daniel.k
1918

Ks. Kieniewicz o in vitro: Ceną za każde dziecko, które się urodzi, jest śmierć przynajmniej …

Ks. Kieniewicz o in vitro: Ceną za każde dziecko, które się urodzi, jest śmierć przynajmniej kilkorga innych dzieci

Problem z promocją in vitro opiera się na dwóch rzeczach. Przedziwnej fascynacji, że to, co jest techniką bardziej zaawansowaną jest automatycznie lepsze. Po drugie opiera się to na przekonaniu, że przekroczenie barier prowadzi do większej wolności. Oba założenia są z gruntu fałszywe - mówi portalowi Fronda.pl, ks. Piotr Kieniewicz.

W mediach trwa nieustanna promocja in vitro, jako jedynego sposobu na niepłodność. Niejako „w cieniu” rozwija się bardzo dynamicznie skuteczniejsza i zdrowsza - naprotechnologia.


Problem z promocją in vitro opiera się na dwóch rzeczach. Przedziwnej fascynacji, że to, co jest techniką bardziej zaawansowaną jest automatycznie lepsze. Po drugie opiera się to na przekonaniu, że przekroczenie barier prowadzi do większej wolności. Oba założenia są z gruntu fałszywe. Proszę sobie wyobrazić: czy telefon komórkowy jest bardziej zaawansowanym technologicznie narzędziem niż młotek? Jest, ale czy wbijemy nim gwóźdź do ściany? Głupio przecież wbijać gwóźdź telefonem komórkowym.

Jeśli chodzi o ludzką płodność, to lepszym rozwiązaniem jest popatrzeć na to, co w tej płodności jest zepsute i naprawić, niż szukać najbardziej wyszukanych technik, swoją drogą zaczerpniętych z weterynarii, by przełamać ograniczenia, które wynikają z uszkodzenia organizmu. Innymi słowy w naprotechnologii filozofia całego podejścia do problemu opiera się na poszukiwaniu przyczyn niepłodności i ich usunięciu poprzez przywrócenie fizjologicznie poprawnego sposobu funkcjonowania organizmu.

A w in vitro?

Tam filozofia jest zgoła odmienna. Ważny jest tam efekt końcowy, niezależnie od ceny i środków do tego użytych. Ważne aby było dziecko i nieważne są poniesione koszty. To dzieje się często ze szkodą dla kobiety, dla małżeństwa i również dziecka, które zostanie poczęte. Ceną za każde dziecko, które się urodzi, jest śmierć przynajmniej kilkorga innych dzieci, które zostały w samym tym celu poczęte, a później odrzucone.

Naprotechnologia zaczyna się cieszyć coraz większą popularnością?

W żadnym kraju na świecie, łącznie z USA, dynamika rozwoju naprotechnologii nie jest tak duża, jak w Polsce. Z tego powodu, we wrześniu zostanie zorganizowany kurs, który ma przygotować nauczycieli, którzy będą uczyli polskich instruktorów modelu Creighton, który służy jako fundament dla diagnostyki naprotechnologicznej.

Problem jednak z rozwojem naprotechnologii polega na tym, że kontrola jakości kształcenia, która jest jej kluczowym wymogiem ze względu na standaryzację metody, polega na tym, aby każdy uczący się był poddany bardzo mocnej superwizji. To jest wąskim gardłem tego nauczania, ponieważ jedynym supervisorem - przynajmniej w odniesieniu do lekarzy - tego nauczania jest prof. Thomas Hilgers z USA. Siłą rzeczy, jego możliwości uczenia nowych grup lekarzy oraz wprowadzania ich w zaawansowaną diagnostykę i terapię, łącznie z chirurgią, są ograniczone. Mimo tego ograniczenia, jest już u nas w Polsce dwudziestu kilku wykształconych lekarzy, konsultantów medycznych w naprotechnologii. Jest to ogromny sukces, zważywszy, że szkolenie odbywa się wyłącznie w języku angielskim, za granicą. Dwudziestu kilku lekarzy w ciągu sześciu lat, to najwyższy procentowo przyrost na świecie. Podobnie jest z budowaniem zespołu instruktorów modelu Craighton. Jest to grupa licząca ok. 50 osób, a kolejne zaczęły szkolenie. Każdy z nich ma co robić.

Co jest przyczyną niepłodności?

Przykładowo Poradnia Naprotechnologii w Licheniu ma swoją opieką objęte ponad 75 par. Prawie każda z nich wymaga zaawansowanej interwencji medycznej. Problem z niepłodnością jest niezwykle poważny zarówno w Polsce, jak i na całym świecie. Niepłodność nierzadko jest stanem zawinionym z powodu działań aborcyjnych, stosowania antykoncepcji hormonalnej, odkładania poczęcia pierwszego dziecka na późniejsze lata. Naprotechnologia stara się na te problemy odpowiadać, jest skuteczna, choć oczywiście nie jest wszechmocna. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że zainteresowanie jest bardzo duże tak ze strony pacjentów jak i osób chcących dołączyć do zespołu naprotechnologicznego, i nasze możliwości systematycznie rosną.

