09:28
Slawek
32,2 tys.
JEZUSOWA GODZINA ŚWIĘTA cz3 «Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem» (Por. J 13,34) Od kolebki po krzyż, od Betlejem po Górę Oliwną – kochałem was. Chłód i ubóstwo Mojej pierwszej nocy …Więcej
JEZUSOWA GODZINA ŚWIĘTA cz3

«Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem» (Por. J 13,34)
Od kolebki po krzyż, od Betlejem po Górę Oliwną – kochałem was. Chłód i ubóstwo Mojej pierwszej nocy na świecie nie przeszkodziły Mi kochać was Moim Duchem. Wyniszczyłem samego Siebie do tego stopnia, że Ja, Słowo, nie umiałem wtedy nawet wypowiedzieć: “Kocham was”. Powiedziałem wam te słowa Moim Duchem, który jest nierozłączny od Ducha Ojca i z Nim działa w niewyczerpanej aktywności.
Agonia Mojej ostatniej nocy na ziemi też nie przeszkodziła Mi was kochać. Przeciwnie, miłość osiągnęła najwyższe szczyty. Płonęła nawet jeszcze większym żarem, pochłaniając wszystko, co nie było miłością. Wycisnęła krew z Moich żył – wraz ze wstrętem do grzechu i z bólem wywołanym poczuciem opuszczenia przez Ojca.
Jaka miłość jest większa od tej, która kocha, choć wie, że jest nienawidzona? Ja was tak umiłowałem. Pierwszym gestem Moich rąk była pieszczota. Ostatnim – błogosławieństwo. A między tymi dwoma gestami Moich rąk – pierwszym, zrodzonym w mroku zimowej nocy, a ostatnim, w blasku gorącego letniego poranka – były trzydzieści trzy lata przejawów miłości. Odpowiadały im takie same odruchy miłości: miłość [wyrażająca się w] cudach, miłość w pieszczotach małych dzieci, miłość przyjaciół, miłość nauczyciela, miłość dobroczyńcy. Miłość, miłość, miłość...
I miłość nadludzka podczas Ostatniej Wieczerzy. Moje ręce, zanim zostały związane i przebite, obmywały nogi apostołom – nawet temu, któremu pragnąłem obmyć serce. Te ręce łamały chleb. I łamałem Serce wraz z tym chlebem. Dawałem je wam, bo wiedziałem o Moim bliskim powrocie do Nieba, a nie chciałem pozostawić was samych. Wiedziałem, jak łatwo zapominacie o sobie. Chciałem więc, abyście – jak bracia siedzący za tym samym stołem – mówili jeden do drugiego: “Należymy do Jezusa”.
Jaka miłość jest większa od tej, która umie kochać tego, kto jej zadaje mękę? Ja właśnie taką miłością kochałem. I za was modliłem się, gdy umierałem.
Miłujcie się wzajemnie tak, jak Ja was umiłowałem. Nienawiść gasi światło. Nawet zwykła uraza zaćmiewa pokój. Bóg jest pokojem, światłością, gdyż Bóg jest miłością. Jeśli jednak nie kochacie – albo nie kochacie się tak, jak Ja was umiłowałem – nie będziecie mogli posiąść Boga.
Jak Ja was kochałem. Czyli bez pychy. Z tego tabernakulum, z tego krzyża, z tego Serca wychodzą tylko słowa pokory. Jestem Bogiem i jestem waszym Sługą. Przebywam tu i czekam, aż Mi powiecie: “Jestem głodny” – a dam wam Chleba. Jestem Bogiem, a ukazuję się waszym oczom na drzewie będącym haniebną szubienicą, obnażony i przeklęty. Bogiem jestem, a proszę was, żebyście kochali Moje Serce. Proszę was. Z miłości do samych siebie, bo gdy kochacie, wyświadczacie dobro samym sobie. Jestem Bogiem. Z waszą miłością lub bez niej zawsze jestem Bogiem. Z wami tak nie jest. Bez Mojej miłości jesteście niczym: prochem.
Pragnę, abyście byli ze Mną. Chcę was mieć tutaj. Pragnę z waszego prochu uczynić światło szczęśliwości. Nie chcę, żebyście umarli, lecz abyście żyli. Ponieważ jestem Życiem, pragnę, abyście i wy mieli Życie.
Miłujcie się bez żadnych form egoizmu. Inaczej byłaby to miłość nieczysta, skazana na śmierć z powodu choroby. Miłujcie, pragnąc dla innych więcej dobra niż dla samych siebie. To bardzo trudne. Wiem o tym. Ale czy widzicie ten Eucharystyczny Chleb? On rodził męczenników. Byli stworzeniami takimi jak wy: bojaźliwymi, słabymi, posiadającymi nawet wady. Ten Chleb uczynił ich bohaterami.
