Wyrzucenie bp Williamsona: nie pozostawmy go samego!

x. Curzio Nitoglia
Biskup Williamson został wyrzucony z Bractwa Św. Piusa X dlatego, że „od kilku ostatnich lat dystansował się od linii oraz władz FSSPX” (komunikat Domu Generalnego, Menzingen, 24 października 2012).
W rzeczywistości to kierownictwo Bractwa od kilku lat, szczególnie od 2009, zajmuje niebezpieczne stanowisko ryzykownego dialogu i nadmiernego otwarcia wobec nowości Soboru Watykańskiego II, jak również przyjęcia Shoah jako warunku wymaganego przez Benedykta XVI dla zostania uznanym w pełnej komunii kościelnej. To przede wszystkim sprzeciw wobec tych ustępstw zarzucany jest bp Williamsonowi, pod pretekstem aspektu dyscyplinarnego.
Ten sam Przełożony Generalny Bractwa przyznał we wrześniu 2012, że został oszukany i że Benedykt XVI chciał przyjęcia Nowej Mszy i Soboru Watykańskiego II ze strony Bractwa. Teraz, to jest właśnie to, od czego bp Williamson „dystansował się”, starając się, by kierownictwo Bractwa również zdystansowało się.
Jeśli pewien Przełożony Generalny deklaruje się oszukanym, po kilku latach, przez rozmówcę, który mówił otwarcie i nie ukrywał swych zamiarów, to albo nie jest zdolny rządzić, albo jest w konszachtach z wrogiem-rozmówcą, tertium non datur. Benedykt XVI nigdy nie ukrywał, że według niego Sobór Watykański II i Novus Ordo Missae są w ciągłości z Tradycją. Pragnąć, by uwierzono, że przez całe lata można było myśleć przeciwnie jest kłamstwem nie do przyjęcia i obrazą dla zdrowego rozsądku każdego człowieka. W Neapolu mówi się: „tu nikt nie jest głupi” (wł. „qui nessuno è stupido” – przyp. tłum.). Przełożony, o którym mowa, powinien był podziękować biskupowi Williamsonowi za postawienie go na baczności, a nie wyrzucić go. Zaiste, powinien się osobiście podać do dymisji.
Wyrzucenie bp Williamsona z poważnym prawdopodobieństwem pozwala na obawy, że chce się ponownie wrócić do negocjacji z Benedyktem XVI przyjmując, milcząco lub praktycznie, jego hermeneutykę ciągłości między Tradycją apostolską a Soborem Watykańskim II.
Rzeczy mając się w ten sposób, należy wspierać bp Williamsona, nie pozostawić go samego i nie wybierać „wstępującego” (wł. „entrista”, tzn. wstępującego w oficjalne struktury Neokościoła – przyp. tłum.) stanowiska Bractwa, które je poprowadzi powoli, analogicznie do Alleanza Cattolica (włoskie stowarzyszenie katolików szerzących nauczanie społeczne Kościoła – przyp. tłum.), do milczącego lub przynajmniej praktycznego przyjęcia nowinek soborowych i posoborowych.
Co robić? W sumieniu, bez prowadzenia jałowych polemik albo gardzenia kimkolwiek, muszę publicznie powiedzieć, by nie być hipokrytą, że nie mogę aprobować obecnej orientacji kierownictwa Bractwa. To powiedziawszy, mam nadzieję, że nie będę musiał wracać do tematu. Nigdy nie byłem „Bractwo-centryczny” i nie lubię mówić i kłócić się wciąż na temat Bractwa i dlatego trzymam się z dala od tego błędnego i obsesyjnego koła. „W domu Pańskim jest wiele mieszkań”.
Jeśli chodzi o wiernych, którzy prosili o radę, myślę, że mogą jeszcze chodzić na Msze odprawiane przez kapłanów Bractwa, jeśli znajdują się bliżej ich domu, ale bez obierania jego nowej orientacji.
W tym momencie skrajnego zamieszania wierni spokojnie mogą również chodzić na Msze św. Piusa V odprawiane przez instytuty „Ecclesia Dei” albo księży, którzy powołują się na motu proprio Summorum Pontificum cura, albowiem obecnie między nimi a Bractwem nie ma istotnych różnic. Zaiste, podczas gdy „Ecclesia Dei” podnosi się od dołu do góry, Bractwo upada od góry do dołu.
Ponadto, niech odtąd wierni przeznaczają swoje datki bp Williamsonowi, kapłanom i domom zakonnym, które uchowały się całkowicie przed wszelkim kompromisem z neomodernizmem i judeochrześcijaństwem. „Czyny, nie słowa” (św. Ignacy).
Kapłani, którzy nie chcą zostać przetworzeni przez neomodernistów niech idą za bp Williamsonem. Jeśli ten biskup będzie wspierany tylko słowami, ale opuszczony przez czyny, nie będzie mógł w pełni rozwinąć swego dzieła integralnego świadectwa prawdzie.
Obecnie, kapłani, którzy nie skłaniają się ku doktrynalnym kompromisom mają do swej dyspozycji biskupa, przynajmniej jeden klasztor w Brazylii i jeśli będą liczni będą też mogli mieć wiele domów, w których mogliby rozwijać swój apostolat i seminarium, w którym mogliby formować kandydatów do kapłaństwa w całej wierności Tradycji.
W tym wszystkim chodzi o to, by nie dać się nastraszyć („latrare potest, mordere non potest nisi volentem” – „szczekać może, ale gryźć tylko chcącego”), tak, jak wobec Novus Ordo Missae wybiera się Mszę tradycyjną. Podobnie teraz wybiera się Tradycję, a nie kompromis, oddając się Opatrzności Bożej i współpracując dobrowolnie z nią. „ Ten, który cię stworzył bez ciebie, nie zbawi cię bez ciebie” (św. Augustyn).
ksiądz Curzio Nitoglia
25 października 2012
Tłumaczył z języka włoskiego Pelagius Asturiensis. Tekst oryginalny na stronie księdza Nitogli. Można wysłuchać kilka wykładów x. Curzio na Youtube (aczkolwiek tylko po włosku).