LovVal
314

Żydzi zmienili kościół w oborę

Żydzi zmienili kościół w oborę

30 maja 2015 23:36:30

Żydzi w całości zniszczyli wioskę jego rodziny. W jeden dzień z tętniącej życiem miejscowości pozostały tylko zgliszcza. Palili i burzyli co się dało. Rozstrzelali siedmiu miejscowych chłopaków, a cztery tysiące ludzi straciło dom. Muzułmanie i chrześcijanie – pół na pół. Oberwało się każdemu – kościół zmienili w oborę. Poznajcie Eliasa – dumnego chrześcijanina z Palestyny żyjącego dziś w Libanie.
– 60 sklepów i 11 kawiarni. Utwardzone drogi, doprowadzona woda i system nawadniania pól! Do tego targowisko w każdą niedzielę i 150-osobowa rolna kooperatywa – z wyraźną nostalgią zaczyna swoją opowieść ojciec Eliasa. To nostalgia za wspomnieniami dziadka - on sam nie pamięta tych czasów. Urodził się już w Libanie, dokąd uciekła jego rodzina. Miał szczęście, bo udało mu się ułożyć życie na nowej ziemi: został nauczycielem w szkole prowadzonej przez ONZ. Al-Bassa była jedną z największych wiosek w tamtym rejonie, pewnym centrum komercyjnym północnej Palestyny. Paramilitarna i terrorystyczna Hagana zmusiła lokalną społeczność do ucieczki. Żołnierze, którzy palili i masakrowali arabskie wioski stali się podstawą izraelskiej armii. Mają nawet własne baretki – z niesmakiem dodaje Elias.
Nie wszyscy Palestyńczycy mieli tyle szczęścia co jego ojciec. Ogrom z nich nadal żyje w obozach dla uchodźców albo skrajnej biedzie. Libańskie prawodawstwo zdecydowanie im nie pomaga.
– Urodziłem się w Libanie, jestem już trzecim pokoleniem mojej rodziny mieszkającym tutaj, a dalej nie mam libańskiego paszportu – opowiada mój rozmówca. Status prawny Palestyńczyków jest tutaj bardzo zawiły, więc ciągnę temat. – Mamy jedynie specjalne dowody osobiste, w których jest wpisane, że jesteśmy uchodźcami z Palestyny. Nie możemy pracować w wielu branżach. Palestyńczyk nie może być tutaj doktorem ani prawnikiem. Co więcej, my nawet nie możemy mieć własnego domu! – oburza się Elias. W jego sytuacji dużo pomaga mu to, że ojciec związał się z Libanką, również chrześcijanką. To na nią zarejestrowany jest dom w Sydonie – 170 tys. mieście na południu Libanu. Mieszka tutaj cała rodzina: ojciec, matka, Elias i jego siostry.
Zrozumienie religijnych zawiłości Bliskiego Wschodu przyprawia o ból głowy niejednego turystę czy nawet dobrze zorientowanego dziennikarza. – Wbrew pozorom, to jakiego wyznania tutaj jesteś nie ma tak dużego znaczenia. Większość rodzin jest pomieszana: moja mama jest ewangeliczką, a babcia katoliczką. Ja i ojciec jesteśmy prawosławni, a ciocia wyszła za mąż za maronitę. Sam widzisz jak to wygląda – stara się wytłumaczyć Elias. W niedzielę wszyscy razem idą do najbliższej świątyni na Mszę Świętą i ich wyznanie przestaje grać rolę. Może to kwestia braku kościołów? – Nie, gdy nas prześladują, cierpimy wszyscy razem. Nie ważne czy jesteś prawosławnym czy katolikiem. To nie gra roli. Ból jednoczy? – pytam. – O to chodzi. Jeżeli nie wiesz co się tutaj dzieje, nie zrozumiesz tego – puentuje „Eliasz”, bo tak trzeba by przetłumaczyć jego imię na polski.
Nasza rozmowa wchodzi na ciekawe tory, kiedy zaczynam pytać o ich stosunki z muzułmanami. – Mamy naprawdę niezłe relacje, jakieś spięcia zdarzają się stosunkowo rzadko. Nie rozumiem Europy. Przecież oni czasami doprowadzają was do szaleństwa! – ze zdziwieniem pokrzykuje. Chrześcijanie w Libanie nie potrafią zrozumieć takiego podejścia, tutaj głównym wrogiem jest Żyd. Szczególnie w Palestynie, a Elias zachowuje bardzo silne związki ze swoją ojczyzną. Razem ze znajomymi prowadzi stronę internetową – Palestinian Christians. Relacjonują życie chrześcijańskiej społeczności w Ziemi Świętej, robią szereg krótkich filmików. Większość z nich jest skierowana przeciwko polityce Izraela. – Chcemy pokazać, że okupacja Palestyny dotyczy również nas. My cierpimy tak samo jak wszyscy inni, a może i gorzej. – mówi z wyraźną pasją. Widać u niego rodzaj zafascynowania swoimi korzeniami. Duchową łączność.
Wracam jednak do tematu muzułmanów, próbując przybliżyć nieco europejską sytuację. – Tak, to prawda. Lubią rządzić gdziekolwiek są i nakładać swoje prawa na wszystkich. To widać również w Libanie: – Nienawidzą oglądać w Ramadanie ludzi jedzących na ich oczach, nawet jeśli to chrześcijanie. Żądają, aby przestać jeść i mówią, że to „brak szacunku”, bla-bla-bla – opowiada z uśmiechem na ustach.
