Dlaczego drażnią nas wieczorki uwielbienia?
kSamowystarczalność i lokalność
Dzisiaj mamy problem z umistycznieniem życia, bośmy je utracili.
Wielu z nas stało się specjalistami, wybitnymi znawcami każdego ziarenka, ale odebrano nam glebę codzienności, na którą moglibyśmy to ziarno rzucać. W efekcie porwał je światowy wiatr. Wypłowiało odarte ze znaczenia. Tyle nam zostało.
Nie szyjemy sobie sami ubrań, nie robimy sami jedzenia, nie mamy oddolnych spo-sobów organizacji przestrzeni domowej. Nie możemy więc za pomocą tego wyrażać naszej wiary.
Dostajemy to wszystko z góry, od jakichś kreatorów mody, projektantów. A ci nie zawsze myślą po katolicku i przez to narzucają nam niekatolickie formy, które nastrajają nas ku odbiorowi niekatolickich treści.
******
Złudne alternatywy
Nie mogąc zwykłych spraw czynić znakiem, zaczęliśmy coraz bardziej aktywizować się religijnie w jakichś salkach i innych niszach religijnych. Zmuszeni kształtem kultury nam narzuconej, zaczęliśmy bezwolnie odrywać ziarno wiary od ziemi, od rzeczywistości, przenosząc je do salek, emocjonalnych akcji i spotkań, i w coraz większą mnogość słów.
Tego typu akcje wielu ludzi odstraszają od Kościoła, czego wyraz dał ks. Jan Kaczkowski w takich słowach:
Pochodzę z laickiej rodziny. Zawsze denerwowały mnie wszelkie formy propozycji duszpasterskich dla młodzieży(jak byłem w liceum), typu: wspólnotka, prymitywny "love bombing". Wiecie co mnie najbardziej denerwowało na tych spotkaniach dla młodzieży?(...)Były zawsze takie sztampowe świadectwa: "Byłem zwykłym, prawdziwym, takim typowym katolikiem. Spo-tkałem wspólnotę x, y i moje życie się kompletnie zmieniło”. A ja się wściekłem i powiedziałem, że ja postaram się zbawić przez bycie zwykłym, spokojnym, parafialnym katolikiem.
Kiedy wysłuchałem tych słów, miałem ochotę powiedzieć: "no z ust mi to wyjął". Ty też?
To, prawda, tego typu akcje mogą ludzi z zewnątrz zniechęcać. Ale nie miej o to pretensji do tych, którzy w nich uczestniczą. Wręcz przeciwnie: bierz z nich przykład! Oni szczerze pragną Naśladować Chrystusa i robią to, co mogą. Gospodarują szczerze tymi małymi skrawkami, które im zostawiono, które im również księża pokazali jako właściwe pole dla znaków wiary. W duchu posłuszeństwa godnego pochwały podzielili podejrzenia wobec rytuałów i form i próbowali stronić od nich, żeby uniknąć „magicznie pojmowanej wiary, religijności naturalnej i formalizmu”. Zaangażowania jednak trzeba się od nich uczyć. A jeśli zauważymy jakieś u nich błędy(np. Przegadanie, niewłaściwą liturgiczną kreatywność, itd.), to nie krytykujmy. Może się bowiem okazać, że my tyle oddania i zapału co oni nie mamy, że nie dajemy im żadnej alternatywy.
Podsuńmy im raczej pomysł, by swoimi wysiłkami objęli to, co wg nas byłoby tych błędów rozwiązaniem.
