templariusz tem
489

Gdy świadkowie odchodzą, historia pisana jest na nowo


Mateusz MATYSZKOWICZ

Filozof, publicysta, członek zarządu TVP SA. Autor książki "Śmierć rycerza na uniwersytecie", wstępu do polskiego wydania "Arystoteles" Erica Voegelina. Przetłumaczył i opatrzył komentarzem dzieło Tomasza z Akwinu "O królowaniu".

zobacz inne teksty Autora

Historię piszą zwycięzcy. Historię II wojny światowej piszą jednak coraz częściej ci, którzy zwyciężyli 50 lat po jej zakończeniu – pisze Mateusz MATYSZKOWICZ

Wszczególnym momencie przypada 80. rocznica wybuchu II wojny światowej. Przez lata bowiem obchody odbywały się z udziałem jej uczestników. Narody europejskie poznawały historię wojennej zawieruchy z ust bezpośrednich świadków. Dla Niemców była to opowieść o ich winie, dla Francuzów – o ruchu oporu i walkach oddziałów pod dowództwem de Gaulle’a. Wątki związane z Vichy i kolaboracją, zwykle pracowicie rozmazane, czekały i czekają nadal na przedostanie się do pamięci zbiorowej. Dla Polski i innych krajów postkomunistycznych to z kolei historia potrójnego dramatu – najpierw klęska ich przedwojennych form istnienia i okrutna okupacja, potem przejście frontu wypierającego Niemców i na końcu brutalne podporządkowanie sowieckiej władzy.

Ten czas kończy się nieodwracalnie. Świadkowie odchodzą i spojrzenie na II wojnę światową jest coraz bardziej zapośredniczone poprzez literaturę, kino i kulturę popularną. Towarzyszą temu dwa zjawiska, które sprzężone mogą przynieść wyjątkowo niepożądane skutki. Po pierwsze, zanika solidna edukacja historyczna. Kolejne badania pokazują, że nowe pokolenia Europejczyków słabo znają historię, mylą najważniejsze fakty i mają kłopot ze zrozumieniem podstawowych procesów dziejowych. Po drugie, kończy się czas przebudowy politycznej Europy po 1989 roku. Niemcy, mimo wewnętrznych problemów, są silniejsze niż kiedykolwiek w nowoczesnej historii. I nie jest przypadkiem, że to nie Solidarność jest najbardziej na świecie rozpoznawalnym znakiem upadku komunizmu, ale zburzenie muru berlińskiego. Sam Berlin zaś wyrósł na jedną ze światowych stolic kultury i życia intelektualnego.

Pamięć o II wojnie światowej, która miała być wielką przestrogą i impulsem jednoczącym Europę, zaczyna ponownie dzielić nasz kontynent – na wielkich narratorów i bezbronne kraje naszej części Unii.

Niebezpieczeństwo tego sprzężenia polega na tym, że nieznający historii młodzi Europejczycy są podatni na manipulację historyczną, a narody mające mniejszy wpływ na główne nurty europejskiej narracji mogą łatwo stać się ofiarą wielkich narracji.

Bo choć ideologowie nowoczesności ogłosili wieczny koniec wielkich narracji historycznych, to one mają się wciąż bardzo dobrze. Nie rodzą się jednak w Warszawie, Pradze czy Budapeszcie, ale w Berlinie i Paryżu. Wraz z wielkimi narracjami idą polityczne interesy głównych graczy. I przez to pamięć o II wojnie światowej, która miała być wielką przestrogą i impulsem jednoczącym Europę, zaczyna ponownie dzielić nasz kontynent – na wielkich narratorów i bezbronne kraje naszej części Unii.

Za tym powinna iść świadomość, że marzenie ojców Europy o federacji państw wspólnie budujących pokojowe struktury legnie w gruzach, a brutalna kolonizacja intelektualna wyrwie państwa Europy Środkowej z duchowej wspólnoty europejskiej.

Mateusz Matyszkowicz