CHRYSTUS KRÓL SPOŁECZEŃSTW

CHRYSTUS KRÓL SPOŁECZEŃSTW

ZBIGNIEW ZAŁĘSKI

... Rex sum ego. – ... Jam jest król (Jan XVIII, 37).

Nolumus hunc regnare super nos. – Nie chcemy, aby ten królował nad nami (Łk. XIX, 14).

Od dwóch tysięcy lat i aż do końca świata około obu tych zdań, jak gdyby wokół dwóch osi, wiruje i będzie wirować historia ludzkości. One decydują o tym: na prawo czy na lewo potoczą się dzieje rozwoju społeczeństw, od nich wreszcie zawisło tychże społeczeństw szczęście lub nieszczęście. Jakkolwiek bowiem rewolucja przeciwko Chrystusowi jest w pierwszym rzędzie wewnętrznym wrzeniem, buntem grzesznego serca przeciwko suwerennemu prawu Chrystusa, to przecież ten rokosz nie zdoła srożyć się długo w zakamarkach ludzkiego serca, lecz, wzmagając się coraz bardziej w jego głębinach, wybucha w końcu, jak wulkan, na zewnątrz, by w ogniu, łzach i krwi pogrążyć także życie publiczne. A więc łupem tej rebelii staje się nie tylko kultura, wiedza, sztuka, stosunki ekonomiczne lub społeczne, lecz i ten najwyższy przejaw życia publicznego, któremu na imię: państwo.

Toteż bunt przeciwko Chrystusowi albo wręcz odmawia, albo stopniowo i częściowo stara się uszczknąć z życia publicznego to uroczyście ogłoszone suwerenne prawo królewskie, które Chrystus obwieścił słowy: "Dana mi jest wszelka władza na ziemi i na niebie".

A przecież Chrystus już w zamierzchłej dali czasów był uznany za przyszłego Króla. Sięgnijmy tylko pamięcią do dni proroków Izraela, a zobaczymy w ich wieszczych wizjach szerzącą się, jak płomień, wiarę w tę prawdę, na której ognistą pieczęć swej zgody położyć miał później Nowy Testament i pamięci mnogich pokoleń przekazać raz ostatni natchnionymi usty proroka z Patmos, wieszczącymi mocno a dosadnie, że Chrystus jest "Panem nad pany i Królem nad królami".

Ale duch wybujałego indywidualizmu już od zarania XV wieku coraz gęstszym mrokiem zasnuwał tę prawdę, że Chrystus jest Królem najwyższym, biorącym w swoje władanie nie tylko każdą poszczególną jednostkę i wewnętrzny, niewidzialny świat sumień ludzkich, ale zarazem, że jest również Królem, rozciągającym swe panowanie nad moralnym i prawnym życiem człowieka we wszystkich jego zewnętrznych przejawach i stosunkach. A więc, że jest Królem – Prawodawcą rodzin, państw i narodów, słowem Królem całej ludzkiej społeczności.

Jeszcze lękano się wprawdzie wyłamać jawnie spod berła Chrystusa, lecz niedługo już przyszło czekać na to, jak za stopniowym przyćmiewaniem tej prawdy, że Chrystus jest Królem Najwyższym, nastąpiło otwarte jej zaprzeczenie. W jego zaś tropy wnet pośpieszyło coraz uporczywsze głoszenie tego fatalnego hasła, coraz zawziętsze wcielanie w zasadę czynną i słowną tego nieszczęsnego frazesu, że religia – to rzecz prywatna, innymi słowy, że Chrystus nie ma głosu w życiu publicznym, a to zarówno w urabianiu opinii i moralności publicznej, jak w ustawodawstwie, w sprawowaniu najwyższej władzy państwowej i we wzajemnych między narodami stosunkach.

Ilekroć tedy taki moment dziejowy nadejdzie, w którym jasny blask prawdy objawionej zaczyna jakby przygasać i ciemnieć pod wichrowym pędem nowych, przeobrażających ludzkość idej, ilekroć zatem taka doba historyczna zawita, w której błędny światopogląd coraz chciwiej wysuwa swe zachłanne macki, by zdobyć rząd dusz tak poszczególnych osób, jak całych warstw społecznych, wówczas obowiązkiem Kościoła, jako twierdzy i filara prawdy, jest zwrócić uwagę ludzkości ku owym niezmiennym, niepożytym prawdom, które Pan Bóg objawił, a Kościół, jako skarb drogocenny, przechował.

Stało się to właśnie w pamiętnym dniu sylwestrowym 1925 roku, gdy Namiestnik Chrystusowy, po dziękczynnym zakończeniu miłościwego lata, wplótł do barwnego wieńca urzędowych świąt całego Kościoła nową uroczystość: Chrystusa jako Króla społeczeństw. Ogłoszenie zaś tego święta było właściwie ostatnim ogniwem, spajającym w organiczną całość długi łańcuch enuncjacyj papieskich, wydanych w pierwszym ćwierćwieczu bieżącego stulecia.

Badając myśl przewodnią tego w ostatnich swych przyczynach niezmiernej doniosłości i wagi papieskiego rozporządzenia, przychodzimy do wniosku, że, chcąc ogarnąć jego rdzenną treść i wydobyć zeń na jaw pewien sens ogólny, musimy się przenieść w dziedzinę historycznego rozwoju społeczeństw.

Kto zna dokładniej kierownicze czynniki twórczego rozwoju państwa i historii cywilizacji chrześcijańskiego średniowiecza, ten snadnie dojrzy, iż był czas, gdy życie publiczne usiłowano – przynajmniej w przybliżeniu – urządzić podług nauki Kościoła. Założony przez Chrystusa Kościół, rozlewając się szeroką falą po całej Europie i wywierając swój wpływ wychowawczy na ówczesne jej ludy, stopniowo nadawał coraz większe znaczenie tej prawdzie, że Chrystus na mocy suwerennego, królewskiego swego prawa, włada wszystkimi państwami. Pierwszą, wielką koncepcją urządzenia państwa według myśli Bożej była monarchia frankońska Karola Wielkiego, której oddanie pod berło Chrystusa odbyło się w uroczystość Bożego Narodzenia 800 roku, gdy Leon III w bazylice świętego Piotra namaścił Karola Wielkiego na chrześcijańskiego, rzymskiego cesarza. Z tą chwilą w dziejach ludzkości począł się nowy okres kulturalny: epoka chrześcijańsko-germańskiej kultury, w której, jak powiedział Leon XIII, mądrość ewangeliczna rządziła państwami. Najbardziej chyba znamiennym tego przykładem może być panowanie świętego Ludwika, który talentem nie dorównuje wprawdzie innym genialnym, samolubnym zdobywcom, ale był kochającym ojcem swych poddanych i na kształt dobroczyńcy społeczeństwa urzeczywistnił cel państwa: dobrobyt i wewnętrzny porządek społeczny. Toteż słusznie pisze o nim Wallon, że Francja stanęła wtedy na takiej wyżynie społecznego rozwoju, jaki rzadko kiedy osiągnęła i, mimo szczególnych nieszczęść, w polityce zewnętrznej i wewnętrznej takiego szczęścia i poważania doznawała, jak może nigdy ani przedtem, ani potem.

Uniwersytet paryski właśnie za jego panowania wysunął się na czoło całego, współczesnego świata naukowego; wraz ze swym spowiednikiem rzucił podwaliny Sorbony; architektura za jego czasów osiągnęła punkt szczytowy swego rozkwitu; instytucja rycerska za jego panowania wzniosła się ostatecznie do niedosiężnych już potem wyżyn; bez światoburczych planów zapewnił bezpieczeństwo krajowi. Podobnym był inny święty koronowany, święty Henryk cesarz, którego rządy były dla jego poddanych źródłem prawdziwego szczęścia, albo odnoszący świetne nad Maurami zwycięstwo święty Ferdynand, który był równie wielkim prawodawcą, jak dbałym o rozwój kraju opiekunem.

