KATARZY, JEHOWE, LEFEBRYSCI ......., czyli jak rodza sie sekty ?

Zastanawiające jest współczesne zapotrzebowanie na sekty! Jest to w gruncie rzeczy
zapotrzebowanie na życie w małej, wybranej przez siebie wspólnocie i zarazem na odcięcie się od wielkiej społeczności, w której czują się może niezauważeni lub niedowartościowani.
Sekty skupiają się wokół jakiegoś hasła lub żywego człowieka, spełniającego rolę wyroczni, jakby hinduskiego guru. Uważają się w stosunku do pozostałej społeczności za czystych, stąd jedna z nich nazywała się kiedyś „katarzy”, od gr. ‚katharoi’ (czyści), co w polskiej mowie przyjęło formę „kacerze” oraz „kociarze”.
Dziś takim duchem kociarstwa wyróżniają się szczególnie dwie sekty: jehowici i lefebvryści. Pierwsi – to sekta oparta bardziej na starotestamentowej Biblii i czcząca Boga pod jego hebrajską, choć mocno zniekształconą, formą jego imienia „Jehowa”. Odrzucają oni zwłaszcza uznawaną przez nas, chrześcijan, Boskość osoby Chrystusa.
Drudzy, czyli lefebvryści – to ci, którzy zbuntowali się przeciw postanowieniom Soboru Watykańskiego II, a zwłaszcza odnowionym obrzędom mszy, zasadzie wolności religijnej, ekumenizmowi Kościoła i nowemu kodeksowi prawa kościelnego. Te wszystkie osiągnięcia uznali za dzieło masonów i szatana samego. Ostatnich papieży, zwłaszcza Pawła VI i Jana Pawła II, oskarżają o herezje lub wprost o nieważność ich urzędowania, jak twierdzą pokrewni im sedewakantyści. Tworzą własne struktury kościelne, na czele z nielegalnie święconymi i ekskomunikowanymi biskupami, organizują liturgię w języku łacińskim, którą uważają prawie za jedynie ważną i absolutnie niezmienną (rzekomo na podstawie decyzji papieża Piusa V z XVI w.) oraz szerzą propagandę antykościelną. Ich pozaparafialne i pozakościelne wspólnoty wykazują wiele cech odcinających się od Kościoła kociarzy.
Poniżanie przez nich papieży, biskupów i kapłanów, wiernych nauce i liturgii Kościoła, jest oczywiście na rękę złego ducha, pragnącego wprowadzić z życie religijne zamęt i dezorientację Np. działalność w Kanadzie angielskiego bpa Richarda Williamsona jest wyjątkowo wroga Kościołowi.
Sercem sekty lefebvrystów, której początek dal abp Marcel Lefebvre, jest tzw. Konfraternia św. Piusa X. W Polsce ma ona przyczułki w kilku miejscowościach; a patronuje im austriacki ks. Karl Stehlin.
Croisade
,,Austriacki ks.Karl Stehlin" Hahahahaha. 🤦
Dominus illuminatio mea
Jezeli w Kosciele Katolickim nastapil kryzys prawdziwy katolik powinnien zachowac sie jak wymienieni Swieci, ( nizej cytat ) bierzcie przyklad ze Swietych !!! uwazjcie, bo szatan jest baaaardzo przebiegly
cytat z wczorajszego artykulu bardzo madrego i dajacego do myslenia dla uciekinierow - zdrajcow z KOsciola Katolickiego

...."Wszyscy prowadzący jako tako zaawansowane życie duchowe zdają sobie …Więcej
Jezeli w Kosciele Katolickim nastapil kryzys prawdziwy katolik powinnien zachowac sie jak wymienieni Swieci, ( nizej cytat ) bierzcie przyklad ze Swietych !!! uwazjcie, bo szatan jest baaaardzo przebiegly

cytat z wczorajszego artykulu bardzo madrego i dajacego do myslenia dla uciekinierow - zdrajcow z KOsciola Katolickiego

