V.R.S.
231,4 tys.

Za grzechy Ojczyzny mojej przepraszam Cię Panie

Jest Wielki Piątek, 7 kwietnia Roku Pańskiego 1939. Na Jasnej Górze młody jezuita uczący się w Krakowie na kapłana, który pięć dni wcześniej ukończył 25 lat życia na ziemi, składa siebie Bogu w ofierze jako zadośćuczynienie:

„Przyjm, Panie Jezu Chryste ofiarę, jaką Ci dzisiaj składamy, łącząc ją z Twoją Najświętszą Krzyżową Ofiarą. Za grzechy Ojczyzny mojej: tak za winy narodu całego jako też i jego wodzów przepraszam Cię Panie i błagam zarazem gorąco, byś przyjąć raczył jako zadośćuczynienie całkowitą ofiarę z życia mego”.

Jakie grzechy Ojczyzny i grzechy wodzów miał na myśli Władysław Gurgacz możemy się domyślać. Polska powstała ponownie wskutek Wielkiej Wojny, która wykrwawiła Europę, popadła w polityczny koniunkturalizm, który miał się na jej obywatelach srogo zemścić a potem oddała się pod władzę sekt masońskich. Władysław Gurgacz spędził w niej swoją młodość, ale nie miał bezkrytycznych sentymentów. Urodził się tuż przed rozpoczęciem Wielkiej Wojny 2 kwietnia 1914 roku w Jabłonicy Polskiej na Podkarpaciu, w rodzinie chłopskiej. Mając 17 lat wstąpił do nowicjatu jezuitów w Starej Wsi, idąc w ślady m.in. o. Karola Antoniewicza. Kształcił się potem w kolegium w Pińsku na Polesiu zaś w roku 1937 podjął studia w Krakowie. Jak opisywał w swoim dzienniku przyjęcie powołania utrudniał mu choleryczny temperament połączony ze stanami melancholii: “Do melancholii dołączył się jeszcze gwałtowny, wybuchowy temperament. Przecież robiono zakłady wśród znajomych, że w zakonie nie usiedzę jednego roku. Zawojuję wszystkich, zrobię kiedyś burzę i wypędzą mnie sromotnie.”

We wrześniu 1939 alumnów krakowskich ewakuowano i dotarli aż do Dubna na Wołyniu. W Chyrowie W. Gurgacz został zatrzymany przez Sowietów, lecz wkrótce zwolniony i przedostał się do Generalnego Gubernatorstwa. Przez Starą Wieś trafił do Nowego Sącza, gdzie kontynuował studia filozoficzne i rozpoczął studia teologiczne. Po wspomnianych wyżej ślubach w kwietniu 1939 nadal utrzymywało się u niego przekonanie rychłego odejścia z tego świata. 29 grudnia 1940 roku zapisał w swoim dzienniku (wydanym w roku 2020 pt. Refleksje): “Wszystko przemija! Więdną kwiaty, ludzie się starzeją i umierają. Radosne słońce zakrywają chmury. I ja dobiegnę kiedyś kresu, zwiędnę, jak te majowe wianki, przeminę bez echa. O Matko, smutne jest życie: krótkie i zmienne. Daj, bym je złożył Tobie w ofierze, skoro nie za długo mam przyjść do Ciebie w wieczną gościnę”.

24 sierpnia 1942 roku nasz bohater przyjął w miejscu swego ślubu – na Jasnej Górze święcenia kapłańskie. Jak zapisał : “Matko ukochana. Dziś u stóp Twoich zostałem kapłanem Chrystusowym. Usunęłaś na chwilę z mej duszy ciemności, dozwoliłaś mi pocieszyć się Twą obecnością. Znikły straszne niepokoje i wątpliwości, a miejsce ich zajęła radość i spokój tak dziwny, jakiego dotąd nie zaznałem.”