Ale w tych średnich wiekach ogólnie też panowało przekonanie, że szczęście w życiu publicznym osiąga się tylko przez wytrwałe posłuszeństwo ustawom Chrystusowym. Póki władcy uważali sobie za zaszczyt patrzeć na siebie, według słów św. Bernarda (Ep. 92), jako na lenników Bożych, póty znaczenie głowy państwa jaśniało blaskiem religijnej świętości, a posłuch dla jego rozkazów uważano za służbę samemu Bogu. Toteż średniowieczny poeta mógł śpiewać panującemu: "Cierniową koronę nosił cierpiący za nas Jezus... tronem był Mu krzyż... Cesarzu, schyl czoło przed Nim, który tak ciebie wywyższył. Chrześcijańską nosisz koronę, lecz w dobrobycie nie zapominaj nigdy o Najwyższym Panu, Bogu twoim" (Hagen, Minnesinger II, k. 229).

Wtedy również na wzrost władzy papieskiej spoglądano jako na wynik społecznej władzy Chrystusa, gdy idea chrześcijańskiego, rzymskiego cesarstwa wykluła się z tego katolickiego zapatrywania, żeby obok papieża, jako przedstawiciela władzy duchowej, i z nim w wewnętrznej harmonii cesarz kierował ziemskim dobrobytem ludzkiej społeczności i wzajemnym sojuszem związanych ludów – obaj w zależności od wspólnego źródła – autorytetu: zwierzchności prawnej Chrystusa. Nie chciano przez to w erze chrześcijańskiej stwarzać teokratycznej formy państwa, jaką miało w Starym Testamencie królestwo ludu wybranego; ani nie żywiono pragnienia, by świecką władzę podporządkować zupełnie papiestwu, lub też ją bezpośrednio i wprost wywodzić od Chrystusa w tym znaczeniu, jak i papiestwo; chciano po prostu wprowadzić w życie narodów to słuszne i na prawdzie wsparte przekonanie, że Chrystus jest Królem Najwyższym; że Jego prawo musi przeniknąć wszelkie przejawy życia ziemskiego, więc nie tylko życie religijne, lecz i świecką kulturę, zatem ustrój państwowy i prawny, ustawodawstwo i wymiar sprawiedliwości.

Znamy błędy średniowiecza; wiemy, że często ze wzniosłością teorii nie szła w parze praktyka; lecz niechby nowoczesna historiografia sprawiedliwszym i przedmiotowszym sądem darzyła wielkie dzieła tych znakomitych władców, niechby spostrzegła też jasne strony średniowiecza i nie podług kryterium nowoczesnej doktryny państwowej, według powodzeń nie uznającej moralności dyplomacji, czy też według prawa pięści dzieliła palmę historii.

Z poglądami chrześcijańskiego średniowiecza począł zrywać renesans. Nawrotem do prawa rzymskiego i staropogańskiej kultury zaraził przedstawicieli władzy absolutystyczną, niezależną od religii i moralności ideą państwową, ganioną już także przez Arystotelesa i Cycerona. Entuzjazm zaś humanistów dla literatury pogańskiej podciął do reszty te korzenie kulturalne, które już tak głęboko tkwiły w glebie Chrystusowej. Wszakże Hugo Grotius i Machiavelli pływali po tych samych wodach, na których Bluntschli i Hegel rozwinęli żagle wszechpotęgi państwa. Bo na czymże polegał błąd renesansu? Oto na tym, że z literatury klasycznej i prawa rzymskiego powinien był przejąć renesans tylko korzyści formalne, tj. piękno pierwszej i precyzję drugiego, lecz treść tych dwóch dziedzin trzeba było poprawić, a błędne naleciałości zgoła z nich wyrugować! Tymczasem co zrobił renesans? Oto do tego stopnia wywyższył człowieka, że prawie w cień usunął Chrystusa, Boga-Człowieka, przez którego właśnie stał się człowiek "boskim". Wiary w Chrystusa z serc ludzkich wprawdzie jeszcze nie wyrwał, ale za to przeciął już praktyczne węzły z Chrystusem człowieka łączące.

A tymczasem na to zupełne z Chrystusem zerwanie w świecie się zanosiło. Co gorsza, że ta choroba, którą niósł z sobą renesans, poczęła się rozchodzić od czoła ludzkości, od narodów, które kroczyły na czele kultury, od narodów, które wzrosły na gruncie chrześcijańskiej cywilizacji i właśnie w chwili, gdy się nasyciły i wybujały, opuściły źródło, z którego dotychczas tak obficie czerpały.

I przyszedł czas, że te fatalne skutki, którym już od swego zarania torował drogę renesans, stały się rzeczywistością w tym ogromnym przełomie religijnym, któremu na imię: reformacja. Boć przecie ona, a zwłaszcza subiektywizm Lutra, robiący człowieka autonomiczną normą religijnych dociekań, dalej teoria, "sola fides", wyzuwająca wiarę z czynnej miłości, – wszystko to przyłożyło ostrze do korzeni chrześcijańskiego, społecznego ładu, a na koniec, dozwalając władcom nie krępować się praktycznie żadnymi więzami, reformacja wznieciła zarzewie politycznych i społecznych przewrotów, z których po dzień dzisiejszy nie może świat się wyleczyć. Wewnętrzne pokrewieństwo między reformacją a rewolucją już dzisiaj historycy i socjolodzy protestanccy najwyraźniej uznają i z trwogą je wyznają.

Proces życiowych przemian, zapoczątkowany przez renesans, a pogłębiony przez reformację, śmiało postępował ciągle naprzód. Rewolucja francuska już okrzyknęła detronizację Boga, a od tej chwili nie tylko prawnicy tworzyli niezależne od Boga i Chrystusa teorie państwowe, lecz i socjalizm powstały w ślad za gospodarczymi przemianami czasów nowożytnych, stanął od razu na gruncie niewiary i przeczenia praw i zasad Chrystusa. Wszakże pełen wabnego pochlebstwa frazes, któremu na imię: "majestat ludu" był niczym innym, jak tylko zasadniczym wszczęciem buntu przeciw Chrystusowi-Królowi, był fałszywym przywłaszczeniem praw należnych władcy przez krnąbrnego poddanego, który wieścił teraz o sobie samym, że "dana mu jest wszelka władza".

Czasy zatem nowożytne: od renesansu aż do dnia dzisiejszego, pod wpływem wybujałych, nowoczesnych idej, nadały zwrot życiu publicznemu: stworzyły bezwyznaniowe w swej istocie państwo, które już nie wykonywało Bożego, co do świata, planu, ani też nie zapewniało swym obywatelom ziemskiego, na moralnych zasadach wspartego dobrobytu, lecz stało się niezależnym od wszelkiej, wyższej władzy, samolubnym Molochem, otwierającym paszczę, wiecznie chciwą żeru. Na takich błędnych podstawach i majaczeniach pragnęły czasy nowożytne zbudować bez Chrystusa przyszły ustrój społeczny.

Pomieszały prawo z przemocą, a oboje wyzuły z więzów moralności. By zaś jej czujny a natrętny stróż nie naprzykrzał im się w przyszłości, coraz się bardziej od Kościoła oddalały.

Ale ten rozłam pomiędzy państwem a Kościołem, rozłam, który jaskrawo wystąpił w jawnym zerwaniu z Chrystusowymi prawami rzymskiego Kościoła i w samym rozdziale Kościoła od państwa, w końcowym wyniku wyzwolił z pęt takie siły, które ruszyły z posad ten kamień węgielny, na którym się wspierał światowy porządek społeczny. Małżeństwo zeświecczało i zostało wyrwane z kręgu praw należnych do ustawodawstwa Chrystusa, przez to zaś rozluźniły się węzły rodzinne i obyczajność zdziczała. Stanowiło to po prostu naturalny skutek protestantyzmu, który, zaprzeczywszy małżeństwu sakramentalnego, przez Chrystusa ustanowionego charakteru i odmówiwszy mu nadto nierozerwalności, zbuntował tym samym przeciw zwierzchności prawnej Chrystusa społeczność najdawniejszą, najsilniejszą, najdoskonalszą i najpiękniejszą ze wszystkich, będącą tym "świętym warsztatem, w którym od góry do dołu cały porządek społeczny wypracowuje się i kształci, utrzymuje i naprawia".

