Neokolonializm i biopolityka nad Wisłą

Rzeczywistość trzydziestu lat brutalnie zweryfikowała te liberalne i wolnościowe mrzonki! Po jakimś czasie do nas dotarło, że nie ma „wolnych mediów”, „niezależnej telewizji” i „obiektywnych gazet”. Wszystko, czy prawie wszystko to, co miało być neutralne, w rzeczywistości komuś i czemuś służyło, a wszechobecna ideologia wolności myśli, prasy, słowa pisanego i mówionego była dobrze zakamuflowaną ideologią triumfującego wtenczas na świecie neoliberalizmu. Mieliśmy wierzyć w wolność gospodarczą, aby na „wolnym rynku” międzynarodowe korporacje mogły za bezcen wykupić i złupić polską gospodarkę w procesie tzw. prywatyzacji. Mieliśmy wierzyć w wolność słowa, aby zachodnie media mogły ustanowić swój dyktat, przejąć nasze i narzucić wszystkim panujący język dyskursu. Mieliśmy wierzyć w idee „wolnego świata”, abyśmy uznali, że właściciele i mocarstwa strony „wolnościowej” mają rację w sporach politycznych z „wrogami wolności”. Gdy mówiono nam o wolności, tam zachodni politycy widzieli hegemonię własnych państw nad Polską. Gdy mówiono nam o rynku, tam zachodni biznesmeni widzieli „prywatyzacyjne okazje” i likwidację ustawodawstwa chroniącego pracowników harujących w ich firmach. Gdy mówiono nam o wolności myśli, to znaczyło to, że zachodnie media ustanowią swoją hegemonię medialną i narzucą własny sposób myślenia. Gdy naukowców nauczano o zasadach „nauki wolnej od ideologii”, znaczyło to, że będą w niej panować idee liberalno-demokratyczne. Wolność w świecie zachodnim nie polega na tym, że się myśli, mówi i robi to, co chce, lecz to, że powtarza się slogany za właścicielami tego świata i uważa się, że jest się wolnym. Mateusz Morawiecki w swoim słynnym podsłuchanym bon mocie mówi, że „Polska należy do kogoś z zewnątrz”. Owszem, należy i jeśli chcesz spokojnie pracować, zarabiać i żyć, to musisz mówić to, co powiedzieli ci w telewizorze nasi zewnętrzni właściciele. Tak wyglądało zwycięstwo Zachodu nad Blokiem Wschodnim, a przynajmniej nad krajami naszej części Europy, gdyż zachodnia biopolityka ostatecznie przegrała w Rosji, a dziś walczy o opanowanie Białorusi i Ukrainy. W 1989 roku wszyscy Polscy utożsamiali wolność ze Stanami Zjednoczonymi, a niewolę z Rosją. Wierzyli, że wolny rynek jest najlepszym systemem, a szczytem marzeń jest sprywatyzowanie wszystkiego inwestorom z Ameryki i z Niemiec. Byli przekonani, że wykup naszych banków jest wzmocnieniem naszej gospodarki, a zainstalowanie tutaj wysokonakładowych i posiadających gigantyczne zasięgi mediów korporacyjnych zbuduje w Polsce upragnioną wolność słowa. Konserwatyści w Polsce wzorowali się na amerykańskich neokonserwatystach – w istocie będących ogarniętymi antyrosyjską obsesją trockistami, którzy nie mogli wybaczyć Rosjanom, że poparli Stalina przeciwko Trockiemu. Katolicy polscy stali się tzw. teokonserwatystami, czyli uwierzyli w doskonałość amerykańskiego rozdziału państwa od kościołów, przy jednoczesnym mieszaniu w jeden system wszystkich systemów teologiczno-konfesyjnych, na końcu którego to procesu przywitali się z „wartościami judeochrześcijańskimi”, jakby zapominając, kto – wedle kanonicznych Ewangelii – krzyczał „Uwolnić Barabasza!”