...."Wszyscy prowadzący jako tako zaawansowane życie duchowe zdają sobie sprawę zarówno z wszechobecności złego ducha jak i z tego, że „szatan podaje się za anioła światłości” (2 Kor 11,14). Oczywiście wszechobecności złego nie należy mylić ze wszechmocą, gdyż diabeł nie jest w stanie uczynić nam niczego więcej, na co nie pozwoliłby mu Bóg (por. Hiob 1,12; 2,6). Człowiek trwający w jedności z Bogiem staje się groźny dla demonów, nie one dla niego, czego dowodzą życiorysy świętych. Tak na przykład jeden z tytułów świętego Józefa brzmi „postrach duchów piekielnych” (terror daemonum)1, o świętym Antonim Pustelniku († 356) opowiadano, że samo wezwanie jego imienia działało jak egzorcyzm2, a świętą Katarzynę Sieneńską († 1380) wzywano do egzorcyzmów, przy których zawodzili kapłani3. O ile o zmaganiach świętego Józefa z demonami wiadomo niewiele, to ataki na świętego Antoniego i świętą Katarzynę ze Sienny są dobrze udokumentowane. Istnieje ciekawa prawidłowość polegająca na tym, iż ludzie bardzo przez demony dręczeni odniósłszy nad nimi zwycięstwo okazują się później bardzo skuteczni przy zwalczaniu złowrogich mocy. Potwierdzają to przypadki świętych Ignacego Loyoli († 1556), Jana Vianneya († 1859) czy Ojca Pio († 1968) za ich życia oraz doświadczenia egzorcystów i egzorcyzmowanych także dzisiaj potwierdzające skuteczne antydemoniczne działanie wspomnianych świętych.
Wszystkich wyżej wymienionych świętych cechowała, oprócz innych heroicznych cnót, jedność z hierarchicznym, regularnym kanonicznie, rzymskim i tym „realnie istniejącym” Kościołem. Owa cnota posłuszeństwa hierarchicznemu Kościołowi zasługuje tym bardziej na podziw i pochwałę, jeśli uświadomimy sobie czasy kryzysu Kościoła, w których wspomniani święci żyli i działali. Działalność św. Antoniego przypadła na okres kryzysu ariańskiego (318-381), w którym większość hierarchii odpadła od wiary katolickiej przyjmując poglądy ariańskie popierane przez sprzyjających tej herezji cesarzy, którzy popierając ją politycznie liczyli na dominację w Kościele. Tam bowiem, gdzie panował arianizm znaleźć można było stanowiska, zaszczyty, pieniądze i wpływy polityczne, stanowiące dla wielu duchownych pokusę nie do odparcia. Idący za tym upadek moralny i doktrynalny wielu kleryków wygnał niejako pobożnych katolików na pustynię, którzy porzucając w dosłowny sposób świat mieli nadzieję ocalić swoją duszę. Podobny schemat upadku Kościoła zaobserwować było można na życia św. Katarzyny Sieneńskiej (1347-1380), która działała w okresie wczesnego Renesansu i Wielkiej Schizmy Zachodniej (1378-1417). W czasach tych aż trzech hierarchów podawało się za prawdziwego papieża, a rozstrzygnięcie tego, kto jest papieżem a kto antypapą było trudne nie tylko dla wiernych, dla duchowieństwa, lecz nawet dla świętych. Renesansowy kult antyku i człowieka, upadek teologii scholastycznej, polityczne
wpływy Francji oraz Niewola Awiniońska (1309-1377) papieża – wszystko to przyczyniało się do kryzysu moralnego duchowieństwa, nad którym, na skutek fizycznej lub formalnej nieobecności papieża, hierarchia straciła doktrynalny i dyscyplinarny wpływ. Podobny zamęt panował w okresie kryzysu reformacji, w którym przypadło działać św. Ignacemu Loyoli (1491-1556). W czasach tych rozróżnienie tego, co katolickie, a co protestanckie nastręczało wiernym, duchownym i teologom nie lada trudności, nie wspominając o wieloletnim rozkładzie moralnym duchowieństwa, który popychał byłych katolików do zasilania szeregów protestantów. Z rozkładem moralnym doktryny, duchowieństwa oraz swoich własnych parafian spotkał się także św. Jan Vianney (1786-1859), któremu przyszło działać w porewolucyjnej Francji, w kraju, w którym spora część księży i biskupów wypowiedziawszy posłuszeństwo papieżowi przeszła na stronę i żołd rewolucji odpowiednio modyfikując katolicką doktrynę. W dobę modernistycznego i posoborowego kryzysu, w którym nie wierzono ni w znaki ni w cuda oraz odrzucano wszystko, co dawne, przypadła działalność św. Ojca Pio (1887-1968), którego nienowoczesna pobożność, jego cuda i stygmaty zdawały się, zdaniem wielu, nie pasować do XX wieku.
Wszyscy wspomniani święci, t.j. św. Antoni Pustelnik, św. Katarzyna Sieneńska, św. Ignacy z Loyoli, św. Jan Vianney i św. Ojciec Pio, napotykali trzy okoliczności charakterystyczne dla każdego, dogłębnego kryzysu Kościoła:

1. Zapaść prawowiernego nauczania, a co za tym idzie nierozróżnianie prawdy od fałszu;
2. Niski stan moralny kleru;
3. Nieposłuszeństwo części hierarchii papieżowi prowadzący do otwartej lub ukrytej schizmy.

