Ks. Wacław Karłowicz (ps. “Andrzej Bobola”) wspomina:
…Przed Powstaniem na Rynku Starego Miasta w jednym z lokali było zebranie, czy ma być Powstanie czy nie. To było zebranie czterech stronnictw: Stronnictwo Narodowe, Ludowe, Pracy i Armia Krajowa. To tworzyło, że tak powiem, rząd, władzę. Jako ich kapelan brałem udział w tym spotkaniu. Stronnictwo Narodowe i ja opowiedzieliśmy się przeciw Powstaniu. Proste i jasne – z czym? Z czym? Co my mamy? Ten pistolecik albo granacik wobec zorganizowanej formacji niemieckiej… To my zdobędziemy! Wyszło jednak – Hura! Nasza Polska. Owszem, byliśmy za tym, że nie Powstanie, a pewne wypady na poszczególne oddziały, a nie to, że się ogłasza: „Powstanie Warszawa”.
Jeszcze jedna rzecz, że wojska rosyjskie już podchodziły rzeczywiście niezbyt daleko, prawie do Radzymina. Były wypady, a linia wojsk rosyjskich na Bugu i Narwi. Warszawa dla takiej armii to było nic, więc dowództwo sowieckie, przedstawiciele, którzy konspiracyjnie tu również byli, z którymi się stale spotykało, namawiali: „Bezwzględnie, a jakże, musi być Powstanie. Jak wybuchnie Powstanie, to wojsko sowieckie wam pomoże w broni.” Niektórzy w to uwierzyli, ale kilku z nas, przedstawiciele Stronnictwa Narodowego, było przeciwnych Powstaniu. (…)
[czy zebranie odbyło się 1 sierpnia]
Nie. 1 sierpnia to był wtorek, myśmy byli w poniedziałek w jednej z kamienic Starego Miasta. Że będzie wybuch, bo Sowieci nadejdą, przez trzy dni rozbijemy Niemców. Właśnie Sowieci na to czekali. (…)
Jeśli chodzi o msze, nabożeństwa, to oczywiście [odprawiane były] normalnie, była msza święta, komunia święta, spowiedź. W czasie wojny mieliśmy przywilej, [którego] Kościół bardzo rzadko udzielał. Poprzez konspiracyjne władze kościelne Stolica Apostolska, Papież dał nam przywilej rozgrzeszenia ogólnego. Mieliśmy najwyższe uprawnienia w odniesieniu do grzechów. Mogłem udzielać innym księżom prawa ogólnego rozgrzeszenia. (…)
[Dużo ludzi chciało się wtedy wyspowiadać?]
Wszyscy, nawet ci po trzydziestu latach. Ale kto by to wszystko wyspowiadał… Kiedy? To było niemożliwe. Ale spowiadaliśmy do pewnego punktu, a później jak przyszło oblężenie i bezpośrednia walka na Starówce, to ogólne rozgrzeszenia księża [dawali]. Kilku księży, między innymi ja, którzy się nie bali, chodziło na pierwszą linię, nazwijmy, obronną, i rozgrzeszało oddziały, które były w różnych kamienicach. Wtedy przejść przez ulicę to był strach, nie ma co mówić, to nie jest takie proste.
Dowództwo sowieckie, przedstawiciele, którzy konspiracyjnie tu również byli, z którymi się stale spotykało, namawiali: „Bezwzględnie, a jakże, musi być Powstanie. Jak wybuchnie Powstanie, to wojsko sowieckie wam pomoże w broni.” Niektórzy w to uwierzyli, ale kilku z nas, przedstawiciele Stronnictwa Narodowego, było przeciwnych Powstaniu.