Ora et labora! – Módl się i pracuj!

30 sposobów na zarabianie pieniędzy w 2024 roku (youtube.com)


HOLENDERSKI POMYSŁ NA BIZNES?

„MYCIE OKIEN”

WYDRUKOWAĆ ULOTKI NAJLEPIEJ OBUSTRONNIE Z KALENDARZEM

POROZWOZIĆ PO DOMACH NP. ROWEREM ALBO

KUPIĆ BILET MIESIĘCZNY NA AUTOBUS

DAĆ OGŁOSZENIE DO GAZETY

PRZYKŁADOWA NAZWA –
CLEAN CLEAN WINDOW


W co NAPRAWDĘ inwestuje Sławomir Mentzen? (youtube.com)

Ora et labora! – Módl się i pracuj!

Mówi się niekiedy, że dewizą mnichów jest Ora et labora! – „Módl się i pracuj!”, ale próżno by szukać tych słów w Regule.

Mówi się niekiedy, że dewizą mnichów jest Ora et labora! – „Módl się i pracuj!”, ale próżno by szukać tych słów w Regule. To wezwanie wyraża jednak dobrze program mniszego życia, pod warunkiem że praca – nawet uświęcona i dobrze ukierunkowana – nie będzie stawiana na równi z modlitwą. W rzeczywistości bowiem jest jej podporządkowana, gdyż celem naszego życia jest zjednoczenie z Bogiem. Pod warunkiem również, że praca nie będzie stopniowo wchłaniała modlitwy jako takiej. Czyż nie słyszymy, że trzeba zrewidować znaczenie pewnych pojęć i że praca dla Boga, nawet w dziedzinach zupełnie świeckich, też jest modlitwą? Bez wątpienia, jednak modlitwa wciąż pozostaje aktem szczególnym, wymagającym osobnego potraktowania.

Święty Benedykt twierdzi najpierw, że „bezczynność jest wrogiem duszy” (RB 48,1). Mówi się nawet, że jest ona matką wszelkich wad. Bez pracy nie ma higieny moralnej czy fizycznej, bez niej grozi nam atrofia czyli uwiąd, a człowiek niczym niezajęty staje łatwym łupem dla kusiciela. Te twierdzenia odnoszą się do wszystkich, a tym bardziej do mnichów. Dlatego też wszystkie ich reguły zalecają, aby zawsze mieli coś konkretnego i „poleconego” do zrobienia. Jeśli sam charakter życia klauzurowego daje złośliwym okazję do określania zakonników mianem pobożnych próżniaków czy ludzi bezproduktywnych, sami mnisi powinni czuwać, aby nie zarzucano im, że są mniej pracowici niż ogół śmiertelników.

Rozróżnijmy tu trzy rodzaje pracy: lectio divina, studia i prace umysłowe oraz pracę fizyczną, za każdym razem ograniczając ich opis do charakterystycznych elementów. Nawet jeśli ten rozdział będzie się wydawał zbyt obszerny, kwestia ta zasługuje na wiele uwagi, a doprecyzowania są tu konieczne.

Wyrażenie lectio divina w języku Ojców znaczy po prostu przeniknięte medytacją czytanie Pisma Świętego. Praktyka ta była bardzo szanowana już przez pierwszych mnichów w Egipcie – zarówno cenobitów, jak i anachoretów. W dokumentach pachomiańskich często powraca formuła „aliquid de scripturis meditari”, a wstępujący do klasztoru niepiśmienny postulant musiał najpierw nauczyć się czytać, aby móc karmić się świętymi Księgami. Lectio divina stała się tak szybko podstawową praktyką życia monastycznego, że w czasach św. Jana Chryzostoma wielu chrześcijan nie podejmowało jej, uznając za zajęcie zarezerwowane dla mnichów. Jest ona dla nich bardziej konieczna niż dla innych chrześcijan – nie tylko w czasie nowicjatu i lat formacji, ale przez całe życie.

Być może ktoś powie, że nacisk, który kładziemy na konieczność kultury życia duchowego, jest zbytnim uproszczeniem. To prawda, że życie duchowe ma swoje źródło w Bożym darze – w łasce naszego chrztu, w cnotach teologalnych i moralnych, jednym słowem, we wszystkim, co pozwala naszej duszy wejść w relację z Bogiem. Ale niekiedy spotyka się zakonników, czy to młodych, upojonych pierwszymi łaskami, czy też starszych, wyobrażających sobie, że doszli już do szczytów życia religijnego, którzy lekceważą nie tylko tak zwany ascetyzm, ale i samą ascezę oraz wszystko, co wiąże się z myślą spekulatywną. Przedwczesna duchowa bierność jest mocno podejrzana. Takim zakonnikom dobrze jest po prostu przypomnieć jedno z wymienionych w Regule narzędzi dobrych uczynków: „Słuchać chętnie czytania duchownego” (RB 4,55).