6 września odprawił Mszę prymicyjną. Potem przebywał w Warszawie – wyjechał do Starej Wsi z powodu problemów ze zdrowiem na kilka miesięcy przed powstaniem warszawskim. “Aswabażdienie” roku 1945 zastało go w Gorlicach w funkcji kapelana tamtejszego szpitala. W maju 1945 roku zapisał: “Spoglądam wstecz na ubiegłe 6 lat wojny. Nigdy jeszcze nie doznałem tylu przykrości ze strony bliźnich co w te lata i nigdy też bardziej ich nie kochałem. Zdaje mi się, że nie potrafiłbym nikogo nienawidzić. Żal i bunt, jaki się czasem budzi, jest chwilowy, słaby i nigdy nie dociera do głębi duszy. Może to skutek lekarstwa Jezusowego?” I jeszcze jeden wpis, tym razem maryjny z tego samego miesiąca:

“Ile razy wspomnę sobie moje pierwsze dziecięce nastawienie do Maryi: naiwne prośby, wyznania miłości, moje nabożeństwa majowe, przypomina mi się zawsze woń fiołków, macierzanki, kwitnących wiśni i jabłoni; widzę przed sobą polną drogę do wiejskiego kościółka, szmaragdową ruń zbóż, miedze pełne stokrotek, delikatną zieleń modrzewi cmentarnych… Dolatują mnie echa pieśni majowych lub inwokacji z litanii śpiewanych na swojską nutę. Zdaje mi się, że przepływa przeze mnie ten sam prąd życia, te same odzywają się we mnie tęsknoty, wielkie i święte pragnienia doskonałości nad ludzką miarę”.

We wrześniu 1947 roku przeniesiono go do Krynicy w Beskidzie Sądeckim, do domu Sióstr Służebniczek. Swej opieki duszpasterskiej nie odmawiał partyzantom, którzy kontynuowali walkę tym razem z Sowietami. Również w swoich kazaniach ukazywał zło komunizmu, swoją gorliwością przyciągając tłumy wiernych. Jak zapisał: “W Krynicy publiki było tak dużo, że stali ludzie już na zewnątrz. (…) Rano obstawili konfesjonał, w którym miałem spowiadać, sami mężczyźni. Dotąd ciągle jeszcze spowiadam w kościele i w domu, a raz po raz zamawiają się telefonicznie albo pośrednio przez kogoś jubilaci, co po kilkadziesiąt lat nie praktykowali. Prawdziwa ulewa z nieba. Powodzenie to rozwścieczyło lewicę”. Z tego okresu pochodzi kolejna jego refleksja: “Nasuwa się mi jeszcze bolesna refleksja, że jeśli większość księży w Polsce jest tak wystraszona i zahukana tupetem czerwonych, to co będzie w razie większego prześladowania? Obawiam się, by Kościół nie poniósł w kraju podobnych strat jak we Francji w 1798 r. podczas rewolucji, gdzie mnóstwo kapłanów uległo terrorowi, a nawet zaparło się wiary”.

Owa wściekłość lewicy wzmogła się jeszcze po rekolekcjach w Wielkim Poście 1948 roku. W międzyczasie doszło do dwukrotnej próby jego zamordowania. Jedną z nich, na jesieni 1947 opisuje sam tak: “Gdy wracałem z kościoła, napadł mnie pijany komendant MO z pobliskiej wioski i bez pytania strzelił z pistoletu. Był jednak niewypał. Skoczył i chwycił mnie za gardło. Zaczęły się tarapaty z pijakiem. Puścił mnie i znowu strzelił – ale tym razem niecelnie.” Drugim razem milicjant strzelał do niego już na trzeźwo. Na wiosnę 1948 podjął decyzję o przyłączeniu się do jednego z oddziałów Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej “Mohorta” – Stanisława Pióro jako kapelan. Przyjął pseudonim “Sem” od Servus Mariae, ale żołnierze woleli go nazywać “Ojcem”. Wiosną 1949 roku oddział znalazł się pod naciskiem sił KBW i UB tak, iż podjęto decyzję o jego rozdzieleniu. Po nieudanym napadzie na konwój z pieniędzmi doszło do aresztowań grupy “Byliny” – ppor. Stefana Balickiego, do której należał ks. Gurgacz.

