olo13jcb
1,7 tys.

Tatuś się czołga i jeszcze dopłaca

27 stycznia 2012

Jeszcze IV Rzesza nie powstała, przynajmniej oficjalnie - a nie wiadomo nawet, czy nie rozleci się jeszcze przed powstaniem - a już pokazuje wilcze kły i pazury. Widok francusko-niemiecko-żydowskiego śmierdziela, sławnego niechluja, zresztą takiego samego, jak i ten nasz, czyli Daniela Cohn-Bendita, wymyślającego węgierskiemu premierowi Wiktorowi Orbanowi, wezwanemu na dywanik do „cygańskiego obozu” - jak Władimir Bukowski słusznie nazywa bajzel zwany patetycznie Europejskim Parlamentem - byłby tylko obrzydliwy i skandaliczny. Ponieważ jednak za śmierdzielem stoi nie tylko Nasza Złota Pani Aniela ze swoim francuskim kolabem Mikołajem Sarkozym, ale przede wszystkim - międzynarodówka finansowych grandziarzy, to taki widok jest groteskowy, z przewagą elementów tragicznych - bo nie wiadomo, czy Węgry nie ugną się przed dyktatem tych wszystkich Józików Barrosów, których tylu wyjrzało z rozporka.
Okazuje się, że nie tylko demoniczni dyktatorzy, jak wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler, czy kondotierzy, jak Hermann Goering stosują takie metody. Bezbarwni biurokraci są może jeszcze gorsi, bo - jak zauważył Leopold Tyrmand - „sztafaż obojętnej pospolitości, czy chamstwa wcale nie brzmi zabawnie, gdy siedzi się tam, przeciwnie, wzmaga wulgarną potęgę maszynerii”. Bo w gruncie rzeczy chodzi o to samo: zgodę na uczynienie z całego węgierskiego narodu na wieki wieków niewolników lichwiarskiej międzynarodówki, tak samo, jak w marcu 1939 roku chodziło o to, by czeski prezydent Hacha przyłączył Czechy i Morawy do Rzeszy, czyniąc z Czechów i Morawian niewolników Hitlera. Lichwiarska międzynarodówka najwyraźniej na tym etapie dziejowym popiera budowę IV Rzeszy w nadziei, że Nasza Złota Pani ze swoim francuskim kolabem Mikołajem Sarkozym zapewni im możliwość bezproblemowego eksploatowania 400 milionów europejskich niewolników.
Dopiero na tym tle możemy lepiej zrozumieć ponurą konsekwencję, z jaką żydowska gazeta dla Polaków „niepokoi się” o przyszłość „demokracji” na Węgrzech. Okazuje się, że trybalizm w Europie wcale nie jest żadnym przeżytkiem, przeciwnie - w sytuacji programowego odrzucania, czy wręcz zwalczania więzi narodowych - a takiej właśnie operacji poddawane są dzisiaj europejskie narody - połączona z przywilejem swoistej nietykalności więź trybalistyczna daje lobby żydowskiemu niezwykłą siłę i skuteczność w doprowadzaniu europejskich narodów do stanu bezbronności. Nic zatem dziwnego, że Wiktor Orban, który miał odwagę podjęcia próby wyzwolenia narodu węgierskiego z niewoli lichwiarskiej międzynarodówki, a także zahamowania jego ześlizgu do stanu bezbronności, stał się obiektem nienawiści ze strony grandziarzy, którym w podskokach wysługują się europejscy łowcy synekur.
Dlatego nie ma co po doktrynersku dzielić włosa na czworo, zwłaszcza, że - na co zwrócił uwagę pan prof. Gwiazdowski - Orban w gruncie rzeczy przeciwko doktrynie nie wykracza, a jeśli nawet przykręca śrubę, to przecież po to, by zahamować przyrastanie, a w konsekwencji - spłacić dług publiczny i w ten sposób zrzucić węgierskiemu narodowi kajdany. Weźmy koronny zarzut, jaki kieruje pod jego adresem brukselska łobuzeria, wspierana przez wspomniana żydowską gazetę w Warszawie: likwidację niezależności banku centralnego. W przypadku Węgier chodzi tak naprawdę o zmiany personalne, dzięki którym bank będzie wykazywał większe zrozumienie dla zamiarów rządu.