Papieże widzą moralne bankructwo europejskiego życia społecznego i pochylnię rewolucji socjalnej, po której stacza się w przepaść oderwany od Chrystusa świat nowoczesny. Już na dziesiątki lat przed wybuchem wielkiego przesilenia społeczno-gospodarczego, Leon XIII, papież socjalny, przestrzegał świat, że tylko przez uznanie praw i ustaw Chrystusowych zdoła ludzkość przebić te czarne chmury, za którymi niepewna jej przyszłość się kryje. Czyż było to czym innym, jak tylko proroczym ostrzeżeniem, podobnym do tej przestrogi mesjańskiego psalmu, w którym właśnie królestwo Chrystusowe jest tak wzniośle odmalowane: "Stanęli wespół królowie, i książęta zeszli się gromadnie przeciw Panu i przeciw Chrystusowi jego; potargajmy związki ich i zrzućmy z siebie ich jarzmo".

Ale bunt przeciw Chrystusowi-Królowi w ostatecznym wyniku skończy się przegraną wrogów. Pan ich pokruszy (Psalm 2). Nie mówi, że On sam będzie ich karał. Zresztą to nie jest konieczne. Zdruzgoczą ich własne spory, niezgody i waśnie. Finałem bowiem akcji zapoczątkowanej przez renesans i protestantyzm będzie zmurszenie Europy i obrócenie jej się w kupę gruzu.

Bo oto współczesna, niewierząca, kulturalna ludzkość uchyla się spod jarzma Chrystusa, kanonizuje samolubstwo, a w imię postępu ogłasza egoizm. A przecież społeczeństwo, które samolubstwem się karmi, kopie pod sobą własny swój grób. Egoizm bowiem działa, jak dynamit: rozsadza społeczność ludzką i zabija wszelki dobrobyt obywatelski. Rozkłada poszczególnych członków społeczeństwa na okrutnych samolubów, wszczyna zaciekłe walki klasowe, wywołuje masowe rzezie i niszczy wszelką kulturę. Daremnie rewolucja socjalna zarzuca ustrojowi kapitalistycznemu tłumny mord ludzi w wojnie światowej i daremnie znów ustrój kapitalistyczny wskazuje na okrucieństwa bolszewizmu i jeszcze straszliwsze jego rzezie masowe – oboje ożywiał ten sam duch. Społeczeństwo bowiem od Chrystusa oderwane, bez względu na system i ustrój, w jakim się znajdzie, będzie zawsze przepojone do głębi egoizmem.

Były i są jeszcze takie ograniczone umysły, które oskarżają chrześcijaństwo, że ono jest przyczyną upadku, jeśli zaś nie składają odpowiedzialności na karb chrześcijaństwa, to szydzą z jego nieudolności, że ono, jako religia miłości, nie zdołało przeszkodzić okropnościom wojny. Ci krótkowzroczni apostołowie nowej doby nie spostrzegają, że wszystkie swe publiczne, społeczne i międzynarodowe nieszczęścia Europa zawdzięcza właśnie temu, że przez czterysta lat pracowała usilnie w tym kierunku, by zdetronizować Chrystusa na całej linii społecznego życia.

Toteż Chrystus jest dzisiaj Królem-Prześladowanym. Jest Królem-Wygnańcem z parlamentów, z międzynarodowych konferencyj, ze stosunków dyplomatycznych. Nic więc dziwnego, że prowadzona bez Niego polityka światowa i walka o reformy społeczne skończyła się jedna i druga walną, ogólną przegraną. Wszakże to w tym czasie ludzkość stanęła w płomieniach wojny światowej, gdy w roku 1914 już nie było ani jednego państwa na kuli ziemskiej, w którym by podług zasad katolickich, podług ustaw Chrystusa, regulowano życie publiczne. Kapitalizm i imperializm, wodzące na pasku szare masy, zarówno jak i socjalizm, wszystkie te kierunki w wewnętrznej swej istocie wyznawały poganizm i były urągowiskiem nauk Chrystusowych. We wszystkich dziedzinach życia publicznego nie znano świadomie praw Chrystusowych, lub też po prostu przeciw nim powstawano, lub wreszcie Mu ich zaprzeczano. Prasa w 95% była w liberalnych, socjalistycznych, wolnomularskich, materialistycznych rękach żydowskich. Szkolnictwo w większości państw zaledwie tolerowało katolicyzm, albo już nawet zgoła nie tolerowało, a w każdym razie ograniczało wszędzie prawa Kościoła i paraliżowało jego zbawcze wpływy, powierzając katedry liberalnym, niewierzącym nauczycielom i profesorom. W fabrykach, warsztatach, bankach i w ogóle w życiu gospodarczym już dawno nie znano ustawy Chrystusowej: "Oddaj Bogu, co jest Bożego, a człowiekowi, co jest człowieczego". Ogniskami współczesnego, społecznego życia i jego prądów duchowych są stolice. Gdyby zestawić o nich dane statystyczne, wyszłoby na jaw, że wielkie środowiska miejskie, a nie tylko stołeczne, żyły bez Boga. Niedziela dla tłumów ludności oznaczała dzień wolny od pracy, tj. dzień rozrywki. Ale po co wyszczególniamy przyczynki ogromnego przestępstwa, kiedy to da się streścić krótko w jednym zdaniu: Europa zdetronizowała Chrystusa w życiu publicznym. Najjaskrawszym i urzędowym zerwaniem z Chrystusem był rozdział Kościoła od państwa. Ta "defectio gentium" już stała się w wielu wypadkach faktem, albo dąży ku niemu. Tutaj więc bezwarunkowo musiał się spełnić 9 wiersz proroczego psalmu: "Jak naczynie z gliny pokruszysz je".

Po tych ogromnych wstrząsach, jakie przeszedł świat w czasach ostatnich, wytężono wszystkie siły, by drogą najróżniejszych kombinacyj politycznych utrwalić na świecie pokój powszechny z usilnym wyłączeniem Chrystusa-Króla i dopominającej się o Jego prawa dyplomacji watykańskiej. Ale również i ten eksperyment pokojowy skończy się jego twórców przegraną. Dominus irridebit eos. "Pan szydzić z nich będzie" (Ps. 2, 4). I oto już oderwane od Chrystusa narody, rządy i społeczeństwa, przyklaskujące zasadzie "majestatu ludu", po tych rozlicznych międzynarodowych sojuszach i konferencjach pokojowych, boleśnie wykrzykują: Non est pax! Nie masz pokoju! Jak gdyby dosłownie spełniała się przestroga Jeremiasza: "I leczyli ranę córki ludu mego z lekkością, mówiąc: «Pokój, pokój!» a nie było pokoju!" (Jer. 6, 14).

A jak tego pokoju wszyscy potrzebują! Nie tylko jednostka, ale cała społeczność – utyskuje na smutne następstwa szerzącego się zła. Nie tylko jednostka, lecz rodzina – a więc podstawa społeczeństwa potrzebuje ratunku. I ni jedna, ni druga nie znajdzie dla się lekarstwa, jak tylko u swego twórcy i słońca, u swej mocy i życia, u Boga.

