danutadubiel
3251

11. KATECHIZM O KRYZYSIE W KOŚCIELE - ks. Mateusz Gaudron

Ekumenizm

43. Co rozumie się pod pojęciem ekumenizmu?

Pod pojęciem ekumenizmu rozumie się ruch powstały u niekatolików w XIX w., dążący do współpracy i zbliżenia różnych wyznań chrześcijańskich. Ten ruch doprowadził do utworzenia w 1948 r. Światowej Rady Kościołów. Ta Rada określa się jako „wspólnota kościołów uznających Chrystusa za Boga i Zbawiciela68. Poszczególne wspólnoty religijne, będące członkami tej Rady, pozostają jednak niezależne. Rada nie ma nad nimi żadnej władzy, a owe wspólnoty mogą decydować, czy i w jakim stopniu przyjmują postanowienia Rady. Nie jest też konieczne, aby poszczególne wspólnoty członkowskie uznawały inne wspólnoty za kościoły w pełnym tego słowa znaczeniu.
Ta sama postawa doprowadziła z biegiem czasu do równoległych starań o rozpoczęcie dialogu i zbliżenie także z religiami niechrześcijańskimi.
Początkowo Kościół Katolicki wyraźnie dystansował się od ruchu ekumenicznego. Dopiero na Soborze Watykańskim II ekumenizm znalazł oficjalnie wstęp do Kościoła katolickiego. Sobór poświęcił mu osobny dekret (Unitatis redintegratio), a także deklarację Nostra aetate, traktującą o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich.

Prawdziwie katolickie stanowisko wobec ekumenizmu wyraża encyklika Piusa XI Mortalium animos (1928 r.):
Wychodząc z założenia, dla nich nie ulegającego wątpliwości, że bardzo rzadko tylko znajdzie się człowiek, któryby nie miał w sobie uczucia religijnego, widocznie żywią nadzieję (oni, tzn. zwolennicy ekumenizmu – przyp. aut.), że mimo wszystkich różnic zapatrywań religijnych nie trudno będzie, by ludzie przez wyznawanie niektórych zasad wiary, jako pewnego rodzaju wspólnej podstawy życia religijnego, w braterstwie się zjednali. W tym celu urządzają zjazdy, zebrania i odczyty z nieprzeciętnym udziałem słuchaczy i zapraszają na nie dla omówienia tej sprawy wszystkich, bez różnicy, pogan wszystkich odcieni, jak i chrześcijan, a nawet tych, którzy – niestety – odpadli od Chrystusa, lub też uporczywie przeciwstawiają się Jego Boskiej naturze i posłannictwu.
Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ zasadzają się one na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznania Jego panowania. (...) W ten sposób dochodzą stopniowo do naturalizmu i ateizmu. Z tego wynika jasny wniosek, że każdy kto przytakuje podobnym poglądom i staraniom, opuszcza całkowicie teren objawionej przez Boga religii69.

44. Jak należy ocenić ekumenizm z punktu widzenia wiary katolickiej?

Ponieważ Kościół katolicki jest jedynym Kościołem utworzonym przez Chrystusa i jako jedyny posiada pełnię prawdy, doprowadzenie do jedności może polegać tylko na nawróceniu, czyli powrocie poszczególnych osób lub wspólnot. Tak naucza Pius XI w Mortalium animos:
Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego niegdyś, niestety, odpadli70.
Oto jedyna logiczna konsekwencja z pretensji Kościoła do wyłącznego posiadania prawdy. Prawdziwa jedność może nastąpić bowiem tylko wtedy, gdy wszyscy zostaną zjednoczeni w prawdziwej wierze.
Dlatego Kościół katolicki starał się zawsze zarówno nawracać pogan, jak i oddzielone wspólnoty chrześcijańskie sprowadzić z powrotem do jedności Mistycznego Ciała Chrystusa. Te starania były najczęściej skierowane do pojedynczych osób, ale czasem także do całych wspólnot. Tak starano się na soborach w Lyonie i Florencji o zjednoczenie z cerkwią prawosławną, która od 1054 r. jest oddzielona od Kościoła katolickiego. Przed Vaticanum I Pius IX zaprosił prawosławnych do zakończenia schizmy i powrotu na łono Kościoła, a Leon XIII w 1894 r. wystosował podobny apel do wszystkich wyznań chrześcijańskich.
Próby te wynikały z przekonania, że to nie Kościół katolicki musi się zmienić, ale ci, którzy się od niego odłączyli, muszą przyznać się do błędu. Kościół był zawsze gotów we wszelki możliwy sposób ułatwić ów powrót, ale nigdy nie kosztem wiary.