Do lektur indywidualnych musi być bowiem dołączone słuchanie słowa Bożego, gdyż właśnie przez nie kształtuje się nasza wiara: „fides ex auditu” – wiara ze słuchania (Rz 10,17). Uczeń jest tym, który słucha: tak rzadko umiemy dobrze to robić. Jeszcze trudniej jest – słuchając słów mistrza – usłyszeć głos Mistrza Wewnętrznego! A bez tego wszystko pozostaje bezowocne. Jeśli nie ma tej najgłębszej otwartości na słuchanie, najwznioślejsze i najbardziej poruszające myśli wciąż będą się ślizgały po zimnym marmurze serca. Przypomina nam o tym zakończenie przypowieści o siewcy: W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość (Łk 8,15). Należy więc słuchać konferencji duchowych. Kasjan opowiada, jak pewien starzec, rozmawiając z braćmi na poważne tematy, zobaczył, że ogarnęła ich senność. Rzekł więc do siebie: „Spróbujmy jakiejś opowiastki”. I nagle okazało się, że zaczęli słuchać z zainteresowaniem. Ten sam mnich otrzymał od Boga dar niezasypiania podczas rozmów duchowych niezależnie od tego, jak były długie i czy odbywały się w dzień, czy w nocy, natomiast od razu zasypiał, gdy jakiś brat zaczynał opowiadać błahostki czy nieprzyzwoite historie.

Z tej opowieści kaznodzieje mogą wyciągnąć taką naukę: niech unikają zarówno zanudzania, wielomówstwa, jak i banalnych facecji, jakże różnych od pięknych historii, którym św. Franciszek Salezy umiał okraszać swoje nauczanie.

Kto będzie nauczał dróg Bożych w klasztorze? Opat. Dlatego też z zasady powinien przebywać w swoim domu. Według świętego Benedykta – o czym już wspominaliśmy – opat powinien nauczać przede wszystkim godnością i czystością swojego życia oraz jego zgodnością z Regułą. Powinien być przykładem człowieka, który „prawdziwie szuka Boga” (RB 58,6). Taką naukę – jak mówi Reguła – mogą pojąć nawet najprostsi. Jednak opat powinien być również „uczony w prawie Bożym, by potrafił i miał z czego wydobywać rzeczy nowe i stare” (RB 64,9) – nova et vetera. Zastosowana tu formuła, która weszła do powszechnego użycia, jest zaczerpnięta z Ewangelii (zob. Mt 13,52). Czy należy ją rozumieć jako zachętę do łączenia zdrowych nowinek z lekcjami płynącymi z wielowiekowego doświadczenia? Sens jest jeszcze prostszy: chodzi tu o mądrą różnorodność i pewną plastyczność w nauczaniu, co szczegółowo zostało opisane w drugim rozdziale Reguły. Znajomość Prawa Bożego jest jakby spichlerzem, z którego ojciec rodziny umie czerpać pokarm odpowiadający potrzebom domowników i na miarę danego czasu. Prawo Boże nie jest suchym i sztywnym zbiorem przykazań i formuł; jest życiodajnym pokarmem dla ludzi. Od opata nie oczekuje się zatem wykładu historii, uczonej egzegezy ani nawet teologii (chociaż pozostaje ona dla mistrza nauką podstawową), lecz nauczania duchowego właściwie formującego dusze monastyczne. To nauczanie skierowane jest do słuchaczy o bardzo różnych predyspozycjach, nie byłoby więc stosowne, gdyby najzdolniejsi byli nasyceni, a inni odchodzili głodni.

W tym miejscu chcielibyśmy jednak wygłosić pochwałę – być może zbyteczną dla niektórych – poznania intelektualnego. Już święty Augustyn radził, aby otaczać je swoistym kultem: „Ama valde intellectum”. To przez intelekt Bóg się nam objawia; jest on światłem stworzonym na Jego obraz. Wiara jako cnota wlana i nadprzyrodzona, która sprawia, że możemy pojmować rzeczywistość Boską, jest nadbudowana na naszej naturalnej władzy poznania. Tak jak w porządku naturalnym, nasze wejście w misterium życia Bożego zaczyna się skromnie, od pracy ducha. Miłość udoskonala to rozumienie rzeczywistości Boskich i pobudza zarówno inteligencję, jak i wiarę. Naszemu duchowi potrzeba zatem kształtowania, „uprawiania” i ćwiczenia na wszystkich etapach jego rozwoju: spekulatywnym, kontemplacyjnym, aż do zatracenia się w chwalebnej ciemności spowijającej Boga.

