m.rekinek
287

Gilotyna na Titanicu - Piotr Doerre

Kadr z filmu "Titanic"

Porządek świata zmienia się jak w kalejdoskopie, a historia – wbrew temu, czym mamili postępowe elity ideolodzy demoliberalizmu – ciągle przyspiesza. Epokę światowej dominacji Stanów Zjednoczonych, która nastąpiła po demontażu Sowietów, miał – w obliczu słabnięcia wpływów Waszyngtonu – zastąpić koncert „nowych” mocarstw, okazuje się jednak, że poszczególni jego uczestnicy z tak zwanej grupy BRIC, mocno fałszują. Pogrążona w kryzysie i korupcji Brazylia, prężąca militarne muskuły, ale słaba wewnętrznie Rosja, nawet potężne, ale stojące na krawędzi krachu gospodarczego Chiny – nie gwarantują stabilności. Stoimy więc w przededniu kolejnych wielkich przetasowań na światowej scenie.

Niezależnie od tego, kto w nich wygra, z pewnością straci na nich Europa, która – wciąż jeszcze syta i spokojna – stoi dziś przed groźbą kataklizmu porównywalnego tylko z epoką Wędrówki Ludów i upadku Imperium Romanum. Granice Starego Kontynentu szturmują setki tysięcy zdesperowanych uciekinierów z ogarniętych wojnami i pogrążonych w nędzy krajów Bliskiego Wschodu i Afryki. Wielu niesie w sobie płomień „świętej” wojny, którą pragną rozpalić również w Europie. Miliony ich pobratymców już tu są, jedni już sprzyjają dżihadowi, inni oddadzą mu się dopiero za jakiś czas. Zaś narodzone nie tak przecież daleko od europejskiego limesu państwo-potwór, które zbrodnię w imię Allaha uczyniło swoim znakiem rozpoznawczym, zyskuje coraz więcej sympatyków wśród muzułmanów. Wydaje się, że wojna jest nieunikniona. Pytanie nie czy, ale kiedy wybuchnie.

Tymczasem rodzimi Europejczycy, pogrążeni w hedonizmie, spacyfikowani, otumanieni lewicowymi ideologiami, nie wykazują bynajmniej ochoty do walki, bo nie wyznają żadnej wiary, w której obronie warto byłoby zginąć. Z pewnością nie spełni jej roli „idea europejska”, w którą nie wierzy już nikt, może z wyjątkiem garstki egzaltowanych czytelniczek rozmaitych Le Monde’ów, El Pais’ów i Wyborczych. Socjalistyczny związek republik europejskich ledwo zipie i między bajki można włożyć rozmaite projekcje eurokratów na temat mocarstwowego statusu UE, choć – co do tego nie ma wątpliwości – orkiestra na unijnym Titanicu grała będzie do końca. Do końca – jak hitlerowska machina śmierci w oblężonym przez Sowietów Berlinie – działać też będzie gilotyna politycznej poprawności, uruchomiona przez obłąkanych ideologów, nihilistów spod znaku rewolucji seksualnej i gender, którzy wygrali walkę o rząd dusz nad Sekwaną i Sprewą.

To właśnie stamtąd wyszedł kolejny zamach na jedyną instytucję, której niezłomne trwanie podtrzymuje jeszcze istnienie niewidzialnej Christianitas. Oto książęta Kościoła pochodzący z krajów ogarniętych już powszechną, formalną bądź faktyczną, apostazją podjęli próbę zmiany nauczania Kościoła w sprawach związanych z etyką seksualną – nierozerwalności małżeństwa i homoseksualizmu. Ich frontalny atak spotkał się jednak z reakcją zdrowo myślących i pobożnych biskupów, kapłanów i świeckich, których opór – o co należy się gorąco modlić – winien doprowadzić do potwierdzenia dotychczasowej doktryny w tej materii na kolejnej, październikowej sesji synodu poświęconego rodzinie.

Ofensywa apostołów cywilizacji śmierci nasiliła się w ostatnich miesiącach także w Polsce, w której słabnąca z miesiąca na miesiąc ekipa znajdującej się pod niemiecką kuratelą Platformy Obywatelskiej próbuje najwyraźniej pospiesznie wypełnić jakieś zobowiązania wobec zagranicznego mocodawcy i zapewnić sobie w ten sposób nietykalność po przegranych wyborach. In vitro, zmiany płci, próba wprowadzania tylnymi drzwiami związków homoseksualnych – tak, jakby cała ta kudłata zgraja genderowców, przebrana dla niepoznaki w garnitury i garsonki, czuła, że za chwilę nasz kraj na długo wymknie im się z rąk.

Co oby się stało jak najszybciej.

Piotr Doerre

Tekst został opublikowany w 46. numerze magazynu "Polonia Christiana", który od środy 9. września można będzie nabyć w dobrych sklepach i salonach prasowych.

Read more: www.pch24.pl/gilotyna-na-tit…