45. Jak wygląda nowe rozumienie ekumenizmu?

Z Vaticanum II Kościół zajął nowe stanowisko wobec ekumenizmu. To nowe stanowisko można streścić następująco: rezygnuje się z pretensji religii katolickiej do wyłączności i uważa się inne wyznania chrześcijańskie, a nawet religie niechrześcijańskie, za równouprawnione albo przynajmniej prawie równouprawnione drogi do Boga i do osiągnięcia wiecznego zbawienia. Nie chodzi już o nawrócenie innych religii do Kościoła katolickiego, ale o współistnienie.
Duch ów wyraża się w ten sposób, że w dekrecie o ekumenizmie używa się słowa „Kościół” w liczbie mnogiej i przez to uznaje się za „Kościoły” także inne wspólnoty chrześcijańskie. Wcześniej zawsze się tego wystrzegano. Kiedy mówiono o „Kościołach”, to miano na myśli poszczególne Kościoły miejscowe, a więc np. Kościół w Kolonii albo Kościół mediolański. W niewłaściwym znaczeniu używano go co najwyżej do określenia schizmatyckiego prawosławia, gdyż ono posiada kapłaństwo i ważne wszystkie sakramenty. Trzymano się jednak ściśle nauki, że jest tylko jeden Kościół, a nie kilka, gdyż nasz Pan Jezus Chrystus ma tylko jedną Oblubienicę. Heretyckie odszczepy od owej Chrystusowej Oblubienicy zwano dlatego „wyznaniami” albo „wspólnotami religijnymi”, nie przyznając im jednak tytułu „Kościoła”. Teologiczne uzasadnienie zmiany terminologii już widzieliśmy (pyt. 29). „Subsistit in” z Lumen gentium otwiera drogę wyobrażeniu, jakoby i inne wyznania były prawdziwymi urzeczywistnieniami Kościoła Chrystusowego, być może tylko częściowymi urzeczywistnieniami, ale mimo to urzeczywistnieniami. Tak czytamy istotnie w Unitatis redintegratio (nr 15) w odniesieniu do schizmatyckich sekt wschodnich: „Przez świętowanie Eucharystii Pańskiej wznosi się i wzrasta w tych kościołach Kościół Boży, a przez koncelebrę ich wspólnota staje się widoczna71. „Kościołem Bożym” nazywa się więc tu wspólnotę, która się oddzieliła od prawdziwego Kościoła.
Także wobec religii niechrześcijańskich czyni się starania o możliwie pozytywne spojrzenie. W Nostra aetate intonuje się hymny pochwalne na cześć hinduizmu, buddyzmu, islamu i judaizmu. W „MISEREOR – Hungertuch 1984” (ulotka przeprowadzanej corocznie w Wielkim Poście w Niemczech akcji pomocy dla krajów trzeciego świata – przyp. tłum.) poucza się wiernych, że Bóg objawił się nie tylko w chrześcijaństwie, ale też w buddyzmie, hinduizmie i islamie. W komentarzu do tego „Hungertuchu” jest napisane: „Cztery strumienie światła odpowiadają czterem sposobom Objawienia Bożego72. Na niedzielę misyjną w r. 1989 zaproponowano następującą medytację po Komunii św.:
Bądź pochwalony, Panie, Boże Izraela! Ty prowadzisz przez bezdrożne odludzia. Ty uwalniasz z niewoli i ucisku. Ty obiecujesz lepszy świat.
Bądź pochwalony, Panie, Boże Mahometa! Ty jesteś wielki i wzniosły, jesteś niepojęty i odległy, jesteś wielki w swych prorokach.
Bądź pochwalony, Panie, Boże Buddy! Ty mieszkasz w głębinach świata. Ty żyjesz w każdym człowieku, Ty jesteś pełnią milczenia.
Bądź pochwalony, Panie, Boże Afryki! Ty jesteś życiem w drzewach, Ty jesteś siłą w ojcu i matce. Ty jesteś duszą świata.
Bądź pochwalony, Panie, Boże Jezusa Chrystusa. Ty obfitujesz w miłość, oddajesz się w dobroci, przezwyciężasz śmierć73.

Podczas gdy wcześniej Kościół starał się nawracać wyznawców religii pogańskich, to obecnie Kościół posoborowy prowadzi z nimi „dialog”. Interesujący jest tutaj dokument pt. Dialog a misje papieskiego Sekretariatu ds. Niechrześcijan z 10 czerwca 1984 r.74. Pisze się tam w nr l, że z Soborem Watykańskim II zaczął się „nowy rozdział” w stosunku Kościoła do wyznawców innych religii. To nowe stanowisko otrzymało nazwę „dialogu” (nr 3). Dialog oznacza „nie tylko rozmowę, ale też całość pozytywnych i konstruktywnych stosunków pomiędzy religiami, z inaczej wierzącymi osobami i wspólnotami, aby wzajemnie się poznać i wzajemnie się ubogacać”. W nr 13 czytamy: „Dialog, przy którym chrześcijanie spotykają zwolenników innych tradycji religijnych, jest po to, aby wspólnie zmierzać do prawdy i współpracować dla wspólnych interesów”. Jeśli Bóg objawił się też w innych religiach, jeśli katolicy wraz z niechrześcijanami wspólnie zmierzają do prawdy, jeśli ma tutaj miejsce wzajemne ubogacanie się, to Kościół widocznie już nie wierzy, że tylko on posiada prawdę!
W katechizmie ekumenicznym, do którego przedmowę napisał abp Degenhardt, który otrzymał wiele pochwał od katolickich biskupów, czytamy:
Celem nie jest powrót, ale wspólnota kościołów siostrzanych, jedność w pojednanej różnorodności; jedność kościołów – kościoły pozostają i stają się jednym kościołem75.