Na tym potężnym heliopolskim obelisku, który u zarania dynastii Chrystusowej widział Piotra umierającego na krzyżu za państwo Wielkiego Króla i był świadkiem płonących krwawo żywych pochodni w cyrku Nerona, tam już od wieków spoczywa talizman szczęścia narodów zaklęty w napisie ze złotych liter, że: Christus vincit, Christus regnat, Christus imperat! Tak! tam, w płonącym sercu Romy tkwi punkt Archimedesa pokoju światowego. Ale tylko wtedy, gdy zbuntowane, zrewoltowane, nowoczesne pogaństwo skapituluje przed Chrystusem Królem i zegnie kolana na ten punkt Archimedesa. Pokój: ale tylko Chrystusowy pokój; on zaś nie wykwitnie indziej, jak tylko w Chrystusowym królestwie. (1)

Nap. Zbigniew Załęski – Warszawa

–––––––––––

Artykuł z czasopisma: "Przegląd Katolicki". Pismo tygodniowe poświęcone sprawom religijnym, kulturalnym i społecznym. Rok 72 (1934), ss. 655-657. (Redaktor Ks. Dr Józef Zawidzki P. S. M.).
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Przypisy:
(1) Por. Dr M. A., Chrystus Król a czasy obecne. (Przyp. red. Ultra montes).
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
Opiszę pokrótce zjawisko, które możemy nazwać "niezamierzonymi" bądź "mimowolnymi" pouczeniami demona.
Podane przykłady dotyczą przypadków prawdziwego opętania.
Niektóre z tych wypowiedzi powtarzają się dość często i w sposób bezpośredni lub pośredni potwierdzają prawdy wiary chrześcijańskiej. Na przykład, demon potwierdza jednoznacznie, że jego główna działalność wśród ludzi to nie tyle …
Więcej
Opiszę pokrótce zjawisko, które możemy nazwać "niezamierzonymi" bądź "mimowolnymi" pouczeniami demona.

Podane przykłady dotyczą przypadków prawdziwego opętania.

Niektóre z tych wypowiedzi powtarzają się dość często i w sposób bezpośredni lub pośredni potwierdzają prawdy wiary chrześcijańskiej. Na przykład, demon potwierdza jednoznacznie, że jego główna działalność wśród ludzi to nie tyle opętanie, lecz kuszenie.

Kiedyś, podczas egzorcyzmu, kiedy wypowiedziane zostały słowa Rytuału Rzymskiego "malorum radix, fomes vitiorum, seductor hominum, proditor gentium" (korzeniu zła, zwodzicielu ludzi, zarzewie cierpień") - podsumował swe działanie w sposób bardzo kategoryczny: "naszym obowiązkiem jest kusić. Zawsze, każdego bez wyjątku, wszędzie i bez względu na wszystko. Ktoś zawsze wpadnie w nasze sidła. Niektórzy wpadną na zawsze!"

Podczas innego egzorcyzmu stwierdził, mówiąc o Bogu:

"On chce, żeby dusze były wolne i święte, ja chcę, żeby były zniewolone".

Jeśli chodzi o potęgę modlitwy, kiedy padły słowa "Sanctus, Sanctus, Sanctus, Dominus Deus Sabaoth" (Święty, Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów) z drugiego egzorcyzmu Rytuału Rzymskiego, powiedział:


"Gdybyście padli przed nim na kolana i wielbili go, tak jak to czynią aniołowie, nie mielibyśmy nad wami takiej władzy. Sami nam ją dajecie".

Pewnego dnia powiedział: "Moja pycha jest moją mocą i moim przekleństwem".

Bardzo często przejawia się jego pragnienie odbierania czci, tak jakby był Bogiem. Nie chce pogodzić się z tym, że jest tylko stworzeniem. Żyje złudzeniem, że sam jest Bogiem i domaga się, by ludzie oddawali mu cześć należną tylko Bogu. Zdarza się, że podczas egzorcyzmów mówi:

"Oddawajcie mi cześć! Ja jestem bogiem! Klękajcie na dźwięk mego imienia! Ja jestem wszechmogący! Wzywajcie mnie!".

Kiedy padają tego typu słowa, jak sugeruje punkt 20 Normae observandae circa exorcizandos a demonio z Rytuału Rzymskiego, można odpowiedzieć cytując Pismo Święte, na przykład słowa Pana Jezusa wypowiedziane podczas kuszenia na pustyni:


"Idź precz, szatanie! Jest napisane: Panu, Bogu swemu będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu będziesz służył!" Albo słowa świętego Pawła:, „Aby na Imię Jezusa zgięło się każde kolano, istot niebieskich, ziemskich i podziemnych, i aby każdy język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca" (Flp 1,10-11).

Niektórzy egzorcyści posługują się słowami modlitwy spontanicznej w rodzaju:

"Tylko Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty odbiera cześć i chwałę. Nie ma innego Boga. Ukorz się przed Nim i oddaj Mu pokłon!".

Kiedy mówi się o czci należnej jedynemu prawdziwemu Bogu, odpowiedź demona jest zawsze gwałtowna, pełna wściekłości, pychy i zarozumiałości:

"Nigdy, przenigdy! To ja jestem bogiem! Rozejrzyj się dokoła, popatrz jak wszyscy idą za mną! Jak wszyscy szukają tego, co chcę im dać!".

Innym razem, kiedy powiedziałem mu:

"Nie ma innego Boga! Jest tylko Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty... Mój Bóg jest także twoim Bogiem" - odparł:

"moim bogiem jest władza, którą mam nad ludźmi".

Praktycznie rzecz biorąc, wyznał, że uważa się za boga ludzi, którzy są daleko od prawdziwego Boga i żyją w grzechu.

Innym razem, kiedy egzorcysta powiedział:

"Oddaj cześć twemu Bogu, który cię stworzył, pokłoń się mu!" -

demon zaprotestował:

"Stał się człowiekiem (mowa tutaj o Jezusie Chrystusie). Wcielenie to najbardziej obrzydliwa i upokarzająca rzecz, jaką mógł zrobić! Tylko my wiemy, jaką odrazą nas napełnił, kiedy przyjął na siebie to wasze wstrętne ludzkie ciało!"

Zdumiewające jest to, co zaczyna się dziać, kiedy egzorcysta powtarza modlitwę, którą anioł przekazał pastuszkom w Fatimie.

Zanim Matka Boża objawiła się Franciszkowi, Hiacyncie i Łucji, mniej więcej rok przedtem, trzykrotnie ukazał się im anioł. Przychodząc do pastuszków po raz trzeci trzymał w ręku kielich, a nad nim Hostię, z której spływały krople krwi. Kielich i Hostia zostały jakby zawieszone w powietrzu, anioł zaś ukląkł pochylając się twarzą do ziemi i trzykrotnie powtórzył modlitwę:


"Trójco Przenajświętsza, Ojcze, Synu, Duchu Święty! W najgłębszej pokorze cześć Ci oddaję i ofiaruję Ci Przenajdroższe Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa, obecne na ołtarzach całego świata, jako wynagrodzenie za zniewagi, świętokradztwa i obojętność, którymi On jest obrażany. Przez nieskończone zasługi jego Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi proszę Cię o nawrócenie biednych grzeszników".

Kiedy egzorcysta zaczyna odmawiać tę modlitwę, diabeł reaguje bardzo gwałtownie. Reakcja nasila się przy słowach, „jako wynagrodzenie za zniewagi, świętokradztwa i obojętność, którymi On jest obrażany",a także przy ostatnich słowach "proszę cię o nawrócenie biednych grzeszników.

Innym typowym zachowaniem demona podczas egzorcyzmów są groźby. Wyszydza wszystko, co piękne, dobre, zdrowe, harmonijne. Grozi, że wszystkich zabije. Nie ukrywa swych zamiarów zniszczenia.

"Niemało ludzi jest na naszych usługach. Dajemy im najwyższe stanowiska, skąd mogą dominować i niszczyć".

Nienawidzi zwłaszcza sakramentu małżeństwa i życia rodzinnego. Gwałtownie reaguje podczas błogosławieństwa małżonków lub w chwili, gdy małżonkowie odnawiają obietnice małżeńskie. Kiedyś zdradził swą nienawiść do rodziny mniej więcej takimi słowami:

"Nadal nie jestem zadowolony z tego, jak się ubierają kobiety. Muszą być coraz bardziej rozebrane, żeby seks był coraz ważniejszy. Wtedy będę mógł niszczyć więcej rodzin!".

Innym razem określił organy płciowe używając metafory "centrum świata" (środek świata). Wściekłe reakcje zdarzają się także w sytuacji, gdy egzorcysta błogosławi narzeczonych, którzy postanawiają przeżywać swe narzeczeństwo w czystości.

Ich wybór nazywa świństwem.