. Bardziej umiarkowani katolicy zakochali się w niemieckiej chadecji, żywiąc się obficie jej grantami. Z kolei polska lewica porzuciła kwestie społeczne, stając się groteskową karykaturą zachodniego lewicowego liberalizmu, gdzie w roli „podmiotu historycznego” ubogiego zastąpili homoseksualiści, feministki i lesbijki.Prawda jest taka, że Polacy masowo przegrali wojnę o tożsamość, w wojnie biopolitycznej ponosząc gigantyczną klęskę. Naród, który miał najmniej zaufania do państwowej telewizji w całym bloku wschodnim i zachowywał najwyższy krytycyzm wobec oficjalnej ideologii, stał się dziś gromadą wierzącą w każde twierdzenie płynące z telewizorów, bez względu na to czy dotyczy to covida, szczepień i noszenia namordników, Rosji i Ukrainy, etc. Ważne, aby wszystkie stacje codziennie, ustawicznie i zgodnie w danej sprawie mówiły to samo. Dziś, na naszych oczach, upowszechnia się płynąca z wielkich mediów religia klimatyzmu. I ludzie w te brednie też wierzą, gdyż przegrali walkę biopolityczną, utracili swoją tożsamość i zdolność do krytycznego myślenia. W to miejsce stali się wyszczepionymi aktywistami klimatycznymi, walczącymi z „nietolerancją i homofobią”, uważającymi się w dodatku za „sługi narodu ukraińskiego”. Naród podzielony został przez sprytną socjotechnikę na dwa zwalczające się plemiona „lemingów” i „pelikanów”, które niczym nie różnią się w stopniu indoktrynacji i zidiocenia.Polacy przegrali wolne i suwerenne państwo po II Wojnie Światowej i zostali poddani powierzchownej komunizacji. Ale wojnę biopolityczną wygrali, gdyż nie dali się zindoktrynować w duchu marksizmu-leninizmu. Niestety, przegraliśmy wojnę biopolityczną z liberalnym zachodem, ponieważ zakochaliśmy się w świecie protestancko-germańsko-anglosaskim, który gardzi nami jako Słowianami i katolikami. Z racji plemienno-konfesyjnych uważa, że jesteśmy gorszymi ludźmi. Mając własne interesy ekonomiczne, polityczne i militarne Zachód mógł nas wpuścić do NATO czy Unii Europejskiej, ale jako tych gorszych, stojących w przedpokoju, których się poucza, wykorzystuje, wykupuje i wyzyskuje. Z radością zaakceptowaliśmy tę rolę, i nadal ją akceptujemy, gdyż mamy kompleksy niższości, a mamy je, ponieważ przegraliśmy wojnę biopolityczną. Przegrawszy ją, chcemy być takimi, jakimi są ci z Zachodu, a szczególnie z Ameryki. Pogardzamy Rosjanami, gdyż oni nie chcą klęczeć przed Zachodem tak, jak my klęczymy.W stanie tego psychicznego uzależnienia bezrefleksyjnie przyjęliśmy wszystkie zachodnie idee, ideologie i instytucje. Nie przyjmowaliśmy ich na naszych warunkach i nie modyfikowaliśmy ich zgodnie z własnym usposobieniem. Dostaliśmy warunki przyjęcia en bloc od wymarzonego Zachodu i zaakceptowaliśmy je jeszcze zanim je nam dokładnie przedstawiono. Tym samym utraciliśmy naszą suwerenność „ideologiczną”. Uznaliśmy, że jesteśmy tylko małymi uczniami Zachodu, który jest naszym mistrzem i ma z tego powodu prawo nas pouczać, dyscyplinować, karać. W poczuciu niższości oddaliśmy zagranicznym korporacjom całą naszą gospodarkę, bankowość, media. Staliśmy się tylko tubylcami zamieszkałymi na przestrzeni należącej „do kogoś z zewnątrz” i jeszcze cieszymy się z tego faktu, gdy zagraniczni przybysze rozdadzą nam kilka paciorków, poklepią po plecach, pochwalą w przemówieniu powitalnym lub na łamach zagranicznej gazety. Oto neokolonializm absolutnie doskonały.

Jesteście z siebie dumni?
Norah Sarah udostępnia to
332
Geminiano Secundo udostępnia to
695
Boleśnie prawdziwa diagnoza stanu ducha mieszkańców RP.