Jeśli Bóg określa siebie jako Miłość, to jest On również Światłem i Prawdą. Gdy wynosi do doskonałości osobę niewykształconą, a nawet niepiśmienną, sam ją naucza, udoskonala w niej działanie darów rozumu i mądrości, przekazuje jej naukę, która nierzadko w przedziwny sposób spotyka się z nauką teologów. Jest to wiedza wypływająca z doświadczenia, której brakuje tylko specjalistycznej terminologii, na przykład do opisania niektórych łask związanych z działaniem Przenajświętszej Trójcy. Przeczytajmy pod tym kątem Świadectwo błogosławionej siostry Marii od Wcielenia, urszulanki z Tours: „Spotyka się – mówi o. Surin – proste kobiety, które dzięki modlitwie doskonale rozumieją sprawy Boże. Najczęściej jednak to przeobfite światło udziela się tym, które już są w pewien sposób otwarte i mają początki rozumienia. Osoby te, dzięki doskonałemu zaparciu się siebie i modlitwie, dochodzą do tak głębokiego pojmowania, że zyskują prawdziwe rozumienie rzeczy, zarówno naturalnych, jak i nadprzyrodzonych, i stają się jakby źródłem światła oświecającym wszystko wokół siebie”.

Fragment książki Wartości fundamentalne monastycyzmu

Dom Augustin Savaton OSB (1878–1965) przyjął habit benedyktyński w 1903 r. W opactwie Solesmes przez wiele lat pełnił funkcję mistrza nowicjuszy. W latach 1928—1960 był opatem Opactwa świętego Pawła w Wisques. Współpracował z Dom Paulem Delatte’em i redagował jego najbardziej znane dzieło: „Komentarz do Reguły świętego Benedykta”.

Kościół w Kambodży jest młody i dynamiczny - Vatican News

Wiza do Kambodży 2024 - Wizy: biznesowa i online z WizaSerwis.pl

Ora et labora! – Módl się i pracuj! (cspb.pl)

Ora Et Labora

Utwór: Avi
Utwór:

Lekkie pióro to przejąłem po matce
Po ojcu zakola i ten dziwny akcent (akcent)
To wszystko co mi zostało po nim
Nie nazywam go tatą bo dla mnie to anonim ej
Całe życie musiałem udowadniać
Byłem trudnym dzieckiem wozili po poradniach
Ganiała nas policja coś jakby berek
Jestem jedynakiem rozrabiałem za czterech (czterech)
Niech się uda choć jednemu z Raszyna
Łatwiej to skończyć ciężej zaczynać
Sumienia i ulice tak samo brudne
Dziewczyny tak łatwe jak popłynąć z pudrem
Ta niepłodna Ziemia spłodziła artystę
Pamiętam skąd jestem nie ważne gdzie występ
Póki nie wygram nie zejdę z placu
Ora Et Labora módl się i pracuj

Ora Et Labora Ora Et Labora
Ora Et Labora Ora Et Labora Ora Et Labora
Ora Et Labora Ora Et Labora
Ora Et Labora Ora Et Labora Ora Et Labora

Ludzie mają ciężko tam skąd pochodzę
Z biżuterii to noszą bransoletki na nodze
Ja nie piszę zwrotek ja piszę przemówienia
I mają być najlepsze bo klauzula sumienia
Nie dzwoń do mnie po numer do dilera
Na odwyku już byłem drugi raz się nie wybieram (nie nie)
Teksty powstaną gdy do nich usiądę
I zrobią b.... chociaż cenię porządek (ta)
Ja się spełniam i to ich tak d.... (co)
Tak Ź.... że przebierał w wytwórniach
Nie tobie oceniać to czy dobrze trafiłem
Chciałbym cofnąć czas i wybrać...
To było nam pisane tam na górze od dawna wiedzieli kim zostanę
To było nam pisane tam na górze od dawna wiedzieli kim zostanę
Ora Et Labora Ora Et Labora
Ora Et Labora Ora Et Labora Ora Et Labora
Ora Et Labora Ora Et Labora
Ora Et Labora Ora Et Labora Ora Et Labora

NOWE PODRÓBKI ZŁOTA ZALEJĄ RYNEK? JAK JE ROZPOZNAĆ - JACEK JAKUBIUK (youtube.com)

Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali.(...)Każdy z was znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba <> i <>,tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych.
Święty Jan Paweł II Papież Polak
D4wCio121 udostępnia to
265