Radek33
2369

KRWAWA ŚRODA-18 listopada 1942-HANIEBNA NIEMIECKA ZBRODNIA LUDOBÓJSTWA CIĄGLE BEZKARNA!

KRWAWA ŚRODA - 18 listopada 1942

Listopad 1942 roku.

Na obszarze całego dystryktu lubelskiego hitlerowcy pospiesznie kończą „Operację Reinhard" - akcję, mającą na celu zagładę wszystkich Żydów, m.in. z Generalnego Gubernatorstwa, prowadzoną w ramach wdrażania „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej".
Sztab operacji, pod kierownictwem dowódcy SS i policji w dystrykcie lubelskim SS-Obergruppenführera Odilo Globocnika, mieści się w Lublinie.
Jednocześnie, na polecenie Himmlera, Globocnik przygotowuje już rozpoczęcie wielkiej akcji wysiedleńczej na ziemi zamojskiej, gdzie po usunięciu Polaków mają być osadzeni koloniści niemieccy.

Koniecznym warunkiem powodzenia akcji jest złamanie w ludziach woli oporu i walki, upodlenie, zastraszenie, odebranie im nadziei.

Hitlerowcy obchodzą się z Polakami brutalnie i bezwzględnie.


Zygmunt Piotr Mańkowski

„…Około godziny czwartej nad ranem obudziło nas przybycie granatowego policjanta z kilkoma uzbrojonymi Niemcami w mundurach, na których widniały odznaki SS, a na czapkach trupie główki’’ - zeznawał w 1976 roku przed prokuratorem z Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, mieszkaniec Kazimierza, Kazimierz Ostrowski - „zaprowadzono mnie do aresztu gminnego…Widziałem po drodze wiele policyjnych samochodów i motocykli, a ulice miasta patrolowali żandarmi. Około 9-tej wyprowadzono mnie w grupie około 50 osób do samochodów ciężarowych. Szedłem w parze z naszym sąsiadem Andrzejem Sobczykiem, będącym wtedy dobrze po pięćdziesiątce, gdy jakiś Niemiec zabrał go ze sobą i poprowadził w kierunku ulicy Plebanka i więcej już nigdy go nie widziałem. Nas natomiast wywieziono do Puław i osadzono w baraku, koło torów kolejowych… Przywieziono tu także innych ludzi z okolic Kazimierza. Paru z nich zastrzelono koło baraku, kilku zwolniono, a resztę, ze mną wywieziono do więzienia na Zamku w Lublinie. Tam przesłuchiwano mnie w sprawie band… Na baszcie w Lublinie było nas 205 więźniów zabranych z Kazimierza i okolic… Spośród wywiezionych z Kazimierza zaledwie siedmiu powróciło szczęśliwie do domów. Z nich obecnie żyje tylko jeden, mieszkający przy ulicy Nadrzecznej Hieronim Nowakowski. Mój ojciec zginął w Oświęcimiu skąd, gdzieś w kwietniu 1943 roku, otrzymaliśmy wiadomość, że rzekomo zmarł na serce, choć nigdy na serce nie chorował”.

Dramatyczne zeznanie przed tą Komisją złożył również urodzony w 1913 roku, mieszkaniec Bochotnicy Edward Grzegorczyk. Zapędzony 18 listopada wraz z żoną i teściową do strażackiej remizy był świadkiem jak wyprowadzano do pobliskiego zabudowania wybranych więźniów i tam ich okrutnie bito wymuszając zeznania, a wielu czwórkami wyprowadzano na strugę Bystra i tam ich niemal na oczach przetrzymywanych rozstrzeliwano. „Ten sposób - zeznawał zamordowano szesnaście osób, nie licząc tych, których zastrzelono na terenie objętym akcją… W parę dni później okupant dokonał krwawej zbrodni na ludności cywilnej w Kolonii Zbędowice odległej od Bochotnicy o około 3 km. Zastrzelono tam wielu mężczyzn, kobiet i dzieci oraz spalono wiele gospodarczych zabudowań. Idąc tyralierą Niemcy zastrzelili mieszkańców Bochotnicy: Jana Ziemkowskiego i Władysława Witkowskiego, a 24 listopada zamordowali moich rodziców i pięciu młodszych braci, siostrę Tarachową z jej rodziną oraz Jana Sobolewskiego z Warszawy. Pochowano ich na cmentarzu w Kazimierzu. Mama otrzymała strzał w kręgosłup i umarła cierpiąc”.

