smród w Wielkiej Pokucie narodowej!
Nawet tu. Już nie dają żyć. Podam tylko kilka przykładów tego smrodu – nie chcę więcej o tym myśleć i pisać bo śmierdzi za mocno i można się zatruć… Fu!!!!
Sam początek wielkiego aktu pokuty. Polska to (chyba…) najbardziej katolicki naród świata. W chrześcijaństwie, w odróżnieniu od innych religii czcimy nie tylko Boga Ojca Stworzyciela, ale także Syna i Ducha Świętego. A nawet można powiedzieć, że w jakimś sensie punkt ciężkości chrześcijaństwa lokuje się w Drugiej Osobie Trójcy Przenajświętszej – Jezusie Chrystusie (proszę się mnie teologicznie nie czepiać – oczywiście jest równość wszystkich Trzech Osób, jednak upraszczam teraz moją myśl ze względu na szczególne posłannictwo chrześcijańskiej religii). To właśnie wiara lub niewiara w Jezusa Chrystusa kwalifikuje nas do zbawienia lub potępienia. A tupierwszy punkt wielkiego aktu przebłagania czytanego chyba we wszystkich kościołach w Polsce głosi, że jesteśmy religią nie różniącą się od innych wyznań monoteistycznych! Wniosek? Niewiara w Chrystusa nie jest czymś złym czy groźnym. Katolicy, już nie musicie wierzyć w Chrystusa, by być zbawionymi! Oczywiście, że musicie, dlatego błagam: czuwajcie, bo nawet nasze najświętsze sanktuarium wykorzystuje się, by zniszczyć Waszą Wiarę! Nie dajcie się!
I jeszcze tylko jedna rzecz. A właściwie brak. Wymieniono wiele strasznie syfiastych grzechów (zastanowiłbym się sto razy, gdybym miał swoim dzieciom o takich obrzydliwościach powiedzieć – a tu wszystkie polskie, pobożne dzieci dowiedzą się o tym w kościołach…), a pominięto inne, bardziej drążące ducha Narodu. Np. wymieniono grzechy seksualne przed i poza małżeństwem – a co z powszechnie praktykowaną antykoncepcją często właśnie w ramach pożycia małżeńskiego?! Przecież takie pożycie jest niegodziwe, jest ogromnym grzechem wielu polskich rodzin. Przeoczono? Jest więcej takich przeoczeń, ale teraz niech się inni wczytują, ja mam już dosyć. Śmierdzi, śmierdzi, śmierdzi….
Sam początek wielkiego aktu pokuty. Polska to (chyba…) najbardziej katolicki naród świata. W chrześcijaństwie, w odróżnieniu od innych religii czcimy nie tylko Boga Ojca Stworzyciela, ale także Syna i Ducha Świętego. A nawet można powiedzieć, że w jakimś sensie punkt ciężkości chrześcijaństwa lokuje się w Drugiej Osobie Trójcy Przenajświętszej – Jezusie Chrystusie (proszę się mnie teologicznie nie czepiać – oczywiście jest równość wszystkich Trzech Osób, jednak upraszczam teraz moją myśl ze względu na szczególne posłannictwo chrześcijańskiej religii). To właśnie wiara lub niewiara w Jezusa Chrystusa kwalifikuje nas do zbawienia lub potępienia. A tupierwszy punkt wielkiego aktu przebłagania czytanego chyba we wszystkich kościołach w Polsce głosi, że jesteśmy religią nie różniącą się od innych wyznań monoteistycznych! Wniosek? Niewiara w Chrystusa nie jest czymś złym czy groźnym. Katolicy, już nie musicie wierzyć w Chrystusa, by być zbawionymi! Oczywiście, że musicie, dlatego błagam: czuwajcie, bo nawet nasze najświętsze sanktuarium wykorzystuje się, by zniszczyć Waszą Wiarę! Nie dajcie się!
I jeszcze tylko jedna rzecz. A właściwie brak. Wymieniono wiele strasznie syfiastych grzechów (zastanowiłbym się sto razy, gdybym miał swoim dzieciom o takich obrzydliwościach powiedzieć – a tu wszystkie polskie, pobożne dzieci dowiedzą się o tym w kościołach…), a pominięto inne, bardziej drążące ducha Narodu. Np. wymieniono grzechy seksualne przed i poza małżeństwem – a co z powszechnie praktykowaną antykoncepcją często właśnie w ramach pożycia małżeńskiego?! Przecież takie pożycie jest niegodziwe, jest ogromnym grzechem wielu polskich rodzin. Przeoczono? Jest więcej takich przeoczeń, ale teraz niech się inni wczytują, ja mam już dosyć. Śmierdzi, śmierdzi, śmierdzi….