Prąd za PRLu w mieście można było mieć za darmo. Wystarczyło łopate zakopać i ominąć kablem licznikć. Jak się szło do spowiedzi, że kradniemy pąd to ksiądz pouczał, że do spowiedzi się przychodzi z grzechami a nie chwalić się sukcesami w osłabianiu komuny PRLu.
Moj ojciec raz wrócił ze Spowiedzi bo go mama pognała i się przyznał że pił wódkę ale sie nie upijał. A ksiądz że to nie grzech bo on też codziennie kielicha lubił walnąć.