Egoizm chrześcijan: zamij się sobą, swoją rodzinką i...wystarczy...

W tytule mamy potężną herezję głoszoną powszechnie przez współczesnych, pobożnych i zdeklarowanych katolików. Dowody? No, chociażby refren psalmu z dzisiejszej niedzieli: (Dwudziesta pierwsza Niedziela zwykła
Rok C) „Całemu światu głoście Ewangelię!” Celowo podkreśliłem „całemu”. Mówi się teraz (piszę o katolikach z „najwyższych” półek), że to ogólne zbawienie i ewangelizacja to pustosłowie. Super!!! Czyli Pan Jezus głosił pustosłowie?!

Odrzucanie Słowa Bożego to już powszechny obyczaj (dodam – bardzo grzeszny obyczaj). Znamy fragment z ks. Apokalipsy o dodawaniu czy odejmowaniu ze Słowa Bożego. A teraz już nie kreskę czy jotę czy jeden wyraz, ale odejmuje się i w praktyce odrzuca – i to bardzo jaskrawo – całe karty Pisma św. A nie?! A wyżej cytowany refren psalmu (właściwie sens słów niejednokrotnie wypowiadanych na kartach Ewangelii przez Pana Jezusa) to co? A sam psalm 117? A np. te słowa z Izajasza: „Przybędę, by zebrać moją chwałę. Ustanowię u nich znak i wyślę niektórych ocalałych z nich do narodów Tarszisz, Put, Meszek i Rosz, Tubal i Jawan, do wysp dalekich, które nie słyszały mojej sławy ani nie widziały mojej chwały. Oni ogłoszą chwałę moją wśród narodów.” są tylko pobożnym (albo przeterminowanym – nieaktualnym) życzeniem Pana Boga?! Albo może niektórzy myślą, że to życzenie Boga skierowane jest tylko do osób duchownych, do misjonarzy? Jeśli tak myślicie, to jesteście w błędzie, bo każdy, kto chce być prawdziwym chrześcijaninem , jest do tego powołany. Każdy! Np. św. Jan Paweł II zgłębił ten temat w adhortacji Familiaris Consortio (cytuję tylko dwa fragmenty, ale należy
przeczytać całą adhortację, żeby zrozumieć istotę) „(…) Albowiem Pan również za pośrednictwem wiernych świeckich pragnie rozszerzać królestwo swoje, mianowicie królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju (…)

Miłość sięga dalej, aniżeli tylko do własnych braci w wierze: „Każdy człowiek jest moim bratem”, ponieważ w każdym, a nade wszystko w ubogim, słabym, cierpiącym i niesprawiedliwie traktowanym, miłość umie dostrzec oblicze Chrystusa i brata, którego ma kochać i któremu ma służyć.

Ażeby służba człowiekowi była przeżyta przez rodzinę w stylu ewangelicznym, należy gorliwie wcielać w życie to, co mówi Sobór Watykański II: „By tego rodzaju praktyka miłości była i objawiała się w sposób nieposzlakowany, trzeba widzieć w bliźnim obraz Boga, wedle którego został stworzony, oraz Chrystusa Pana, któremu rzeczywiście ofiaruje się, cokolwiek daje się potrzebującemu”
A pod koniec życia św. Jan Paweł II powiedział, że najwyższą formą tej miłości i służby bliźniemu jest nasz udział w odkupieńczym planie zbawiania dusz (cytuję niedokładnie z pamięci, ale sens jest taki).

Wracam do tytułowej herezji. Jak się mają powyższe słowa do wypowiadanych nagminnie i niestety coraz bardziej agresywnie „dobrych rad” w stylu: „zajmij się sobą i swoim nawróceniem”, „patrz na siebie”, „zajmij się rodziną”. Tak, od służby we własnej rodzinie należy zacząć. Ale zacząć, nie oznacza jednocześnie rozwinąć i skończyć. – bo to dużo za mało. Wypracowanie z jęz. polskiego na maturze nie może składać się z długiego wstępu bez rozwinięcia i zakończenia. Trzeba iść dalej nawet jeśli ze wstępu nie jesteśmy zadowoleni. A co do zadowolenia z życia we własnej ojczyźnie – rodzinie było co nieco w Ewangelii z zeszłej niedzieli – przypominam: „(…) dwoje stanie przeciw trojgu(…)”. Pan Jezus mówił te bolesne słowa w kontekście życia rodzinnego. Prawdziwi wierni współcześni Chrystusowi, Jego Ewangelii, są bardzo często prześladowani przez własne rodziny. Bajki piszę? Niezależnie, po której stronie stoicie to chyba jesteście świadkami lub znacie rodziny (katolickie!!!) w których np. małżonka wytoczyła proces w sądzie swojemu mężowi (próbując kamuflować słowo „rozwód”). Straszne! Piszę o tym bo znam takie rzeczy teraz się dziejące. Mało tego, dochodzi do tego, że nawet zakonnicy są świadkami w sądach cywilnych (straszne – uczestniczą w rozwaleniu rodziny chrześcijańskiej!) – i co ciekawe – w sądzie cywilnym jako negatywne wysuwane są oskarżenia typu religijnego! Wszystko to zostało zapowiedziane w Ewangelii i jak widać Słowa tej świętej Księgi w całej rozciągłości się wypełniają!

Wracam znów do głównej myśli i pozwolę sobie zacytować jeszcze raz część powyższego fragmentu z Izajasza: „(…)wyślę niektórych ocalałych z nich do narodów(…). Trzeba by się zastanowić, dlaczego tylko niektórych. Moim zdaniem, dlatego, że większość po prostu nie będzie chciała. I tak jest. Większość spotykanych gorliwych katolików nie chce. Mają w nosie (i to delikatnie mówiąc – gdybym nie był troszkę kulturalny to użyłbym mniej wybrednych słów) wieczny los swoich braci i sióstr, którzy np. chlają pod sklepikiem, zajmują się tylko własnym dobrobytem materialnym (to akurat problem też dzisiejszych chrześcijan), którzy są obojętni na Boga, bo ich właśni rodzice mieli w nosie ich religijne wychowanie, bo są wyznawcami innych religii, mieszkają w innych częściach świata itd.. Nie, współcześni chrześcijanie mają za Boga egoizm i to w najgorszej duchowej postaci. Fałszywie przekonywani przez szatana, że skoro prawie codziennie biegają do kościółka i są mili i tak w ogóle są spoko to mają pewność własnego wiecznego zbawienia (a przy okazji nie obchodzi ich wieczny los ich braci i sióstr). Nie ma w nich i z bólem trzeba to napisać – u większości z nich – nie ma miłosierdzia i litości dla dusz nieśmiertelnych swoich braci. Najwyżej, co wrażliwsi próbują oszukać swoje sumienia datkami lub akcjami humanitarnymi.

Jeśli (co daj Boże! Amen!) czytacie ten artykuł z dobrą wolą i…te słowa bolą… to na pocieszenie i na zakończenie proponuję też coś z dzisiejszych czytań mszalnych:

„Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana. Czyńcie proste ślady nogami waszymi, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony.”