******
Realne alternatywy
Popatrz, jak nasz światopogląd jest związany z gospodarką i polityką. Warto wobec tego na wszelkie możliwe sposoby przywracać samowystarczalność: szyć sobie ubrania, piec chleb, zaprząc katolickich projektantów do projektowania sakralnie nacechowanych przestrzeni życia, organizować sobie w miarę możliwości(tak, wiem, to śpiew przyszłości, ale trzeba próbować) osiedla i miejsca pracy wraz z ludźmi o podobnych poglądach, tworzyć alternatywne: muzykę, fil-my(przesycone katolicką symboliką), sztukę, dyskurs intelektualny. Próbować przekonać do takiej działalności katolickie, istniejące już telewizje, radia, wydawnictwa. Niech spróbują oprzeć rozwiązania graficzne na ornamencie, symetrii i cykliczności, niech treść słowną wspierają obrazem, dźwiękiem, zapachem i smakiem wznoszącym ku Bogu. Warto mieć propagujące takie symbole restauracje, kawiarnie, sklepiki, gospodarstwa agroturystyczne, itd... Docierać z treścią Ewangelii do różnych zmysłów, przez wszystkie środki, przez rozmaite rytuały i zwyczaje a nie tylko za pomocą słów.
To nie żadne czary. To modlitwa czynem, modlitwa przeżyciem, modlitwa wyobrażeniem, a – jak mawiał papież Franciszek za swym świętym imiennikiem z Asyżu- czasem także słowami. O niej poniższa piosenka:
Tyś we wschodzie słońca krwistym
I w strumieniu bladym, bystrym
W chlebie przeżegnanym
W cieście świata wypalanym
W Miłosierdziu Twym ognistym
W Piecu, w któryś Swoje Ciało
Rzucił z nami się bratając,
W cztery świata strony
Rozciągniony, wywyższony
Pierś Twą włócznią rozerwano
I wytrysnęły soki Miłosiernie Boże
Spłynęły z Drzewa Życia na wargi dusz spękane
By w górę po nim pięły się za głosem, który woła że
Błogosławieni Miłosierni
Nie daj, bym Cię zamknął w klatce
Słów, uniesień, akcji, pieśni.
Znak Twój w życie wkreślę,
W dom, strój, pracę, w czas i przestrzeń
W bliźnim, Jezu, Cię zobaczę!
Tam wytrysnęły soki Miłosiernie Boże…
Dzisiaj mamy problem z umistycznieniem życia, bośmy je utracili.
Wielu z nas stało się specjalistami, wybitnymi znawcami każdego ziarenka, ale odebrano nam glebę codzienności, na którą moglibyśmy to ziarno rzucać. W efekcie porwał je światowy wiatr. Wypłowiało odarte ze znaczenia. Tyle nam zostało.
Nie szyjemy sobie sami ubrań, nie robimy sami jedzenia, nie mamy oddolnych spo-sobów organizacji przestrzeni domowej. Nie możemy więc za pomocą tego wyrażać naszej wiary.
Dostajemy to wszystko z góry, od jakichś kreatorów mody, projektantów. A ci nie zawsze myślą po katolicku i przez to narzucają nam niekatolickie formy, które nastrajają nas ku odbiorowi niekatolickich treści.
******
Złudne alternatywy
Nie mogąc zwykłych spraw czynić znakiem, zaczęliśmy coraz bardziej aktywizować się religijnie w jakichś salkach i innych niszach religijnych. Zmuszeni kształtem kultury nam narzuconej, zaczęliśmy bezwolnie odrywać ziarno wiary od ziemi, od rzeczywistości, przenosząc je do salek, emocjonalnych akcji i spotkań, i w coraz większą mnogość słów.
Tego typu akcje wielu ludzi odstraszają od Kościoła, czego wyraz dał ks. Jan Kaczkowski w takich słowach:
Pochodzę z laickiej rodziny. Zawsze denerwowały mnie wszelkie formy propozycji duszpasterskich dla młodzieży(jak byłem w liceum), typu: wspólnotka, prymitywny "love bombing". Wiecie co mnie najbardziej denerwowało na tych spotkaniach dla młodzieży?(...)Były zawsze takie sztampowe świadectwa: "Byłem zwykłym, prawdziwym, takim typowym katolikiem. Spo-tkałem wspólnotę x, y i moje życie się kompletnie zmieniło”. A ja się wściekłem i powiedziałem, że ja postaram się zbawić przez bycie zwykłym, spokojnym, parafialnym katolikiem.