46. Czy niekatolickie wyznania chrześcijańskie są częściowymi urzeczywistnieniami Kościoła Chrystusowego?

Chrześcijańskie wyznania oddzielone od Kościoła katolickiego są odszczepami od prawdziwego Kościoła Chrystusowego i nie należą do niego. Nawet jeśli zachowały one poszczególne prawdy chrześcijańskie, a czasem też ważny chrzest, niemniej są one oddzielone od Mistycznego Ciała Chrystusa. Dlatego osoba, która uznała, że Kościół katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem, a jednak nie wstępuje do niego, trwając we wspólnocie schizmatyckiej bądź heretyckiej, nie może być zbawiona.
Papież Pius XII naucza w Mystici Corporis, że do przynależności do prawdziwego Kościoła Chrystusowego konieczne są trzy elementy: chrzest, prawdziwa wiara i podporządkowanie prawowitej władzy:
Do członków Kościoła należy zaliczyć w istocie tylko tych, którzy otrzymali kąpiel ponownego narodzenia, przyznają się do prawdziwej wiary i sami ku swemu nieszczęściu nie oddzielili się od ciała, bądź też z powodu ciężkich nadużyć nie zostali przez prawowitą władzę kościelną wyklęci76.
Dlatego nawet schizmatyckie sekty wschodnie, mimo posiadania sakramentów i wyznawania większości artykułów wiary Kościoła katolickiego, nie należą do prawdziwego Kościoła Chrystusowego, gdyż odmawiają uznania prymatu i nieomylności Następcy św. Piotra. Według słów Chrystusa (Mt 18, 17) każdy, kto nie chce słuchać Kościoła, powinien być traktowany jak poganin i grzesznik publiczny.
Jeszcze w mniejszym stopniu należy uważać za części Kościoła Chrystusowego wspólnoty heretyckie (jak np. protestantów), gdyż w wielu punktach odeszły one od prawdziwej wiary. Dlatego jest niezrozumiałe, jak mieszana komisja katolicko-luterańska obradująca w 1983 r. w szwabskim klasztorze Kirchberg, mogła stwierdzić: „Zaczyna się uważać go [Lutra] za świadka Ewangelii, za mistrza wiary i bohatera duchowej odnowy77. Co w protestantyzmie jest prawdziwe i dobre, to należy prawowicie do Kościoła katolickiego, jak to zostało na polecenie papieża dodane do dekretu o ekumenizmie (nr 3). Jest oczywiste, że liberalni teologowie nie byli z tego powodu szczęśliwi. Rahner i Vorgrimler skomentowali to w następujący sposób:
To, że te dobra prawowicie (iure) należą do Kościoła Chrystusowego, jest jedną z 19 papieskich poprawek, jakie w listopadzie 1964 r. zostały dodane do już uzgodnionego tekstu i które z powodu swej bojaźliwości robią niekorzystne wrażenie jako rzeczowo uzasadnione przez ich treść. (Tutaj należy zwrócić uwagę na te poprawki, które szczególnie raziły niekatolickich chrześcijan)78.
Dlatego do wielu sprzeczności w tekstach Soboru należy następujący fragment z nr 3: „Duch Chrystusa raczył używać je (oddzielonych kościołów i wspólnot – przyp. aut.) jako środków zbawienia79. Oddzielone sekty nie są nigdy środkami zbawienia! Jeśli członkowie tych wspólnot są w stanie łaski, to tylko dlatego, że nie znają niczego lepszego, wobec czego nie ponoszą winy za swe oddzielenie od ciała Kościoła.
Według nauki Piusa XII ludzie ci mogą należeć do duszy prawdziwego Kościoła, chodzi tu jednak tylko o pojedyncze osoby. Niekatolickie wyznania jako takie nie są pożądane przez Boga: nie prowadzą one do Kościoła, ale – wyprowadzają zeń.

