Paweł VI nadaje kierunek

za: R. Amerio – Iota unum. Analiza zmian w Kościele Katolickim w XX wieku, wyd. polskie

“W swoim przemówieniu rozpoczynającym drugą sesję soborową (DC, 1963, szpalty 1345-1361) Paweł VI wyliczył w czterech punktach cele Soboru.

Pierwszym z nich miało być uświadomienie sobie, czym jest Kościół. Jak bowiem wydało się Ojcu Świętemu, „prawdę o Kościele Chrystusowym należy zgłębić, uporządkować i wysłowić […] nie tylko językiem dogmatów, ale wypowiadając, co Kościół myśli o sobie samym”. Przemyka się w tym stwierdzeniu cień subiektywizmu. Ważne jest wszak nie to, co Kościół myśli o sobie, lecz to, czym istotnie jest. Drugim wymienionym przez papieża celem jest reforma: dążenie do tego, aby poprawić się tj. zatroszczyć o zgodność z boskim wzorcem. (…) Według papieża reforma ta wymaga zaangażowania energii duchowych, „które są jakby utajone w Kościele”; chodzi przy tym o to, żeby zaktywizować i wydoskonalić Kościół w jego wymiarze historycznym. Trzeci cel jest związany z jednością. Jak powiada Paweł VI, „dotyczy on innych chrześcijan”: tylko Kościół katolicki może zapewnić im doskonałą jedność kościelną. (…) Soborowy ekumenizm był naznaczony pewną merytoryczną dwuznacznością, oscylowaniem między koncepcją nawrócenia (przywracania jedności), która oznacza powrót innych wyznań chrześcijańskich do katolickiego centrum, a koncepcją nakładającą na wszystkie wyznania wymóg poszukiwania „centrum” położonego, jak by z tego wynikało, poza każdym z nich. Czwartym celem według Pawła VI miałoby być „przerzucenie mostów ku współczesnemu światu”. Zapoczątkowanie takiego dialogu miałoby oznaczać, że Kościół „odkrywa i potwierdza swe powołanie misyjne” (…)”

Przypis własny:

Kompletny tekst przemówienia Pawła VI z 29 września 1963 r., na otwarcie drugiej sesji “Vaticanum II”, można znaleźć tutaj. Mówił w nim m.in. o konieczności określenia celu rozpoczętej już “podróży”, wychodząc od tego iż “Kościół pragnie, zaiste jest zmuszony koniecznością i obowiązkiem by wreszcie sformułować pełną definicję samego siebie”, m.in. z uwagi na “tak wielki postęp zarejestrowany wszędzie przez Kościół Katolicki oraz inne wspólnoty religijne, które biorą swe nazwy od Chrystusa i są nazywane Kościołami”. Jak widać Paweł VI już w tej mowie zmierzał do narzucenia “ekumenicznego” wymiaru nowego określenia Kościoła, o którym, jak mówił dalej, będzie polegało na “aprobacie nowych, coraz intensywniejszych badań samego siebie”, wreszcie “ułożeniu na nowo (riordinare) (…) prawdy o Kościele Chrystusowym, być może nie przez te uroczyste oświadczenia, które nazywają się definicjami dogmatycznymi, lecz raczej przez użycie oświadczeń, w których przez nauczanie jaśniejsze i bardziej autorytatywne Kościół wygłasza co o sobie sądzi” w ramach “sumienia Kościoła”. Celem jest “zaangażowanie teologiczne soboru, przez które Kościół może uzyskać samoświadomość swej żywotności, światła, radości i świętości”. Drugi cel został sformułowany jako odnowa (rinnovamento) Kościoła w ramach, jak stwierdził Paweł VI, “nowej wiosny, która rozbudza na nowo w Kościele wielkie i nieomal utajone energie i możliwości dusz.” Również trzeci cel tj. “pełny i powszechny ekumenizm” został sformułowany z tezą o “wyjątkowości soboru”, który ma “zapewnić by w przyszłości wielu, w duchu braterskim uczestniczyło w jego prawdziwym ekumenizmie”. Formułując go Paweł VI zwrócił się bezpośrednio do tzw. “obserwatorów” protestanckich i innych czyli “braci odłączonych” w schizofrenicznym wystąpieniu wskazującym z jednej strony że “kwestia Bożej prawdy (…) jest zasadą jedności a nie podziału i oddzielenia”, lecz z drugiej: “nie chcemy by nasza wiara była pobudką do spierania się z nimi”, oraz, zwracając się do katolików: “chętnie aprobujemy wysiłki tych, którzy szczerze próbują naświetlić i uczcić autentyczne skarby prawdy i życia duchowego tych braci odłączonych”. Ostatnim celem miało być “połączenie ze współczesną wspólnotą ludzką, poprzez utworzenie pewnego rodzaju mostu (…) Niech świat pozna z pewnością, że Kościół spogląda nań z miłością, że ma dla niego szczery podziw i jest poruszany szczerą intencją by nie dominować nad nim, lecz mu służyć, nie pogardzać nim lecz zwiększać jego godność, nie potępiać, lecz dawać mu pocieszenie i ocalenie.” Owo spojrzenie i połączenie miało dotyczyć także fałszywych religii niechrześcijańskich, o których Paweł VI mówił że Kościół “dostrzega inne religie, które zachowują ideę i pojęcie jednego Boga, stworzyciela, opatrznościowego i transcendentnego w stosunku do natury rzeczy, którzy praktykują kult Boży aktami szczerej pobożności i wyprowadzają z tych obyczajów i wierzeń zasady życia moralnego i społecznego. W religiach tych Kościół Katolicki z pewnością dostrzega, nie bez bólu, braki, niedoskonałości i błędny, jednak nie jest w stanie powstrzymać się przed patrzeniem na nie aby zapewnić by religia katolicka z należytym szacunkiem osądzała to co w nich prawdziwe, dobre i szczere (…)”. Jak widzimy zatem już w tej mowie Pawła VI znajdujemy wyraźne zalążki i założenia tego co następnie rozwinięto w dokumenty takie jak Lumen gentium, Gaudium et spes, Unitatis redintegratio czy Nostra aetate. Także Dignitatis humanae, albowiem G. Montini nie omieszkał wspomnieć o “wolności religijnej” jako “fundamentalnym prawie człowieka”, zarysowując uczciwie, choć w zawoalowanych, przyprószonych ortodoksyjnymi stwierdzeniami słowach, które miały przykryć to co radykalne, program, który znalazł konsekwentną realizację w kolejnych latach “soborowych”.


Paweł VI i niearcybiskup Canterbury Ramsey