SZOSA
665

"...Macie tylko jedno życie, warto przeżyć je dobrze”... bł. Chaira Luce Badano

"Dla każdego z was Bóg chce najbardziej, abyście mogli stać się świętymi. Kocha was znacznie bardziej niż możecie to sobie wyobrazić i chce dla was wszystkiego tego, co najlepsze. A najlepszą rzeczą jest dla was wzrastanie w świętości!".
(Benedykt XVI do młodych).


„Ja nie mogę już biegać, ale chciałabym Wam przekazać pochodnię, jak na Olimpiadzie. Macie tylko jedno życie, warto przeżyć je dobrze”...
bł. Chaira Luce Badano

Dla każdego z nas Bóg pomyślał wspaniały plan miłości.
Życie nie jest niczym innym jak fascynującą możliwością wykonania go...
Dokładnie tak jak uczyniła to Chiara Luce...
Światło ideału miłości, które jaśnieje niczym słońce...
Spójrz w górę, spójrz na słońce!
Na jedyne słońce Bożej woli.
Jedyne słońce o nieskończonych promieniach,
promieniach różniących się od siebie... jak każdy z nas.
Spójrz i biegnij! Biegnij w świetle twojego promienia i nie opuszczaj go nigdy!
Wypełnij wspaniały plan miłości, jaki Bóg ma wobec ciebie! I pomyśl: im bardziej nasze promienie zbliżają się do Słońca,
tym bliżej będą siebie, bliżej będziemy siebie jako jedna rzecz!
Wszyscy wielcy ludzie kochali, chronili, wynosili, opiewali życie:
życie jest wyzwaniem, grą, marzeniem, możliwością, jest tajemnicą, obietnicą, pieśnią, przygodą.

“KOCHAJ JE! I nie żyj NIGDY bez życia!”

bł. Chiara Luce Badano

Jest tylko jedna droga do prawdziwego szczęścia – oddanie się Jezusowi... Tego uczymy się we wspólnocie Ruchu Czystych Serc, każdego dnia ponawiając Modlitwę zawierzenia. Taką drogę pokazują nam liczni młodzi święci. Wśród nich – beatyfikowana 25 IX br. Chiara Badano Luce.

Urodziła się 29 X 1971 r. Była bardzo radosną, energiczną i lubianą dziewczyną. Wysportowana, roztańczona, zawsze uśmiechnięta, pełna pomysłów i marzeń. Nie należała do szkolnych prymusów, zdarzyło się jej nawet pozostać na drugi rok w tej samej klasie w gimnazjum, ale pomimo trudności nie poddawała się i starała się swoje obowiązki wykonywać jak najlepiej. Była duszą towarzystwa, wolny czas uwielbiała spędzać z przyjaciółmi w kawiarni. Nie obce jej było uczucie młodzieńczego zakochania.
Od najmłodszych lat była związana z ruchem Focolare. To tu kształtowało się jej życie wewnętrzne i głęboka przyjaźń z Jezusem. Odkrywa Boga jako miłość. W wieku 12 lat, pisząc list do Chiary Lubich, założycielki tego ruchu, napisała: „Odkryłam, że Jezus opuszczony jest kluczem do jedności z Bogiem i chcę Go wybrać jako mojego jedynego Umiłowanego i przygotować się na Jego przyjście. Wybierać Go przed wszystkim innym!”.
Obecność Jezusa odkrywa w każdym, kogo spotyka – zwłaszcza w najmniejszych i odrzuconych. Marzy, by służyć Mu na misjach, wśród dzieci Afryki. Z miłości do Niego zobowiązuje się w każdej chwili wypełniać Jego wolę; uczy się tego, codziennie uczestnicząc w Eucharystii.
Nie wycofuje się z tego przyrzeczenia nawet w obliczu przerastających ludzkie siły zdarzeń, które przychodzą latem 1988 roku. Szczegółowe badania lekarskie wyjaśniają przyczynę bardzo silnego bólu, który Chiara odczuwa bardzo często podczas gry w tenisa. Wyrok brzmi: rak kości z przerzutami...
Rozpoczynają się serie chemoterapii, potem dwie operacje. Mimo wszystko stara się żyć zupełnie normalnie. W szpitalu staje się wierną towarzyszką dziewczyny uzależnionej od narkotyków, cierpiącej na głęboką depresję. Nie zważa na swój ból i zmęczenie – pomaga. „Potem będę miała czas, żeby spać” – mówi. Daje siebie całą – wszystkie swoje oszczędności oddaje koledze, który wyjeżdża na misje do Afryki, mówiąc: „Mi nie są potrzebne, ja mam wszystko”.

