templariusz tem
677

Kościół i "cyfrowy kontynent". Jesteśmy winni naszej słabej obecności w nowych mediach


Ks. Prof. Marek LIS

Profesor Uniwersytetu Opolskiego. Prodziekan Wydziału Teologicznego. Filmoznawca, teolog filmu. Członek jury ekumenicznego na międzynarodowych festiwalach filmowych m.in. w Erywaniu, Warszawie, Fryburgu i Cannes, dyrektor programowy Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Niepokalanów we Wrocławiu (2016, 2017). Członek Stowarzyszenia Komunikacji Społecznej SIGNIS Polska, Polskiego Towarzystwa Badań nad Filmem i Mediami, ekspert Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

Miliony ludzi z klawiaturą pod palcami mogą dzielić się swoją wiarą za pomocą coraz potężniejszych i doskonalszych mediów.Odnoszę jednak wrażenie, że wskazania poprzednich papieży nie zostały w Kościele odczytane, zrozumiane i wprowadzone w życie – pisze ks. prof. Marek LIS

Wodległym roku 1975, gdy nasz świat wyglądał zupełnie inaczej, powstawały dopiero komputery osobiste, nie istniał powszechnie dostępny internet, niedostępne były telefony komórkowe, Mark Zuckerberg miał się urodzić dopiero za 9 lat, a Twitter i pierwszy iPhone pojawić się miały przeszło trzy dekady później — papież Paweł VI w „Evangelii nuntiandi”, dokumencie dotyczącym ewangelizacji w świecie współczesnym, wskazał biskupom, kapłanom i wiernym Kościoła katolickiego takie zadanie, dotyczące mediów: „Środki te, wprzęgnięte w służbę Ewangelii, niezmiernie poszerzają zakres słuchania Słowa Bożego i zanoszą orędzie zbawienia do milionów ludzi. Kościół byłby winny przed swoim Panem, gdyby nie używał tych potężnych pomocy, które ludzki umysł coraz bardziej usprawnia i doskonali” (EN 45).

Zadanie postawione Kościołowi stojącemu w XX wieku, dotyczące mediów jeszcze analogowej komunikacji — druku, radia, filmu, telewizji — nie straciło nic ze swej aktualności w świecie cyfrowym. Te „potężne pomoce”, w ostatnim dziesięcioleciu coraz bardziej oswajane i udomowione w przestrzeniach dotąd niespotykanych, najbardziej osobistych i intymnych — torebek i kieszeni, codziennych i świątecznych nakryć stołów — aktywnie przypominające o swej obecności dźwiękami i mrugnięciami ekranów, czynnie domagające się uwagi użytkownika, stają się miejscami, w których jeszcze intensywniej i powszechniej wypełniać się może finałowy nakaz Ewangelii: „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody”.

Niegdyś posłuchało go Dwunastu rozesłanych przez Jezusa, posługujących się ulotnym w swej naturze, choć potężnym w skutkach wypowiadanym słowem.

500 lat temu Marcin Luter odkrywał potęgę oddziaływania nowego wtedy medium — druku — bez którego reformacja nie byłaby możliwa. Dzisiaj miliony ludzi z klawiaturą pod palcami mogą dzielić się swoją wiarą za pomocą coraz potężniejszych i doskonalszych mediów. Nie chodzi tu, rzecz jasna, o moc procesora ani rozdzielczość ekranu, ani o system operacyjny. Sieć o najsłabszych nawet parametrach technicznych, której użytkownikiem — odbiorcą i współautorem treści — jest człowiek wierzący, może być wypełniana jego komentarzami, słowami i obrazami, świadectwem tęsknoty za Dobrem, Pięknem i Prawdą, które przecież już dawno stały się synonimami Boga!

W roku 2002 w dorocznym Orędziu na 36. Światowy Dzień Komunikacji Społecznej, po raz pierwszy wtedy poświęconym internetowi, papież Jan Paweł II pisał: „Epoka wielkich odkryć, Renesans i wynalezienie druku, rewolucja przemysłowa i narodziny nowoczesnego świata także były przełomowymi momentami, które wymagały nowych form ewangelizacji. Teraz, gdy trwa rewolucja w środkach komunikacji i informacji, Kościół bez wątpienia staje przed kolejnym decydującym progiem. Wypada więc, abyśmy w tym Światowym Dniu Komunikacji Społecznej 2002 zastanowili się nad tematem: »Internet nowym forum dla głoszenia Ewangelii«”.

Kilka lat później w swoich orędziach Benedykt XVI kilkakrotnie wracał do internetu. To właśnie papież, często określany mianem konserwatysty, w 2010 r. dostrzegał z nadzieją, że:

„świat cyfrowy, oddając do dyspozycji środki umożliwiające niemal nieskończoną zdolność wyrazu, otwiera wielkie perspektywy i aktualizacje dla Pawłowego wezwania: »Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!« (1 Kor 9, 16). Toteż wraz z ich rozpowszechnieniem odpowiedzialność za głoszenie nie tylko wzrasta, ale staje się coraz pilniejsza i wymaga bardziej uzasadnionego i skuteczniejszego zaangażowania. W związku z tym kapłan znajduje się niejako na początku »nowej historii«, ponieważ im bardziej nowoczesne technologie tworzyć będą coraz intensywniejsze związki, a świat cyfrowy poszerzy swoje granice, tym bardziej kapłan będzie powołany do osobistego zajęcia się nim duszpastersko, pomnażając swe zaangażowanie, aby zaprząc media w służbę Słowa”.

