myname
3304
Wszyscy jesteśmy grzesznikami.. WSZYSCY. Wszyscy jesteśmy grzesznikami.. WSZYSCY.. 1 J 1, 8 Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy.Więcej
Wszyscy jesteśmy grzesznikami.. WSZYSCY.

Wszyscy jesteśmy grzesznikami.. WSZYSCY.. 1 J 1, 8 Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy
i nie ma w nas prawdy.
22Cecylia
Wszyscy jesteśmy grzesznikami i wszyscy też jesteśmy powołani do świętości.
Jednak tylko niewielu z nas do świętości dochodzi.
Dlaczego tak się dzieje, pięknie tłumaczy W. Faber w ksiązce "Postęp duszy". To obowiązkowa lektura, dla każdego kto pragnie robić postępy w życiu duchowym.
Oto fragmenty:
W rezultacie doszedłem do przekonania, które tu podaję z pewnymi zastrzeżeniami, że powszechną …Więcej
Wszyscy jesteśmy grzesznikami i wszyscy też jesteśmy powołani do świętości.
Jednak tylko niewielu z nas do świętości dochodzi.
Dlaczego tak się dzieje, pięknie tłumaczy W. Faber w ksiązce "Postęp duszy". To obowiązkowa lektura, dla każdego kto pragnie robić postępy w życiu duchowym.
Oto fragmenty:

W rezultacie doszedłem do przekonania, które tu podaję z pewnymi zastrzeżeniami, że powszechną przyczyną braku postępu w doskonałości jest brak nieustannego żalu za grzechy.

Nowy snop światła rzuciła mi na to zagadnienie wymowa tajemnic życia Chrystusa Pana i Matki Najświętszej. Przede wszystkim uderzyło mnie w nich jedno: Jezus był bez grzechu dzięki swej wewnętrznej świątobliwości oraz niewymownej świętości swej Boskiej Osoby. Maryja była bezgrzeszna z łaski Boga, który ze względu na przyszłe zasługi Zbawiciela uprzedził Ją wyjątkowymi przywilejami. A przecie życie Jezusa i Maryi znamionuje praktyka pokuty w stopniu heroicznym, jak gdyby pokuta mogła nam zastąpić niewinność, ale niewinność nie mogła się obejść bez pokuty. Jeszcze więcej światła przysporzyły mi sposoby, jakimi teologia uzasadnia pokutę Jezusa i Maryi. Zrozumiałem, że ich życie pokutne poniekąd zasadzało się na nieustannym żalu i boleści od początku ich życia ziemskiego aż do końca. Już pierwsze chwile poczęcia przyniosły im pełne użycie i odpowiednią siłę rozumu. Lecz rozum ten od razu pogrążył się w dziwnej, głębokiej i stałej boleści. Boleść ta trwała odtąd przez całe życie, stale, aż do śmierci, dostosowując się odpowiednio do każdego przeżycia, do każdej okoliczności, nie pogrążając ich w rozpaczy, ale też nie rozpływając się nigdy zupełnie w radości. Żyła wciąż teraźniejszością, a jasnowidzące spojrzenie w przyszłość, podobnie jak wspomnienie przeszłości, stanowiło cząstkę tej teraźniejszości. Boleść przejmowała ostro i dotkliwie duszę Maryi w chwili, gdy wysławiała Boga w uniesieniu Boskiego Macierzyństwa. W przebłogosławionej duszy Jezusa trwała wśród ogni Błogosławionej Wizji nieuszczuplona. Wzniosłe, zaiste, misterium nieustającej boleści.

W ten sposób nieustanny żal za grzechy tworzy w duszach naszych jedyny możliwy odpowiednik do tajemniczego misterium boleści, które towarzyszyło Jezusowi i Maryi przez całe życie; sam zaś fakt, że boleść ta żyła w nich mimo całej ich bezgrzeszności, zdaje się wskazywać, ile żywotności dla chrześcijańskiego uświęcenia kryje się w tym szlachetnym, nadprzyrodzonym żalu.

Inaczej się rzecz przedstawia ze smutkiem drugiego rodzaju, który jest pożądany w każdej chwili. Jak powiedziałem, jego misja kończy się dopiero ze śmiercią. Jest on spokojny, nadprzyrodzony, rodzący miłość. Dlatego też odznacza się słodyczą i nie ma słów ostrych na ustach. Umie postępować ze sobą roztropnie, choć bez zbytecznej pobłażliwości. Jest pokorny i nie zniechęca się upadkami.

Jakkolwiek dziwnie to może wyglądać, odczuwa on wobec piekła bojaźń dość słabą, rzadką i tylko niekiedy występującą; za to nie pozbywa się nigdy, ani na chwilę, nawet podczas zachwyceń, pełnej uszanowania bojaźni niezbadanych sądów Boga. Niebiańskie zachwyty świętego Człowieczeństwa Chrystusa ani na chwilę nie przerywały owej pokornej bojaźni, która przenikała Ciało i Duszę Jezusa. Przy bojaźni piekła jest możliwe posunięcie się do przesady, która wyrodzić się może w chorobę. Tymczasem nieustanny żal za grzechy pobudza do pobożności, skłania do modlitwy i nie przestając być smutkiem, przynosi pewną pociechę. Jego żywiołem jest nadzieja, a całą ufność pokłada w Bogu. Krew Zbawiciela stanowi krynicę jego życia, z oczu płyną mu łzy, jakie zwykły wyciskać dobre nowiny, niecące nadzieję.