47. Czy niekatolickie wyznania i religie niechrześcijańskie są środkami zbawienia?

Niekatolickie wyznania i religie niechrześcijańskie nie są drogami zbawienia, ale jako takie drogami zatracenia. Członkowie fałszywych religii mogą w nich zostać zbawieni, jeśli żyją według własnego sumienia i próbują wypełniać wolę Bożą na tyle, na ile ją poznają; o tym jednakże sądzić dane jest tylko Bogu, który przenika serce i myśli. Z powyższego wynika tylko to, że w fałszywych religiach, albo lepiej – pomimo fałszywych religii można się ewentualnie zbawić, ale nie poprzez fałszywe religie.
Dlatego pozytywna ocena, jaką Sobór Watykański II w dekrecie o religiach niechrześcijańskich obdarzył hinduizm, buddyzm, islam i judaizm, jest zdradą Chrystusa. Oczywiście, fałszywe religie mają też prawdziwe elementy, gdyż takowe znajdują się w każdym błędzie i błędnym systemie; oczywisty bezsens nie znalazłby zwolenników! Decydujący jest fakt, że te religie głoszą bardzo poważne błędy i dlatego ich wyznawcy znajdują się na drodze, która nie prowadzi do Boga i życia wiecznego.
Tak np. hinduizm głosi wędrówkę dusz, odbierając życiu ziemskiemu jego znaczenie. Według hinduizmu obecne życie nie jest decydującą próbą, od której zależy cała wieczność, ale dusza będzie się wcielała tyle razy ponownie (być może w szczura albo psa), aż wina zostanie spłacona. Z tego powodu hinduizm nie zna miłosierdzia – dzisiejsze dzieła dobroczynne przejął on od chrześcijaństwa. Przechodzi on obojętnie obok biednych i cierpiących, gdyż ci muszą właśnie spłacić swą winę.
Buddyzm jest religią bez Boga. Buddysta wierzy, że sam może się zbawić, a to zbawienie polega na wejściu w nirwanę. W buddyzmie nie ma życia wiecznego w łączności z Bogiem, ale jedynie koniec cierpienia i bólu przez unicestwienie własnego istnienia.
Islam odrzuca Trójcę Świętą, a wobec tego Bóstwo Chrystusa uważa za bluźnierstwo. Popiera on okrucieństwo i zmysłowość, chwaląc zabicie chrześcijanina jako dobry uczynek, pozwalając na poligamię i obiecując raj zmysłowych rozkoszy. Porównajmy kilka sur Koranu: „Niewiernymi byli z pewnością ci, co powiedzieli: Bogiem jest Mesjasz, syn Maryi80. „Jeśli spotkacie niewiernych, zabijajcie ich, urządzając wielką rzeź, i ściągnijcie mocno więzy uwięzionym81. O raju czytamy: „Jeśli chodzi o kobiety, to będą one płonęły od namiętności; wszystkie będą dziewicami, a po waszym płciowym zjednoczeniu dziewictwo będzie im przywrócone82.
Wreszcie żydzi, jak wszystkie te fałszywe religie, odrzucają naszego Zbawcę Jezusa Chrystusa. Jeśli judaizm przed przyjściem Chrystusa był prawdziwą religią, to nie jest nią obecnie, gdyż nie rozpoznał swej godziny i nie przyjął swego Zbawiciela. Prawdziwi żydzi nawrócili się do Chrystusa, z którego przyjściem religia żydowska starego przymierza straciła swój sens i rację bytu. Dlatego jest niezrozumiałe, jak pewien katolicki biskup mógł się wypowiedzieć w ten sposób:
Kościół może być tylko nowym Ludem Bożym w trwałej ciągłości i trwałym braterstwie z Izraelem. (...) Rozłam między synagogą a Kościołem był właściwie pierwszym podziałem w Kościele. (...) Celem ekumenizmu jest pojednanie między Kościołem a synagogą”83.
O wszystkich tych fałszywych religiach trzeba powtórzyć słowa św. Piotra: „I nie ma w nikim innym [jak w Jezusie Chrystusie] zbawienia. Nie ma bowiem innego imienia pod niebem, danego ludziom, w którym byśmy mieli być zbawieni” (Dz Ap 4, 12). Dlatego Kościół, nie przecząc nigdy zasadniczej możliwości zbawienia niechrześcijan, nie był nigdy szczególnie optymistyczny względem liczby tych, którzy zbawieni będą w fałszywych religiach. Jeszcze za Piusa IX potępione zostało twierdzenie:
*Przynajmniej można mieć dobrą nadzieje zbawienia tych wszystkich ludzi, którzy do prawdziwego Kościoła Chrystusowego nie należą84.
Fałszywe religie nie są zatem ani zwyczajnymi, ani nadzwyczajnymi drogami zbawienia, ale przeszkodami dla zbawienia85.

48. Czy niechrześcijańskie religie modlą się do prawdziwego Boga?

Niechrześcijańskie religie nie modlą się do prawdziwego Boga. Bowiem prawdziwy Bóg to Trójca Święta, która objawiła się przez Jezusa Chrystusa w starym i przede wszystkim nowym Przymierzu. Dlatego religie odrzucające Bóstwo Chrystusa nie wierzą w prawdziwego Boga, modląc się do istoty, która nie istnieje. „Każdy, który zaprzecza Syna, nie ma ani Ojca” (1 J 2, 23). „Nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie” (J 14, 6).
Niesłuszny jest zarzut, jakoby mahometanie i żydzi mieli prawidłowe, choć niedoskonałe pojęcie Boga i dlatego modlili się do prawdziwego Boga. To dotyczyło żydów Starego Przymierza: im Trójca Święta nie była jeszcze objawiona, dlatego nie mogli w Nią wierzyć – nie wykluczali Jej jednak. Owo wykluczenie ma jednak miejsce u dzisiejszych żydów i mahometan: oni wyraźnie zaprzeczają Trójcy Przenajświętszej. Nie chcą wierzyć w Trójcę Świętą, ale modlą się do jakoby jednoosobowego Boga. Takiego Boga jednak nie ma.
Tej podstawowej prawdy już się dzisiaj w oficjalnym Kościele nie spostrzega. W rekolekcjach, jakich Karol Wojtyła w 1976 r. udzielał papieżowi Pawłowi VI, znajduje się całkowicie modernistyczne pojęcie wiary, z którego wynika teza, że wszyscy ludzie – obojętnie jakiej religii – modlą się do prawdziwego Boga:
Droga ducha ku Bogu wychodzi z wnętrza stworzenia i najgłębszej istoty człowieka. Na tej drodze nowoczesna mentalność znajduje wsparcie w doświadczeniu człowieka i w potwierdzeniu transcendencji osoby ludzkiej.
To jest modernizm: wiara nie jest tu już odpowiedzią na Boże Objawienie, ale pochodzącym z głębi człowieka dążeniem ku Bogu. Nieco dalej w tekście czytamy:
Tego Boga wyznaje w swym milczeniu trapista i kameduła. Do niego zwraca się Beduin na pustyni, gdy nadchodzi godzina modlitwy. I być może także pogrążony w medytacji buddysta, który oczyszcza swe myślenie i przygotowuje drogę do nirwany86.
Pismu św. takie myślenie jest całkowicie obce. Cały Stary Testament jest pełen uniesień Boga przeciwko fałszywym bożkom i religiom. Lud wybrany był często karany, gdyż czcił obcych bogów. Także w Nowym Testamencie św. Paweł pisze lapidarnie: „Ale co poganie ofiarują, czartom ofiarują, a nie Bogu” (1 Kor 10, 20).
To nie wyklucza faktu, że pojedynczy żyd, mahometanin czy poganin może pod wpływem łaski modlić się do prawdziwego Boga, jeśli nie staje się zatwardziałym w fałszywym wyobrażeniu o Bogu swej religii, ale gdy jest zasadniczo otwarty przyjąć to wszystko, co Bóg objawił, a więc również wiarę w Trójcę Świętą i Wcielenie. Religie te nie zwracają się jednak do prawdziwego Boga, ale do ułudy – i dlatego same z siebie nie prowadzą swych wyznawców do Boga.

