowości oraz czy rośnie, czy nie.

Niektóre z niekorzystnych skutków zdrowotnych, o których ostrzega raport, są wątpliwe. — Lekarz naczelny ogłosił alarm, który nie ma tak wyraźnego związku przyczynowego z faktami, jak sugeruje to raport — mówi Dave Sbarra, profesor psychologii na University of Arizona, którego badania przytacza lekarz naczelny w swoim komunikacie. — W niektórych przypadkach z istniejących danych wyciągnięto zbyt daleko idące wnioski. W szczególności twierdzenie w jednym z wykresów w komunikacie, że "brak więzi społecznych jest tak samo niebezpieczny, jak palenie 15 papierosów dziennie", poważnie wprowadza w błąd — mówi.

Murthy nie zgodził się na rozmowę ze mną na potrzeby tej historii. Jego biuro powiedziało, że podtrzymuje ostrzeżenie i że jest ono zgodne z definicją epidemii w CDC (Centralnym kodeksie chorób). Mimo to, zaledwie cztery lata temu, Murthy sam zauważył niepewność dotyczącą wyników zdrowotnych. W podcaście Freakonomics powiedział, że to, jak samotność wpływa na nasze zdrowie, "wciąż znajduje się na bardzo wczesnym etapie zrozumienia". Dodał, że "wprawdzie mamy dane, które pokazują powiązania, brak badań, które dowiodłyby związku przyczynowego".

Większe zmartwienie budzi fakt, że błędne zdiagnozowanie samotności może prowadzić do niewłaściwego leczenia.

Większość rozwiązań proponowanych przez Murthy'ego, polityków, influencerów i start-upy skupia się na zachowaniu jednej osoby. "Odbierz telefon od przyjaciela" — pisze Murthy w raporcie. "Wyraź siebie autentycznie". Wielu ekspertów twierdzi jednak, że samotność i wykluczenie społeczne są objawami dotkliwych problemów społecznych, w tym ubóstwa i nieodpowiedniej opieki zdrowotnej. Nazywanie tego "epidemią samotności" może więc trochę przypominać nazywanie covidu "pandemią kataru". Holt-Lunstad martwi się, że praca nad wyeliminowaniem samotności przypomina "kojenie bólu bez faktycznego zajęcia się jego źródłem". Ponieważ wyolbrzymiamy lub źle rozumiemy samotność, trudniej znaleźć rozwiązania, które faktycznie pomogą tym, którzy są najbardziej narażeni.

Samotność jest nowoczesnym zjawiskiem w historii ludzkości i nadal jest niewłaściwie zdefiniowana i źle mierzona.

Przed około 1800 r. słowa "loneliness" (samotność) prawie nie używano w języku angielskim. Wyewoluowało ono ze słowa "oneliness", które oznaczało po prostu "bycie samemu" i nie niosło ze sobą takiego samego bagażu emocjonalnego. Wielu wczesnych Amerykanów uważało samotność za sposób na zbliżenie się do Boga.

W miarę jak zachodnia industrializacja i sekularyzm kładły nacisk na jednostkę, społeczeństwo zaczęło postrzegać samotność jako coś innego niż bycie samemu — i jako okropne doświadczenie, którego należy unikać za wszelką cenę. Wkrótce marketerzy zaczęli reklamować technologię jako sposób na jej złagodzenie; reklama Bell Telephone z 1912 r. chwaliła się, że telefon "eliminuje samotność". W połowie XX w. analizowanie samotności stało się modne; robili to wszyscy, od The Beatles po słynnego socjologa Davida Riesmana. W 1978 r. psychologowie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles opublikowali zestaw pytań ankietowych o nazwie Skala Samotności, która prawie 50 lat później nadal jest czymś najbardziej zbliżonym do znormalizowanego miernika w Ameryce.

To tak, jakbyśmy mieli jedno słowo na "śnieg" i musieli znaleźć Eskimosów od samotności.

— Eric Klinenberg.