Kierunki zostały wskazane. W internecie, także w wersji 2.0, nie brakuje zaangażowania o charakterze ewangelizacyjnym, duszpasterskim, duchowego czy wprost religijnego towarzyszenia ludziom wierzącym albo wciąż jeszcze raczej poszukującym, stawiającym pytania… Odnoszę jednak wrażenie, że wskazania poprzednich papieży nie zostały w Kościele odczytane, zrozumiane i wprowadzone w życie.

O ile bez trudu moglibyśmy wskazać książki czy artykuły pisane przez bardzo wielu biskupów, dotrzeć do tekstów głoszonych przez nich kazań, o tyle nieliczni obecni są w przestrzeni „cyfrowego kontynentu”.

Pojedynczy biskupi prowadzą blogi tekstowe i wideo czy podejmują rozmowy w mediach społecznościowych (księży jest nieco więcej, ale to nikły odsetek). Twitterowe wpisy papieża Franciszka też są pozbawione dialogiczności: jemu wciąż łatwiej jest odpowiedzieć na list czy sięgnąć po telefon: „Tu papież Franciszek”. Rację ma ciągle Marc Prensky, który wskazywał przed 16 laty na istnienie obok siebie pokoleń cyfrowych tubylców, urodzonych i dorastających na cyfrowym kontynencie, oraz cyfrowych imigrantów, wkraczających w ten świat z bagażem analogowej edukacji i doświadczeń.

Żywe zainteresowanie wzbudził papież Franciszek w Wielki Czwartek w 2015 r., gdy przypomniał księżom, że „pasterz ma pachnieć owcami”. Ta ewangeliczna symbolika, zaczerpnięta z dziesiątego rozdziału Ewangelii wg św. Jana, nabiera wciąż nowych znaczeń: pasterz, czyli duszpasterz, ma być blisko tych, którzy powierzeni są jego opiece, uczestniczyć w ich codzienności. Jeśli tak, to ksiądz (i biskup, i papież) ma pachnieć światem, w którym są wierni, zatem również cyfrowymi przestrzeniami, w których można ich spotkać.

Jeśli pachnieć będziemy tylko analogowo, książką, prasą, filmem, radiem czy telewizją, a zabraknie zapachu sieci, jako ludzie Kościoła będziemy winni nieobecności, milczenia, porzucenia tych, dla których kontynent cyfrowy jest miejscem pracy i finansowych transakcji, rozrywki i spędzania wolnego czasu, pielęgnowania więzi i poznawania nowych ludzi, których potem można spotkać również w realu.

We wrześniu 2017 r. w programie diecezji opolskiej na rozpoczynający się rok duszpasterski po raz pierwszy pojawiła się propozycja wykorzystania mediów społecznościowych w ewangelizacji, wskazująca jasną motywację: w odróżnieniu od dotychczasowych mediów „to my możemy tworzyć treści i komunikować dokładnie to, co chcemy… Miliony ludzi przekazują sobie nawzajem wiadomości, filmiki i zupełnie nie potrzebują do tego pośrednictwa mediów”. W swym entuzjazmie autor tych słów trochę zbyt lekkomyślnie i pospiesznie wysyła na śmietnik media tradycyjne, ale chodzi z pewnością o podkreślenie możliwości, jakie dają Facebook, Twitter, Instagram, Snapchat czy YouTube, stosowane w komunikacji wspólnot parafialnych: zaproszenia i relacje, zapowiedzi, transmisje i utrwalanie wydarzeń, organizowanie kampanii promocyjnych, współtworzenie interakcji…

Niezbędna jest edukacja medialna – rozumienia języka mediów, a nie tylko posługiwania się cyfrowymi gadżetami.

Narzędzia są proste: wystarczy smartfon i dostęp do sieci. Ale narzędzia potrzebują umiejętności: początkujący praktykant wyposażony w najlepsze nawet przybory mistrza raczej nie stworzy arcydzieła, stąd propozycja szkoleń medialnych, sobotnich warsztatów, które pozwolą zainteresowanym na zdobycie kompetencji niezbędnych dla dobrego komunikowania w nowych mediach. To także krok w stronę pielęgnowania zaniedbanej niestety w Polsce edukacji medialnej, której postulaty dotyczą zarówno uczenia rozumienia języków mediów, jak i czynnego posługiwania się tymi językami (a nie tylko cyfrowymi gadżetami). Jeśli — jak wskazywał przed 15 laty Jan Paweł II — internet jest nowym forum głoszenia Ewangelii, to jej głosicielami mają być chrześcijanie, niezależnie od ich miejsca w Kościele, pragnący dzielić się z innymi pięknem wiary. Inaczej jako Kościół będziemy winni: przed Bogiem, ale i przed tymi, którzy o nim nie usłyszą.

A przecież, jak wskazuje papież Franciszek w orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Komunikacji Społecznej, mamy pomagać ludziom, „by Dobra Nowina prowadziła ich przez dramat historii”, i być „jak latarnie morskie w mroku tego świata, które oświetlają szlak i otwierają nowe drogi ufności i nadziei”. Te latarnie mogą jaśnieć w naszych dłoniach: na internetowych ekranach, wypełnianych Dobrą Nowiną.

ks. prof. Marek Lis