Spółka Centralny Port Komunikacyjny wnioskuje o więcej czasu na uzupełnienie wniosku o decyzję lokalizacyjną dla lotniska. Nie znamy wyników audytu, nie ma ekspertyz. Zapadają za to decyzje, które wstrzymują inwestycję.

W kampanii padały hasła o gigantomanii czy o łące pod Baranowem. Po wyborach premier Donald Tusk zapowiedział audyt i zdążył ogłosić, że ma ekspertyzy, które są przeciwko budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Później słyszeliśmy o audycie zewnętrznym, a następnie wewnętrznym.

W międzyczasie przed szereg zdążył wyjść prezes Ryanair, by ogłosić, że w rządzie usłyszał, iż inwestycja nie jest powstanie. Resort infrastruktury temu zaprzeczył, ale po blisko czterech miesiącach rządząca koalicja nie wie, co zrobić z CPK, podczas gdy mnożą się doniesienia medialne, czego nie zrobiono i co odłożono w czasie.

Teraz spółka Centralny Port Komunikacyjny chce więcej czasu od wojewody mazowieckiego na uzupełnienie wniosku o decyzję lokalizacyjną dla lotniska. Wcześniej wojewoda zwrócił wniosek, bo nie został on uzupełniony, choć minęły dwa miesiące.

„Podobno nasze harmonogramy były nierealne… Pod rządami Macieja Laska i jego drużyny harmonogram zaparzenia kawy w mniej niż godzinę byłyby nierealny, wymagał audytu i spokojnego namysłu” – napisał Marcin Horała, poseł PiS, b. pełnomocnik rządu ds. CPK, na platformie X.

Trudno po czterech miesiącach nie dostrzec, że audyty służą spowalnianiu budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.

Jednocześnie w niemieckiej prasie można przeczytać o inwestycji jako o zagrożeniu dla niemieckiego sektora lotniczego. Dziennik „Die Welt” napisał, że konkurencja z CPK stanie się ogromnym wyzwaniem dla lotniska w Berlinie.

Reakcją Rafała Trzaskowskiego, prezydenta Warszawy, była propozycja, by CPK zastąpić Okęciem i rozbudową Modlina, co w praktyce oznaczałoby zatrzymanie inwestycji realizowanej przez rząd Zjednoczonej Prawicy.

TV Trwam News