Jak każde subiektywne doświadczenie, samotność trudno jest zmierzyć. Często mylona jest ze społeczną izolacją, co oznacza niewiele związków i kontaktów towarzyskich, i może być mierzone bardziej obiektywnie. — Można być odizolowanym i nie czuć samotności, można czuć się samotnym i nie być odizolowanym — mówi Holt-Lunstad. Opinia publiczna traktuje samotność jako słowo wytrych, aby opisać wiele innych zjawisk, w tym niskiej jakości relacje społeczne. Izba Handlowa niedawno uznała Waszyngton za najbardziej samotne miasto w Ameryce tylko dlatego, że ma najwyższy odsetek jednoosobowych gospodarstw domowych, pomimo iż badania sugerują, że ludzie, którzy żyją samotnie, w rzeczywistości prowadzą bardziej aktywne życie towarzyskie niż ich żonaci odpowiednicy.

Standardowa 20-pytaniowa Skala Samotności UCLA prosi uczestników o ocenę ich relacji i poczucia więzi, w tym pyta: "Jak często czujesz się częścią grupy przyjaciół?" i "Jak często czujesz, że nikt tak naprawdę dobrze cię nie zna?". Odpowiadałem na te pytania wielokrotnie. Chociaż konsekwentnie uzyskiwałem niski wynik — wskazujący, że nie jestem szczególnie samotny — zauważyłem, że moje odpowiedzi zależą nieco od tego, jak się czuję danego dnia. Jestem bardziej skłonny powiedzieć, że czuję się odizolowany od innych "czasami", jeśli w danym tygodniu pracowałem przez wiele godzin z domu, a nie w biurze.

Chociaż skala ma na celu zmierzenie, jak ludzie czują się ogólnie, a nie w danym momencie, nie ma powszechnie uzgodnionego sposobu jej stosowania. W istocie wiele ankiet wykorzystuje skróconą wersję, w której zadawane są tylko trzy pytania. — Problem polega na tym, że mamy różne badania, które albo używają innej formy Skali Samotności UCLA, albo inaczej ją oceniają — mówi Holt-Lunstad.

Skala określa, czy ktoś czuje się samotny w niskim, umiarkowanym, umiarkowanie wysokim lub wysokim stopniu. Niektóre badania uwzględniają zarówno umiarkowany, jak i ciężki stopień samotności — co skutkuje badaniami, które pokazują, że ponad połowa populacji jest samotna — podczas gdy inne koncentrują się tylko na ciężkich przypadkach. Inne badania — niewspomniane w raporcie amerykańskiego lekarza naczelnego, ale powszechnie cytowane w mediach — nie stosują żadnych norm. — Istnieje bardzo wiele ankiet, w których po prostu wymyślono pytania dotyczące samotności, bez odnoszenia się do Skali Samotności UCLA lub innej zweryfikowanej miary — mówi profesorka.

Kolejnym czynnikiem komplikującym jest fakt, że nie każda samotność jest zła. Wielu psychologów postrzega to, co nazywają przejściową samotnością, jako zdrowy rodzaj biologicznego systemu alarmowego, który, podobnie jak głód lub pragnienie, skłania człowieka do ponownego nawiązania kontaktu, kiedy znajdzie się na peryferiach społeczeństwa.

Naukowcy uważają, że szkodliwa jest chroniczna samotność, która ma skłonność do samonapędzania się i jest niszczycielska. Regularne poczucie samotności jest "formą uprzedzenia do pozytywnych informacji, w której ludzie mają skłonność do szukania dowodów potwierdzających, że zostali zepchnięci na margines społeczności, zwracają uwagę tylko na negatywne informacje i utknęli w tego rodzaju pętli" — mówi Sbarra.

Jednak przewlekłej i przejściowej samotności również nieokreślone jasno ilościowo. Raport lekarza naczelnego nie wyjaśnia różnicy między nimi ani nie proponuje żadnej miary. Jak ujął to Klinenberg: "To tak, jakbyśmy mieli jedno słowo na »śnieg« i musieli znaleźć Eskimosów od samotności".