49. Czy wyznawcy innych religii są „anonimowymi chrześcijanami”?

Karol Rahner wyznawców innych religii nazywa „anonimowymi chrześcijanami”, a same religie uważa za drogi zbawienia, na których „ludzie wychodzą naprzeciw Bogu i Jego Chrystusowi87. Inne religie nie wierzą wprawdzie w Chrystusa, ale rzekomo Go szukają. Jest to pogląd błędny. Inne religie właśnie powstrzymują ludzi od wiary w Chrystusa i od chrztu. Jeśli islam np. naucza, że jest bluźnierstwem sądzić, że Bóg ma syna, to jest to dla jego wyznawców przeszkodą w dojściu do prawdziwej wiary.
Anonimowymi chrześcijanami można w ostatecznym razie nazwać tych, którzy pomimo fałszywych nauk swej religii dzięki szczególnej łasce Bożej mają wewnętrzną gotowość przyjąć to wszystko, co Bóg objawił.

50. Czy wszyscy ludzie są automatycznie zbawieni przez Chrystusa?

Chrystus umarł za wszystkich ludzi w tym sensie, że wszyscy mają możliwość osiągnąć zbawienie: nikt nie jest wyłączony. Aby jednak poszczególny człowiek został faktycznie zbawiony, potrzeba, aby przyjął łaskę, jaką Chrystus mu wysłużył i mu ofiaruje. Jeśli tego nie czyni, odrzucając ją, jeśli pozostanie w tym stanie do swej śmierci, będzie potępiony na wieki.
Apokatastazy (‘powszechnego zbawienia’), a więc tezy, że wszyscy ludzie są rzeczywiście, a nie tylko według możliwości zbawieni, wydaje się nauczać kard. Wojtyła w już wspomnianych rekolekcjach. Pisze on:
Narodziny Kościoła w chwili mesjańskiej, zbawiennej śmierci Chrystusa [były] w gruncie rzeczy także narodzinami człowieka, i to niezależnie od tego, czy człowiek o tym wie, czy nie wie, czy to akceptuje, czy też nie. W tej chwili otrzymał człowiek nowy wymiar swej egzystencji, którą Paweł nazywa krótko «byciem w Chrystusie»88.
Wszyscy ludzie od początku aż do końca świata są przez Chrystusa dzięki Jego krzyżowi odkupieni i usprawiedliwieni89.
Jeśli każdy człowiek „niezależnie od tego, czy o tym wie, czy nie wie, czy to akceptuje, czy też nie”, ma „bycie w Chrystusie” i jest zbawiony, to wszyscy będą zbawieni, a nikt potępiony. Wydaje się, że także jako papież prezentuje on ten pogląd, w swej pierwszej encyklice Redemptor hominis pisał bowiem:
To dotyczy każdego człowieka, gdyż każdego człowieka dotyczy Tajemnica Odkupienia, z każdym jest Chrystus przez tę tajemnicę nierozerwalnie złączony. (...) Oto człowiek w pełnym świetle tajemnicy, w której uczestniczy przez Jezusa Chrystusa – tajemnicy, w której uczestniczy każdy z czterech miliardów ludzi żyjących na naszej planecie, od pierwszego momentu, od poczęcia pod sercem matki90.
Jeśli człowiek od pierwszego momentu swego życia jest na zawsze złączony z Chrystusem, do czego potrzebny jest jeszcze chrzest i przynależność do widzialnego Kościoła? Pomyślmy o tym, że autor powyższych słów chciał uczynić kardynałem Hansa Ursa von Balthasara – teologa, który faktycznie uważał, że piekło jest puste. To stoi jednak w sprzeczności z nauką Pisma św., mówiącego w wielu miejscach o piekle. W przypowieściach o Sądzie Ostatecznym Chrystus jednoznacznie wychodzi z założenia, że będą tacy, co pójdą do piekła: „Wtedy rzecze i tym, którzy po lewicy będą: Idźcie ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który zgotowany jest diabłu i aniołom jego” (Mt 25, 41). Wydaje się nawet, że wielu jest takich, co idą do piekła: „Albowiem szeroka brama i przestronna jest droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest, którzy przez nią wchodzą” (Mt 7, 13). Także Kościół był aż do obecnych czasów przekonany, że bardzo wielu ludzi idzie na wieczne potępienie. To było impulsem dla działalności misyjnej: Wielu chrześcijan nie obawiało się żadnych trudów, by głosić Ewangelię i w ten sposób zbawić jak najwięcej dusz.
Jeśli wszyscy są już zbawieni, to misje nie mają szczególnego znaczenia. Ich jedyny sens polega wtedy na mówieniu ludziom: Jesteście już, choć o tym nie wiecie, zbawieni przez Chrystusa! W istocie kard. Wojtyła interpretuje w ten sposób fragment Gaudium et spes (nr 22): „Chrystus, nowy Adam, ogłasza człowieka człowiekowi”. To ma oznaczać, że Chrystus objawił człowiekowi to, co z nim już się stało, a mianowicie, że on ma „bycie w Chrystusie”: „Objawienie polega na tym, że Syn Boży przez swe Wcielenie zjednoczył się z każdym człowiekiem91. Kościół nigdy nie rozumiał misji w ten sposób. Misja oznaczała dla niego niesienie ludziom zbawienia poprzez głoszenie Ewangelii i szafowanie sakramentów, a nie obwieszczanie im, że już od dawna posiadają zbawienie: Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16, 16).