Tymczasem gdy premier Tusk, w nadziei, że w ten sposób zasłuży sobie u Naszej Złotej Pani na jakąś trafikę w Brukseli na stare lata, ogłosił, że przekaże Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu prawie 7 mld euro z rezerw walutowych NBP, nikt nie pisnął słówkiem, że to zamach na niezależność centralnego banku - chociaż jego prezes Marek Belka podobno dowiedział się o wszystkim z gazet. Od razu widać, że te oskarżenia, to tylko preteksty - bo tak naprawdę chodzi o próbę wydobycia się z domu niewoli - co mogłoby podziałać zaraźliwie na inne zniewolone narody europejskie, które nie tylko przerwałyby w ten sposób etap nasiąkania a kto wie - może nawet przeszłyby do etapu wyciskania? W tej sytuacji bardzo dobrze, że 21 stycznia w Warszawie i innych miastach Polski odbyły się demonstracje solidarności z Węgrami - ale oczywiście nie tymi, którzy pod wodzą komucha Gurcsanyi’ego, co to doprowadził Węgry do zapaści, a teraz liczy, że brukselska łobuzeria ponownie wystawi go na fasadę za cenę wtrącenia Węgrów w babilońską niewolę, demonstrowali przeciwko Orbanowi - tylko z węgierskimi patriotami, którzy szanują „Świętą Koronę” i uznają „niezbędną potrzebę duchowej odnowy”.
Tymczasem nasi Zasrancen - akurat odwrotnie. Premier Tusk włóczy się po Europie próbując skaptować zwolenników dopuszczenia przedstawicieli naszego nieszczęśliwego kraju do gabinetu, gdzie naradzają się starsi i mądrzejsi w charakterze obserwatora bez prawa głosu - bo widać nawet i on poczuł się urażony w miłości własnej, kiedy za jego skwapliwą gotowość do zapłacenia frycowego kazano mu czekać pod drzwiami. Podobno Włosi już mu obiecali, że wstawią się za nami u Naszej Złotej Pani i jej francuskiego kolaba - bo co im szkodzi obiecać? - w związku z czym minister Sikorski nadyma się nad skutecznością swojej „dyplomacji”, zapoczątkowanej hołdem pruskim w Berlinie.
O żadnej „duchowej odnowie” oczywiście nie może być mowy, przeciwnie - „od ósmej do trzeciej Tatuś się czołga” i w dodatku - jeszcze do interesu dopłaca, jak nie Funduszowi Walutowemu, to Żydom. Ale wszystkich przelicytował biłgorajski błazen. Najpierw odgrażał się, że zapali w Sejmie „jointa”, ale oczywiście zmiękła mu rura i tylko zabździał kadzidełkiem. Nie tylko błazen, ale i cienki Bolek - bo przecież nikt by mu nic nie zrobił nie tylko z uwagi na immunitet, ale przede wszystkim - na protekcję razwiedki, dzięki której niezawisłe sądy puszczają mu płazem finansowe tricki jako „filozofowi”, co to ma „poglądy”, a niezależne prokuratury w podskokach umarzają śledztwa w sprawie finansowania kampanii wyborczej przez biednych studentów, emerytów a podobno nawet - nieboszczyków. Biłgorajski błazen urasta do rangi symbolu moralnego i politycznego upadku naszego narodu - bo popatrzmy, jakie zmartwienia mają Węgrzy, a jakie - nasi Zasrancen. Tamci próbują wydobyć się ze stanu politycznej i duchowej bezbronności, podczas gdy ten chciałby zepchnąć Polaków na jeszcze niższy poziom równi pochyłej - żeby zabździani od rana do wieczora nawet nie zauważyli, że państwa już nie ma.

Stanisław Michalkiewicz

www.michalkiewicz.pl/tekst.php

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.