Gdy cierpienie staje się bardzo uciążliwe, gdy zupełnie traci włosy, i ma coraz mniej sił, nie przestaje powtarzać: „Jeśli Ty, Jezu, chcesz, ja też. (…) Dla Ciebie Jezu”... Tomografia nie daje nadziei. Ból wzmaga się coraz mocniej, mimo to Chiara nie chce łagodzić go morfiną. „Odbiera świadomość, a ja mogę ofiarować Jezusowi jedynie cierpienie. Chcę dzielić z Nim jeszcze przez trochę Jego krzyż” – tłumaczy.
Jej postawa staje się ogromnym świadectwem dla tych, którzy ją w jej chorobie otaczają. Emanuje radością i pokojem.„Tę chorobę Jezus dał mi w odpowiedniej chwili, zesłał mi ją, abym na nowo Go odnalazła” – mówi. Gdy odwiedzający ją kardynał Saldarini, pyta: „Masz przepiękne oczy. [Bije z nich] cudowne światło. Skąd ono w tobie się bierze?”. Chiara nieśmiało odpowiada: „Staram się bardzo kochać Jezusa”...
Pewnego dnia zdradza sekret swej siły: „gdy lekarze rozpoczęli ten mały lecz dokuczliwy zabieg, przyszła pani z promiennym uśmiechem na ustach, przepiękna. Zbliżyła się do mnie, wzięła mnie za rękę i wlała we mnie odwagę. Znikła tak szybko, jak przyszła; więcej Jej nie widziałam. Ogarnęła mnie ogromna radość i zniknął lęk. Zrozumiałam wtedy, że gdybyśmy byli gotowi na wszystko, ileż znaków Bóg by nam zesłał”.
Wkrótce potem doświadcza paraliżu nóg; w swych notatkach pisze: „Ważne jest wypełniać wolę Bożą, to znaczy zaangażować się w grę, którą On prowadzi... Czeka na mnie inny świat i nie pozostało mi nic innego, jak mu się oddać. Czuję się teraz wciągnięta we wspaniały plan, który powoli, powoli się przede mną odkrywa. Tak bardzo lubiłam jeździć na rowerze, a Bóg zabrał mi nogi, ale dał mi skrzydła. (...)Gdybym miała wybierać pomiędzy możliwością chodzenia a pójściem do nieba, bez wahania wybrałabym pójście do nieba. Teraz interesuje mnie tylko to… Chcę pójść do Jezusa”...
Jest świadoma swego stanu, wie, że medycyna złożyła broń, a wszystko jest w rękach Boga. Chce do końca zostać wierna Jezusowi Opuszczonemu. Przygotowuje razem ze swą mamą „uroczystość zaślubin” – dokładnie tłumaczy matce, jak chce być ubrana, uczesana, jak chciałaby przyozdobić kościół na dzień swego pogrzebu. Wybiera śpiewy i czytania mszalne. Chce, by to było święto radości – dzień jej narodzin dla nieba. Przechodzi w ramiona Jezusa, prowadzona przez Maryję Różańcową, 7 października 1990 r.,
wypowiadając swe ostatnie słowa „ [Mamo], bądź szczęśliwa, bo ja jestem szczęśliwa”...

Radośnie wypełniać każde pragnienie Jezusa. Odnajdywać Jego miłość we wszystkim, co nas spotyka. Rozpoznawać Go skrywającego się w dziecku, ubogim, chorym, opuszczonym... Zająć swoje miejsce we wspólnocie Kościoła, swe miejsce przy sercu Jezusa – karmić się Nim i nieustannie z Nim przebywać w sanktuarium swego serca. Wsłuchiwać się w Jego Słowo i żyć Nim na co dzień. Poszukiwać Bożą wolę w każdej chwili i z dziecięcą ufnością oddać się w ręce Dobrego Boga – oto prosty sposób wypełniania swego powołania do świętości, którą wskazuje nam młodziutka Włoszka. Niech przyjaźń z tą nową Błogosławioną owocuje w nas wiernością Jezusowi w każdej sytuacji naszego życia; niech ono stanie się ciągłym mówieniem Bogu: „Tak – jeśli chcesz tego Ty, Jezu, ja też tego chcę”...