51. Co należy sądzić o spotkaniu religii w Asyżu?

Spotkanie religii w Asyżu 27 października 1986 r. było jedynym w swym rodzaju skandalem, zgorszeniem dla dusz i złamaniem pierwszego przykazania Bożego: „Jam Pan, Bóg twój: Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Nigdy przedtem Kościół nie został tak upokorzony jak wówczas, kiedy Papież postawił się na jednym poziomie z przywódcami wszystkich sekt i religii. Stworzono przez to wrażenie, że Kościół katolicki jest tylko jedną wśród wielu wspólnot religijnych, które muszą pracować nad ustanowieniem pokoju na ziemi. Jak gdyby mógł istnieć inny pokój niż pokój w nawróceniu ludzi do Chrystusa i Jego Kościoła! „Nie ciągnijcie jarzma z niewierzącymi... Co za towarzystwo światłości z ciemnością? A co za umowa Chrystusa z Belialem? Albo co za udział wierzącego z niewierzącym?” (2 Kor 6, 14n).
Przy przywitaniu w prezbiterium bazyliki N.M.P. Papież siedział z innymi przywódcami religijnymi na identycznych krzesłach. Unikano wszystkiego, co mogłoby wywołać wrażenie szczególnej pozycji Papieża. Wszyscy mieli wydawać się równouprawnieni. Wbrew misyjnemu poleceniu Chrystusa, Papież nie wezwał przedstawicieli innych religii do nawrócenia się do Chrystusa, ale do modlitwy do swych fałszywych bożków. Już przed spotkaniem Papież powiedział, że jest ważne, aby pozostali oni wierni swym błędnym religiom: „Ta wspólna radykalna wierność poszczególnym tradycjom religijnym jest dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebna dla pokoju. Każdy z obecnych w Asyżu przedstawi Bogu swą modlitwę według własnej tradycji religijnej92.
Poszczególnym religiom oddano do użytku świątynie katolickie. Jeśli się pomyśli, że kościół katolicki jest świętym miejscem poświęconym tylko i wyłącznie kultowi Trójcy Przenajświętszej, to wobec widowiska w Asyżu można pomyśleć o przepowiedzianej przez Chrystusa „ohydzie spustoszenia zalegającej miejsce święte” (por. Mt 24, 15).
Odprawiwszy ceremonie o pokój, wszystkie delegacje udały się w milczeniu w pewnego rodzaju pielgrzymce do bazyliki św. Franciszka, gdzie każda wspólnota przedstawiła własną modlitwę o pokój. W przemówieniu końcowym Papież tak zinterpretował tę pielgrzymkę:
”Krocząc w milczeniu rozmyślaliśmy o drodze, którą idzie nasza ludzka rodzina: albo we wrogości, jeśli nie przyjmujemy się wzajemnie w miłości, albo we wspólnej wędrówce ku naszemu wzniosłemu celowi, jeśli uświadamiamy sobie, że inni są naszymi braćmi i siostrami. (...) Obyśmy spostrzegli w tym antycypację tego, czego urzeczywistnienia Bóg oczekuje od duchowego rozwoju ludzkości: braterskiej wędrówki, w której wzajemnie sobie towarzyszymy na drodze do transcendentnego celu, jaki On nam wyznaczył”93. Nie można już wyraźniej stwierdzić, że misja Kościoła dobiegła końca! Ludzie nie powinni się już nawracać do Kościoła, ale razem ze swymi religiami spokojnie kroczyć swą drogą.