A oto przejmująca do głębi relacja mieszkańca Jeziorszczyzny: „Nad ranem 18 listopada obudziły nas odgłosy strzałów z broni palnej dochodzące z Kazimierza Dolnego odległego od nas o około 2 km… Do mieszkania wtargnął uzbrojony Niemiec, który uderzył mnie w twarz i wraz z pięcioma rolnikami, otoczeni przez dwudziestu uzbrojonych Niemców z radiostacją, po sprawdzeniu nazwiska w trzy-manych w ręku listach, trzynastu rolników z Jeziorszczyzny wraz z innymi doprowadzonymi z Cholewianki i Rzeczycy, zawieziono nas do Puław, a stąd na zamek w Lublinie. Z trzynastu pochodzących z Jeziorszczyzny (m.in. Mieczysław Chorekuła, Józef Sychowski, Władysław i Mieczysław Kubisiowie, Piotr Kilian, Jan Dąbrowski, Bronisław Siwiec, Władysław Kamrat, Stefan Eciak, Jan Rodzik) tylko ja i Mieczysław Kubiś wróciliśmy do domu, reszta zginęła w Oświęcimiu. Ja dostałem się do Oświęcimia w grudniu 1942 roku, a stąd do Buchenwaldu, a po jedenastu miesiącach do obozu w Köln, po trzech miesiącach do Ruen we Francji do pracy na wale atlantyckim skąd uciekłem… Pamiętam w Oświęcimiu jak przed blok 11 przyprowadzono nagiego Siedleckiego z Rogowa, w dogorywającym stanie przy-wleczono go na apel, a stąd pod blok 7, gdzie stosy były martwych więźniów czekających na transport do krematorium.”

Takie i podobne losy stały się udziałem ujętych w toku akcji mieszkańców Kazimierza i jego najbliższych okolic.

Dziś o akcji określanej jako „krwawa środa na Powiślu” wiemy o wiele więcej niż zdołali to ustalić prokuratorzy z Okręgowej Komisji Badania Niemieckich Zbrodni. Ale, mimo wszystko, umknęło z pamięci obecnego pokolenia wiele nazwisk oraz okoliczności krwawego zajścia.

Akcja miała bez wątpienia charakter pacyfikacyjno-odwetowy, ale także prewencyjny. Była w swym założeniu oraz wykonaniu okrutna i bezwzględna. Miała na celu sparaliżowanie jakiegokolwiek oporu, wymuszenie posłuszeństwa i uległości wobec władz. Związana była, z dającą się wyraźnie odczuć aktywizacją w rejonie nadwiślańskim, polskiego ruchu oporu oraz partyzantki. W rozwijających się strukturach działających wówczas konspiracyjnych organizacji, powstawały zalążki partyzanckich grup lub nawet oddziałów leśnych. W Armii Krajowej tworzył je Związek Odwetu kierowany z rejonu Puław przez Alfonsa Faściszewskiego „Konara”, a zawiązane w placówkach plutony przygotowywały się do powstania powszechnego, które miało wybuchnąć na tyłach załamującego się frontu. Straż Chłopska (zwana później Batalionami Chłopskimi) wyłoniła ze swych szeregów tzw. Oddziały Specjalne, które zawzięcie atakowały niemieckie ośrodki eksploatacji rolnej. W rejonie puławskim pojawiły się partyzanckie grupy złożone ze zbiegłych z niewoli niemieckiej żołnierzy Armii Czerwonej. Niemcom, szczególnie z rejonu kraśnickiego, dały się w znaki uderzenia powstających grup partyzanckich Gwardii Ludowej, formacji podległej Polskiej Partii Robotniczej. Natomiast region kazimierzowski swoistą specyfikę dziejową przejawił wówczas w ruchu partyzanckim oraz nasileniu akcji przeciwko niemieckim przedsiębiorstwom okupacyjnym w postaci kilkunastoosobowego oddziału o charakterze grupy leśnej, który operował w nadwiślańskich bezdrożach pod dowództwem „Kmicica” Jana Płatka, jednego z pierwszych między Wisłą a Bugiem, harcowników-partyzantów. Zawiązany przez niego już w 1941 roku oddział, wykazywał rzeczywiście niezwykłą na ten wczesny okres działalność bojową. Placówka gestapo mieszcząca się w klasztorze w Kazimierzu od dłuższego czasu starała się ów oddział zlokalizować i unicestwić. Oddział „Kmicica” podlegał formalnie konspiracyjnej organizacji „Kadra Bezpieczeństwa” (wywodziła się z „Organizacji Wojskowej Unia”), którą w rejonie puławsko-kazimierskim dowodził Józef Adamczewski ps. „Jordan”. Jego to właśnie w jesieni 1942 roku Niemcy ujęli i po długo-trwałym śledztwie stracili, natomiast „Kmicic” zginął również w tym czasie ale z rąk zbuntowanych członków oddziału. Pochowano go na cmentarzu w Kazimierzu. Faktem jest jednak, że owa aktywizująca się z dnia na dzień działalność polskiego ruchu oporu niepokoiła Niemców, wręcz wywoływała ich wściekłość. Trzydziestego października 1942 roku, a więc niemal w przeddzień „krwawej środy”, władze w Generalnym Gubernatorstwie otrzymały pilny rozkaz głównodowodzącego siłami bezpieczeństwa III Rzeszy, Himmlera nakazujące podjęcie przeciwko ruchowi oporu zmasowanych akcji odwetowych z zaleceniem by ujętą w ich toku ludność nadającą się do pracy deportować do Niemiec do niewolniczej pracy. Dodajmy, że w końcu 1942 roku trwała zakrojona na ogromną skalę akcja fizycznego unicestwiania Żydów, która w społeczeństwie polskim wywoływała przekonanie, że „po Żydach przyjdzie czas na Polaków”.