Uderzająca jest czysta nienawiść, jaka przejawia się w jego satysfakcji, kiedy dzieje się coś złego. Kiedyś powiedział do egzorcysty:


"Weź tę obrzydliwą Apokalipsę. Tam jest napisane o niewieście, która rodzi. A ja zawsze próbuję pożerać te Jej dzieci. Wiesz jak?"

I tu, w sposób mrożący krew w żyłach, opisał zabijanie dzieci w łonie matki (aborcja) oraz przemoc seksualną i gwałty cielesne popełniane na dzieciach. Do tych odrażających opisów dodawał za każdym okrzyk:, „ale ubaw!" Tak samo Wyraził się mówiąc o młodych ludziach, którzy przez narkotyki doprowadzają się do ruiny. Innym razem, podczas egzorcyzmów, ponownie wspomniał o aborcji, zaczął się perfidnie śmiać i powiedział:

"Nawet ustawowe pozwolenie od was dostałem!".

Uderzający jest również sposób, w jaki odwraca do góry nogami całą rzeczywistość i podstawowe zasady moralne, uważając dobro za zło, a zło za dobro. Przykładowo, na widok relikwii krzyczał:

„Ale smród! Tak cuchną ci, którzy wybrali Jego!" (Te słowa odnoszą się do Jezusa Chrystusa, demon przez nienawiść i pogardę prawie nigdy nie wypowiada Jego imienia).

Na widok różańca powiedział:

"Ten przeklęty łańcuch z Krzyżem na końcu".

Kiedy ksiądz używał wody święconej, demon zaprotestował:

"Nie chcę, żeby mnie myli w tej wodzie, która śmierdzi gnojem i mnie parzy".

Na słowa "Pobłogosław Panie Boże naszego brata!"

Odparował:

"Niech będzie przeklęty, zabiorę go ze sobą do piekła!".

Na słowa Ewangelii: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię" (Mt 11, 28), natychmiast odpowiedział:

"Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy wesoło sobie żyjecie, przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście zepsuci i przewrotni, a ja was pokrzepię wieczną męką w jeziorze ognia".

Innym razem, kiedy egzorcysta wymawiał słowa Rytuału Rzymskiego "inimice fidei, hostis generis umani, mortis adductor" (nieprzyjacielu rodzaju ludzkiego, sprawco śmierci) diabeł taką oto metaforą wyraził nieodpartą chęć czynienia zła dla samego zła:

"Tego dnia, kiedy odeszliśmy od Niego (wielka bitwa na niebie - walka woli i rozumu), powiedzieliśmy Mu: moc grzechu będzie naszym ołtarzem, na którym będziemy składać w ofierze dusze twych przeklętych dzieci. Po tym ołtarzu będzie spływać krew twoich przeklętych dzieci. Istnieje bóg dla tych, którzy nienawidzą i to właśnie on jest moim bogiem".

W wyzwiskach, które wykrzykuje, widać również, że demon nieustannie próbuje skłócić ludzi i podżega jednych przeciwko drugim. Lubi podkreślać, że podoba mu się nienawiść pomiędzy ludźmi. Łaknie ludzkiej złości i przewrotności, ponieważ, jak sam wielokrotnie wyznał:

"to jest pokarm, który mnie pokrzepia i dodaje mi sił"."My szatani chcemy niezgody, chcemy nienawiści i wojny. Nie ważne gdzie i z jakiego powodu". "Wiesz ilu naszych "potępieńców" krąży po świecie?"

Innym razem, w momencie, w którym Rytuał Rzymski przewiduje zadawanie pytań demonowi, na pytanie jak się nazywa, odpowiedział, że nazywa się Sahaar i przychodzi z pustymi. Kazano mu wrócić na pustynię, skąd przyszedł. Wtedy egzorcysta usłyszał w odpowiedzi:

"Ja noszę pustynię przy sobie!". [Te słowa można przetłumaczyć także: Przynoszę pustynię ze sobą].

Podczas kolejnych egzorcyzmów stało się jasne, że chciał w ten sposób wyrazić swe dążenie do wzniecania nienawiści, z której rodzi się oschłość, rozpacz i śmierć w relacjach ludzkich. A także pokazać, że cieszy go bezpłodność i pustka - zarówno fizyczna jak i duchowa.

W niektórych przypadkach jego wypowiedzi bywają dowcipne, pół żartem pół serio, jak na przykład sytuacja, kiedy egzorcysta usłyszał pod swoim adresem: "Każdy klecha (ksiądz) przynosi nam pecha, zwłaszcza, taki, który robi, co do niego należy. Bo przez takiego nic nam się nie udaje!".

Szczególną nadzieją napawa Maryjne doświadczenie płynące z egzorcyzmów. Kiedy mówi się o Matce Bożej, demony reagują atakami furii i szału. Nienawidzą Matki Bożej, nigdy nie odważą się wypowiedzieć Jej imienia. Mówią "ona", albo "tamta".

Pada cały stek najgorszych bluźnierstw pod adresem Matki Bożej. Uskarżają się, że niszczy ich plany. Demon reaguje gwałtownie na wspomnienie Niepokalanego Serca Maryi. Wykrzykuje,

„że ten... taki nie taki (i tu mówi o papieżu Janie Pawle II słowami, których nie da się powtórzyć) poświęcił świat temu Niepokalanemu Sercu i że ten akt pokrzyżował piekłu pewne plany na skalę światową”.

Jeśli chodzi o Różaniec Święty, kiedyś założono koronkę Różańca na szyję osoby egzorcyzmowanej. Demon zaczął krzyczeć:

"przygniata mnie, jaki to nieznośny ciężar! Zabierzcie ten łańcuch z Krzyżem na końcu!".

Egzorcysta powiedział: "Od dziś nasza siostra będzie codziennie odmawiała Różaniec".

A diabeł natychmiast odparł: "I co z tego? I tak jest was niewielu! To nic nie znaczy, w porównaniu z całym światem! (mówił o osobach odmawiających Różaniec) W to mi graj! Przeszkadza mi, kiedy ją wzywacie, to mi przypomina jego życie" (ma na myśli życie Pana Jezusa, które rozważamy w Różańcu).

Innym razem egzorcysta wyjął z kieszeni koronkę różańca. Demon natychmiast zaczął krzyczeć:

"zabierz ten łańcuch, zabierz ten łańcuch!". "Jaki łańcuch?" "Ten z krzyżem na końcu. Ona nas biczuje tym swoim łańcuchem!".

Z pewnością chodzi tu o swoistą metaforę, jednak pozwala ona zrozumieć, i to w sposób bardzo konkretny, jak wielka jest moc Różańca i jak bardzo demon się go lęka.

Innym razem, ku wielkiemu zaskoczeniu egzorcysty, kiedy podczas modlitwy odczytywane były wezwania do Matki Bożej, demon zaczął krzyczeć


"Tylko Ona jest wszędzie. Ona mnie zabija. Zawsze mnie zabijała. Wszystko przewraca do góry nogami. Ten jej przeklęty płaszcz mnie dusi, za każdym razem. Żaden z nas tego nie wytrzyma".

Wtedy egzorcysta zawołał:

"Dziękuję Ci Matko, dziękuję Twemu Niepokalanemu Sercu!"

Demon odpowiedział:

"Zostaw to Serce w spokoju. Przebiliśmy je mieczem - a ono nie umarło. Ukrzyżowaliśmy Jej Syna, a ona nie umarła, dostała więcej dzieci!"

Podczas innego egzorcyzmu, kiedy egzorcysta oddawał cześć Niepokalanemu Sercu Maryi, demon powiedział:

"Jej Serce sprawia nam ból. Im bardziej przebijaliśmy to Serce, tym mocniej biło. Im bardziej miażdżyliśmy to Serce, tym bardziej Ona miażdżyła nas. Im bardziej cierpiała, tym bardziej cierpieliśmy i my. Chcieliśmy zrobić jej na złość, a Ona zabijała nas swoim płaczem. Jej łzy są ogniem, który nas zabija".