Ponieważ misja Kościoła polega na 1. nauczaniu, 2. uświęcaniu i 3. strukturalnym posłuszeństwie, dlatego też załamanie się tych wszystkich trzech fundamentów prowadzi do zapaści ziemskiego i widzialnego Kościoła. Współzależność wszystkich trzech punktów jest wielka, gdyż amoralny duchowny głoszący prawowierne poglądy osłabia ich oddziaływanie, skoro na niego samego nie mają one wpływu. Z drugiej strony duchowny odznaczający się wysoką moralnością a głoszący herezje uprawdopodabnia je popychając wierzących mu wiernych w ich kierunku. Natomiast trwanie w konflikcie z własnym przełożonym prowadzi do osłabienia całości hierarchicznej struktury Kościoła, który jako całość działa na każdą swoją część. Zwykle jednak herezje prowadzą do niemoralności i vice versa, co z kolei wiedzie do indywidualnego nieposłuszeństwa jednostek lub strukturalnego nieposłuszeństwa całych konferencji episkopatów. To ostatnie pogłębia herezje, niemoralność i prowadzi do jeszcze głębszego nieposłuszeństwa nakręcając w ten sposób spiralę dekadencji. Wspomniany rozwój zaobserwować możemy nie tylko w ciągu ostatnich 50 lat, lecz także za życia wspomnianych świętych. Dla każdego z nich stan Kościoła ich czasów musiał przywoływać myśli o bliskim końcu świata i rychłym nadejściu Antychrysta, przy czym powodzenie ich własnej misji było niepewne, a wizja własnej kanonizacji odległa. Mówiąc kolokwialnie nie wiedzieli, czy ich życie im się pod jakimkolwiek względem, doczesnym i wiecznym, opłaci. Mimo to nikt z nich nie założył ani swojej hierarchii, ani swojego Kościoła uzasadniając ten krok ogólnym „kryzysem”. Nikt z nich nie wypowiedział posłuszeństwa papieżowi ani swoim przełożonym jakimikolwiek by nie byli. Powodem owego „trzymania z Kościołem hierarchicznym”, jak określił to św. Ignacy z Loyoli sugerując tym samym, że istnieje także Kościól
niehierarchiczny, była nie tylko głęboka miłość do Kościoła, lecz także zabezpieczenie się przed wpływami diabła, który nie cierpi posłuszeństwa i pokory, bez której nie ma posłuszeństwa. Na temat roli posłuszeństwa jako muru zabezpieczającego przed pokusami szatana pisze św. Jan od Krzyża w sposób następujący:


„Każdy, kto pragnie doskonałości, powinien ściśle zachować […] podane niżej przestrogi, aby uchronić się od szatana […]. Należy tu zauważyć, że spośród wielu podstępów, jakich szatan używa, by zwieść ludzi duchowych, ten bywa najczęstszy, że nie kusi wprost do złego, ale usiłuje wprowadzić ich w błąd pozorem dobra, ponieważ wie, że za jawnym złem nie pójdą tak łatwo. Dlatego trzeba ci się zawsze obawiać, nawet w rzeczach, które wydają ci się dobre, zwłaszcza gdy nie wypływają z posłuszeństwa. Pewność i bezpieczeństwo znajdziesz pod tym względem, zasięgając rady u tego, do kogo należy ci jej udzielić. Pierwsza przestroga jest ta, byś nigdy, poza tym, do czego jesteś obowiązany, nie podejmował bez nakazu posłuszeństwa żadnej czynności, choćby ci się dobrą i pełną miłości zdawała […]. Jeśli tego nie zachowasz, tak w małych jak i w wielkich rzeczach, niechybnie mniej lub więcej oszuka cię szatan, choćbyś z całą pewnością sądził, że dobrze postępujesz. […] Druga przestroga jest ta, byś widział w przełożonym tylko Boga, którego przełożony ci zastępuje, bez względu na to, jakim on jest osobiście. […]”