Uśmiech znika, kiedy pojawia się temat Państwa Islamskiego. To bardzo odczuwalna i poważna sprawa. Syria i Irak są przecież ledwie kilkaset kilometrów stąd. – Zdaliśmy sobie sprawę co może się stać za kilka lat. To marginalne poglądy, my z tymi ludźmi przyjaźnimy się, żyjemy razem, jesteśmy sąsiadami. Większość z nich mówi, że to co robią ekstremiści to nie jest prawdziwy islam, ale to prawda – pojawiło się nieco osób popierających ich działania. – Od jakichś trzech lat muzułmanie w Syrii czy Iraku zaczęli mówić, że są prześladowani przez panujące tam reżimy. Według nich te reżimy wspierają mniejszości – szyici, chrześcijanie. To stąd ta agresja.
Zaczynamy czysto polityczną rozmowę, a musicie wiedzieć, że Arabowie są naprawdę „zafiksowani” na tym punkcie. Obcokrajowiec tego nie odczuje, ale na sukach to główny temat rozmów. My słyszymy tylko targowanie się, albo pokrzykiwania „jala-jala”(po arabsku szybko), a oni naprawdę żyją tym co dzieje się w ich regionie. Pytam więc: kto jest za to odpowiedzialny? – Jak to kto? Stany! To żadni wybawiciele, oni napadli nasze ojczyzny i za każdym razem kiedy przychodzili to chrześcijanie płacili najwyższą cenę. – ostro odpowiada, wyraźnie poruszony Elias. – Chcą oczyścić Bliski Wschód z chrześcijan – rozkręca się. – Zachód ma myśleć, że to konflikt na linii muzułmanie – Żydzi, a nie Arabowie – Żydzi. Dzięki temu wasze społeczeństwa będą chciały współpracy z Izraelem, sam przecież mówiłeś co wy myślicie o muzułmanach. Wasze media to promują: CNN, BBC, Fox – wszyscy!
Chrześcijanie tutaj czują się wykorzystywani przez Zachód. USA i Izrael walczą z Hezbollahem, kiedy ten im pomaga. – Wielu z nas, traktuje ich jako obrońców. Walczą z religijnymi ekstremistami, ratują naszych braci. Mamy bardzo dobre stosunki: uczestniczą w wielu wydarzeniach naszej społeczności, składają nam życzenia na święta.
Izrael to państwo, o którym chyba nie da się usłyszeć nic dobrego w Sydonie. – Izrael robił to samo co Państwo Islamskie już 67 lat temu. To rasistowskie i totalitarne państwo. Macie do nich żal jako chrześcijanie czy jako Arabowie? – pytam. – Religia nie miała znaczenia. W 1948 chcieli wyrzucić każdego Araba z domu. Chociaż mój kolega z Hajfy mówi, że Żydzi nienawidzą nas, chrześcijan za to co zrobił im Hitler. Tożsamość narodowa wydaje się być ważniejsza dla Arabów od tej religijnej, chociaż mój rozmówca nie do końca to potwierdza: – To prawda, ale współcześnie wiele się zmieniło. Część muzułmanów wyżej stawia religię niż narodowość. Według Eliasa to wszystko zmieniło się w trakcie syryjskiej wojny. Uczucie „prześladowania” przez reżimy wspierane przez chrześcijan stało się dość powszechne.
Liban ze względu na swe prawne ograniczenia nie jest miejscem w pełni przyjaznym chrześcijanom z Palestyny. Robią oni jednak wszystko, aby poprawić swoje życie. Przeciętny chrześcijanin jest lepiej wykształcony i zdecydowanie bardziej zmotywowany do zmiany swojego losu, mimo tego jak wiele przeciwności go spotyka. – Miałem kolegę, który studiował inżynierię, a przecież libańskie prawo nie pozwala mu pracować jako inżynier. Zdobył tytuł magistra i wyemigrował – do Kanady. Ma dobrą pracę i wysokie zarobki. Wysyła pieniądze swojej rodzinie tutaj. Taką postawę doceniają nawet Libańczycy, którzy zawsze powtarzają „prawo jest nie fair”. Elias studiuje zarządzanie w biznesie i poważnie myśli o wyjeździe za granicę. – Będę miał więcej szans na znalezienie pracy. Może dostanę obce obywatelstwo. Jak większość tutaj, on też chciałby wrócić do Palestyny. Ale to niemożliwe. Arabscy chrześcijanie mają problem z odwiedzaniem swoich rodzin w Betlejem czy Nazarecie, a co dopiero mówić o życiu na stałe w Autonomii Palestyńskiej.
Jest czego pozazdrościć tutejszym dziennikarzom. Każdy człowiek ma tu wiele do przekazania tak jak Elias. Musimy kończyć naszą rozmowę, bo każdy wraca do swoich obowiązków. Pytam na koniec co Arabowie wiedzą o Polsce. – Niewiele. Jesteś pierwszym Polakiem, którego tutaj poznałem, ale wiem nieco o waszym kraju. Nie jesteście tak aktywni jak choćby Niemcy, ale jest u was pięknie i spokojnie.
Dostaję zadanie na koniec: – Przekaż koniecznie swoim czytelnikom, że arabscy chrześcijanie ISTNIEJĄ. Nie zapominajcie o nas, bo jesteśmy szczęśliwi, kiedy Europa o nas pamięta i zna naszą historię. I przestańcie patrzeć na Izrael jak na obrońców przed terroryzmem, bo oni też są terrorystami!
Przemysław Stolarski
prostozmostu.net/swiat/zydzi-zmienili-…