V.R.S.
423

Pius XI: O świętym Franciszku Salezym

Rerum omnium perturbationem [fragmenty]

W naszej niedawnej encyklice zbadaliśmy dolegliwości, z którymi dziś zmaga się świat w celu odkrycia pewnego remedium na tak wielkie zło. W owym czasie wskazaliśmy, że korzenie tego zła znajdują się w duszach ludzi a jedyną nadzieją ich uleczenia jest ucieczenie się do pomocy Boskiego Uzdrowiciela – Jezusa Chrystusa przez środki, które oddał do dyspozycji swego Świętego Kościoła. Wielką potrzebą naszych dni jest okiełznanie niezmiernych pragnień ludzkości, pragnień, które są fundamentalną przyczyną wojen i niezgody, które działają również jako siła rozbijająca życie społeczne oraz relacje mięczynarodowe. Konieczne jest również odwrócenie umysłów ludzkich od przemijających rzeczy tego świata ku tym wiecznym, które są niestety nazbyt często zaniedbywane przez znaczącą większość ludzkości. Gdyby każdy człowiek postanowił wiernie wypełniać swe obowiązki życiowe, niemal natychmiast nastąpiłaby wielka społeczna poprawa. (…)

Jak mówi święty Paweł: wolą Bożą jest wasze uświęcenie (1 Test 4,3). Sam Chrystus uczy na czym polega to uświęcenie (Mt 5,48): Bądźcie zatem doskonali jak wasz Ojciec niebieski jest doskonały. Nie możemy zaakceptować poglądu, że ten nakaz Chrystusowy dotyczy jedynie wybranej i uprzywilejowanej grupy dusz i że wszyscy inni mogą się uważać za Mu miłych jeśli osiągną niższy stopień świętości. (…) Prawo świętości obejmuje wszystkich ludzi i nie dopuszcza wyjątku. Wielka liczba dusz każdego stanu życiowego, młodych i starych, którzy, jak przekazuje nam historia osiągnęli apogeum chrześcijańskiej doskonałości, święci ci czuli w sobie słabość natury ludzkiej i musieli pokonać dokładnie takie same pokusy jak my. Prawdą jest zatem jak pięknie pisze św. Augustyn: Bóg nie żąda od nas niemożliwego. Jednak gdy nakazuje nam byśmy coś uczynili, sam, przez swe przykazania, napomina nas byśmy czynili to co jesteśmy w stanie i prosili Go o wsparcie w tym czego nie jesteśmy w stanie sami uczynić (De Natura et Gratia, Cap. 43, nr 50). (…)

Świętujemy teraz 300-lecie wejścia do Nieba innego wielkiego świętego, znanego nie tylko z wyjątkowej świętości życia, którą osiągnął, lecz również z mądrości, z którą prowadził dusze drogami świętości. Ten święty to Franciszek Salezy, Biskup Genewy i Doktor Kościoła Powszechnego. Podobnie jak wymienione wcześniej przykłady chrześcijańskiej doskonałości i mądrości wydaje się, że został specjalnie posłany przez Boga by walczyć z herezjami zrodzonymi przez Reformację. To właśnie w tychże herezjach odkrywamy początki owej apostazji ludzkości od Kościoła, nad której smutnymi i katastrofalnymi skutkami ubolewają, nawet dziś, wszystkie czyste umysły. Ponadto, wygląda że Franciszek Salezy został dany przez Boga Kościołowi do bardzo szczególnej misji. Jego zadaniem było obalenie przesądu głęboko zakorzenionego w jego czasach i istniejącego nawet dziś, że ideał prawdziwej świętości, do którego naśladowania wzywa nas Kościół jest niemożliwy do osiągnięcia bądź, co najmniej, tak trudny, że można o nim myśleć jedynie jako należącym wyłącznie do niewielu wielkich dusz. Św. Franciszek również obalił fałszywą ideę że świętość jest tak otoczona utrapieniami i trudami, że niemożliwa do zastosowania w życiu poza klasztornymi murami. (…)

