Psychologia zamiast Boga?

Zwykle uważa się, że psycholog jest osobą bardziej niż przeciętny zjadacz chleba kompetentną w udzielaniu odpowiedzi na rozmaite trudne pytania: Jak wychowywać dzieci? Jaką postawę przyjąć wobec przeciwności losu? Co robić, by osiągnąć szczęście i spełnienie? W odbiorze społecznym psychologowie zdają się pełnić funkcję swoistych świeckich księży. Jednak, o ile sens i kierunek oddziaływaniom duszpasterskim nadaje religia, nie bardzo wiadomo, co miałoby stanowić analogiczną legitymację "duszpasterzy"-psychologów. Mogłoby się wydawać, że jeżeli psycholog w audycji telewizyjnej mówi widzom, że tylko samorealizacja doprowadzi ich do pełnego i szczęśliwego życia - powinniśmy się liczyć z tą opinią, gdyż jej podstawą jest specjalistyczna wiedza naukowa. (źródło)

No właśnie - dla tak wielu osób wiedza naukowa uchodzi za bóstwo. Wkrada się powszechnie straszliwa pycha - "ja już wszystko wiem, rozumiem, nauka mi wyjaśniła, cóż może mi więcej dać Bóg? Ja wszystko ogarniam swoim umysłem". Ta pycha wkrada się oczywiście wszędzie gdzie się da, do każdej nauki. Ale w tym artykule skupmy się na niebezpieczeństwie, jakie niesie ze sobą ubóstwianie psychologii. Psychologia jest nauką badającą mechanizmy i prawa rządzące psychiką oraz zachowaniami człowieka. Pan Bóg w Swojej dobroci dał naukowcom inteligencję, aby dzięki Jego łasce mogli co najwyżej "liznąć" strukturę psychiczną człowieka. Mówię "liznąć", bo czymże jest marna nauka ludzka (w dodatku tak często myląca się) wobec Wszechwiedzy Boga??? Mniej niż kroplą w oceanie. Lecz człowiek zamiast dobrze użyć daru rozumu i wiedzy, zaczął budować swoistą wieżę Babel. Zapomniał o tej złotej dewizie Sokratesa: "Wiem, że nic nie wiem". Tak mu się ta wiedza zaczęła podobać, że stwierdził, że może być już tak jak Bóg - znać wszystkie tajemnice psychiki i duszy ludzkiej. Co za absurd! Jak śmieszna i głupia jest pycha człowieka - proch i nicość myśli, że wszystko wie, rozumie, wszystkiemu może zaradzić i zapomina o swoim Stwórcy, który sam go ukształtował i dał mu życie!
"Ty bowiem stworzyłeś moje wnętrze
i utkałeś mnie w łonie mej matki. (...) duszę moją znasz do głębi." Ps 139


A teraz praktyka. Jak często człowiek wierzący i praktykujący, a nawet gorliwy w swojej wierze zaczyna być sprytnie i przebiegle kuszony przez szatana tym, że przecież Bóg nie wystarczy - trzeba się "radzić" mądrych ludzi (np. psychologów) zamiast Pana Boga, pochodzić na terapie zamiast zacząć się uczciwie modlić, wypłakać się psychologowi zamiast iść do spowiedzi, zamiast, zamiast.... i toczy się walka tego typu: "Jeśli masz Boga, to po co ci psycholog?" Inne "głosy" brzmią przeciwnie: "Wiara wiarą , ale w kościele się życia nie nauczysz. Ksiądz ci nie pomoże, bo on się przecież na życiu nie zna" lub "Nie uciekaj w religię". Co to znaczy nie uciekać w religię?! Słowo Boże mówi coś przeciwnego: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię". Bóg jest naszą ucieczką i to chyba nawet dzieci rozumieją, że jest to ucieczka głębszych pokładów naszego ja niż sfery materialnej. Nie chodzi o to, że Pan Jezus pomoże nam dźwigać ciężkie wiadro z wodą (jak trzeba to i taki cud uczyni dla swoich dzieci), ale przede wszystkim chodzi o "wypłakanie się" naszej psychiki, uczuć, problemów (czyli tego wszystkiego co rozpracowują psycholodzy) na Sercu Boga. Kto zna nas lepiej niż Sam Bóg? Polecam rozważyć Psalm 139. I zacząć praktykować rozmowę z Chrystusem-Najlepszym Przyjacielem: oto pomoc do takiej rozmowy św. Antoniego Marii Clareta

Psycholodzy uważają (oj, taka uwaga psychologa traktowana jest jak świętość), że ucieczka w religię (tak to nazywają) to coś złego. To bardzo nieuczciwe stwierdzenie, zawiera baaaardzo niebezpieczną doktrynę. Podważa się wiarę w Boga jako fundament życia człowieka! Kto jest Bogiem i Panem życia: Bóg czy nauka??? Oczywiście nauka - psychologia!!! (ironia) UWAGA!!! Takie bzdury klepią psycholodzy chrześcijańscy!!! Udzielający swoich porad w ramach kościelnych instytucji!!! No i mamy nową religię i to wyrosłą pod opieką instytucji kościelnych. Powiecie, że to tylko jakiś jeden wycinek z działalności pożytecznej gałęzi wiedzy. Niestety, psychologia została zmanipulowana i nie jest już zwykłą nauką. Jest bardzo wiele "wskazówek" psychologów, które kłócą się z duchowością i nawet moralnością chrześcijańską. Np. często lansowane samozadowolenie, samorealizacja, spełnienie siebie, uwierzenie w siebie. Takich kilka haseł bardzo często używanych w potocznym języku i to pobożnych ludzi, które naprawdę stoją w radykalnej opozycji wobec Ewangelii. Rozważmy to trochę... np. przyjrzyjmy się tak rozpowszechnionej herezji o budowaniu własnej wartości, czyli w języku katolika tzw. miłości własnej. Cytuję z przykładowego psychologicznego bloga:

Mam narzędzia niezbędne, aby przetrwać, aby nawiązywać kontakty z innymi, aby być twórcza, wprowadzać sens i ład w świecie, wśród ludzi i rzeczy, które są na zewnątrz mnie. Należę do siebie i dlatego też mogę sobą kierować.
Czy jest to zgodne z nauką Kościoła? Absolutnie nie, dokładnie jej przeciwne. Bo od kiedy "należymy do samych siebie?", od kiedy my sami kierujemy swoim życiem??? Zobaczmy, że to jest swoista religia stawiająca w centrum siebie, wywyższająca swoje ego. Nauka Chrystusa jest przeciwna: mamy wyrzekać się siebie, swoich planów, myśli, pragnień, aby pełnić tylko Jego wolę. Mamy uniżyć się jak dziecko, w każdej chwili zdając sobie sprawę z własnej nieudolności, grzeszności, bezsilności, nędzy. Mamy wszystkiego uczyć się od naszego Mistrza - Chrystusa (a nie od samych siebie czy innych ludzi), czerpać wszystko od Niego, bo sami z siebie nie mamy nic dobrego. "Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg." (Mk 10, 18). Więcej o miłości własnej tutaj