W pierwszym punkcie wskazałem wam na Moją Krew, która was oczyszcza. W trzecim punkcie – aby was uczynić świętymi – wskazuję wam ten Stół i Chleb. Krew z grzeszników uczyniła was sprawiedliwymi. Ten Chleb sprawiedliwych czyni świętymi. Kąpiel oczyszcza, ale nie karmi; odświeża, krzepi, ale nie przemienia ciała w ciało. Pokarm natomiast staje się krwią i ciałem – staje się wami. Moje Pożywienie staje się wami.
O, pomyślcie! Spójrzcie na małe dziecko. Dzisiaj je swój chleb i jutro znowu, pojutrze i następnego dnia podobnie. I oto staje się człowiekiem wysokim, silnym, pięknym. Czy to matka go takim uczyniła? Nie. Matka go poczęła, nosiła, wydała na świat, karmiła mlekiem i kochała, kochała, kochała. Ale gdyby maluch zamiast mleka miał tylko kąpiele, pocałunki i miłość, umarłby z głodu. To maleństwo stało się dorosłym człowiekiem dzięki pokarmowi, który spożywało. Stał się dojrzałym człowiekiem dlatego, że każdego dnia spożywał pokarm.
Tak samo jest z waszym duchowym ja. Jeśli karmicie je prawdziwym Pokarmem, który z Nieba zstępuje, wtedy z Nieba przynosi on wam wszystkie siły i czyni was dojrzałymi w Łasce. Dojrzałość pełna sił i zdrowia jest zawsze dobrem. Popatrzcie, jak łatwo znaleźć człowieka osłabionego, który jest szorstki, surowy, ordynarny, bezlitosny i niecierpliwy. Mój Pokarm uczyni was zdrowymi i silnymi w męstwie ducha, abyście umieli kochać innych ludzi bardziej niż samych siebie – tak jak Ja was umiłowałem.
Popatrzcie, dzieci. Nie kochałem was jak samego siebie, lecz bardziej niż samego siebie – do tego stopnia, że poszedłem na śmierć, aby was wybawić od śmierci. Jeżeli będziecie w ten sposób kochali, poznacie Boga. Czy wiecie, co wam chcę powiedzieć mówiąc: poznacie Boga? Chcę powiedzieć: doznacie prawdziwej Radości, prawdziwego Pokoju, prawdziwej Przyjaźni.
O, Przyjaźń, Pokój, Radość Boga! To nagroda przyobiecana błogosławionym. To jest dane temu, kto miłuje na ziemi całym sobą.
Miłość – żeby była prawdziwa – to nie słowa, lecz czyny. Aktywna jak jej źródło – Bóg. Nigdy nie męczy się działaniem – nawet pomimo rozczarowań przychodzących od braci. Biedna jest ta miłość, która osłabła niczym ptak ze słabymi skrzydłami, kiedy je zrani jakaś przeszkoda. Prawdziwa miłość, nawet gdy jest zraniona, wznosi się. Gdy nie potrafi już wzlecieć, wspina się przy pomocy pazurów i dzioba – byle tylko nie leżeć w cieniu, na lodzie, byle tylko wydostać się na słońce, będące lekiem na każdą chorobę. Gdy tylko trochę się umocni, ponownie podejmuje lot. Miłość idzie od Boga ku braciom i od nich ku Bogu – anielski motyl, który przynosi pyłek kwiatowy z niebiańskich ogrodów, aby zapylić ziemskie kwiaty. W zamian zanosi Bogu zapachy, porwane najpokorniejszym kwiatom, aby je przyjął i pobłogosławił.
Biada jednak, jeżeli się oddali od słońca! Tym Słońcem jest Moja Eucharystia. Przez Nią Ojciec błogosławi, Duch – kocha, a Ja, Słowo – działam.
Przyjdźcie i jedzcie. Gorąco pragnę, abyście spożywali ten właśnie Pokarm.
Slawek
Filmiki są na podstawie książeczki "Jezusowa Godzina Święta" - jest to tekst dyktanda Pana Jezusa do Marii Valtorty. Został on podyktowany 14 czerwca 1944 roku.
okrzos
Wspaniałe medytacje - tylko Jezus może tak mówić! Jakbym już kiedyś "to" słyszał. Proszę pomóc mi "rozszyfrować": przez kogo Jezus daje te słowa? - Zaraz naprowadzę moich "blogowiczów" (osuch.sj.deon.pl )na ten trop.
mkatana
Dziękuję Slawku; to sama Prawda, Dobro i Piękno - taki jest nasz Bóg.