Ktokolwiek z uwagą prześledzi życie św. Franciszka odkryje, że od najmłodszych lat był wzorem świętości. Nie był ponurym, surowym świętym lecz nad wyraz przyjaznym i przyjacielskim wobec wszystkich, tak bardzo że można najprawdziwiej o nim powiedzieć “obcowanie z nią [mądrością] nie zna goryczy, ani jej towarzystwo nie niesie udręki, lecz radość i wesele” (Mdr 8,16). Obdarzony cnotami celował w łagodności serca, cnocie tak mu właściwej, że można ją uznać za jego najbardziej charakterystyczną cechę. Jego łagodność jednakże różniła się całkowicie od sztucznej uprzejmości polegającej jedynie na posiadaniu grzecznych manier oraz okazywaniu czysto konwencjonalnej układności. Różniła się również zarówno od apatii, której nie można poruszyć żadną siłą, jak i bojaźliwości, która nie ośmiela się rozgniewać, nawet jeśli gniew jest wymagany. Cnota ta, która wzrosła w sercu św. Franciszka jako wspaniały skutek jego miłości do Boga żywiła się duchem współczucia i czułości, tak nasycając słodyczą naturalną powagę jego zachowania i zmiękczając jego głos i zachowanie, że pozyskiwał oddany szacunek wszystkich, których spotykał.

Znany również był nie mniej z przystępności i przyjazności, z którą przyjmował wszystkich. Grzesznicy i apostaci zwłaszcza tłumnie przybywali do jego domu by z jego pomocą pojednać się z Bogiem i zmienić swe życie. Szczególnie okazywał względy nieszczęsnym więźniom, których w tysiącu uczynkach miłosierdzia próbował pocieszyć podczas częstych wizyt w więzieniach. Okazywał również wielką dobrotliwość swoim sługom, których lenistwo i brak taktu znosił z heroiczną cierpliwością. Dobroć jego serca nigdy się nie zmieniała bez względu na osoby, z którymi przyszło mu się zetknąć, godzinę dnia oraz wystawiające na próbę okoliczności, którym musiał stawić czoła. Nawet heretycy, którzy często byli bardzo napastliwi nie napotykali na mniejszą życzliwość czy przystępność z jego strony. Zaiste, jego gorliwość była tak wielka, że podczas pierwszego roku swego kapłaństwa próbował, mimo sprzeciwu ze strony swego własnego ojca, pojednać lud z La Chablais z Kościołem (…) Aby dokonać tego dzieła nie uchylał się od żadnych obowiązków, nie uciekał przed sztyletami ani nawet przed zagrożeniem śmierci. (…)

Miał w zwyczaju powtarzać sobie jako źródło natchnienia ową znaną frazę: Apostołowie walczą poprzez cierpienia i triumfują jedynie przez śmierć. (…) Odrzucany w sposób brutalny nigdy nie porzucał zmagań, w razie gróźb jedynie ponawiał swe wysiłki. Często wyrzucano go z kwater, wówczas spędzał noc, śpiąc na śniegu pod baldachimem niebios. Odprawiał Mszę nawet gdy nikt nie przychodził. Kiedy podczas kazania niemal wszyscy słuchacze, jeden po drugim, wyszli z kościoła, kontynuował nauczanie. Nawet na moment nie tracił równowagi umysłu ani swego ducha dobroci wobec tych niewdzięcznych słuchaczy. To właśnie takimi środkami pokonał ostatecznie opór swych największych przeciwników.