Innym razem ten sam egzorcysta wzywał wstawiennictwa Niepokalanego Serca Maryi, a demon zaczął mówić o kolcach, które tkwią w tym Sercu (są one symbolem grzechów ludzkości) oraz o ludziach, którzy chcą ofiarować Maryi swe zadośćuczynienie.

Powiedział wtedy:

"Ludzie pomogli mi wbić w to Serce mnóstwo kolców, tysiące miliardów. Sami żeście mi pomogli wbić te wszystkie kolce. Właśnie wy! Ale im więcej kolców, tym większą ma siłę! Im więcej krwi, tym więcej mocy! Im więcej cierpienia, tym więcej chwały! Wasze grzechy zamieniły się w chwałę, bo wiele dusz poświęciło się Jej, żeby zadośćuczynić za zniewagi. Każda dusza, która jej się poświęca wyciąga kolec z Jej serca. A każdy taki wyciągnięty kolec jest jak ognisty pal, który przebija nasz mózg. My ich bijemy, pokonujemy ich, palimy, drapiemy, rozszarpujemy ich na kawały, a oni padają na kolana i się modlą. My im ubliżamy, szkalujemy ich, znieważamy - a oni padają na kolana i się modlą. Ta tortura nigdy się nie skończy! Ta tortura nigdy się nie skończy! Jest ich za dużo! Za dużo! Tylu głupców się Jej poświęca. Tylko na to czekają, żeby umrzeć dla tej... i dla jej Syna!"

Podczas innego egzorcyzmu, demon chełpił się, że zadał cierpienie niewinnym ludziom. Egzorcysta zaczął modlić się tymi słowami:

"Panie Jezu Chryste, wydawało się, że zostałeś pokonany na Krzyżu - wydawało się, że moce ciemności zwyciężyły, a w rzeczywistości Ty odniosłeś decydujące zwycięstwo".

Diabeł odparł:


"To wszystko przez Nią! (mówił tutaj o Matce Bożej) Wszystko z winy Jego Matki! Uczyłem tę idiotkę (mówił o osobie dręczonej) nienawiści do Niej, a Tamta i tak wygrała. Ona (tzn. Matka Boża) nieustannie się modli. Nawet przez chwilę nie siedzi cicho. I ciągle nas biczuje tymi swymi modlitwami".

Z pewnością znaczy to, że Maryja wstawiała się u Boga za tą dręczoną osobą. Chodzi także o to, że ta kobieta coraz bardziej kochała Maryję.

Podczas innego egzorcyzmu demon powiedział:

"Za każdym razem, kiedy schodzi tu na ziemię, pogrążamy się coraz niżej. Każda Jej łza to dziura w naszej skórze. Każde Jej spojrzenie szarpie nasz mózg na kawałki. Każdy Jej krok to nasz koniec. Usiłujemy Ją powstrzymać, ale nie możemy, bo Ona jest silniejsza on nas. Zły nie ma nad Nią żadnej władzy".

Innym razem miał miejsce szczególnie wstrząsający epizod. Pewnego dnia, zwracając się w stronę wizerunku Matki Bożej znajdującego się w pomieszczeniu, gdzie sprawowany był egzorcyzm, demon zaczął krzyczeć:


„Czemu wszystko ofiarowałaś temu? Dlaczegoooooo! Po cooooooo!" Egzorcysta zapytał:, „Co ofiarowała?"

A demon odrzekł: "Pod Krzyżem Tamtego! Ona cierpiała!"

Niewątpliwie odnosi się to ofiary cierpienia, którą Maryja złożyła Ojcu Przedwiecznemu w imieniu własnym i w imieniu Syna podczas ukrzyżowania.

Wtedy egzorcysta powiedział: "Pamiętaj, że Maryja, u stóp Krzyża, ofiarowała Bogu Ojcu Jezusa i siebie samą wraz z Nim. Za nas ofiarowała to cierpienie, ponieważ jesteśmy Jej dziećmi".

W tym momencie zaczęły się wrzaski nie do opisania. Nie mogąc znieść siły płynącej z ofiary Chrystusa i Maryi złożonej na Kalwarii, powiedział:


"Dosyć! Dosyć tego! Nie przypominaj mi tego! Basta! Pali mnie to żywym ogniem!".

W Wielki Piątek 2006 roku, kiedy egzorcysta odczytywał fragment Ewangelii Świętego Jana, przy słowach, które Pan Jezus skierował do Maryi i świętego Jana:

"Niewiasto, oto syn Twój"; "Oto Matka twoja!", demon nie wytrzymał i powiedział:


"W jednej chwili umiłowała wszystkie swe dzieci. Przez wszystkie pokolenia. I znowu powiedziała "tak". Aniołowi powiedziała "tak", a pod krzyżem znowu powiedziała "tak" swemu Synowi. Po to, żebyście stali się Jej dziećmi".

Egzorcysta zrozumiał, że demon wbrew swojej woli musiał wyznać coś, czego nigdy nie chciałby powiedzieć. Czytał dalej:

"Od tej chwili uczeń wziął Ją do siebie".

Diabeł, okazując wielką odrazę, która przejawiała się w tonie głosu i w całej postawie, dodał:

"Czyste dusze przyjmują do serca Matkę Boga. Wasze ciało i wasz duch to dom Pański i do tego domu Ją przyjmujecie. Wszystkie dzieci Boże powinny wziąć Maryję do siebie. Tego was uczyła swoim życiem. W Maryi macie wielką pomoc, powinniście częściej z niej korzystać. Módlcie się, módlcie się do niej więcej. Weźcie ją do siebie. Ona towarzyszy każdemu z was".

Egzorcysta, wiedząc, że Wielki Piątek jest dniem szczególnej łaski przypomniał wtedy ofiarę Pana Jezusa na Krzyżu poniesioną z miłości do nas, Jego rany, Jego krew i cierpienie, jego upokorzenie i ofiarę złożoną Bogu Ojcu, łzy i cierpienie Maryi u stóp krzyża i ofiarę, którą złożyła Bogu Ojcu łącząc się z ofiarą Syna. Kiedy modlił się wspominając te wielkie wydarzenia, demon stwierdził, ku wielkiemu zdumieniu egzorcysty:

"My demony też staliśmy pod krzyżem. Podburzaliśmy niektórych przeciwko Niemu. Żeby Mu ubliżali, żeby go obrażali, żeby rzucali Mu wyzwania. Innych kusiliśmy wzbudzając w nich wątpliwości. Wmawialiśmy im, że to nie może być prawdziwy Mesjasz. Niektórzy poszli tam, żeby zobaczyć jakiś cud i przekonać się na własne oczy, że to On jest Mesjaszem. Co za durnie! Przepędziliśmy stamtąd mnóstwo ludzi. Przestali w niego wierzyć, przerazili się widząc jak umiera. Zostało paru niedobitków. Oni z kolei doszli do przekonania, kiedy już umarł, że to wszystko nieprawda. Bo skoro umarł, to już po wszystkim. Nic się już nie da zrobić.

Kiedy zdejmowali ciało krzyża, kusiliśmy nawet Jana. Wmawialiśmy mu:


"Zobacz, jak skończył ten wasz Mesjasz! Zobacz, jak skończył ten twój Mesjasz!".

Kusiliśmy nawet jego Matkę. Miała rozdarte serce. Ale jednocześnie w tym sercu panował nieopisany pokój. Wszystkim przebaczała. Kochała i cierpiała. Jej przebaczenie było całkowite. Jej miłość była całkowita. Jej ofiara była całkowita. I to nas pokonałoooooo!

Bezskutecznie podkopywaliśmy Jej wiarę. Ona nie przestawała się modlić. Tylko ona Jedna wierzyła w Zmartwychwstanie. Jej serce już wszystko wiedziało. I tamtego dnia o świcie, w dzień po szabacie, On przyszedł najpierw do Niej. Nie wiemy, co do siebie mówili. Widzieliśmy ich. Widzieliśmy tylko, że to spotkanie promieniowało pokojem i nieskończoną miłością. Ale nie mogliśmy nic usłyszeć. Ich rozmowa była poza naszym zasięgiem. A potem zobaczyliśmy Magdalenę idącą do grobu".