Więcej o Chiarze Luce Badano na: www.chiaralucebadano.it/index.php
www.focolare.pl

Cierpienie, które nas w życiu spotyka, jest ogromnym darem Boga. Nie marnujmy go, lecz w pokorze serca przyjmijmy i oddajmy Jezusowi.

Modlitwa ofiarowania cierpienia:

Jezu, Boski Zbawicielu, przez Niepokalane Serce Maryi ofiaruję Ci swoje cierpienia psychiczne, fizyczne i udręki duchowe, w intencji Kościoła świętego, za kapłanów, w intencjach redakcji „Miłujcie się!” i apostolstwa życia (można dodać inne intencje).
Wylej na świat strumienie swojego Miłosierdzia. Nawróć niewierzących, wyzwól zniewolonych nałogami, otaczaj opieką rodziny, by mocą Twej łaski skutecznie oparły się zasadzkom złego ducha. zjednocz małżeństwa zagrożone rozpadem; rodzicom daj miłość i odwagę, aby przyjęli każde poczęte dziecko i by bronili życia aż do naturalnej śmierci. Starszym daj łaskę zjednoczenia się z Tobą w cierpieniu. Młodzieży i dzieciom daj serca czyste, wolne od wszelkich uzależnień, gotowe pełnić Bożą wolę.
Spraw, by cierpienie nie odebrało mi nadziei, by wiara moja nie gasła, a miłość nie ustawała. A kiedy nadejdzie kres mego życia, przybądź po mnie i zaprowadź do swojego Królestwa.
Amen

Benedykt XVI do młodych
Dla każdego z was Bóg chce najbardziej, abyście mogli stać się świętymi. Kocha was znacznie bardziej niż możecie to sobie wyobrazić i chce dla was wszystkiego tego, co najlepsze. A najlepszą rzeczą jest dla was wzrastanie w świętości.

Być może niektórzy z was nigdy nie myśleli o tym wcześniej. Być może niektórzy z was sądzą, że bycie świętym to nie dla was. Pozwólcie, że wyjaśnię, co ja o tym myślę. Gdy jesteśmy młodzi, możemy zwykle myśleć o ludziach, których widzimy, ludziach, których podziwiamy i do których chcemy się upodobnić. Może się zdarzyć, że do kogoś, kogo spotykamy w naszym codziennym życiu, będziemy żywić wielki szacunek. Lub będzie to ktoś sławny. Żyjemy w kulturze sławy i młodzi ludzie często są zachęcani do kształtowania samych siebie według postaci świata sportu lub rozrywki. I oto pytam was: jakie cechy widzicie w innych, które chcielibyście mieć sami? Jaką osobą naprawdę chcielibyście być?

Zapraszając was do stawania się świętymi, proszę was, abyście nie zadowalali się drugorzędną doskonałością. Proszę was, abyście nie stawiali sobie jednego ograniczonego celu i pomijali wszystkie inne. Posiadanie pieniędzy umożliwia bycie wielkodusznym i czynienie dobra w świecie, ale jeśli robi się to dla samego siebie, nie wystarcza to, abyśmy byli szczęśliwi. Bycie w wysokim stopniu wyszkolonym w niektórych działaniach lub zawodach jest dobre, ale nie da nam zadowolenia, jeśli nie będziemy ciągle dążyli do czegoś jeszcze większego. Może to uczynić nas sławnymi, ale nie zrobi z nas ludzi szczęśliwych. Szczęście jest czymś, czego wszyscy pragniemy, ale jedną z największych tragedii na tym świecie jest to, że tak wielu ludzi nigdy go nie znajduje, gdyż szukają go w złych miejscach. Klucz do tego jest bardzo prosty – prawdziwe szczęście musi być osadzone w Bogu. Potrzebujemy odwagi, aby umieścić swe najgłębsze nadzieje w samym Bogu, nie w pieniądzach, w karierze, w sukcesach doczesnych czy w naszych związkach z innymi, ale w Bogu. Tylko On może zadowolić najgłębsze potrzeby naszych serc.