Chociaż mówienie o "epidemii samotności" może być przesadą, jesteśmy całkowicie przekonani, że zjawisko jest prawdziwe — częściowo dlatego, że bardzo chętnie wierzymy, że wszystko zmieniło się na gorsze. Psycholog społeczny Adam Mastroianni odkrył, że wiara w moralny upadek wraz z upływem czasu jest ponadczasową cechą ludzkiej psychiki. Jesteśmy zarówno nastawieni na wychwytywanie złych wiadomości, które słyszymy dzisiaj, jak i bardziej skłonni do zapamiętywania szczęśliwych wspomnień z wczoraj. Intelektualiści i politycy nieustannie twierdzą, że Amerykanie są bardziej podli i smutni niż kiedykolwiek wcześniej.

— Widzą rzeczy, które zdecydowanie się zmieniły — na przykład ludzie nie mieli kiedyś smartfonów, a teraz je mają — i zakładają, że wiedzą, co te zmiany oznaczają dla ludzkiego doświadczenia — mówi Mastroianni. – Częściowo jest to spowodowane niedocenianiem tego, w jakim stopniu ludzie dostosowują się do zmian w swoim środowisku.

Jeśli ludzie wierzą, że coś ostatnio się pogorszyło, są bardziej skłonni uwierzyć, że można to naprawić. Tak więc, zdaniem Mastroianniego, przedstawianie samotności jako współczesnej epidemii ma sens, jeśli celem jest zainteresowanie opinii publicznej odwiecznym problemem. — Nowsze problemy wydają się pilniejsze. Istnieje bardzo niski próg, po którego przekroczeniu ludzie uznają, że mamy do czynienia z kryzysem.

Samotność jest również kwestią atrakcyjną, łatwą do zrozumienia dla szerokich kręgów społeczeństwa, i jest w dużej mierze apolityczna. Zarówno republikanie, jak i demokratyczni politycy twierdzą, że pochylają się nad problemem izolacji społecznej, mimo że używają go do wyjaśnienia różnych zjawisk społecznych i zalecają różne rozwiązania. Administracja Bidena nie mierzy się z takim politycznym sprzeciwem, z jakim ma do czynienia w przypadku innych kwestii związanych ze zdrowiem publicznym, takich jak przemoc z użyciem broni palnej czy COVID-19.

Pomijając semantykę, rozmycie problemu samotności i izolacji wyrządza niedźwiedzią przysługę głębszym problemom społecznym.

Jak napisała Jill Lepore, Murthy ma skłonność do widzenia w samotności źródła wszystkich wad psychicznych, fizycznych i społecznych. Jego "argument, że wszystko można sprowadzić do kwestii samotności" sugeruje, że rozwiązaniem problemu podziału społecznego jest fundamentalna zmiana w sposobie życia Amerykanów, a nie zestaw konkretnych rozwiązań takich problemów, jak ubóstwo i dyskryminacja. — To nie jest program polityczny. To oskarżenie współczesnego życia – pisze Lepore.

Wprawdzie w swoim raporcie Murthy nakreśla kilka rozwiązań politycznych dotyczących samotności — inwestowanie w infrastrukturę społeczną, jak na przykład biblioteki i finansowanie większej liczby badań naukowych nad samotnością — jest pochłonięty kwestią zmiany zachowania indywidualnych osób. Kiedy wypowiada się publicznie, radzi, aby pomagać innym, dzwonić do znajomych, zamiast biernie przewijać media społecznościowe i zostawiać wiadomości na poczcie głosowej, zamiast wysyłać SMS-y. Mówi o stworzeniu ruchu mającego na celu nadanie priorytetu kontaktom społecznym i tworzeniu "challenge'y", w którym Amerykanie mierzą swoje interakcje społeczne niczym kroki w aplikacji Fitbit.