Ten głęboki żal uwalnia nas od wielu niebezpieczeństw. W całym naszym charakterze rozlewa jakąś łagodność, czyniąc nas bardziej głębokimi i podatnymi. Niesie ze sobą to namaszczenie, które jest osobliwym darem Ducha Świętego – "dar pobożności", nie pozwalający nam zejść na jałową drogę zwyczajnych zajęć i utartych nabożeństw. Podobnie jak cofanie się soków, chłodne powietrze i nocne przymrozki przyśpieszają zamarcie drzewa, tak samo bywa z powolnym zanikiem gorliwości w duszy. Od tego właśnie chroni nas żal za grzechy; jest on sokiem duchownego życia, którego zieleń jest wiecznotrwała. Liście może zwarzyć przymrozek, lecz samo drzewo zostaje świeże i zdrowe. Żal ten ratuje nas również przed lekceważeniem grzechów powszednich i kładzie tamę, choć może nieraz tego nie dostrzegamy, drobnym kłamstewkom, małostkowym urazom, zranionym próżnostkom i grzechom języka. Jest on bowiem niejako tą szatą Zbawiciela, za dotknięciem której spływa na nas moc Jego, uzdrawiając nasze krwiotoki.

Owoce tego żalu są równie ważne jak niebezpieczeństwa, przed którymi nas chroni. On to czyni nas wyrozumiałymi na upadki bliźnich, co znowu utwierdza pokorę naszego serca. On skłania nas do odnawiania się w żądzy czynienia coraz więcej dla Boga i do coraz to większej wytrwałości, osiąganej już mniejszym nakładem wysiłków. Jego błogosławieństwem jest zanik przywiązania do świata i jego rozkoszy, on bowiem roztacza wokół nas radości niebiańskie, przy których gasną wszelkie inne. Za jego podnietą z większym uszanowaniem, z głębszą pokorą i z żywszym łaknieniem garniemy się do świętych Sakramentów i większy z nich owoc odnosimy; dopóki on w naszej duszy panuje, żadna łaska nie idzie na marne. W jego żarnach każde ziarenko zamienia się na pożywną mąkę. Nic nie nadaje naszemu znoszeniu krzyżów więcej cierpliwości i wdzięku, nic nie darzy takim spokojem i płodnością naszej wytrwałej pracy dla dobra innych, jak właśnie to skruszenie serca.

Ono sprawia w naszych duszach taką wrażliwość, że każdy jęk, każde cierpienie członków Ciała Chrystusowego budzi nasze współczucie i zrozumienie. Nabożeństwo do Męki Chrystusa Pana, ten chleb codzienny myśli chrześcijanina, rozwija się zawsze pomyślnie w atmosferze tego żalu za grzechy. Nasze doznania świata niewidzialnego stają się wtedy subtelniejsze i więcej uchwytne; podatniejsi jesteśmy na interesy dusz i mniej obojętni na ich niebezpieczeństwa i braki; skorzej nam, w końcu, rwie się z serc dziękczynienie, które świadczy o bogatych złożach radości w łonie tego pozornego smutku. Wszystko zdaje się mówić, jakoby szczęsne ciał zmartwychwstanie częściowo już nastąpiło. Opada z nas warstwa powijaków i więzów, rodzi się jakąś nowa ochota i łatwość do każdej pracy dla Boga.

Nie szukajmy nigdy pociechy jako celu ostatecznego w rozmowach, kierownictwie, nabożeństwach, dobrowolnym umartwieniu ciała czy konferencjach duchownych. Niech serce nasze nie tęskni do złagodzenia pociechą tego żalu, który jest naszym skarbem i dlatego winniśmy się z nim nie rozstawać nie tylko aż do grobowej deski, lecz dopóki nad nami nie zapłonie naprawdę słońce wiekuistego szczęścia. Choćbyśmy się znaleźli już na drodze oświecającej czy nawet jednoczącej, nigdy nie zaniedbajmy rozmyślania o czterech rzeczach ostatecznych.

Jestem przekonany, że dusza, która ten nieustanny żal za grzechy sobie przyswoiła, uniknie załamań w swym powołaniu do świętości. Żal ten jest kwintesencją nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego i w nim też szukać go należy.

Całość można czytać tu: www.ultramontes.pl/faber_19.htm
stanislawp
Wszyscy, wszyscy...
a sam parvus przyznał się że rrazem z biskupem Rysiem przybili gwożdzie do Krzyża i w ten sposób zdjęli winę z Żydów!
Podobnie jak w Jedwabnem, prezydent twierdził że to on i Polacy mordował Żydów nie Niemcy.
Wam modernistom już nic nie pomoże, chyba że Miłosierdzie Boże...
Po co wam chodzić do Spowiedzi skoro i tak zawsze jesteście grzeszni i nawet po Spowiedzi nie możecie …Więcej
Wszyscy, wszyscy...
a sam parvus przyznał się że rrazem z biskupem Rysiem przybili gwożdzie do Krzyża i w ten sposób zdjęli winę z Żydów!
Podobnie jak w Jedwabnem, prezydent twierdził że to on i Polacy mordował Żydów nie Niemcy.

Wam modernistom już nic nie pomoże, chyba że Miłosierdzie Boże...
Po co wam chodzić do Spowiedzi skoro i tak zawsze jesteście grzeszni i nawet po Spowiedzi nie możecie powiedzieć że jesteście bez grzechu, czy nie tak twierdzicie?
A gdzie rozum i logika?
myname
👏 👏 👏