Bóg nie tylko kocha nas tak dogłębnie i intensywnie, że możemy tylko cząstkowo próbować to zrozumieć, ale wzywa nas, abyśmy odpowiedzieli na tę miłość. Wiecie wszyscy, jak to jest, gdy spotykacie kogoś ciekawego i pociągającego i chcecie się stać przyjacielem takiej osoby. Często macie nadzieję, że oni uznają za ciekawych i pociągających was i będą chcieli być waszymi przyjaciółmi. Bóg chce waszej przyjaźni. I gdy pewnego razu nawiążecie przyjaźń z Bogiem, wszystko w waszym życiu zacznie się zmieniać. Gdy poznacie Go lepiej, zauważycie, że chcecie odzwierciedlać coś z Jego nieskończonej dobroci w swoim własnym życiu. Zacznie was pociągać praktykowanie cnót. Zaczniecie dostrzegać chciwość i samolubstwo oraz wszelkie inne grzechy, jakimi one rzeczywiście są, niszczycielskie i niebezpieczne tendencje, powodujące głębokie cierpienia i wyrządzające wielkie szkody i zechcecie sami unikać wpadania w te pułapki. Zaczniecie odczuwać współczucie dla ludzi przeżywających trudności oraz zapragniecie uczynić coś, aby im pomóc. Zechcecie udać się z pomocą ubogim i głodnym, zechcecie pocieszać smutnych, być dobrymi i wielkodusznymi. I pewnego razu sprawy te zaczynają mieć dla was znaczenie a wy wkraczacie na drogę do stania się świętymi...
(...)
Proszę każdego z was, najpierw i przede wszystkim, abyście spojrzeli w głąb swego serca. Pomyślcie o całej miłości, do której przyjęcia zostały stworzone wasze serca, i o całej miłości, którą macie dać. Ostatecznie wszyscy zostaliśmy stworzeni do miłości. O tym właśnie wspomina Biblia, gdy pisze, że zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga: zostaliśmy stworzeni do poznania Boga miłości, Boga, który jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym oraz do znalezienia naszej najwyższej pełni w tej boskiej miłości, która nie ma początku ani końca.

Zostaliśmy stworzeni do przyjęcia miłości i mamy ją. Codziennie winniśmy dziękować Bogu za tę miłość, którą wcześniej poznaliśmy, za miłość, która uczyniła nas tymi, kim jesteśmy, miłość, która pokazała nam, co jest naprawdę ważne w życiu. Odczuwamy potrzebę dziękowania Bogu za miłość, którą otrzymaliśmy z naszych rodzin, od naszych przyjaciół, naszych nauczycieli i tych wszystkich ludzi w naszym życiu, którzy pomogli nam przekonać się, jak cenni jesteśmy w ich oczach i w oczach Boga.

Zostaliśmy też stworzeni, aby dawać miłość, aby znajdować w miłości natchnienie do wszystkiego, co czynimy i do najtrwalszych rzeczy w naszym życiu. Czasami wydaje się to naturalne, szczególnie wtedy, gdy czujemy radość z miłości, gdy nasze serca przepełnione są wielkodusznością, idealizmem, pragnieniem pomagania innym, budowania lepszego świata. Ale kiedy indziej stwierdzamy, że trudno jest kochać; nasze serca mogą łatwo stwardnieć w wyniku egoizmu, zawiści i pychy. Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty, wielka Misjonarka Miłości, przypominała nam, że dawanie miłości, czystej i szlachetnej, jest owocem codziennych decyzji. Codziennie musimy wybierać miłowanie, to zaś wymaga pomocy, pomocy, która pochodzi od Chrystusa, z modlitwy i z mądrości opartej na Jego słowie oraz z łaski, której On użycza nam w sakramentach Kościoła.

Jest to przesłanie, którym pragnę podzielić się dzisiaj z wami. Proszę was, abyście każdego dnia spoglądali w głąb swych serc, aby znajdować źródło pełnej prawdziwej miłości. Zawsze jest tam Jezus, spokojnie czekający na nas, abyśmy się w Nim wyciszyli i słuchali Jego głosu. W głębi waszych serc wzywa was, abyście spędzali czas z Nim na modlitwie. Ale ten rodzaj modlitwy, prawdziwej modlitwy, wymaga dyscypliny; wymaga znalezienia czasu na codzienne chwile milczenia. Często oznacza to czekanie, aby Pan przemówił. Nawet wśród krzątaniny i napięć naszego codziennego życia potrzebujemy miejsca na milczenie, ponieważ to w milczeniu znajdujemy Boga i w milczeniu odkrywamy nasze prawdziwe „ja”. A odkrywając nasze prawdziwe „ja” odkrywamy szczególne powołanie, jakie Bóg daje nam w celu budowania Jego Kościoła i odkupienia naszego świata.

www.rcs.org.pl/…/nie_bojcie_sie_…