Inwestowanie w biblioteki, dostępne parki i ogrody oraz ośrodki dla seniorów — to będzie o wiele potężniejsze niż odbieranie telefonu, gdy dzwoni twój przyjaciel.

W październiku ubiegłego roku Eric Klinenberg poprosił Murthy'ego o opisanie, jakie rozwiązania zbiorowe, a nie indywidualne, złagodziłyby samotność. Lekarz naczelny jednak tylko podwoił swoją listę wartości niematerialnych: życzliwość, hojność, pomoc i przyjaźń były jego głównymi rozwiązaniami.

— Ruch na rzecz odbudowy więzi nie dotyczy przede wszystkim polityki, ani nawet programów. Chodzi o fundamentalny wybór moralny, którego musimy dokonać w kwestii tego, w jakim społeczeństwie chcemy żyć — powiedział Murthy.

Lekarz naczelny ma rację, że życie Amerykanów stało się znacznie bardziej rozproszone i aspołeczne, ale nakłanianie ludzi do odłożenia telefonów podczas kolacji nie jest strukturalnym rozwiązaniem, którego Amerykanie oczekują od pracowników służby zdrowia, nie rozwiązuje ono problemu, dlaczego ludzie są samotni. — To świetne pomysły dla poprawienia jakości związków — zdecydowanie pomogłyby ludziom poczuć się bliżej osób, które je otaczają, jak mówi Klinenberg, ale to nie jest powiedzenie: "zainwestujcie w lepszy system opieki zdrowotnej, aby ludzie wiedzieli, że będą mieli opiekę, jeśli zachorują".

Uwaga i zasoby w świecie zdrowia publicznego są ograniczone, a wyolbrzymianie wszechobecności samotności może odwracać uwagę od głębszych problemów politycznych — takich jak niepowodzenia w systemie opieki zdrowotnej, zadłużenie studentów i borykające się z trudnościami szkoły — co zwiększa samotność i sieje nieufność do instytucji. Jak pokazują badania, najbardziej zmarginalizowane grupy społeczne — osoby o niskich dochodach, osoby chore, osoby kolorowe i osoby queer — są najbardziej narażone na samotność. Odbudowa sieci bezpieczeństwa socjalnego i rozszerzenie dostępu do publicznych centrów społeczności to kluczowe rozwiązania tego, co Klinenberg nazywa nie epidemią samotności, ale "izolacją strukturalną".

— Mam wrażenie, że to coś w rodzaju politycznego uniku — mówi Klinenberg. — Prawdziwe inwestowanie w biblioteki, dostępne parki i ogrody, ośrodki dla seniorów i obiekty sportowe oraz publiczne place, które działają jako miejsca spotkań — to zadziała dużo lepiej niż odbieranie telefonu, gdy zadzwoni przyjaciel.

Istnieje również ryzyko, że panikarstwo lub wprowadzanie w błąd, gdy mowa o zwalczaniu samotności osłabi moc ostrzeżeń specjalistów od zdrowia publicznego. Wstyd powiedzieć, ale w 2020 r. Jerome Adams, ówczesny lekarz naczelny, powiedział Amerykanom, aby przestali kupować maski, ponieważ nie były one skuteczne w powstrzymywaniu rozprzestrzeniania się COVID-19. Później oczywiście przekonaliśmy się, że to nieprawda, ale szkoda została wyrządzona.

Pomimo nagłośnienia przez "doktora od samotności" problemu izolacji i samotności w Ameryce, aby go zwalczyć, potrzebna jest konsultacja z innymi specjalistami.

Powyższy tekst jest tłumaczeniem z amerykańskiego wydania Insidera, przygotowanym w całości przez tamtejszą redakcję.

Tłumaczenie: Dorota Salus
businessinsider.com.pl

Nawiązywanie znajomości jak liczenie kroków. Jak uchronić się przed samotnością?

Wszyscy, począwszy od lekarza naczelnego USA, a kończąc na start-upach zajmujących się zdrowiem psychicznym, błędnie …