Podjęta przez Niemców 18 listopada 1942 roku akcja (a trwała do 24 listopada) objęła Kazimierz Dolny oraz jego najbliższe okolice: Bochotnicę, Cholewiankę, Jeziorszczyznę, Witoszyn, Helenówkę, Rzeczycę, Parchatkę, Pożóg, Rogów i Włostowice (przedmieście Puław), a 24 XI Zbędowice.

W jej toku uwięziono ponad 300 osób, a stracono (na miejscu) co najmniej 140 osób, w tym w: Zbędowicach – 88 osób, w Bochotnicy 22 osoby, w Parchatce – 16, we Włostowicach
– 12 osób …

A ile w Kazimierzu? Ile osób i kto zginął na miejscu, na ulicach miasta? A ilu i kto na zesłaniu, w niemieckich obozach i więzieniach? Na ten temat, mimo podjętych w latach siedemdziesiątych badań, wciąż brak konkretnej i sprawdzanej wiedzy.

Prokuratorzy puławscy badając rozmiary popełnionychw listopadzie zbrodni ustalili następującą listę osób zamordowanych w toku akcji w samym mieście:
Walter Bruno (lat 68), Stanisław Dziwisz (lat 24), Mieczysław Gardecki (50), Hieronim Głowinkowski, Antoni Grasiński (28), Edward Klusiak, Konstanty Makojewski, Karol Ochalski (65), Lucjan Pałka (46), Andrzej Sobczak (65), Aleksander Wanaciuk (42), Zenon Wargacki (35), Wingrad, Jan Wojtalik (35), Edmund Załuski (52), Witold Zawadzki (36), Stefan Zdanowski (64). Razem 17 osób. Natomiast prowadzący śledztwo prokuratorzy z Okręgowej Komisji w Lublinie ustalili listę nieco odrębną, godną jednak dla dalszych badań opublikowania. Oto ona:
Jan Czuba, Adolf Dobrzański, Stanisław Dziura, Leopold Głowikowski, Mieczysław Gardecki, Antoni Gromiński, Mieczysław Ostrowski, Lucjan Pałka, Andrzej Sobczyk, Witold Zawadzki, Edmund Załuski, Stefan Zdanowski. Łącznie osób 12.