Innym razem, kiedy podczas sprawowania swej posługi egzorcysta powiedział, że odprawi Mszę Świętą w intencji tej osoby, demon nie miał już sił, żeby zareagować, zbliżał się moment uwolnienia. Ale powiedział:

"Nie mam pojęcia, co mu strzeliło do głowy. Skąd mu to przyszło, żeby się za was poświęcić. Za was, którzy nie jesteście niczym więcej, tylko cuchnącymi śmieciami i kupą gnoju. Jak on to zrobił! Jak On mógł! Poświęcić się za takie marne, paskudne, nic nie warte kreatury, które nic nie rozumieją. Nie wiecie jak bardzo On was kochał i jak was kocha, bo Go bez przerwy obrażacie. Jemu Msza jest niepotrzebna. On ma wszystko. Tylko dla was ją wymyślił. Tylko dla was. Żeby was do Siebie zbliżyć. Żebyście mogli Go mieć na co dzień. A wy, głupcy, plujecie na to. A wy nie przyjmujecie tego. Wy, którzy naprawdę moglibyście być tacy jak On. On chce was mieć przy sobie (te słowa demon wypowiedział z wielkim trudem). I każdego dnia daje wam to Swoje Ciało i Krew. Dla nas to coś obrzydliwego, ale dla was to wszystko. To jedyny środek zbawienia, żebyście nie poszli na zatracenie, tak jak my. A do was to nie trafia! Jak można nie zrozumieć? A wy nie rozumiecie. On tam jest i mówi do was: "Oto jestem! Weźcie mnie do siebie! Pójdźcie za mną". Do mnie powiedział: "Vade retro" (Idź precz!) A do was mówi: "Oto jestem, przyjdźcie do Mnie".

Innym razem, podczas gwałtownej walki, egzorcysta zrozumiał, że demon nie chce powtórzyć czegoś, co Chrystus rozkazał mu powiedzieć. W pewnym momencie, zupełnie pokonany mocą Bożą, krzyknął:


"On mi kazał powiedzieć: nie lękajcie się, wyjdźcie na spotkanie waszego Boga. Zostawcie wszystko, co was wiąże ze złem. Wypełnijcie swoje życie Bogiem. Niech w waszym miejscu będzie miejsce tylko dla Jezusa Chrystusa. Idźcie za nim w radości i w cierpieniu. Uwielbiajcie Go zawsze. On jest waszym zbawieniem".

A potem demon zaczął przeraźliwie wyć.

Ks.. Francesco Bamonte
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
.
.
.
współczesna, niewierząca, kulturalna ludzkość uchyla się spod jarzma Chrystusa, kanonizuje samolubstwo, a w imię postępu ogłasza egoizm.
A przecież społeczeństwo, które samolubstwem się karmi, kopie pod sobą własny swój grób.
Egoizm bowiem działa, jak dynamit: rozsadza społeczność ludzką i zabija wszelki dobrobyt obywatelski.
Rozkłada poszczególnych członków społeczeństwa na okrutnych …
Więcej
.
.
.

współczesna, niewierząca, kulturalna ludzkość uchyla się spod jarzma Chrystusa, kanonizuje samolubstwo, a w imię postępu ogłasza egoizm.

A przecież społeczeństwo, które samolubstwem się karmi, kopie pod sobą własny swój grób.

Egoizm bowiem działa, jak dynamit: rozsadza społeczność ludzką i zabija wszelki dobrobyt obywatelski.

Rozkłada poszczególnych członków społeczeństwa na okrutnych samolubów, wszczyna zaciekłe walki klasowe, wywołuje masowe rzezie i niszczy wszelką kulturę.

Daremnie rewolucja socjalna zarzuca ustrojowi kapitalistycznemu tłumny mord ludzi w wojnie światowej i daremnie znów ustrój kapitalistyczny wskazuje na okrucieństwa bolszewizmu i jeszcze straszliwsze jego rzezie masowe – oboje ożywiał ten sam duch.


Społeczeństwo bowiem od Chrystusa oderwane, bez względu na system i ustrój, w jakim się znajdzie, będzie zawsze przepojone do głębi egoizmem.

.
.
.
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
.
.
.
"Pan szydzić z nich będzie" (Ps. 2, 4).
I oto już oderwane od Chrystusa narody, rządy i społeczeństwa, przyklaskujące zasadzie "majestatu ludu", po tych rozlicznych międzynarodowych sojuszach i konferencjach pokojowych, boleśnie wykrzykują:

Non est pax! Nie masz pokoju!
Jak gdyby dosłownie spełniała się przestroga Jeremiasza: "I leczyli ranę córki ludu mego z lekkością, mówiąc: «Pokój, …
Więcej
.
.
.

"Pan szydzić z nich będzie" (Ps. 2, 4).

I oto już oderwane od Chrystusa narody, rządy i społeczeństwa, przyklaskujące zasadzie "majestatu ludu", po tych rozlicznych międzynarodowych sojuszach i konferencjach pokojowych, boleśnie wykrzykują:


Non est pax! Nie masz pokoju!

Jak gdyby dosłownie spełniała się przestroga Jeremiasza: "I leczyli ranę córki ludu mego z lekkością, mówiąc: «Pokój, pokój!» a nie było pokoju!" (Jer. 6, 14).

.
.
.
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
Chrystus jest dzisiaj Królem-Prześladowanym. Jest Królem-Wygnańcem z parlamentów, z międzynarodowych konferencyj, ze stosunków dyplomatycznych.
Nic więc dziwnego, że prowadzona bez Niego polityka światowa i walka o reformy społeczne skończyła się jedna i druga walną, ogólną przegraną.
Wszakże to w tym czasie ludzkość stanęła w płomieniach wojny światowej, gdy w roku 1914 już nie było ani …
Więcej
Chrystus jest dzisiaj Królem-Prześladowanym. Jest Królem-Wygnańcem z parlamentów, z międzynarodowych konferencyj, ze stosunków dyplomatycznych.

Nic więc dziwnego, że prowadzona bez Niego polityka światowa i walka o reformy społeczne skończyła się jedna i druga walną, ogólną przegraną.

Wszakże to w tym czasie ludzkość stanęła w płomieniach wojny światowej, gdy w roku 1914 już nie było ani jednego państwa na kuli ziemskiej, w którym by podług zasad katolickich, podług ustaw Chrystusa, regulowano życie publiczne.


..
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU i jeszcze jeden użytkownik linkuje do tego wpisu
ultramontes.pl
+++
"Pan szydzić z nich będzie" (Ps. 2, 4). I oto już oderwane od Chrystusa narody, rządy i społeczeństwa, przyklaskujące zasadzie "majestatu ludu", po tych rozlicznych międzynarodowych sojuszach i konferencjach pokojowych, boleśnie wykrzykują: Non est pax! Nie masz pokoju! Jak gdyby dosłownie spełniała się przestroga Jeremiasza: "I leczyli ranę córki ludu mego z lekkością, mówiąc: «Pokój, …
Więcej
+++

"Pan szydzić z nich będzie" (Ps. 2, 4). I oto już oderwane od Chrystusa narody, rządy i społeczeństwa, przyklaskujące zasadzie "majestatu ludu", po tych rozlicznych międzynarodowych sojuszach i konferencjach pokojowych, boleśnie wykrzykują: Non est pax! Nie masz pokoju! Jak gdyby dosłownie spełniała się przestroga Jeremiasza: "I leczyli ranę córki ludu mego z lekkością, mówiąc: «Pokój, pokój!» a nie było pokoju!" (Jer. 6, 14).
ultramontes.pl
+++
Kto zna dokładniej kierownicze czynniki twórczego rozwoju państwa i historii cywilizacji chrześcijańskiego średniowiecza, ten snadnie dojrzy, iż był czas, gdy życie publiczne usiłowano – przynajmniej w przybliżeniu – urządzić podług nauki Kościoła.
Założony przez Chrystusa Kościół, rozlewając się szeroką falą po całej Europie i wywierając swój wpływ wychowawczy na ówczesne jej ludy, …
Więcej
+++

Kto zna dokładniej kierownicze czynniki twórczego rozwoju państwa i historii cywilizacji chrześcijańskiego średniowiecza, ten snadnie dojrzy, iż był czas, gdy życie publiczne usiłowano – przynajmniej w przybliżeniu – urządzić podług nauki Kościoła.