52. Jakie są następstwa ekumenizmu?

Następstwami ekumenizmu są obojętność religijna i załamanie się misji. Obecnie katolicy powszechnie wyznają pogląd, że we wszystkich religiach równie dobrze można się zbawić i dlatego prowadzenie misji jest po prostu bez sensu. Często odmawia się przyjmowania do Kościoła wyznawców innych religii, nawet jeśli oni wyraźnie tego pragną. Misje stały się wyłącznie pomocą dla słabiej rozwiniętych krajów. Stoi to w wyraźnej sprzeczności z misyjnym poleceniem Chrystusa: „Idąc tedy, nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, nauczając je zachowywać wszystko, cokolwiek wam przykazałem” (Mt 28, 19n).
Szczególnie oburzającym tego przykładem jest deklaracja z Balamand, która 23 czerwca 1993 r. została podpisana jako rezultat konferencji, w której udział wzięli katolicy i prawosławni. Trzeba wiedzieć, że po schizmie poszczególne kościoły wschodnie z powrotem przyłączyły się do Rzymu. Zachowały swój obrządek, ale uznały nadrzędną władzę papieża, tak jak to czyniły kościoły wschodnie przed schizmą. Katolickie Kościoły wschodnie dostały nowego impulsu do rozwoju po politycznych zmianach w Związku Radzieckim, wielu prawosławnych trwało bowiem w schizmie tylko wskutek zewnętrznego nacisku i życzyło sobie połączenia ze Stolicą Piotrową. Ze zrozumiałych przyczyn rozgniewało to władze cerkwi prawosławnej, które zagroziły zerwaniem rozmów ekumenicznych. Konferencja w Balamand miała za cel uratować ekumenizm.
W paragrafie 8. Deklaracji katolickie Kościoły wschodnie nazwane zostały „źródłem sporów i bólu”. Napisano tam, że Kościół katolicki dla usprawiedliwienia „prozelityzmu” (tj. starań o doprowadzenie prawosławnych z powrotem do jedności Kościoła katolickiego) „rozwinął wyobrażenie, jakoby jako jedyny był strażnikiem zbawienia” (nr 10). A więc to, co zawsze było nauką Kościoła, a mianowicie, że wszyscy chrześcijanie muszą być zjednoczeni pod najwyższym pasterzem – papieżem, staje się tu tylko teologicznym poglądem, który został wymyślony w celu usprawiedliwienia egoistycznych interesów. Dlatego na przyszłość odrzuca się wyraźnie ponowne doprowadzenie prawosławnych do Kościoła katolickiego (nr 12), natomiast cerkiew prawosławna jest uważana teraz za „Kościół siostrzany”: „Kościół katolicki i kościół prawosławny uznają się wzajemnie za kościoły siostrzane. (...) Według słów Jana Pawła II ekumeniczne wysiłki siostrzanych kościołów Wschodu i Zachodu. opierających się na dialogu i modlitwie, zmierzają ku doskonałej i pełnej wspólnocie, w której kościoły ani się nie dzielą, ani się nie jednoczą, ale wychodzą sobie naprzeciw w prawdzie i miłości (por. Slavorum Apostoli, nr 14)”. Dlatego katoliccy uczestnicy przyrzekają nie czynić w przyszłości nic, aby wiernych prawosławnych doprowadzić do Kościoła katolickiego. Katolicy zobowiązują się nawet nie tworzyć struktur katolickich wbrew woli prawosławnych na terenach, gdzie dotąd istniało duszpasterstwo prawosławne (nr 29). Ostatecznie pisze się: „Komisja, wykluczając na przyszłość wszelki prozelityzm i wszelką wolę ekspansji katolików kosztem kościoła prawosławnego, ma nadzieję, że zlikwidowała przeszkodę, która skłaniała kościoły autokefaliczne do nieuczestniczenia w dialogu teologicznym” (nr 35)94.
Według tego dokumentu katolickie Kościoły wschodnie są przeszkodą dla ekumenizmu i skoro już jest przykre, że one w ogóle istnieją, to w przyszłości przynajmniej nie powinny się one rozwijać. Jest to zdrada tych wszystkich chrześcijan, którzy przez cale stulecia znosili wielkie cierpienia, a nawet ponosili męczeńską śmierć, aby być wiernymi Stolicy Piotrowej! Aby ekumeniczny dialog nie utkwił w martwym punkcie, poświęca się własnych braci. W ogóle można stwierdzić, że cały ekumenizm jest zawsze ze szkodą dla Kościoła katolickiego. To tylko on idzie na ustępstwa, podczas gdy inne wyznania i religie cieszą się z ustępowania Kościoła, same nie czyniąc w jego stronę ani kroku. Muzułmanie bezwstydnie wykorzystali spotkanie w Asyżu, aby wyznawać swą wiarę w Allacha jako jedyną właściwą drogę. Ich modlitwa o pokój brzmiała: „Tobie jednemu chcemy służyć i do ciebie tylko uciekamy się o pomoc. Prowadź nas właściwą drogą, drogą tych, co cieszą się twą łaską – a nie ścieżką tych, na których się gniewasz albo którzy błądzą po manowcach!”. Następuje sura 11,138 Koranu: „Mówi: Wierzymy w Allacha i w to, co nam objawił, i w to, co wszystkim prorokom od Pana dane zostało. Nie znamy pomiędzy nimi różnicy. Pozostajemy oddani Allachowi”. Islamska modlitwa o pokój kończy się surą CXII: „W imię Allacha, Miłosiernego! Mów: Allach jest wyłącznym, jedynym i wiecznym Bogiem. Nie rodzi i nie jest zrodzony, a żadna istota nie jest mu równa95. Jeśli tu mówi się, że Allach nie rodzi i nie jest zrodzony, a także, że pomiędzy prorokami nie ma żadnej różnicy, to te wypowiedzi są jednoznacznie skierowane przeciwko wierze chrześcijańskiej głoszącej, że Jezus Chrystus nie tylko jest prorokiem jak każdy inny, ale prawdziwym Synem Bożym, zrodzonym przez Ojca przed wszystkimi czasy.