Rozbieżność w ilości i w brzmieniu nazwisk jest więc znaczna i może być zweryfikowana jedynie przez historyków regionalnych grodu. Winno to się stać sprawą honoru obecnego pokolenia miłośników miasta. Nazwiska te, choć niektóre znalazły się na tablicy przy murze klasztornym, winne być utrwalone nie tylko w literaturze ale i w „spiżu”. Taki jest nakaz pokoleniowej pamięci.

Powinniśmy również ustalić dokładne listy deportowanych do więzień i obozów, a także ich losy (np. wiemy,
że niektórzy zmarli w śledztwie lub wskutek nieludzkich warunków bytu w zamkowej baszcie w więzieniu w Lub-
linie, inni w ludobójczych obozach w Oświęcimiu lub
na Majdanku).

A kto dokonał tej okrutnej zbrodni, noszącej znamiona ludobójstwa (zbrodni przeciwko ludzkości!)? Wiemy dziś
o tym wiele. Jej głównymi sprawcami byli żandarmiz I Zmotoryzowanego Batalionu Żandarmerii SS oraz
791 batalionu Ostlegionów, stacjonującego w Puławach rekrutowanego z żołnierzy Armii Czerwonej więzionych
w obozach jenieckich, którzy zdecydowali się na kolaborację (byli równie okrutni jak esesmani). Szczególną jednak rolę odegrał wspomniany I Batalion Żandarmerii dowodzony przez mjra Erich Schwiegera (poległ w walce z partyzantami w 1944 roku), liczący blisko 500 policjantów, w większości (o paradoksie dziejowy!), rekrutujący się z Austriaków. Była to jednostka przeznaczona do działań przeciw partyzantom, likwidacji Żydów oraz pacyfikacji polskich wsi. Prowadzone po wojnie śledztwa zdołały ustalić, że batalion uczestniczył w 255 akcjach o charakterze pacyfikacyjnym, rozstrzelał w ich toku co najmniej 2079 osób, a do więzień dostarczył 1590 osób. Na Lubelszczyźnie brał udział przede wszystkim w akcjach likwidacji żydowskich gett (np. w Lubartowie dokonał egzekucji na 4 tys. Żydów),a w przeciw-partyzanckich akcjach w rejonie Trzydnika, Modliborzyc i Olbięcina rozstrzelał 416 osób. Jego też dziełem była egzekucja 99 osób we wsi Białka we włodawskiem. On teżbrał udział w ostatecznej likwidacji Żydów na Lubelszczyźnie 3 listopada 1943 roku gdy w tzw. akcji Erntefest (dożynki) jednego dnia zdołano dokonać egzekucji na 42 tys. Żydów na Majdanku, w Poniatowej oraz w Trawnikach.

Do rangi symbolu urasta fakt, że po „Krwawej środzie na Powiślu” Batalion został przeniesiony na Zamojszczyznę dla ochrony dokonywanej tam od 28 listopada 1942 roku wielkiej akcji wysiedleńczo-osadniczej. Brał udział w star-ciach z partyzantami oraz dokonywał akcji odwetowych na polskich wsiach. W polskiej literaturze lat okupacji nazwisko Schwiegera, kata ziemi kazimierzowskiej, utrwaliło się w sposób szczególny, gdyż zachował się jego raport z 4 marca 1943 roku o sytuacji i działaniach przeciw-partyzanckich na Zamojszczyźnie, w którym w sposób niemal katastroficzny oceniał powstałą tam sytuację, aktywność polskiego ruchu oporu, patriotyczne postawy Polaków, określając to wszystko mianem „powstania” i „wzywając do bar-dziej bezwzględnej wobec Polaków postawy.”

Po wojnie, ale dopiero w latach 60-tych, zbrodniami I Zmotoryzowanego Batalionu Żandarmerii SS zajęły się prokuratury w Austrii i Niemczech, a szczególnie sąd w Linzu. Podjęte tam śledztwo objęło 35 rozpoznanych funkcjonariuszy jednostki, którym zarzucono jedynie zbrodnie przeciw Żydom. W 1970 roku w Niemczech podjęto postępowanie przeciwko dowódcy plutonu por. Albertowi Schusterowi ale i w tym wypadku śledztwo nie dotyczyło Kazimierza (Powiśla) lecz zbrodni popełnionych przez niego na Kielecczyźnie. Skazano go na karę śmierci i wyrok wykonano! Polska prokuratura wysłała do wymienionych sądów dowody licznych zbrodni jednostki, w tym i popełnione w Kazimierzu i Bochotnicy.
Bez echa.