Ponieważ komuniści przystąpili już do otwartej rozprawy z Kościołem aresztowanie ks. Gurgacza latem 1949 roku dostarczało im dodatkowego propagandowego paliwa. W akcie oskarżenia wskazywano iż “celem większego sfanatyzowania członków »Żandarmerii« osk. ks. Gurgacz odprawiał Msze św. Przedstawiając tendencyjnie stosunki panujące w Państwie Polskim i ich perspektywę rozwoju, osk. ks. Gurgacz wpajał w członków »Żandarmerii« nienawiść do obecnego ustroju i wolę do obalenia go”. Prokuratura żądała kary śmierci. Danuta Suchorowska, autorka biografii kapłana (Gurgacz. Popiełuszko dni stalinowskich, Postawcie mi krzyż brzozowy) cytuje relacje świadków na temat ostatniego słowa kapłana m.in.: “ci młodzi ludzie, których tutaj sądzicie, to nie bandyci, jak ich oszczerczo nazywacie, ale obrońcy Ojczyzny! Jako kapłan i jako Polak jestem niewinny. Nie żałuję tego, co czyniłem. Moje czyny były zgodne z tym, o czym myślą miliony Polaków, tych Polaków, o których obecnym losie zadecydowały bagnety NKWD. Na śmierć pójdę chętnie. Cóż to jest zresztą śmierć?… Wierzę, że każda kropla krwi niewinnie przelanej zrodzi tysiące przeciwników i obróci się wam na zgubę”.

Według zapisków jednego z ubeków: “Ubek zapisał: „Ost[atnie] słowo Gurgacz – do oddz[iału] nie należał z przyczyn polit[ycznych], jest niewinny jako kapłan, zakonnik i Polak. Niewinny dlatego – bo działał w dobrej wierze. Niewinny wobec Kościoła. Do lasu został zabrany – przymus fizyczny i moralny. Zrobił błąd. Nie tylko może, lecz i powinien udać się do lasu, aby przeciwdziałać większemu złu [dopisek na marginesie: moralista]. Zamienił sukienkę duchowną na mundur polskiego żołnierza. Przeciwdziałał rozwojowi organizacji (gdyby nie on, byłoby nie 20, a cały batalion, całe Podhale). On chłopców umoralniał. Uważa, że wyraża przekonania większości narodu. Nie uznaje władz obecnych. Uważa się za przeds[tawiciela] 24 milj[onów] Polaków, którzy nie zgadzają się z obecną rzeczyw[istością] i modlą się o wolność. Iudica me Deus [sic!] et discerne causam meam [łac.: Osądź mnie Boże i rozstrzygnij sprawę moją]”.

14 sierpnia 1949 roku sąd wojskowy w Krakowie skazał ks. Gurgacza na śmierć wraz z ppor. “Byliną” i Stanisławem Szajną – “Orłem”. Ks. Gurgacz odmówił zwrócenia się do Bieruta o ułaskawienie, wskazując że jest on jedynie narzędziem Kremla Wyrok wykonano w dzień Podwyższenia Krzyża Świętego – 14 września roku 1949 na dziedzińcu więzienia przy ul. Montelupich, strzelając mu dwukrotnie w tył głowy. Przed śmiercią ks. Gurgacz napisał do swego przełożonego zakonnego: „Teraz, gdy stoję przed bramą wieczności, odczuwam wielki spokój. Niedługo wypowiem ostatnie Ite, missa est!” . Matka Najświętsza z pewnością przyszła mu z pomocą – według relacji podczas wyprowadzania go na egzekucję śpiewano Pod Twoją Obronę a sam wcześniej zapisał: “Z nadejściem zaś kresu mojego wygnania – wtenczas, o Matko – w godzinę śmierci, gdy usta moje po raz ostatni na ziemi wymówią Twe Imię, przyjdź mi z pomocą i wprowadź mnie łaskawie do przybytków niebieskich, gdzie Ty królujesz po prawicy Syna na wieki wieków.”

Jego doczesne szczątki pochowano po kryjomu bez oznaczenia na Cmentarzu Rakowieckim. Zostały odnalezione dopiero w październiku 2018 podczas prac ekshumacyjnych.

V.R.S. udostępnia to
582
Przyjm, Panie Jezu Chryste ofiarę, jaką Ci dzisiaj składamy, łącząc ją z Twoją Najświętszą Krzyżową Ofiarą. Za grzechy Ojczyzny mojej: tak za winy narodu całego jako też i jego wodzów przepraszam Cię Panie i błagam zarazem gorąco, byś przyjąć raczył jako zadośćuczynienie całkowitą ofiarę z życia mego.
Jeffrey Ade
God bless him. What bravery, and courage! Pray for us father, we now follow in your footsteps! Our Lady of Fatima, pray for us!
marshal76
Ave Maria!
marshal76 udostępnia to
1247
seku26
Wspaniały Kapłan Jezusa Chrystusa i prawdziwy Polak!🇵🇱👊