Kiedy wysłuchałem tych słów, miałem ochotę powiedzieć: "no z ust mi to wyjął". Ty też?
To, prawda, tego typu akcje mogą ludzi z zewnątrz zniechęcać. Ale nie miej o to pretensji do tych, którzy w nich uczestniczą. Wręcz przeciwnie: bierz z nich przykład! Oni szczerze pragną Naśladować Chrystusa i robią to, co mogą. Gospodarują szczerze tymi małymi skrawkami, które im zostawiono, które im również księża pokazali jako właściwe pole dla znaków wiary. W duchu posłuszeństwa godnego pochwały podzielili podejrzenia wobec rytuałów i form i próbowali stronić od nich, żeby uniknąć „magicznie pojmowanej wiary, religijności naturalnej i formalizmu”. Zaangażowania jednak trzeba się od nich uczyć. A jeśli zauważymy jakieś u nich błędy(np. Przegadanie, niewłaściwą liturgiczną kreatywność, itd.), to nie krytykujmy. Może się bowiem okazać, że my tyle oddania i zapału co oni nie mamy, że nie dajemy im żadnej alternatywy.
Podsuńmy im raczej pomysł, by swoimi wysiłkami objęli to, co wg nas byłoby tych błędów rozwiązaniem.
******
Realne alternatywy
Popatrz, jak nasz światopogląd jest związany z gospodarką i polityką. Warto wobec tego na wszelkie możliwe sposoby przywracać samowystarczalność: szyć sobie ubrania, piec chleb, zaprząc katolickich projektantów do projektowania sakralnie nacechowanych przestrzeni życia, organizować sobie w miarę możliwości(tak, wiem, to śpiew przyszłości, ale trzeba próbować) osiedla i miejsca pracy wraz z ludźmi o podobnych poglądach, tworzyć alternatywne: muzykę, fil-my(przesycone katolicką symboliką), sztukę, dyskurs intelektualny. Próbować przekonać do takiej działalności katolickie, istniejące już telewizje, radia, wydawnictwa. Niech spróbują oprzeć rozwiązania graficzne na ornamencie, symetrii i cykliczności, niech treść słowną wspierają obrazem, dźwiękiem, zapachem i smakiem wznoszącym ku Bogu. Warto mieć propagujące takie symbole restauracje, kawiarnie, sklepiki, gospodarstwa agroturystyczne, itd... Docierać z treścią Ewangelii do różnych zmysłów, przez wszystkie środki, przez rozmaite rytuały i zwyczaje a nie tylko za pomocą słów.
To nie żadne czary. To modlitwa czynem, modlitwa przeżyciem, modlitwa wyobrażeniem, a – jak mawiał papież Franciszek za swym świętym imiennikiem z Asyżu- czasem także słowami. O niej poniższa piosenka:
Tyś we wschodzie słońca krwistym
I w strumieniu bladym, bystrym
W chlebie przeżegnanym
W cieście świata wypalanym
W Miłosierdziu Twym ognistym
W Piecu, w któryś Swoje Ciało
Rzucił z nami się bratając,
W cztery świata strony
Rozciągniony, wywyższony
Pierś Twą włócznią rozerwano
I wytrysnęły soki Miłosiernie Boże
Spłynęły z Drzewa Życia na wargi dusz spękane
By w górę po nim pięły się za głosem, który woła że
Błogosławieni Miłosierni
Nie daj, bym Cię zamknął w klatce
Słów, uniesień, akcji, pieśni.
Znak Twój w życie wkreślę,
W dom, strój, pracę, w czas i przestrzeń
W bliźnim, Jezu, Cię zobaczę!
Tam wytrysnęły soki Miłosiernie Boże…