Jednakże zbłądziłby ten, kto wyobrażałby sobie że taki charakter jaki posiadał św. Franciszek Salezy był naturalnym darem, łaską Bożą “błogosławieństwa łagodności” jak często czytamy w wypadku innych błogosławionych dusz. Przeciwnie, Franciszek z usposobienia był porywczy i łatwo wpadał w gniew. Ponieważ zaś ślubował przyjąć za swój wzór Jezusa, który powiedział: uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokornego serca (Mt 11,29), tak też poprzez ciągłe czuwanie nad sobą i gwałtownością swej woli, nauczył się opanowania i kontroli popędów natury w takim stopniu, że stał się żywym podobieństwem Boga Pokoju i Cichości. (…) Cichość św. Franciszka była zatem skutkiem jego wielkiej siły woli, stale umacnianej przez jego żywą wiarę oraz płomienie Bożej miłości jakie w nim płonęły. Z pewnością możemy do niego zastosować słowa Pisma: Z mocnego wyszła słodycz (Sdz 14,14). (…)

Z drugiej strony wielka siła woli tego wzoru łagodności ujawniała się ilekroć musiał stawać naprzeciw możnym by chronić sprawy Boże, godność Kościoła czy zbawienie dusz. (…) Choć czasem jego język wydaje się w pewien sposób mocny, jednak, jak przyznawali nawet jego adwersarze, jego pisma zawsze cechował duch miłości chrześcijańskiej, który był zawsze motywem kierującym każdą kontrowersją, w którą się angażował. Jest to prawdą i nawet kiedy napominał te błądzące dzieci za ich apostazję od Kościoła Katolickiego widać, że miał w umyśle na celu jedynie szerokie otwarcie bram, przez które mogliby wrócić do Wiary. W jego Kontrowersjach widać tę samą otwartość i wielkoduszność co w książkach, które napisał w celu propagowania pobożności. Wreszcie, jego styl jest tak elegancki i uładzony, i tak robiący wrażenie, że heretyccy duchowni zwykli ostrzegać swych zwolenników przed zwiedzeniem i pozyskaniem przez pochlebstwa genewskiego misjonarza. (…)

Łagodność św. Franciszka powinna być ukazywana wiernym w bardzo szczególny sposób jako wzór do naśladowania, albowiem cnota ta przypomina nam tak bardzo i wyraża tak prawdziwie dobroć Jezusa Chrystusa. Posiada ona w znaczącym stopniu moc przywiązywania dusz do siebie. Cnota ta praktykowana pośród ludzi prowadzi przede wszystkim do rozwiązywania różnic publicznych i prywatnych, które częśto nas dzielą. Podobnie, czyż nie możemy mieć nadziei, że skutkiem praktykowania tejże cnoty, którą słusznie nazywamy zewnętrznym znakiem wewnętrznego posiadania Bożej miłości, będzie doskonały pokój i zgoda w życiu rodzinnym i między narodami? (…) Jest naszym życzeniem by największe owoce zostały pozyskane z tej uroczystej rocznicy przez tych kaolików, którzy jako dziennikarze i pisarze wyjaśniają, szerzą i bronią doktryn Kościoła. Jest niezbędne by w swych pismach naśladowali i ukazywali za każdym razem ową siłę połączoną zawsze z umiarkowaniem i miłością, która była szczególną cechą św. Franciszka (…) Po pierwsze i najważniejsze, każdy piszący powinien próbować na wszelkie sposoby i w największym możliwym stopniu pozyskać pełne zrozumienie nauczania Kościoła. Nie może nigdy iść na kompromis tam, gdzie chodzi o prawdę, ani z obawy przed możliwym urażeniem adwersarza, umniejszać ją bądź zatajać (…) Kiedy jest konieczne wejście w kontrowersję powinni być przygotowani do obalenia błędu i pokonania podstępów niegodziwych, lecz zawsze w sposób ukazujący wyraźnie, że poruszają nimi najwyższe zasady i kieruje wyłącznie miłość chrześcijańska (…)

tekst łaciński, włoski i angielski całości


podobne tematy:

Święty Franciszek Salezy: przeciw fatalizmowi
Św. Jan Bosko i Św. Franciszek Salezy
Św. Franciszek Salezy o szyderstwie i humorze
Św. Franciszek Salezy o niewinności pośród węży
Św. Franciszek Salezy o Świętym Imieniu Jezus
Św. Franciszek Salezy: z zakończenia Traktatu o Miłości Bożej

Przeciw smutkowi