Założony przez Chrystusa Kościół, rozlewając się szeroką falą po całej Europie i wywierając swój wpływ wychowawczy na ówczesne jej ludy, stopniowo nadawał coraz większe znaczenie tej prawdzie, że Chrystus na mocy suwerennego, królewskiego swego prawa, włada wszystkimi państwami.
Jeszcze jeden komentarz od ultramontes.pl
ultramontes.pl
+++
Europa zdetronizowała Chrystusa w życiu publicznym.
Najjaskrawszym i urzędowym zerwaniem z Chrystusem był rozdział Kościoła od państwa. Ta "defectio gentium" już stała się w wielu wypadkach faktem, albo dąży ku niemu.
Tutaj więc bezwarunkowo musiał się spełnić 9 wiersz proroczego psalmu:
"Jak naczynie z gliny pokruszysz je".
Więcej
+++

Europa zdetronizowała Chrystusa w życiu publicznym.

Najjaskrawszym i urzędowym zerwaniem z Chrystusem był rozdział Kościoła od państwa. Ta "defectio gentium" już stała się w wielu wypadkach faktem, albo dąży ku niemu.

Tutaj więc bezwarunkowo musiał się spełnić 9 wiersz proroczego psalmu:

"Jak naczynie z gliny pokruszysz je".
Nemo potest duobus dominis servire !
.
Chrystus jest dzisiaj Królem-Prześladowanym.
Jest Królem-Wygnańcem z parlamentów, z międzynarodowych konferencyj, ze stosunków dyplomatycznych.
Nic więc dziwnego, że prowadzona bez Niego polityka światowa i walka o reformy społeczne skończyła się jedna i druga walną, ogólną przegraną.
Wszakże to w tym czasie ludzkość stanęła w płomieniach wojny światowej, gdy w roku 1914 już nie było ani …
Więcej
.
Chrystus jest dzisiaj Królem-Prześladowanym.

Jest Królem-Wygnańcem z parlamentów, z międzynarodowych konferencyj, ze stosunków dyplomatycznych.

Nic więc dziwnego, że prowadzona bez Niego polityka światowa i walka o reformy społeczne skończyła się jedna i druga walną, ogólną przegraną.

Wszakże to w tym czasie ludzkość stanęła w płomieniach wojny światowej, gdy w roku 1914 już nie było ani jednego państwa na kuli ziemskiej, w którym by podług zasad katolickich, podług ustaw Chrystusa, regulowano życie publiczne.

Kapitalizm i imperializm, wodzące na pasku szare masy, zarówno jak i socjalizm, wszystkie te kierunki w wewnętrznej swej istocie wyznawały poganizm i były urągowiskiem nauk Chrystusowych.

We wszystkich dziedzinach życia publicznego nie znano świadomie praw Chrystusowych, lub też po prostu przeciw nim powstawano, lub wreszcie Mu ich zaprzeczano.

Prasa w 95% była w liberalnych, socjalistycznych, wolnomularskich, materialistycznych rękach żydowskich. Szkolnictwo w większości państw zaledwie tolerowało katolicyzm, albo już nawet zgoła nie tolerowało, a w każdym razie ograniczało wszędzie prawa Kościoła i paraliżowało jego zbawcze wpływy, powierzając katedry liberalnym, niewierzącym nauczycielom i profesorom. W fabrykach, warsztatach, bankach i w ogóle w życiu gospodarczym już dawno nie znano ustawy Chrystusowej: "Oddaj Bogu, co jest Bożego, a człowiekowi, co jest człowieczego".
ultramontes.pl
+++
bunt przeciwko Chrystusowi albo wręcz odmawia, albo stopniowo i częściowo stara się uszczknąć z życia publicznego to uroczyście ogłoszone suwerenne prawo królewskie, które Chrystus obwieścił słowy: "Dana mi jest wszelka władza na ziemi i na niebie".
A przecież Chrystus już w zamierzchłej dali czasów był uznany za przyszłego Króla. Sięgnijmy tylko pamięcią do dni proroków Izraela, a …Więcej
+++

bunt przeciwko Chrystusowi albo wręcz odmawia, albo stopniowo i częściowo stara się uszczknąć z życia publicznego to uroczyście ogłoszone suwerenne prawo królewskie, które Chrystus obwieścił słowy: "Dana mi jest wszelka władza na ziemi i na niebie".

A przecież Chrystus już w zamierzchłej dali czasów był uznany za przyszłego Króla. Sięgnijmy tylko pamięcią do dni proroków Izraela, a zobaczymy w ich wieszczych wizjach szerzącą się, jak płomień, wiarę w tę prawdę, na której ognistą pieczęć swej zgody położyć miał później Nowy Testament i pamięci mnogich pokoleń przekazać raz ostatni natchnionymi usty proroka z Patmos, wieszczącymi mocno a dosadnie, że Chrystus jest "Panem nad pany i Królem nad królami".
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
....
ultramontes.pl
+++
oto współczesna, niewierząca, kulturalna ludzkość uchyla się spod jarzma Chrystusa, kanonizuje samolubstwo, a w imię postępu ogłasza egoizm.
A przecież społeczeństwo, które samolubstwem się karmi, kopie pod sobą własny swój grób.
Egoizm bowiem działa, jak dynamit: rozsadza społeczność ludzką i zabija wszelki dobrobyt obywatelski.
Rozkłada poszczególnych członków społeczeństwa na okrutnych …
Więcej
+++

oto współczesna, niewierząca, kulturalna ludzkość uchyla się spod jarzma Chrystusa, kanonizuje samolubstwo, a w imię postępu ogłasza egoizm.

A przecież społeczeństwo, które samolubstwem się karmi, kopie pod sobą własny swój grób.

Egoizm bowiem działa, jak dynamit: rozsadza społeczność ludzką i zabija wszelki dobrobyt obywatelski.

Rozkłada poszczególnych członków społeczeństwa na okrutnych samolubów, wszczyna zaciekłe walki klasowe, wywołuje masowe rzezie i niszczy wszelką kulturę.

Daremnie rewolucja socjalna zarzuca ustrojowi kapitalistycznemu tłumny mord ludzi w wojnie światowej i daremnie znów ustrój kapitalistyczny wskazuje na okrucieństwa bolszewizmu i jeszcze straszliwsze jego rzezie masowe – oboje ożywiał ten sam duch.

Społeczeństwo bowiem od Chrystusa oderwane, bez względu na system i ustrój, w jakim się znajdzie, będzie zawsze przepojone do głębi egoizmem.
CHWAŁA BOGU W TRÓJCY ŚWIĘTEJ JEDYNEMU
+++
O godna opłakiwania głupoto nieszczęśliwych żydów!
Oto ani nie rozumieją na podstawie autorytetu Starego Testamentu przyjścia Zbawiciela, ani kiedy On przychodzi oni Go nie uznają.
Czytają o nawróceniu pogan, a ze swego odrzucenia w najmniejszym stopniu się nie zawstydzają.
Przestrzegają Szabatu, o którym wiedzą na podstawie świadectwa Pisma świętego, że jest zniesiony.
Kultywują obrzezanie …
Więcej
+++

O godna opłakiwania głupoto nieszczęśliwych żydów!

Oto ani nie rozumieją na podstawie autorytetu Starego Testamentu przyjścia Zbawiciela, ani kiedy On przychodzi oni Go nie uznają.

Czytają o nawróceniu pogan, a ze swego odrzucenia w najmniejszym stopniu się nie zawstydzają.

Przestrzegają Szabatu, o którym wiedzą na podstawie świadectwa Pisma świętego, że jest zniesiony.

Kultywują obrzezanie ciała ci, którzy utracili czystość serca.


(Św. Izydor z Sewilli († 636) Biskup, Doktor Kościoła, O wierze katolickiej przeciw żydom)..