Każdemu możecie pomóc?

Na obecnym etapie możemy jeszcze pomoc każdemu, kto się do nas zgłasza, bo jeszcze nie wszyscy potrzebujący się do nas zgłaszają. Znaczną część zainteresowanych odsyłamy do instruktorów i lekarzy, rozsianych po całej Polsce, tak by pacjenci mieli bliżej do specjalistów.

Co należy zrobić aby zostać instruktorem?

Złożyć aplikację do Instytutu Papieża Pawła VI w Omaha, NE, w USA. Tam jest prowadzona rekrutacja i tam trzeba zdać stosowne egzaminy i poddać się superwizji. Dla lekarza jest to szkolenie trwające 7 miesięcy, a dla instruktora 13 lub dłużej, m.in. ze względu na charakter ich pracy i konieczność uzupełnienia wiedzy medycznej. Jest też, co pewien czas, sprawdzanie umiejętności. Dla nas, w środowisku napro jakość świadczonych usług jest sprawą priorytetową. Wszystko jednak zaczyna się od aplikacji złożonej w USA.

Trzeba mieć jakiś preferencje, aby zostać instruktorem?

Nie, może być nim praktycznie każdy, my mamy wśród instruktorów np. inżyniera górnictwa, jeśli mowa jest o wcześniejszym wykształceniu. Podstawowe kryterium ma charakter etyczny: to wykluczenie aborcji, antykoncepcji i in vitro z działań terapeutycznych. Z racji na warunki kształcenia, konieczna na razie jest też znajomość języka angielskiego.

A dużo osób po nieudanym in vitro zgłasza się do was o pomoc?

Około jedna trzecia z naszych pacjentów próbowała wejść w rodzicielstwo metodą in vitro. Blisko połowa z nich, po diagnostyce i terapii naprotechnologicznej, uzyskało poczęcie drogą naturalną, pomimo wcześniejszego niepowodzenia przy in vitro. Dzieje się tak dlatego, że w naprotechnologii prowadzi się solidną diagnostykę, leczy się przyczynowo (o ile to tylko jest możliwe) i prowadzi się do odbudowy fizjologicznie poprawnego funkcjonowania układu rozrodczego. Tego nie ma przy in vitro. I dlatego jesteśmy skuteczni.

Rozmawiał Jarosław Wróblewski
www.fronda.pl/…/ks._kieniewicz_…:_cena_za_kazde_dziecko,_ktore_sie_urodzi,_jest_smierc_przynajmniej_kilkorga_innych_dzieci_22260
Orfar33
Tworzą dzieci za pomocą in vitro by je abortować. Oto prawdziwy horror
Brytyjska agencja nadzorująca kliniki zajmujące się płodzeniem dzieci w probówkach Human Fertilisation and Embryology Authority podała dane dotyczące zabijania dzieci nienarodzonych. W ciągu minionych pięciu lat aż 123 dzieci powstałych w wyniku procedury sztucznego zapłodnienia u których zdiagnozowano zespół Downa zostało …Więcej
Tworzą dzieci za pomocą in vitro by je abortować. Oto prawdziwy horror

Brytyjska agencja nadzorująca kliniki zajmujące się płodzeniem dzieci w probówkach Human Fertilisation and Embryology Authority podała dane dotyczące zabijania dzieci nienarodzonych. W ciągu minionych pięciu lat aż 123 dzieci powstałych w wyniku procedury sztucznego zapłodnienia u których zdiagnozowano zespół Downa zostało zabitych przed swoimi narodzinami.
Dane takie podaje „Daily Mail”. Brytyjscy obrońcy życia
wskazują, że nastąpił wzrost liczby takich makabrycznych działań. Na dodatek okazuje się, że takich sytuacji może być znacznie więcej. Nie ma bowiem obowiązku rejestracji schorzenia, na które cierpiało zabite nienarodzone dziecko.
Josephine Quintavalle z organizacji Comment on Reporductive Ethics podkreśla, że udokumentowana liczba zabitych dzieci z zespołem Downa jest znacznie zaniżona. Zwraca ona też uwagę, na fakt iż na aborcję decydują się kobiety, które wcześniej poddały się procedurze sztucznego zapłodnienia w imię desperackiego pragnienia posiadania dziecka.
Trudno wyobrazić sobie większy paradoks i realizacje ponurej wizji z filmów s-fi. Zauważmy bowiem co się dzieje w "cywilizowanych" krajach. Najpierw sztucznie tworzy się dziecko, które jeżeli okaże się niepełnosprawne, to jest zabijane. Można wyobrazić sobie jawniejszy przejaw barbarzyństwa?