53. Czy ekumenizm nie jest wymogiem miłości bliźniego?

Ekumenizm nie jest wymogiem miłości bliźniego, ale występkiem przeciw niej.
Albowiem prawdziwa miłość wymaga, aby bliźniemu życzyć dobra i dobrze mu czynić. W odniesieniu do religii oznacza to, że chciałoby się bliźniego doprowadzić do prawdy. Dlatego oznaką prawdziwej miłości były opuszczenie ojczyzny i bliskich przez misjonarzy, aby głosić Chrystusa na obczyźnie, często wśród niewypowiedzianych trudności i mordęgi. Wielu z nich wskutek choroby bądź przemocy straciło życie.
Natomiast ekumenizm pozostawia, a nawet umacnia ludzi w ich błędnych religiach. Pozostawia ich on na pastwę błędu i niebezpieczeństwa wiecznego zatracenia. Takie podejście jest oczywiście znacznie wygodniejsze niż misje, ale właśnie dlatego nie jest to oznaką miłości, a raczej znakiem lenistwa, obojętności i bojaźni. Ekumeniczni teologowie zachowują się jak lekarze, którzy nie pozbawiają ciężko chorego złudzeń, zamiast mu wyjaśnić jego poważny stan i go uzdrowić.

TUTAJ ALBUM

www.piusx.org.pl/…/katechizm-o-kry…
danutadubiel
EKUMENIZM
Niekatolickie wyznania jako takie nie są pożądane przez Boga: nie prowadzą one do Kościoła, ale – wyprowadzają zeń.
Więcej
EKUMENIZM

Niekatolickie wyznania jako takie nie są pożądane przez Boga: nie prowadzą one do Kościoła, ale – wyprowadzają zeń.
danutadubiel
EKUMENIZM
45. Jak wygląda nowe rozumienie ekumenizmu?

Z Vaticanum II Kościół zajął nowe stanowisko wobec ekumenizmu. To nowe stanowisko można streścić następująco: rezygnuje się z pretensji religii katolickiej do wyłączności i uważa się inne wyznania chrześcijańskie, a nawet religie niechrześcijańskie, za równouprawnione albo przynajmniej prawie równouprawnione drogi do Boga i do osiągnięcia …Więcej
EKUMENIZM

45. Jak wygląda nowe rozumienie ekumenizmu?


Z Vaticanum II Kościół zajął nowe stanowisko wobec ekumenizmu. To nowe stanowisko można streścić następująco: rezygnuje się z pretensji religii katolickiej do wyłączności i uważa się inne wyznania chrześcijańskie, a nawet religie niechrześcijańskie, za równouprawnione albo przynajmniej prawie równouprawnione drogi do Boga i do osiągnięcia wiecznego zbawienia. Nie chodzi już o nawrócenie innych religii do Kościoła katolickiego, ale o współistnienie.
Jeszcze jeden komentarz od danutadubiel
danutadubiel
EKUMENIZM
44. Jak należy ocenić ekumenizm z punktu widzenia wiary katolickiej?

Ponieważ Kościół katolicki jest jedynym Kościołem utworzonym przez Chrystusa i jako jedyny posiada pełnię prawdy, doprowadzenie do jedności może polegać tylko na nawróceniu, czyli powrocie poszczególnych osób lub wspólnot. Tak naucza Pius XI w Mortalium animos:
Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać …Więcej
EKUMENIZM

44. Jak należy ocenić ekumenizm z punktu widzenia wiary katolickiej?


Ponieważ Kościół katolicki jest jedynym Kościołem utworzonym przez Chrystusa i jako jedyny posiada pełnię prawdy, doprowadzenie do jedności może polegać tylko na nawróceniu, czyli powrocie poszczególnych osób lub wspólnot. Tak naucza Pius XI w Mortalium animos:
Pracy nad jednością chrześcijan nie wolno popierać inaczej, jak tylko działaniem w tym duchu, by odszczepieńcy powrócili na łono jedynego, prawdziwego Kościoła Chrystusowego, od którego niegdyś, niestety, odpadli70.
Oto jedyna logiczna konsekwencja z pretensji Kościoła do wyłącznego posiadania prawdy. Prawdziwa jedność może nastąpić bowiem tylko wtedy, gdy wszyscy zostaną zjednoczeni w prawdziwej wierze.