Cóż po latach możemy uczynić dla pamięci o „Krwawej środzie” – zbrodni okrutnej, mającej znamiona ludobójstwa? Przede wszystkim należy ustalić nazwiska wszystkich, którzy padli ofiarą tej akcji. Należy utrwalić miejsce ich stracenia. Powinno się także zorganizować rocznicową akademię, z zaproszeniem potomków akcją dotkniętych, sporządzić kopie zachowanych przez nich dowodów zbrodni, męczeństwa i śmierci.

Nie powinniśmy pozwolić by „Krwawa Środa” symbol męczeństwa ale i heroizmu uległa zapomnieniu. Bo nie po to oni cierpieli i umierali by okrył ich kurz zapomnienia.

www.brulion-kazimierski.pl/index.php
Radek33
"Po wojnie, ale dopiero w latach 60-tych, zbrodniami I Zmotoryzowanego Batalionu Żandarmerii SS zajęły się prokuratury w Austrii i Niemczech, a szczególnie sąd w Linzu. Podjęte tam śledztwo objęło 35 rozpoznanych funkcjonariuszy jednostki, którym zarzucono jedynie zbrodnie przeciw Żydom. W 1970 roku w Niemczech podjęto postępowanie przeciwko dowódcy plutonu por. Albertowi Schusterowi ale i w tym …Więcej
"Po wojnie, ale dopiero w latach 60-tych, zbrodniami I Zmotoryzowanego Batalionu Żandarmerii SS zajęły się prokuratury w Austrii i Niemczech, a szczególnie sąd w Linzu. Podjęte tam śledztwo objęło 35 rozpoznanych funkcjonariuszy jednostki, którym zarzucono jedynie zbrodnie przeciw Żydom. W 1970 roku w Niemczech podjęto postępowanie przeciwko dowódcy plutonu por. Albertowi Schusterowi ale i w tym wypadku śledztwo nie dotyczyło Kazimierza (Powiśla) lecz zbrodni popełnionych przez niego na Kielecczyźnie. Skazano go na karę śmierci i wyrok wykonano! Polska prokuratura wysłała do wymienionych sądów dowody licznych zbrodni jednostki, w tym i popełnione w Kazimierzu i Bochotnicy.
Bez echa."
Radek33
"Dramatyczne zeznanie przed tą Komisją złożył również urodzony w 1913 roku, mieszkaniec Bochotnicy Edward Grzegorczyk. Zapędzony 18 listopada wraz z żoną i teściową do strażackiej remizy był świadkiem jak wyprowadzano do pobliskiego zabudowania wybranych więźniów i tam ich okrutnie bito wymuszając zeznania, a wielu czwórkami wyprowadzano na strugę Bystra i tam ich niemal na oczach przetrzymywanych …Więcej
"Dramatyczne zeznanie przed tą Komisją złożył również urodzony w 1913 roku, mieszkaniec Bochotnicy Edward Grzegorczyk. Zapędzony 18 listopada wraz z żoną i teściową do strażackiej remizy był świadkiem jak wyprowadzano do pobliskiego zabudowania wybranych więźniów i tam ich okrutnie bito wymuszając zeznania, a wielu czwórkami wyprowadzano na strugę Bystra i tam ich niemal na oczach przetrzymywanych rozstrzeliwano. „Ten sposób - zeznawał zamordowano szesnaście osób, nie licząc tych, których zastrzelono na terenie objętym akcją… W parę dni później okupant dokonał krwawej zbrodni na ludności cywilnej w Kolonii Zbędowice odległej od Bochotnicy o około 3 km. Zastrzelono tam wielu mężczyzn, kobiet i dzieci oraz spalono wiele gospodarczych zabudowań. Idąc tyralierą Niemcy zastrzelili mieszkańców Bochotnicy: Jana Ziemkowskiego i Władysława Witkowskiego, a 24 listopada zamordowali moich rodziców i pięciu młodszych braci, siostrę Tarachową z jej rodziną oraz Jana Sobolewskiego z Warszawy. Pochowano ich na cmentarzu w Kazimierzu. Mama otrzymała strzał w kręgosłup i umarła cierpiąc”.